Jaka byłaś dawniej?
-Tak.-odpowiedziałam po dłuższej chwili.
-Siostrzyczka wam o mnie nie wspominała? Jen dlaczego im nie powiedziałaś?-spytał Mark. Zdenerwowałam się. Włączyłam swoją drugą ja.
-Mówiłam abyś do mnie nie mówił Jen. Nie masz takiego prawa.-wyszeptałam do niego.
-A kto niby takie prawo ustanowił? Będe mówił na ciebie jak mi się podoba!
-Chcesz się przekonać?
-N-nie.-odpowiedział przestraszony.
-To ja chyba będe się już zbierał. Pa Jennifer.-powiedział i wyszedł. Uśmiechnełam się do siebie.
-Jennifer. Powiesz mi co wczoraj robiłaś?-spytał troche zdenerwowany Steve.
-Gdy wyszłam z Avengers Tower poszłam do Sue. Oglądałam z nią fimy. Potem miałam zamiar iść do domku przy lesie lecz po drodze spotkałam pijanego brata. Zabrałam go do domu i położyłam spać. Rano się obudził, wziął prysznic i odprowadził mnie pod Avengers Tower.
A o tym że go torturowałam nie musze wspominać.
-Nie powiedziałaś wszystkiego.-zauważył Bucky. Chciałam go niego podejść i sprawić mu ból ale pochamowałam się.
Nikt nie rozpoznał że nie powiedziałam wszystkiego. Nawet Wanda, która ma nadludzkie zdolności. Tylko ty... Ciężki z ciebie zawodnik.
Nie chciałam ich okłamywać.
Czyli będe musiała powiedzieć że go torturowałam. Tak bardzo mówić o tym nie chce.
-To on... Zabił moją babcie. Gdy wyszłam z domu Sue poszłam pod klub. Wiedziałam że tam będzie. Zgarnełam go i zabrałam do domu ciotki. Poczekałam aż wytrzeźwieje. Po przebudzeniu zapytał kim jestem. Gdy odpowiedzialam że jestem jego siostrą.. Jego oddech przyspieszył a w oczach czaił się strach. Chciałam to wykorzystać. Uderzyłam go tylko raz. Nie wiem jakim cudem ale weszłam mu do głowy i przywróciłam mu źle wspomnienia. Po dobrych 20 minutach przestałam. Kazałam mu się ogarnąć. Ogarnął się i odprowadził tutaj... To chyba tyle.-powiedziałam i zamilkłam.
-To napewno on zabił twoją babcie?-spytał Tony. Poszłam do pokoju i zabrałam akta. Przyszłam do salonu i podałam mu akta. Otworzył i zaczął czytać. Następnie podał akta Stevowi a Steve Natashy.
-Jeszcze jakieś pytania?-spytałam. Nikt się nie odezwał.
-Jeszcze jedno. Nie powiadamiajcie o tym policji. To nic nie da.-dodałam i wyszłam. Powędrowałam na dach. Usiadłam na krawędzi dachu.
Dlaczego zawsze gdy uruchamiam swoją psychopatyczną ja to czuje zapach rozkładającego ciała, które mnie nakręca i mam ochote kogoś zabić?
Westchnełam i spróbowałam uspokoić swoje zmysły.
-Dlaczego go nie zabiłaś?-spytał ktoś z nikąd. Nie odpowiedziałam.
-Miałaś świetną okazje. Avengersi by się nie dowiedzieli a ty byś się zemściła.
-To nie jest takie proste Bucky. Miałam wielką ochote by to zrobić lecz powstrzymałam się. Może dlatego że miałabym wyrzuty sumienia? Nie to odpada. Może dlatego że żył w starchu przedemną? Być może. A może obudziła się we mnie iskierka człowieczeństwa? Może. Element dawnej mnie?-spytałam sama siebie.
-Jaka byłaś dawniej?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro