Podział
-Jest osiem miejsc do spania. A nas jest dwanaście osób. Razem z duchami to dwadzieścia. Potrzebujemy miejsc.-powiedziała Wanda.
-Duchy nie potrzebują snu.-poinformował Armin.
-Jak to?-spytał Mark.
-Nie potrzebujemy snu. W piekle nie ma takiego czegoś jak dzień czy noc, a duchy przyzwyczaiły się do tego i nie potrzebują snu.-wyjaśnił.
-Trochę pojebane, ale do ogarnięcia.-skomentował Mark.
-Można wykorzystać kanapę i fotel.-mruknął Bucky.
-Kto gdzie śpi?-zapytał Clint.
-Nat z Brucem, Wanda z Visionem, Bucky z Samem, Clint z Markiem, Jennifer z Peterem. Proste.-powiedział Tony.
-Ja z Samem? Chyba Cię coś boli Stark.-powiedział Bucky.
-Clint bez obrazy, ale wolałbym z Jennifer.-powiedział Mark i podrapał się po karku.
-Mi pasuje.-powiedział Peter i uśmiechnął się.
-Spróbuj jej dotknąć, a nogi z dupy Ci powyrywam dzieciaku.-powiedział zdenerwowany Mark.
-Mark opanuj się.-powiedziałam.
-Ale mi nie pasuje.-fuknął. Widziałam jak Sylia z Mirandą i chłopakami się uśmiechali.
-A może zróbmy tak. Jen z Stevem, Peter z Tonym, Mark z Buckim, Sam z Clintem, a reszta tak jak mówił Tony.-powiedziała Sylia.
-Nie. Ja z Jen, Peter z Starkiem, Bucky z Stevem, Clint z Samem i resztę tak jak była.-powiedział Mark.
-Jestem za propozycją Tonego.-powiedziałam.
-Dlaczego nie za Marka? To twój brat.-spytał Chris w mojej głowie.
-Chris... Mark chciał mnie zgwałcić. Ja... Trochę się boję.-powiedziałam.
-O mój Lucyferze.-wyszeptała Sylia.
-Teraz niby wiem, że chce wszystko naprawić i być dla mnie dobry, ale jednak boję się go. Boję się tego jak zachowa się gdy będziemy razem spać.-powiedziałam.
Dusze popatrzyły na mnie smutnym wzrokiem, a Syli zaszkliły się oczy.
-Sylia nie płacz. Wszystko jest dobrze.-wyszeptałam i uśmiechnęłam się.
-Mogę go zranić?
-Sylia. Nie. To jest jednak mój brat.
-I co z tego?
-Z moim ojcem możesz robić co chcesz. On już się nie zmieni. A Mark? Stara się i chce dobrze.
-No dobra.
-Ja też.-powiedział Peter.
-Nam też.-powiedziała Wanda i wskazała ręką na Natashę, Bruca i Visiona.
-Moja opcja wygrywa. Śpimy tak jak powiedziałem.-powiedział Tony.
-Okej. Ale kto co bierze?-spytał Bucky.
-Może Nat, Bruce, Jennifer, Peter, Wanda i Vision biorą łóżko. Clint i Mark materac, Bucky i Sam fotel, a ja z Stevem kanapę.-powiedział Tony.
-Dlaczego nie ma pana Thora?-spytał Peter.
-Musiał załatwić sprawy poza naszą planetą. Pasuje podział?-spytał. Nikt się nie odezwał.
-Uznam to za tak.-mruknął.
-Mamy dziewięć kocy, jedną kołdrę i cztery poduszki. Co kto bierze?-spytał Tony. Podeszłam do Petera.
-Słońce co bierzemy?
-Koc?
-Mi pasuje. Ja z Peterem biorę koc.-oznajmiłam.
-Ja biorę koc.-mruknął Tony.
-My kołdrę.-powiedziała Natasha.
-My z Visionem koc.-powiedziała Wanda.
-Clint koc i poduszka, Mark koc i poduszka, Bucky koc, Sam koc, Natasha i Bruce kołdra, Wanda i Vision koc, Jennifer i Peter koc, Steve koc i poduszka, Tony koc i poduszka. Teraz weźcie wszystko, uszykujcie, a potem zjecie.-powiedział Fabio.
-W końcu powiedziałeś coś sensownego. Brawo.-pochwalił Chris Fabia. Wszyscy wzięli to co mieli i poszli w swoją stronę. Peter wziął koc, a ja zaprowadziłam go do pokoju, w którym mamy spać. Nasz pokój był obok salonu. Otworzyłam drzwi i weszłam do pokoju. Z ścian odchodził tynk, drewniana podłoga była stabilna, a łóżko było w niezłym stanie. Peter rozłożył koc na łóżku i usiadł na nim.
-To był twój pokój?-spytał.
-Nie.-odpowiedziałam.
-To gdzie miałaś swój pokój?
-Nie miałam swojego pokoju.
-To w takim razie gdzie spałaś?
-Na podłodze w piwnicy albo na strychu.-odpowiedziałam. Peter speszył się i zamilkł.
-Chodź. Musisz coś zjeść.-powiedziałam i poszłam do salonu. Usiadłam przy drewnianym stole na jednym z ośmiu krzeseł. Stół miał rysy i liczne wgniecenia, a ósme krzesło nie miało jednej nogi. Przez głowę przeleciało mi mnóstwo wspomnień z tymi meblami. Potarłam skronie chcąc zapomnieć o tych sytuacjach.
-To była twoja krew na tej poduszce?
Notatka od autorki
Hejka. Co tam? Wiem, że jest sporo zamieszania z miejscami do spania i już tyle razy to poprawiłam i liczyłam, że masakra. Jeśli coś się nie zgadza to przepraszam.
Miłego dnia/nocy/wieczoru kochani! 😘😘😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro