Perełka i Iskierka
Nie wiedziałam jak zareagować na słowa Marka. Czułam złość, bezsilność, smutek.
-Jennifer. Powiedz coś.-powiedział Mark.
-Ja nie wiem co powiedzieć ani zrobić.-powiedziałam. Mark przytulił mnie.
-Przepraszam Cię siostrzyczko. Nie chciałem aby coś Ci zrobili.-powiedział. Po jego policzkach płynęły łzy. Objęłam go w pasie. Moje dłonie powędrowały na jego plecy. Zaczęłam głaskać go po nich. Jego głową opadła na moje ramię.
-Przepraszam.-wyszeptał. Jedną rękę wplątałam w jego włosy. Nim się zorientowałam po moich policzkach też płynęły łzy.
-Przepraszam za to że dokuczałem Ci jak byłaś mała, że biłem Cię, że dawałem Ci cierpieć i musiałaś sama poskładać się po stracie matki, że dawałem ojcu tobą pomiatać i bić, że nie pomagałem Ci, nie kiwnąłem nawet palcem kiedy Cię upokarzał, zabiłem babcie, chciałem Cię zgwałcić. -urwał. Po moich policzkach płynęło więcej łez.-Miałem Cię gdzieś tyle lat, pozwoliłem na to abyś trafiła do domu dziecka, pozwoliłem na to abyś się cieła. Przepraszam.-dokończył.
-Zapomniałeś jeszcze o anhedoni.-powiedział Tony.
-O czym?-zapytał.
-Anhedonia to utrata zdolności odczuwania przyjemności.-powiedziałam i urwałam.-Nie odczuwanie szczęścia, miłości. Stajesz się wtedy zobojętniały. Wszystko Ci wtedy obojętnie. Nie ruszy Cię smutna historia ani to że Avengersi są u Ciebie w domu.-dokończyłam swoimi słowami.
-Ty to masz?
-Tak.
-Długo?
-Dokładnie to rok i dziewięć miesięcy.
-O matko.-powiedział i bardziej się rozpłakał.-Nie wiedziałem że to masz.
-O próbach samobójczych pewnie też nie.-mruknął Tony.
-Co? Jennifer? Chciałaś sobie odebrać życie?
-Próbowała i to dwa razy.-powiedział Tony i nalał sobie whisky do szklanki.
-Oh Jennifer.-wyszeptał i rozpłakał się na dobre.-Ja nie wiedziałem. Przepraszam Cię. Wychodzi na to że w ogóle nie znam swojej siostry.-powiedział i zaśmiał się krótko.
-To nie jest śmieszne a raczej bolesne.-powiedział Tony.
-Tony!-krzyknęłam.
-No co? Tylko stwierdzam fakty.
-To już nie stwierdzaj.-powiedziałam.-Tylko pogarszasz sytuacje.-dodałam. Mark wtulił się mocniej we mnie.
-Co teraz będzie?-zapytał cicho i spojrzał na mnie.
-Nie wiem Mark. Nie wiem.-powiedziałam i staram jego łzy.-Nie płacz już iskierko.-powiedziałam. Mark zaśmiał się.
-Dobrze perełko.-powiedział.
-Jednak pamiętasz.
-No ba. Jak mógłbym zapomnieć?
-Nie liczyłam na to że pamiętasz.
-No wiesz ty co?-powiedział i odsunął się ode mnie.
-Nie fochaj się iskierko.-powiedziałam. Mark znowu przytulił się.
-Nie nazywaj mnie iskierką perełko.
-Nie chce przerywać wam tej jakże interesującej rozmowy, ale trzeba przesłuchać Marka.
-Dobrze. Wszystko powiem.-powiedział.
15 minut później...
Siedziałam obok Steva w sali konferencyjnej.
-Mówiłem gościowi co się dzieje u was, ale ostatnio miałem zbyt mało informacji i zażądał ode mnie zwrotu pieniędzy. Dlatego przyszedłem do was się zapytać czemu nie mam jeszcze kasy na koncie i na wyszło że macie już informacje. Potem palnąłem że zabiją mnie nawet nie za kasę no i powiedziałem wszystko Jennifer.-wyjaśnił Mark.
-Możesz być skazany nawet na kilka lat więzienia.-powiedziała Sharon.
-Zajebiście.-mruknął Mark.
-Co Cię skłoniło do powiedzenia prawdy?-spytał Steve.
-Codziennie grożono mi że jeśli nie dostarcze informacji porwą perełke i będę musiał patrzeć na to jak ją torturują. Nie zniósł bym tego i w końcu się wygadałem.
-Kto to perełka?-spytała Natasha.
-Jennifer.-powiedział. Wszyscy popatrzyli na mnie.
-Skąd wzięła się ta perełka?-spytał Tony.
-Gdy byłam mała bawiłam się z Markiem na strychu w sumie on czegoś szukał a mnie musiał pilnować. Z skrzyni wyciągnął naszyjnik z pereł. Powiedział: Perły... Kojarzą mi się z nieskazitelnością, niewinność, czystością. W sumie prawie jak ty. Chodziło mu o wygląd. Gdy byłam mała byłam bardzo blada. Czasem jak się zdenerwował lub miał dobry dzień tak mnie nazywał. Prawda iskierko?-powiedziałam.
-Prawda perełko.
-Iskierka?-spytała Wanda.
-Poszliśmy nad jezioro nocą. Mark wziął ze sobą sztuczne ognie. Zapalił je. Bałam się tych iskierek co Mark zauważył. Zaśmiał się i powiedział że nie ma się czego bać. Odtąd gdy miał dobry dzień mówiłam do niego iskierko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro