Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Szatan i zupa

-Ale jak? Dlaczego?

-Są łatwym celem. Inne duchy je zabijają aby posilić się, a duszę zabitą nie wyślesz nigdzie. Znika z powierzchni na zawsze.

-To straszne.

-Taka jest brutalna rzeczywistość. Dusz średnich jest najwięcej i jest z nimi najwięcej problemów. Lekkich jest bardzo mało, a ciężki sporo.

-Duchy posilają się?

-Zależy. Na ogół nie, ale jeśli jest pustakiem, duchem ciężkim lub demonem to tak. Demony jedzą rzadko i wystarcza im to na długi czas, a pustaki dla zabawy. Duchy ciężkie tylko, które mają jakieś moce lub chodzą na misję.

-A co z jedzeniem takim normalnym? Takim jak na Ziemi?

-Nic. Nie są nam potrzebne. Możemy je jeść, ale to raczej dla własnej przyjemności. Są sklepy z jedzeniem i niektóre są bardzo popularne. Na przykład Cukiernia u Babci Jadzi albo Restauracja "Pod latarnią" lub Bar "Smaczna przystań".-powiedział. Szliśmy jeszcze kawałek po czym Armin stanął przed ciemnymi, brązowymi drzwiami dużego domu. Zapukał dwa razy po czym odczekał chwilkę. Drzwi otworzył postawny blondyn w czarnej koszuli z zielonym fartuszkiem na sobie.

-Armin! Cześć!-przywitał się i odsunął w drzwiach.-Wejdźcie.

Armin wszedł, a ja za nim.

-Jestem Billy. A ty Złotko?-spytał.

-Jennifer Williams.-powiedziałam i uścisnęłam rękę, którą wyciągnął w moją stronę. Spojrzałam na jego twarz. Posiadał jedno zielone oko i jedno niebieskie, a kości policzkowe miał wystające.

Przypomina mi trochę z wyglądu Steva.

-Pachniesz człowiekiem.-mruknął.

-Bo jestem człowiekiem.-powiedziałam.

-To jest królowa dusz.-oznajmił Armin. Billy przeskanował mnie wzrokiem i uśmiechnął się.

-Fajnie, ale czy ty przypadkiem nie jesteś za młoda?-spytał.

-Nie wiem. Może i tak.-odpowiedziałam.

-I Lucek mi tego nie powiedział? Muszę go odwiedzić i opierdolić.

-To kiedy indziej Billy. Możesz pożyczyć książki? No wiesz... Piekło, duchy i takie tam.-spytał Armin.

-Jasne! Poczekajcie chwileczkę kochani.-powiedział i zrzucił z siebie fartuch.

-Zack! Sam sobie gotuj tą zupę! Ja tu gości mam!-wykrzyczał i podszedł do kominka. Dotknął jedną cegłę, która po chwili zaświeciła się na fioletowo.

-Ale ty chciałeś gotować! Mi nie pozwoliłeś!-odkrzyczał głośno Zack.

-Teraz pozwalam! Rusz tyłek i dokończ tą zupę!-wykrzyczał Szatan i zniknął.

-Wal się.-powiedział Zack. Podeszłam do garnka i podniosłam pokrywkę.

Pachnie dobrze.

Odłożyłam torbę i zaczęłam szperać po szafkach. Znalazłam szufladę z czystymi sztućcami i wzięłam czystą łyżkę. Nabrałam trochę zupy na łyżkę i posmakowałam.

-Dobra. Trzeba tylko doprawić.-mruknęłam do siebie. Poszukałam potrzebnych składników i zaczęłam dodawać do zupy. Po dłuższej chwili znowu spróbowałam zupy i uśmiechnęłam się.

Teraz jest idealna.

-Mam! Proszę was bardzo. Jakbyście chcieli jeszcze coś to mówcie.-powiedział Billy. Włożyłam łyżkę do zlewu i wzięłam torbę. Podeszłam do stoliczka, na którym położył książki i spakowałam wszystkie. 

-Dzięki za książki. Musimy jeszcze iść do chowańców i odebrać pewne papiery.-powiedział Armin.

-Drobiazg. To idźcie. Nie będę was zatrzymywać.-powiedział i spróbował trochę zupy.-Ej? Kto przyprawiał?

-Ja. Wiem, że to trochę niegrzeczne szperać komuś w szafkach...-urwałam.

-Cicho. Jest dobrze. Umiesz doprawiać.-przerwał mi. Uśmiechnęłam się na jego słowa.

-Zack! Widzisz?! Jennifer Cię wyręczyła, a tobie nawet nie chce się ruszyć dupy by jej podziękować! Burak!-wykrzyczał.

-Dzięki Ci!-odkrzyczał.

-Nie ma problemu.-powiedziałam i podeszłam do Armina. Przepuścił mnie w drzwiach na co uśmiechnęłam się.

-To gdzie teraz?-spytałam.

-Poczekaj chwilę.-powiedział. Wyszeptał coś i po chwili przed nami stała kobieta z papierami. Armin podszedł do niej, wziął dokumenty i ukłonił się. Ona ukłoniła się po chwili i znikła.

-Aha.-powiedziałam nie rozumiejąc sytuacji.

-Nie są za rozmowne. Chodź. Odstawie Cię do wieży.-powiedział i wyczarował portal. Weszłam w niego i po chwili byłam w swoim pokoju w wieży.

-Dziękuję. Za wszystko.-powiedziałam. Armin położył dokumenty na biurku i spojrzał na mnie.

-Nie ma za co. A! Bym zapomniał. Pendrive.-powiedział, wyciągnął z kieszeni rzecz i położył na dokumentach.

-Trzymaj się.-powiedział i zniknął. Zdjęłam z ramienia torbę i podeszłam do szafy. Chwyciłam czyste ciuchy i ręcznik.

Ogarnę się trochę przed powrotem Avengersów.







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro