Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Potwór i białe oczy

Perspektywa Marka

-Zawsze jest tu tak nudno?-spytałem samego siebie.

Może chociaż zobaczę jak Jennifer się ma.

Poczłapałem do pokoju Jennifer. Zapukałem kilka razy. Nikt nie odpowiedział.

A może jest w toalecie i nie słyszy?

Wzruszyłem ramionami po czym wszedłem po pokoju. Jennifer leżała na podłodze i się nie ruszała. Jej skóra była szara, żyły czarne a wokół niej była czerwona poświata, która wydobywają się z korony.

-O kurwa! Jennifer?! Jen?! Perełko?!-wykrzyczałem po czym szybko kucnąłęm obok niej. Popatrzyłem na jej klatkę piersiową. Nie ruszała się.

-Jennifer!-krzyknąłem. Wziąłem ją na pannę młodą oraz jej koronę i wybiegłem z pokoju.

-Kurwa! Gdzie są wszyscy?!

-W salonie panie Williams.-odpowiedział mi mechaniczny głos. Ruszyłem do salonu. Biegłem jak najszybciej.

-Pomóżcie!-wykrzyczałem gdy wybiegłem do salonu. Wszyscy popatrzyła na mnie potem na Jen.-Proszę was.-powiedziałem. Gość w okularach podszedł do mnie.

-Połóż ją na podłodze.-powiedział. Zrobiłem jak kazał.

Niech jej pomoże.

Perspektywa Jennifer

Znalazłam się w ogrodzie. Na samym środku stała ławka a na niej siedziała przezroczysto czerwona kobieta.

-Usiądź obok mnie.-powiedziała. Bez słowa wykonałam jej polecenie.-Nie bój się mnie dziecko.-powiedziała, złapała moją rękę i uśmiechnęła się do mnie. Miała ciepły i kojący głos.

-Kim jesteś?

-Jestem drugim kamieniem dusz. Na swojej głowie nosisz korone, w której jest właśnie kamień dusz.

-Czyli przebrała postać kobiety by porozmawiać ze mną?-spytałam.-Jestem trochę zdezorientowana.

-Tak. Kamień przybrał postać kobiety by porozmawiać z tobą. Jesteś królową dusz i swoich barkach nosisz ogromny ciężar, lecz wiem, że sobie poradzisz z nim. Chodzi o twoją drugą stronę. Musisz ją okiełznać. Jeśli jej nie okiełznasz to będziesz siać strach i spustoszenie. Uważaj na nią.

-Ale jak ją okiełznać? Nie chce skrzywdzić nikogo.

-Napewno znajdziesz jakiś sposób. A jeśli będziesz mieć kłopoty zawsze Ci pomogę.-powiedziała i wstała.-Okiełznaj drugą stronę i pamiętaj, że zawsze będę nad tobą czuwać.-powiedziała. Wszystko znikło i pojawiła się ciemność.

Perspektywa Marka

-Dlaczego ona nadal nie oddycha?!-spytałem.

-Robie co w mojej mocy.-powiedział koleś w okularach.

-No wątpię.-mruknąłem.

-Bruce? Dlaczego ona ma szarą skórę?-zapytała Natasha.

-Nie wiem.-odpowiedział i odsunął się od Jen.-Możecie mnie przestać pytać?-powiedział podniesionym głosem. Usłyszałem kaszlenie. Popatrzyłem na Jen. Usiadła na podłodze i złapała się za szyję. Jej oczy były całe białe.

-O kurwa.-wyszeptałem.

Perspektywa Jennifer

Otworzyłam oczy. Zakaszlałam, usiadłam i złapałam się za szyję.

-O kurwa.-wyszeptał Mark. Popatrzyłam na wszystkich. Byli przestraszeni i zaskoczeni.

-Masz białe oczy.-powiedział Mark. Popatrzyłam mu w oczy. Widziałam siebie jak wyglądam i co myśli. Spojrzałam na ręce. Nadal były szare. Popatrzyłam na wszystkich.

-Jestem potworem.-wyszeptałam i rozpłakałam się. Steve podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.

-Nie dotykaj mnie. Nie chce Ci zrobić krzywdy.-powiedziałam. Steve zignorował moje słowa i przytulił mnie. Wtuliłam się w niego i zaczęłam mocniej płakać.

-Nie jesteś potworem Jennifer.-wyszeptał. Przez łzy spojrzałam na niego.-Nie jesteś potworem.-wyszeptał i otarł moje łzy. Zarzuciłam mu ręce na kark. Steve złapał mnie za uda i podniósł do góry. Usiadł ze mną na kanapie.

-Nie jesteś potworem i nie zrobisz nikomu krzywdy.-powiedział. Siedziałam mu tak na kolanach dopóki się nie uspokoiłam.

-Dziękuję.-powiedziałam i zeszłam mu z kolan. Mark usiadł obok mnie i złapał za rękę.

-Jak się czujesz?

-Trochę boli mnie głowa.-odpowiedziałam i popatrzyłam na ręce.-Dlaczego to nie schodzi?

-Kolejna zagadka do rozwiązania. Masz jeszcze jakąś?-spytał Tony.

-Rozmawiałam z kamieniem dusz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro