Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Prawda

Skąd ja wezmę szpilki? Może Natasha ma?

Poszłam do Natashy. Zapukałam kilka razy.

-Wejść.-powiedziała. Weszłam do pokoju.

-Cześć. Mogę pożyczyć od Ciebie jakieś szpilki? Wiem to nietypowa prośba, ale potrzebuje ich na jutro.

-Po co Ci szpilki?

-Na bal. Lucyfer kazał.

-Sukienka też będzie Ci potrzebna.-mruknęła i zaczęła szukać w szafie.-Te szpilki będą dobre dla Ciebie, ale sukienki nie znajdę. Wanda może Ci pożyczy.-powiedziała i wyciągnęła bordowe szpilki.

-A nauczysz mnie w nich chodzić?

-Jasne.-powiedziała. Założyłam szpilki. Natasha mówiła jak mam chodzić aby się nie wywalić, ale jednocześnie chodzić z gracją. Dosyć szybko łapałam. Wywaliłam się dwa razy.

-Przejdź się jeszcze raz.-powiedziała. Wykonałam jej rozkaz.-Już umiesz chodzić.

-Dziękuję Ci bardzo.-powiedziałam i przytulił ją.

-Nie ma sprawy młoda.-powiedziała. Wyszłam z pokoju z szpilki mi w ręku. Poszłam do pokoju Wandy. Przed wejściem zapukałam.

-Proszę.-powiedziała. Weszłam do pokoju.

-Cześć Wanda. Możesz mi pożyczyć sukienkę? Potrzebuje na bal.-powiedziałam. Wanda zaczęła szukać w szafie.

-Na jaki bal?

-Bardziej powiedziałabym że to jakaś obrada.

-Mhm.-mruknęła i wyciągnęła z szafy bordową sukienkę.

-Przymierz.-powiedziała. Poszłam do toalety i przebrałam się. Wyszłam z toalety.

-Jest dobra. Zakrywa większość blizn na rękach.Pożyczę ją od Ciebie.-powiedziałam i poszłam się przebrać.

-Dziękuję Wanda.-powiedziałam i przytuliłam ją.

-Nie ma za co.-powiedziała. Wyszłam z pokoju i poszłam do swojego.

Sukienka jest, szpilki są, korona jest.

Włożyłam sukienkę i szpilki do szafy. Koronę postawiłam na biurku.

-Jarvis? Gdzie jest Steve?

-Na sali treningowej.-odpowiedział.

-Okej. Dzięki.-powiedziałam i podeszłam do szafy. Wyciągnęłam z torby, która była na samym dnie szafy album. Usiadłam na podłodze i otworzyłam album. Pierwsze zdjęcie przedstawiało małe dziecko, które wskazuje na kwiatek. Następne przedstawiały rodziców z dzieckiem aż w końcu na kolejnym zdjęciu były dwoje dzieci. Jedne bawiło się samochodami a drugie siedziało w wózku. Następne były bardziej poważne. Na samym końcu było zdjęcie z całą rodziną. Mamą, tatą, bratem, babcią, mną. Babcia szczerze się uśmiechała, mama sztucznie, tata miał poważną minę tak samo jak Mark a ja nie uśmiechałam się w wogule. W moich oczach było widać smutek i zmęczenie.

-Jennifer. Mark Williams do Ciebie. Czeka w salonie.

-Zaraz będę.-mruknęłam i poszłam do salonu.

-Hej. Czego chcesz?

-Hej. Dlaczego nie mam kasy na swoim koncie?

-Spytaj Starka.-mruknęłam. Wiedziałam dlaczego nie ma kasy, ale nie chciałam się z nim kłócić.

-Gdzie ten cały Starka?!-krzyknął zdenerwowany.

-Mnie szukasz?-zapytał Tony wchodzący do salonu.

-Dlaczego nie mam jeszcze kasy na koncie?

-Dostaliśmy dokładniejsze informacje od kogoś innego.

-Cudownie! Po prostu cudownie! Oni mnie zabiją! Nawet nie za to!-wykrzyczał i przeczesał palcami swoje włosy.

-Kto Cię zabije?-spytałam. Podeszłam do niego i powąchałam.

-Kumple.-skłamał.

-Mów prawdę. To nie kumple ani żadna mafia.-powiedziałam.

Wyczuwam tu strach i okropnie metaliczny zapach krwi.

-Za co mieli by Cię zabić? Nie za nieoddaną kasę.. Co Hydra chciały by od Ciebie tak jak by wiedzieli że masz siostrę, która mieszka z Avengersami?-myślałam na głos. Nagle mnie olśniło.-Przekazywałeś informacje o Avengersach Hydrze.

-Tak.-powiedział cicho. Spojrzałam mu w oczy.

-Wiesz na co się naraziłeś?! Mogli Cię zabić w każdym momencie! Naraziłeś wszystkich!

-Zamiast kasy miałem przynosić im informacje o tobie i Avengersach, ale jednocześnie chciałem odzyskać z tobą kontakt. Zrozumiałem jak wiele straciłem i jak wiele złego zrobiłem. Chciałem się do Ciebie zbliżyć, odzyskać kontakt, ale jednocześnie wyciągnąć od Ciebie informacje. Nie chciałem narażać Ciebie ani nikogo innego. Gdybym nie zbierał informacji Ciebie by porwali i torturowali a ja musiał na to patrzeć. Ja nie chciałem by Cię torturowano dlatego to robiłem. Nie miałem złych zamiarów.

 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro