Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Misja

Poszłam do swojego pokoju. Szybko ogarnęłam się.

-Jennifer. Lucyfer czeka na ciebie w salonie.

-Już idę.

Poszłam do salonu. Lucyfer stał przy przeszklonej ścianie.

-Podpisałaś papiery, które dał Ci Loki?

-Nie.

-Tarcza ma Cię na oku. Pilnuj się. 

-Będę.

-Pogodziłaś się z Starkiem i Parkerem. Nie przywiązuj się do nich.

-Za późno.-powiedziałam. Lucyfer podszedł do mnie.

-Nie rozumiesz, że gdy odejdą to mocniej zaboli? Chce Cię przed tym chronić.

-Lucy wiem to. Wiem, że gdy się do nich przywiąże a coś im się stanie to nie wybacze sobie. Wiem, że stanowie dla nich zagrożenie i w każdej chwili gdy starce kontrolę mogę ich zabić. Ale ja ich kocham. To przez nich poczułam szczęście i miłość. To przez nich pustka, którą czułam tyle czasu ustępuje.

-Rozumiem. Dzisiaj Armin będzie uczył Cię tańczyć i będzie Ci pomagał zapanować nad twoją drugą stroną.-powiedział i zniknął. Usiadłam na kanapie i potarłam skronie. Do salonu weszła cała drużyna.

-Jennifer.-zaczął Bucky.-Jedziemy na misję. Do wieczora powinniśmy wrócić.-powiedział. Nie myślałam, że bedą dziś mieli misje. Myślałam, że jeszcze poczekają. Przecież mogą ich zabić.

-Musicie jechać?-spytałam.

-Musimy.-odpowiedział Sam.

-Dobrze.-powiedziałam.Wstałam, podeszłam do nich i każdego z kolei przytuliłam.

-Uważajcie na siebie.-powiedziałam. Odprowadziłam ich na dach gdzie czekał na nich odrzutowiec. Wszyscy weszli oprócz Steva. Po moich policzkach zaczęły lecieć łzy.

-Jennifer. Nie płacz.

-A jak coś się wam stanie?

-Skarbie wszystko będzie dobrze. Nic się nam nie stanie.-powiedział i starł kciukiem moje łzy.

-Nigdy nie bede miała dość twojego przytuliania.-Uważaj na siebie.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

-Jak wróce to Cię tak wyprzytulam że będziesz miała dość!-krzyknął, tym samym próbując przekrzyczeć silnik odrzutowca. Zaśmiałam się.

-Nigdy nie bede miała dość twojego przytulania!-wykrzyczałam i uśmiechnęłam się przez łzy. Steve wszedł do odrzutowca. Po kilku sekundach odrzutowiec wzbił się w powietrze. Poszłam do salonu. Zobaczyłam Marka. Podeszłam do niego i go przytuliłam.

-Hej, co się stało?-spytał i przytulił mnie.

-Boje się o nich. Nie chce by im się coś stało.

-Nic im nie będzie. Dadzą sobie radę.-pocieszał mnie.

-Jennifer?-w pokoju pojawił się Armin.-Co jest?

-Nie chce by im się coś stało.-powiedziałam, odsunęłam się i starłam łzy.

-Ja chcesz mogę Ci pokazać co robią.

-Chce zobaczyć.-powiedziałam. Armin wyciągnął rękę przed siebie i wyszeptał coś. Po chwili pojawił się obraz z odrzutowca, którym lecieli.

-Proszę. To jest tablica. Tu widzisz co widzą. Wybierasz osobę i widzisz co ona widzi. Jeśli chcesz zobaczyć więcej skup się na pomieszczeniu, a po chwili wszystko zobaczysz.-wyjaśnił. Podeszłam do tablicy. Kiliknęłam na Steva i zobaczyłam to co on widzi. Z boku były wykresy. Poziom stresu, o czym myśli, co czuje.

-Niesamowite.-powiedziałam.

-Nieprawdaż? Dziś nauka tańca i trochę o innych rodzajach duchach. Wiem, że trudno będzie Ci się skupić, dlatego jeśli chcesz możemy to odłożyć.

-Dziękuję Armin.-powiedziałam i przytuliłam go.-Armin?

-Tak?

-Chce im pomóc. Jak nie będą sobie radzić albo ktoś będzie chciał ich zastrzelić, a oni nie zauważą to wkrocze. Jeśli nie będziesz chciał mi pomóc zrozumiem to.

-Pomogę Ci.

Notatka od Autorki

Cześć! Oto nowa część. Nie wiem kiedy następna. Jak będę miała jakąś zapasową cześć to wstawię.

Miłego dnia kochani!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro