Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Kocham Cię Jennifer

-Steve. Ja nie chce tym być...-wyszeptałam. W moich oczach zebrały się łzy.

-Jennifer.-powiedział cicho i ujął mą twarz.

-Nie łap mnie za ręce.-ostrzegłam. Steve zignorował to i położył moje ręce na swoich policzkach.

-Steve. Sprawiam ci ból. Nie chce tego robić.-powiedział a po moich policzkach spłyneły łzy. Steve wytarł je kciukiem.

-Jennifer.. Dla ciebie moge cierpić wieki.

-Steve. Nie jestem tyle warta.

-Jesteś warta nawet więcej.-powiedział i pocałował mnie w czoło.

-Steve..-wyszeptałam i przytuliłam go. Odwzajemnił uścisk. Podniósł mój podbródek i wytarł ostatnie łzy kciukiem. Spojrzał mi w oczy.

-Kocham Cię Jennifer.-powiedział i złożył krótki pocałunek na moich ustach.

-Steve. Ja.. Mam anhedonie. Nie czuje miłości i..-chciałam dalej mówić ale Steve mi przerwał.

-Jennifer. Małymi kroczkami. Najpierw wyeliminujemy czynniki, które sprawiają że się denerwujesz. Jeśli będziesz chciała wypiszę cię z szkoły żebyś się nie stresowała. Uczyła byś się tutaj. W Avengers Tower. Wynająłbym jakiegoś nauczyciela. Przychodziłby do ciebie i uczył.

-Steve.. Ja musze wszystko to przemyśleć.-powiedziałam i usiadłam na łóżku.

-Rozumiem.-powiedział i chciał wyjść. Złapałam go za ręke. Wskazałam na miejsce obok mnie.

-To że chce coś przemyśleć nie oznacza że nie możesz zostać.-powiedziałam. Steve usiadł obok. Przytulił mnie i zaciągnął się zapachem moich włosów.

Nie myślałam że darzy mnie tak dużym uczuciem.

-Steve. Kiedy poczułeś coś do mnie?-zadałam nurtujące mnie pytanie.

-Kiedy dzgnełaś się nożem w serce. Mój świat się wtedy zawalił.

-Nie przeszkadza ci mój wiek?

-Nie. Miłość nie wybiera. A tobie nie przeszkadza mój wiek?

-Nie wiek mówi ile masz lat, lecz twoje podejście do życia.-odpowiedziałam i zamilkłam. Steve w tym czasie zaczął bawić się moimi włosami.

-Chcesz sprawić abym poczuła szczęście i miłość.-mruknełam cicho.

-Tak.-powiedział i pocałował mnie w policzek. Z mojego telefonu zaczeła wydobywać się muzyka. Odebrałam.

-Cześć Jennuś.

-Cześć Sue. Rozumiem że nudzi ci się i dlatego do mnie dzwonisz?

-Między innymi.-powiedziała i włączyła rozmowe video.

-Dzień dobry panie Rogers.

-Witaj Sue. Zostawie was abyście mogły porozmawiać.-powiedział, pocałował mnie w czoło i wyszedł.

-To było słodkie!-powiedziała podniesionym głosem.

-Sue. Lepiej mów jak leci się samolotem.

-Super!-powiedziała podjarana a do pokoju wszedł Peter.

-Cześć Jennifer.-powiedział, usiadł obok i przytulił mnie.

-Cześć słońce.-przywitałam się i pocałowałam go w czoło.

-Jennifer! Kto to jest!? To twój chłopak!? Dlaczego wcześniej mi nie powiedziałaś?!

-Nie mówiłam ci, bo odrazu byś zaczeła robić przesłuchanie.

-I tak będe robić! Cześć! Jestem Sue a ty?

-Jestem Peter.-mruknął i wtulił się we mnie mocniej.

-Jakiś ty słodki!

-Sue. Za bardzo się podjarałaś.

-Ups. Przepraszam.-powiedział skruszona i zaczeła opowiadać jak leci się samolotem. Po kilkdziesięciu minutach rozłączyłam się. Odłożyłam telefon na stolik. Moja bluzka lekko podwineła się.

-Jennifer. Skąd te blizny?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro