Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Niezapowiedziana wizyta

Popatrzyłam na napis.

Maria Castlon.

Położyłam kwiaty na ziemi.

-Białe róże. Takie jakie lubiłaś.-powiedziałam i zamilkłam na chwile.-Żebyś wiedziała co teraz się dzieje.-mruknełam. Mój telefon zawibrował.

Od: Steve

Jennifer? Gdzie jesteś?

Do: Steve

Na cmentarzu.

Od: Steve

Zaraz będę. Nie ruszaj się stamtąd.

Przecież nie musi.. A z resztą.. Niech przyjdzie.

-To Steve. Jest miły. Polubiłabyś go.-powiedziałam. Po krótkim czasie Steve przyszedł.

-Jennifer. Martwiłem się.-powiedział i mnie przytulił.

-Wiem Stevie. Przepraszam. Ja po prostu musiałam tu przyjść.

-Rozumiem.-powiedział i odkleił się ode mnie. 

-Chodźmy stąd.-powiedziałam. Złapałam Steva za rękę.

-Dlaczego po mnie przyszedłeś? Przecież przyszłabym.

-Nie możesz być teraz sama a poza tym martwię się i nie wybaczył bym sobie gdy by coś Ci się stało.

-Dziękuję.-powiedziałam. Stanęłam na palcach i pocałowałam go w policzek. Szliśmy dalej. Nagle złapał mnie w tali.

-Ufasz mi?

-Tak.-odpowiedziałam bez zastanowienia.

-Zamknij oczy.-powiedział. Wykonałam jego polecenie. Steve zaczął mnie gdzieś prowadzić. Po kilku minutach wędrówki zatrzymał się.

-Już.-powiedział. Otworzyłam oczy. Ujrzałam łąkę usłaną różnymi kwiatami.

-Pięknie tu.-powiedziałam i uśmiechnęłam się. Steve usiadł na trawie i uśmiechnął się. Usiadłam na jego kolanach. Urwałam parę kwiatów i zaczęłam robić wianek.

-Jennifer. Musisz wiedzieć że Cię kocham...-nie dałam mu dokończyć.

-Steve. Ja.. Nie wiem czy Cię kocham.

-Nauczę Cię.-powiedział i ujął moją twarz.

-Nauczę Cię.-powtórzył i pocałował mnie w czoło. Kwiaty zrobiły się szare. Steve posłał mi pytające spojrzenie.

-To przez moją moc. Jeśli dotknę rośliny ona zwiędnie, zwierzęta się mnie boją a ludziom przywołuje złe wspomnienia. Jestem potworem.

-Nie jesteś potworem.-powiedział i złapał mnie za ręke.

-A jak inaczej mnie nazwać?

-Królowa, kruszynka, skarb.-zaczął wymieniać Steve.-Tylko proszę nie uważaj się za potwora. Nie jesteś nim. Jesteś cudowną osobą...-jego monolog przerwał telefon. Odebrał szybko.

-Tak.. Dobra.. Zaraz będę.-powiedział i zakończył połączenie.

-Musimy się zbierać.-powiedział. Wstałam z Steva. Steve wstał i wziął mnie na barana.

-Steve!

-Do wieży jest ładny kawałek a ty nie możesz się przemęczać. 

-Dziękuję.-powiedziałam. Po 15 minutach byliśmy w wieży. Zeszłam z Steva.

-Dziękuję jeszcze raz.-powiedziałam. Stanęłam na palcach i pocałował go w policzek. Steve uśmiechnął się. Poszłam do pokoju. Zdjełam bluze Steva. Sprawdziłam telefon.

1 wiadomość.
Od: Sue

Nie chcę Cię martwić, ale musisz to zobaczyć
Link:xxxxxx

Klinkełam szybko w link.

Clara: Widzieliście tą szmate Williams?

Zayne: Nie. Podobno ma żałobę.

Clara: Taka kurwa żałoba że mieszka u Avengersów.

Tom: Co?

Alex: Williams mieszka u Avengersów. Jak ta suka tam się dostała to nie wiem.

Jessica: Gdy wróci do szkoły zrobimy jej piekło.

Zayn: A co ona Ci zrobiła?

Jessica: Wystarczy że mieszka z Tonym Starkiem. Tony jest mój.

Alex: A ty co? Stajesz w obronie tej suki?  Coś Ci się przedstawiło w tej główce? A może też chcesz mieć piekło jak ona?

Zayne: Nie.

Tom: Ja tam jestem z dziewczynami.

Alex: I to rozumiem! Za 15 minut przy Avengers Tower. Zrobimy jej niezapowiedzianą wizytę.

Wysłane 12 minut temu.

Zajebiście.

Do: Sue

Dzięki.

Wyszłam szybko z pokoju.

-Panienko Jennifer. Pięć osób z panienki szkoły jest w wieży.

-Jak? Przecież nie dałam im dostępu.

-Sharon Carter dała dostęp.

-Kto?

-Agentka Tarczy. Jest w Avengersami Tower.

-Cholera.-powiedziałam i weszłam do salonu.

-Cześć Jennifer.-powiedziała i uśmiechnięła się sztucznie Alex.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro