No to nas wkopałeś...
Znaleźliśmy się w jakimś lesie. Było stąd widać mur, jakieś budynki i wejście.
-Armin zamień się w ducha i śledź Avengersów. Hydra wie że już są.
-A ty?-spytał. Moja skóra zmieniła kolor ma szary a z torby zaczęła wydobywać się bordowa poświata.
-Dam sobie radę. Leć.-powiedziałam. Armin zmienił się w ducha i zniknął. Wyciągnęłam pistolet i zaczęłam iść w stronę bazy.
Szkoda, że nie mogę się zamienić w ducha. Była bym tam dużo szybciej a poza tym Avengersi by mnie nie widzieli.
Poświata zmieniła kolor na czarny. Owinęła moją rękę po czym weszła w nią. Zaczęła robić się czarna a z niej wydobywała szara mgła. Uśmiechnęłam się.
-Dzięki.-powiedziałam. Pomyślałam o tym, że chce być duchem. Widziałam świat trochę inaczej. Był bardziej biały. Zaczęłam biec. W kilka sekund byłam w bazie. Rozejrzałam się. Był jeden korytarz, w którym było dużo pomieszczeń. Usłyszałam strzały. Pobiegłam tam. Agenci zaczęli strzelać do Avengersów. Sam poleciał do nich i zastrzelił ich.
-Tu jest ktoś jeszcze.-powiedziała Wanda.
-Kto?-spytał Clint.
-Nie wiem. Ale ta osoba ma bardzo silną moc.-powiedziała. Obok mnie pojawił się Armin.
-Jak się przemnieniłaś?
-Kamień mi pomógł.-powiedziałam. Za ścianą pojawili się dusze.
-Pilnujcie ich.-zwróciłam się do nich.
-Królowo?-spytała Sylia.
-Tak?
-Znaleźliśmy twojego brata.-powiedziała i pokazała za sobą Marka, który ledwo się trzymał ma nogach.-Jest pod wpływem proszku informacyjnego. Zaraz powinno mu przejść.
-Mark ty idioto.-powiedziałam i podeszłam do niego.-Ledwo się na nogach trzymasz.
-Ale ja nie chciałem Cię puścić samą.-powiedział.
-Wiem Iskierko. Dziękuję wam. Odeślijcie go do wieży.
-Nie! Nigdzie nie idę! Zostaje z tobą!-wykrzyczał.
-Nie drzyj się, bo nas usłyszą.-powiedziałam.
-Ale wy i tak rozmawiacie głośno.
-Ale duchów nie słyszą puki im ktoś nie pokaże albo puki same się nie ujawnią. A ty zdradzisz im, że jednak tu jestem i w dodatku przemnieniłam się w ducha. Wanda i tak wyczuwa tu obecność kogoś, więc siedź cicho.-powiedziałam zła.
-Przepraszam.-wyszeptał.
-Zdawało mi się czy słyszałem Marka?-spytał Tony.
-Dobra ja odwróce ich uwagę aby tu nie szli a wy odprowadźcie go do domu.-powiedziałam. Pobiegłam do pomieszczenia gdzie byli Mściciele. Rozejrzałam się. Zobaczyłam beczki.
Bingo.
Pobiegłam do nich i je przewróciłam.
-Co to było?-spytał Sam.
-Ktoś tu jest.-stwierdziła Natasha.
-Uwaga!-krzyknęła Miranda.
Strzelają do nich.
Szybko poszłam do pomieszczenia, w którym się znajdowała Miranda razem z resztą. Zastrzeliłam agentów, którzy strzelali do nich.
-Nic wam nie jest?-spytałam i podeszłam do nich.
-Mark dostał w ramie.
-Cholera.-wyszeptałam i spojrzałam na jego ramie.-Pilnujcie go. Proszę.
-Jen. Za tobą.-wyszeptał Mark. Spojrzałam za siebie.
-Mark? Co ty tu robisz?-spytał Steve.
-Ja...-nie potrafił odpowiedzieć.
-Tak ty. Jak się tu znalazłeś?-spytał Tony.
-Jak wy poleciliście to do wieży wszedł taki gościu, uderzył mnie w głowę i zaciągnął do samochodu. Obudziłem się przed chwilą.
-Aktorem to ty nie zostaniesz.-powiedziałam i zaśmiałam się.
-Gdzie jest Jennifer?-spytał Steve. Poświata Wandy złapała mnie za gardło.
-Wanda co ty robisz?-spytał Sam.-Powietrze dusisz?
-Jennifer tu jest.-powiedziała.
-Co? Jen siedzi w wieży z Peterem.
-Tak? To jakimś cudem Peter tu jest?-spytał Tony i pokazał mu Petera, który stał obok Buckiego.
-No to nas wkopałeś.-powiedziałam.
Notatka od autorki
Cześć kochani! Co u was słychać? Za mną trzy egzaminy próbne. Trzymajcie się cieplutko! Uwielbiam was.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro