Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nowy kolor oczu oraz...

Obudziłam się i ogarnęłam. Poszłam do salonu. Napiłam się trochę wody.

-Dlaczego odwołałaś bal?-spytał Lucyfer siedzący na kanapie.

-Nie chciałam już nigdzie iść po pewnej sytuacji.

-Dzisiaj będziesz uczyła się walki i samoobrony oraz manier.-powiedział i podszedł do mnie.-Zależy Ci na nich? Na Avengersach?

-Tak.

-To niedobrze. Bardzo łatwo będzie Cię skrzywdzić. Nie lepiej będzie Cię odsunąć od nich?

-Lucy nie odsuniesz mnie od nich.

-Czyżby?

-Nie zrobisz tego.-powiedziałam zła.-Mam prawo mieć rodzinę.

-Nazywasz ich rodziną? Chciałaś się zabić przez Starka.

-Lucy wiem co kombinujsz. Nawet nie waż się ich tknąć.

-Oni będą twoim słabym punktem.

-Każdy ma słaby punkt.

-Przez nich możesz mieć problemy.

-To akurat moje zmartwnie nie twoje. Przyszedłeś po coś jeszcze?

-Nie. Ale muszę przyznać, że ładnie Ci w złotych oczach.-powiedział i zniknął. Poszłam do pokoju i przejrzałam się w lustrze. Miałam złote oczy.

Skoro czerwone mam od pragnienia to złote będą od.. Złości?

Zamrugałam kilka razy, lecz nadal miałam złote oczy. Wyszłam z pokoju.

Armin? Możesz tu się zjawić?

Po chwili pojawił się w pokoju.

-Co się stało Jennifer?

-Mam złote oczy.

-Tak. Pod wpływem silnych emocji twój kolor oczy się zmienia. Złoty kolor oznacza że jesteś zła. Inne musisz odkryć.

-Dzięki Armin.-powiedziałam i chciałam wyjść. Złapałam za klamkę. Nagle mnie olśniło.

-On zrobił to specjalnie. Specjalnie nie wkurzył.

-Kto?

-Lucyfer.-powiedziałam i wyszłam z pokoju. Armin szedł za mną. Poszłam do salonu.

-Specjalnie mnie wkurzył aby sprawdzić moją reakcje.-powiedziałam i usiadłam na kanapie ignorując Steva.

-Co Ci powiedział?

-Że Avengersi będą moim słabym punktem i chciał odsunąć mnie od nich. Spróbował by tylko.-powiedziałam. Steve usiadł obok mnie i pocałował w czoło.

-Cześć Jennifer.-powiedział. Weszłam mu na kolana i przytuliłam się do niego. Zaczął mnie głaskać po głowie. Przymknęłam oczy delektując się tą chwilą.

-Armin? Mam jakieś papiery do wypełnienia?

-Narazie nie. Wybacz Jennifer. Śmierć wzywa.-powiedział i zniknął.

-Jennifer?

-Tak Stevie?

-Dlaczego Mark wczoraj chciał rzucić się na Tonego?-spytał. Otworzyłam oczy i spojrzałam mu w oczy.

-Wiedziałam, że te pytanie kiedyś padnie. Wczoraj miałam dość docinek Tonego i poszłam na dach wieży. Podeszłam do krawędzi. Chciałam skoczyć. Armin uświadomił mi jakbym skrzywdziła was. Odeszłam od krawędzi. Jakiś czas później rozmawiałam z Arminem w moim pokoju. Mark podsłuchał naszą rozmowę.-powiedziałam. Steve popatrzył na mnie po czym mocno przytulił.

-Przepraszam.-wyszeptałam.

-Jak słodko. Zaraz się pożygam.-powiedział. Wiedziałam kto to. Szybko odsunęłam się od Steve i podeszłam do niego z sztyletem.

-Czego chcesz?

-Co tak ostro królowo?

-Mam Ci połamać palce?

-Nic nie zrobisz mi gdy jestem w tej formie.

-Na twoim miejscu nie była bym tego tak pewna. Pytam ponownie. Czego chcesz?

-Nudzi mi się i pomyślałem o tym aby odwiedzić cudowną królowę duchów. No, no. Nieźle się urzadziłeś gościu. Wyrwałeś królowę. Przekupiłeś ją ciastkami czy cukierkami aby była twoja?-spytał. Widziałam, że Steve miał ochotę się na niego rzucić, lecz opanował się.

-Jean Renner. Trzydzieści cztery lata. Mafioza. Kobieta Cię rzuciła po tym jak dowiedziała się, że ją zdradzasz. Nie masz partnerki od sześciu miesięcy.-powiedziałam grzebiąc w jego głowie.

-Nieźle.-skomentował ponurak.-A teraz ty przedstaw się Gwiazdeczko.

-Jennifer Williams.

-Masz pietnastkę nie?

-Tak.

-Jak władza musi być zdesperowana, żeby jako królowę wybrać pietnasto latkę?

-Nie mnie oceniać. Odpowiesz na moje pytanie. Tym razem na serio.

-Na serio to przysłał mnie Loki.

Cześć. Wiem, że ten gif w załączniku nie bardzo pasuje, ale nie mogłam znaleźć lepszego. Następna część w sobotę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro