Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

No to nas wkopałeś...

Znaleźliśmy się w jakimś lesie. Było stąd widać mur, jakieś budynki i wejście.

-Armin zamień się w ducha i śledź Avengersów. Hydra wie że już są.

-A ty?-spytał. Moja skóra zmieniła kolor ma szary a z torby zaczęła wydobywać się bordowa poświata.

-Dam sobie radę. Leć.-powiedziałam. Armin zmienił się w ducha i zniknął. Wyciągnęłam pistolet i zaczęłam iść w stronę bazy.

Szkoda, że nie mogę się zamienić w ducha. Była bym tam dużo szybciej a poza tym Avengersi by mnie nie widzieli.

Poświata zmieniła kolor na czarny. Owinęła moją rękę po czym weszła w nią. Zaczęła robić się czarna a z niej wydobywała szara mgła. Uśmiechnęłam się.

-Dzięki.-powiedziałam. Pomyślałam o tym, że chce być duchem. Widziałam świat trochę inaczej. Był bardziej biały. Zaczęłam biec. W kilka sekund byłam w bazie. Rozejrzałam się. Był jeden korytarz, w którym było dużo pomieszczeń. Usłyszałam strzały. Pobiegłam tam. Agenci zaczęli strzelać do Avengersów. Sam poleciał do nich i zastrzelił ich.

-Tu jest ktoś jeszcze.-powiedziała Wanda.

-Kto?-spytał Clint.

-Nie wiem. Ale ta osoba ma bardzo silną moc.-powiedziała. Obok mnie pojawił się Armin.

-Jak się przemnieniłaś?

-Kamień mi pomógł.-powiedziałam. Za ścianą pojawili się dusze.

-Pilnujcie ich.-zwróciłam się do nich.

-Królowo?-spytała Sylia.

-Tak?

-Znaleźliśmy twojego brata.-powiedziała i pokazała za sobą Marka, który ledwo się trzymał ma nogach.-Jest pod wpływem proszku informacyjnego. Zaraz powinno mu przejść.

-Mark ty idioto.-powiedziałam i podeszłam do niego.-Ledwo się na nogach trzymasz.

-Ale ja nie chciałem Cię puścić samą.-powiedział.

-Wiem Iskierko. Dziękuję wam. Odeślijcie go do wieży.

-Nie! Nigdzie nie idę! Zostaje z tobą!-wykrzyczał.

-Nie drzyj się, bo nas usłyszą.-powiedziałam.

-Ale wy i tak rozmawiacie głośno.

-Ale duchów nie słyszą puki im ktoś nie pokaże albo puki same się nie ujawnią. A ty zdradzisz im, że jednak tu jestem i w dodatku przemnieniłam się w ducha. Wanda i tak wyczuwa tu obecność kogoś, więc siedź cicho.-powiedziałam zła.

-Przepraszam.-wyszeptał.

-Zdawało mi się czy słyszałem Marka?-spytał Tony.

-Dobra ja odwróce ich uwagę aby tu nie szli a wy odprowadźcie go do domu.-powiedziałam. Pobiegłam do pomieszczenia gdzie byli Mściciele. Rozejrzałam się. Zobaczyłam beczki.

Bingo.

Pobiegłam do nich i je przewróciłam.

-Co to było?-spytał Sam.

-Ktoś tu jest.-stwierdziła Natasha.

-Uwaga!-krzyknęła Miranda.

Strzelają do nich.

Szybko poszłam do pomieszczenia, w którym się znajdowała Miranda razem z resztą. Zastrzeliłam agentów, którzy strzelali do nich.

-Nic wam nie jest?-spytałam i podeszłam do nich.

-Mark dostał w ramie.

-Cholera.-wyszeptałam i spojrzałam na jego ramie.-Pilnujcie go. Proszę.

-Jen. Za tobą.-wyszeptał Mark. Spojrzałam za siebie.

-Mark? Co ty tu robisz?-spytał Steve.

-Ja...-nie potrafił odpowiedzieć.

-Tak ty. Jak się tu znalazłeś?-spytał Tony.

-Jak wy poleciliście to do wieży wszedł taki gościu, uderzył mnie w głowę i zaciągnął do samochodu. Obudziłem się przed chwilą.

-Aktorem to ty nie zostaniesz.-powiedziałam i zaśmiałam się.

-Gdzie jest Jennifer?-spytał Steve. Poświata Wandy złapała mnie za gardło.

-Wanda co ty robisz?-spytał Sam.-Powietrze dusisz?

-Jennifer tu jest.-powiedziała.

-Co? Jen siedzi w wieży z Peterem.

-Tak? To jakimś cudem Peter tu jest?-spytał Tony i pokazał mu Petera, który stał obok Buckiego.

-No to nas wkopałeś.-powiedziałam.

Notatka od autorki
Cześć kochani! Co u was słychać? Za mną trzy egzaminy próbne. Trzymajcie się cieplutko! Uwielbiam was.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro