Podglądanie
Wykonałam jego polecenie.
-A teraz usiądź.-powiedział. Usiadłam na fotelu. Steve pochylił się nade mną i zaczął całować po szyi.
O Lucyferze.
-Jesteś piękna.-wyszeptał między pocałunkami. Odchyliłam głowę i przygryzłam dolną wargę aby nie wydać z siebie żadnego dźwięku. Usłyszałam jak Bruce wychodzi z toalety. Steve zaprzestał swoich czynności i chwycił bandaż.
-Bruce? Mógłbyś opatrzyć Jennifer?-spytał jak gdyby nigdy nic.
-Tak. Nie ma problemu.-odpowiedział i wziął sól fizjologiczną. Steve odłożył bandaż i poszedł na górę.
-Brzuch masz podziórawiony jak sitko.-powiedział i zaczął polewać rany.
Perspektywa Armina
-Weź się posuń, bo nic nie widzę.-powiedziała Sylia i zepchnęła mnie z gałęzi.
-Sylia!-krzyknąłem zły i wszedłem na gałąź.-Przez Ciebie nic nie zobaczę!
-Cicho być! Właśnie się całują!-wykrzyczała Miranda.
-Lucyferze... Co za debile.-skomentował Chris, który stał obok drzewa. Twierdzi, że to nienormalne podglądać królową i wolał zostać na dole.
-No chyba ty jesteś debilem.-odpowiedziałem mu.
Takie widoki przegapić.
-A kto wpadł na pomysł aby podglądać Jennifer?
-Cicho! Właśnie ją całuje po szyi.-powiedziała Miranda i pochyliła się do przodu.
-A kiedy się zmacają?-spytał Fabio.
-Nigdy.-odpowiedział mu Chris i złapał Reya i Pietra za ramiona.-Dzięki chłopaki, że przynajmniej wy nie jesteście za podglądaniem Jennifer.
-Eee... Bo my też ich podglądaliśmy.-odpowiedział Pietro.
-Żyję z podglądaczami i pedofilami.-fuknął Chris.
-Dzięki Ci Lucyferze, że ten dom ma w miarę duże okna, jest zapalone światło i że te drzewo tu jest.-powiedziała Sylia i złożyła ręce jak do modlitwy.
-Nosz kurwa! Bruce wyszedł z kibla.-powiedział Fabio i złapał się za głowę.-Wszystko popsuje!
-Bądź cicho, bo Jen nas usłyszy.-powiedziałem.
-Dlaczego ja z wami się zadaje? A tak w ogóle po co ich podglądacie?
-Trzeba sprawdzić jak Jeneve się ma.-powiedziała Miranda.
-Stennifer a nie jakieś Jeneve.-skomentowałem.
-Że co kurwa?-spytał Chris.
-Nazwa ich shipu.-wyjaśnił Rey.
-Kurwa. Bruce wszystko zepsuł. Chyba mu wpierdole.-powiedział Fabio a jego oczy zaświeci się na złoto.
-Nikt nie będzie nikomu wpierdalał. Złaźcie z tego drzewa i chodźcie. To wszystko i tak zaszło za daleko.
-Gówno a nie za daleko.-odpowiedział Fabio i zeskoczył z drzewa.
-Dajcie im trochę prywatności.-mruknął Chris.
-Potem im damy.-powiedziałem i zeskoczyłem z drzewa.-Ej! Zbieramy się. Więcej i tak już nie zobaczymy. Złazić z tego drzewa. Nie ma sensu już tam siedzieć.
-A ten młody i Stark?-spytała Sylia i zaskoczyła z gałęzi.
-Chodzi Ci o Petera?
-No. Ten mały też tak trochę kręci się wokół Starka.
-No trochę.-powiedział Fabio.
-A może to nie jest relacja mentor i uczeń?
-Głupszej teorii nie słyszałem.-powiedział Chris.
-A Pietro i Clint. Zobacz jakie wyrzuty miał potem Clint. A wątpię żeby Pietro poświęcił życie od tak po prostu dla niego. Musiało być coś na rzeczy.
-Sylia. On ma żonę i dzieci.-powiedział Pietro.
-I? Żona nie ściana. Można przesunąć.
-Nie będę niszczył im małżeństwa. A poza tym ja go nie kocham.
-Winny się tłumaczy.-powiedział Fabio.
-Ej! Spokój. Jeszcze jest Stark i Zimowy.
-Ich oboje? Daj spokój.-powiedziała Miranda.
-I ty przeciwko mnie?-spytała Sylia i złapała się za serce.-Łamiesz mi serce.
-I tak go nie masz.
-W sumie prawda.
-Dobra. Zostawmy ten ship. Musimy zająć się Starkerem. Stennifer się ładnie rozwija a Starker stoi w miejscu.-powiedział Fabio.
-Widziałeś jak Jennifer dba o Petera? Normalnie jak by byli parą.-powiedział Rey.
-Nie. Jen dba o Petera jak matka o syna. Ten ship nie ma sensu.-powiedziałem.
-Ale zobacz jak dba o niego. A co gdyby połączyć te dwa shipy? Starker i Stennifer.-powiedział Rey.
-Niezły pomysł.-poparł go Fabio.
-Dobra! Koniec ty domysłów. Wracamy do nich i udajemy, że nic nie widzieliśmy i nic nie wiemy.-powiedziałem i zabrałem wszystkie rzeczy, które leżały na ziemi.
No musiałem je gdzieś położyć. Ten debil Chris nie chciał trzymać a Reya i Pietra lubię, więc nie chciałem, żeby dźwigali.
-Dobra. To tylko przyspieszyć Starkera i połączyć go z Stennifer.-powiedział Rey.
-A co z Buckim? Jennifer na początku też bardzo go lubiła.-powiedział Fabio.
-Coś się wymyśli. A teraz idziemy.-powiedziałem i zacząłem iść w stronę domu Marka i Jen.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro