Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Informacja o balu

-Nie. Nie pozwolę na to.

-O nie, nie Steve. Nie będę pić twojej krwi.

-Jennifer. Nie pozwolę Ci głodować przez dwa dni.

-A ja nie pozwolę na to żebyś mi dawał swoją krew.

-Jennifer...

-Steve...-wyszeptałam. Znowu mnie zemdliło i znowu zaczęłam wymiotować.

-Ile krwi będzie potrzebowała Jennifer?

-Dwieście piędziesiąt mililitrów myślę że tyle starczy.

-Mógłbyś być przy Jennifer? Ja muszę gdzieś iść.

-Oczywiście.-powiedział Armin a Steve wyszedł. Wrócił po kilku minutach z woreczkiem wypełnionym szkarłatną cieczą.

-Steve..-wyszeptałam.

-Nie pozwolę Ci głodować.

-Dziękuję. Zaraz wypije tylko ogarnę się.-powiedziałam i wstałam. Umyłam jeszcze raz zęby i wyszłam z toalety. Steve wręczył mi worek. Otworzyłam go i zaczęłam pić.

Słodka ale nie za słodka, metaliczno słodki zapach... Idealna.

Wypiłam cały woreczek.

-Teraz nie może jeść tylko przez trzydzieści minut. Jakby coś się działo niech Jennifer mnie przywoła.-powiedział Armin i zniknął.

-Dziękuję.-powiedziałam i przytuliłam Steva.

-Nie ma sprawy. Jakbyś była jeszcze głodna Bruce ma jeszcze jeden worek.

-Nie możesz tak się dla mnie poświęcać.

-Kocham Cię i zrobię dla Ciebie wszystko.

-Steve.. Ja rzadko czuje miłość.

-Wiem skarbie, wiem.-powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.

-Macie już plan?-zmieniłam temat.

-Tak.-powiedział i zaczął mi szczegółowo tłumaczyć plan. Nagle w pokoju pojawił się Armin.

-Jak się czujesz Jennifer?

-Dobrze.

-Świetnie.-powiedział. W jego dłoniach pojawił się stos dokumentów.-To twoje zaległości. Musisz się podpisać lub wyrazić zgodę. Musze znikać. Śmierć ostatnio narzeka że się spóźniam.

-Jasne rozumiem.-powiedziałam. Armin znikł zostawiając mnie z dokumentami.

-Po prostu zajebiście.-mruknęłam i usiadłam przy biurku. Wzięłam pierwszą kartkę. Steve usiadł obok mnie. Złapał mnie w tali i posadził na swoich kolanach.

-Nie przeklinaj.-powiedział i pocałował mnie w policzek.

-Postaram się.-powiedziałam, podpisałam kartke i odłożyłam ją na bok. Wzięłam kolejną i zaczęłam czytać.

-Masz ładny charakter pisma.

-Dziękuję.-powiedziałam, złożyłam podpis, odłożyłam kartkę, wzięłam kolejną i zaczęłam czytać.

-Ładnie Ci w różowym.

-Dziękuję.-powiedziałam, złożyłam podpis, odłożyłam kartkę, wzięłam kolejną i zaczęłam czytać.

-Skarbie?

-Tak Steven?-spytałam i spojrzałam na niego.

-Wyrzucisz żyletkę?

-Dla Ciebie? Wszystko.-powiedziałam, pocałowałam go w policzek i poszłam do łazienki. Wzięłam żyletkę i poszłam do Steva. Na jego oczach wyrzuciłam ją do kosza. Usiadłam mu na kolnach i nadal składałam podpisy. Steve podciągnął rękaw mojej bluzki i zaczął składać pocałunki na moich bliznach.

-Obiecasz, że nie będziesz sobie robić krzywdy?

-Obiecuje Stevie.-powiedziałam. Dalej podpisywałam się a Steve do mnie szeptał czułe słówka.

-Zostałam zaproszona na coś w rodzaju balu. Mogę zabrać osobę towarzyszującą. Chcesz iść ze mną?

-Kiedy się odbywa ten bal?

-Jutro. Będzie tam Lucyfer, Śmierć, Odyn, Armin.. Będziemy rozmawiać o sprawach dotyczących mnie, dusz. Takie tam.

-Pójdę z tobą.

-Cudownie.-powiedziałam, pocałowałam go w policzek i podpisałam się. Podpisałam jeszcze kilka dokumentów.

-W końcu.-powiedziałam, wstałam z kolan Steva i poszłam po koronę. Założyłam ją i wzięłam papiery.

-Zaraz wracam kochanie.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.

Armin. Wyczaruj poratal do Lucyfera.

Przededniu pojawił się portal. Weszłam w niego i już po chwili byłam w biurze Lucyfera.

-Hej Lucy.-przywitała się i położyłam papiery na stole.

-Będziesz na balu. Załóż sukienkę i jakieś ładne szpilki.

-Szpilki?

-Tak szpilki.

-Nie jestem za młoda na szpilki?

-Za niedługo masz szesnastkę a umiejętność chodzenia w szpilkach przyda ci się.

-Nie mogę balerin?

-Dobrze by było jakbyś miała szpilki.

-No dobra. Wykombinuje je.-powiedziałam i zniknęłam. 

Skąd ja wezmę szpilki?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro