Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pogrzeb

-Jennifer. Ja.. Wyjeżdzam.-powiedziała. Zatkało mnie. Nie odezwałam się.

-Mama uważa że bezpieczniej będzie w Francji. Przepraszam że zostawiam Cię samą z swoimi problemami.

-Sue. Nie przepraszaj. Nie twoja wina. A poza tym nie jestem sama. Mam Steva, Buckiego..-powiedziałam i uśmiechnełam się z trudem.

-Wiesz.. Bałam się twojej reakcji. Teraz wiem że nie potrzebnie.

-Sue.. Przecierz nie nakrzyczałabym na ciebie, nie pobiłabym, nie zaczeła 20 minutowego monologu pod tytułem "Jak możesz mnie tak zostawić?".

-Wiem.

-To... Kiedy wyjeżdżasz?

-Dziś. Pewnie nie zdąże na pogrzeb twojej babci?

-Pogrzeb jest jutro.

-Czyli nie zdąże. Pogadam z mamą czy da rade przełożyć wyjazd. Nie pozwole Ci być sama w taki dzień.

-To miłe z twojej strony.

-Jen. Jak tam twoje emocje?

-Słabo. Nadal nie czuje miłości.

-Jen. Gdy jesz skup się na zapachu, smaku i wyglądzie danej potrawy. I teraz spróbój ustalić jaka emocja do tego pasuje. Na przykład taka karpatka. Skup się na smaku.-powiedziała. Skupiłam się na smaku takiej karpatki. Uśmiechnełam się lekko wyobrażając jaka jest dobra.

-I już załapałaś! A teraz oglądamy kabarety!-zarządziła, wzieła telefon i puściła kabaret. Sala została wypełniona naszymi śmiechami na dobre kilka godzin.

~Kilka godzin później.~

Wracam do Avengers Tower. Gdy weszłam do salonu zostałam powitana pytaniami.

-Byłaś tak długo u Sue?-spytał Tony.

Nie tak długo. Czekaj... Jest 19:36. A wyszłam o 8:47...

-Nie powiedziałabym że długo.

-Jesteś głodna?-spytał Bucky.

-Nie.

-Czy napewno byłaś u Sue? A może..-nie dałam dokończyć Tonemu.

-A może skończysz z tymi teoriami spiskowymi? Nie byłam u nikogo innego niż Sue, bo niemam nikogo oprócz niej. Nie szlajałam się po ciemnych uliczkach. Nie biłam się. Nie chodziłam nie wiadomo gdzie. Wiesz Tony... Myślałam że Steve będzie bardziej dociekliwy ale nie. Ty mnie przesłuchujesz. Jeśli twoje teorie spiskowe i zachowanie wobec mnie ma na celu dobić mnie totalnie to udało ci się.-powiedziałam i poszłam do pokoju. Zdjełam płaszcz oraz kurtke i włożyłam do szafy. Walnęłam się na łóżko i spróbowałam zasnąć. Lecz myśli nie dawały mi spokoju. Poszłam do toalety. Wyciągnełam żyletke i zrobiłam kilka cięć na łydce. Schowałam żyletke i położyłam się na łóżko. Zamknełam oczy.

Tak lepiej.

Po jakimś czasie zasnełam.

Obudziłam się i podeszłam do szafy. Wziełam ciuchy i ręcznik. Poszłam do łazienki. Spojrzałam w dół.

Od dłuższego czasu śpie w ciuchach. No bo na co komu piżama.

Ogarnełam się i ubrałam: bieliznę, czarną sukienke z długim rękawem za kolana, ciemne rajstopy. Włosy zostawiłam rozpuszczone. Wyszłam z łazienki i zaczełam szukać w szafie odpowiednich butów. Znalazłam czarne sztyblety. Założyłam je i usiadłam na łóżku.

10:04. Jeszcze pare minut.

Mój telefon zabrzęczał. Sprawdziłam wiadomość.

Od:Sue

Jestem gotowa. Za 20 minut będe na miejscu.

Do: Sue

Ok.

Do pokoju wszedł Steve.

-Jennifer. Jesteś gotowa?-spytał. Ubrałam bordowy płaszcz.

-Teraz tak.-odpowiedziałam.

~20 minut później~

Steve zaparkował auto. Poszliśmy do Sue. Przywitałam się z nią oraz z jej mamą. Cały pogrzeb odbywał się w kościele. Ja byłam osobą niewierzącą ale babcia wierzyła. Teraz był ten moment gdzie zakopywali trumnie. Staliśmy póki nie skończyli. Na koniec położyłam bukiet białych róż. (Nie pytajcie skąd róże).

-Będe za tobą tęsknić. W sumie.. Już tęsknie.-powiedziałam. Steve przytulił mnie. Do Steva podeszła Sue.

-Kapitanie. Pańskim zadaniem będzie pilnować Jennifer aby nie myślała dużo. Bo to zabija ją zabija od środka.-powiedziała i przytuliła mnie.

-Jedz 5 posiłków dziennie. Pisz do mnie codziennie i nie myśl tak dużo, bo zostaniesz myśliwym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro