Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Gość

-Muszę zszywać, ale nie mam do tego sprzętu.-powiedział Bruce.

-Poszukam.-powiedziałam i wstałam.

-Lepiej by było jak byś usiadła i cierpliwie poczekała a ja poszukam.

-Nie Bruce. Ty poczekaj a ja poszukam.-powiedziałam i podeszłam do szafki nad zlewem. Otworzyłam ją i zaczęłam przesuwać wszystkie kubki na bok.

-Jesteśmy!-krzyknął Armin. Odwróciłam się do niego.

-Mamy krew i trochę jedzenia.-powiedział i rzucił w moją stronę worek z krwią.

-Zero rh plus. Posmakuje Ci.-powiedziała Sylia.

-Dzięki.-odpowiedziałam. Otworzyłam woreczek i powąchałam krew.

Goździki i pomarańcza.

Wzięłam łyk.

Słodka.

Do salonu wszedł Clint z Sanem, Tony i Buckim.

-Mamy drewno.-powiedział Clint i położył obok pieca.

-Masz.-wyciągnęłam zapałki, które leżały obok zielonego kubka i rzuciłam do niego.

-Dzięki.-mruknął i zaczął wkładać do pieca drewno.

-Mamy jedzenie.-powiedział Rey i pomachał paczką chrupek. 

-Skąd macie krew?-spytał Sam.

-Ukradliśmy ze szpitala.-powiedział Fabio.

-Z tego co pamiętam to dwanaście kilometrów stąd jest szpital psychiatryczny.-powiedziałam i zaczęłam pić krew.

-No a jak myślisz skąd wzięliśmy krew?-spytał Rey. Wyplułam całą zawartość krwi, którą miałam w buzi. Spojrzałam na etykietkę worka.

Christina Raymon.
Choroby: schizofrenia, bezsenność.

-Kurwa mać.-powiedziałam i zakręciłam worek.

-No ej!-krzyknął Fabio i zabrał ode mnie woreczek krwi.-Co to za marnotrawstwo?

-Mogliście mi powiedzieć, że ta krew jest z psychiatryka!-wykrzyczałam. Sam zaczął się śmiać.

-Mówiłam, że to nie jest dobry pomysł.-mruknęła Miranda. Wzięłam jakaś szmatę i zaczęłam wycierać oplutą szafkę. Tą szmatą okazała się być moja bluzka.

-Co tu się dzieje?-spytał Steve, który wszedł do salonu.

-Jennifer marnuje krew.-powiedział Fabio.

-Ta krew jest z psychiatryka!-wykrzyczałam zła i rzuciłam bluzkę na podłogę.-A jak się zarażę tym cholerstwem?!

-No, ale jesteś duchem.-powiedział Fabio.

-Nie jestem. Kamień pomógł mi się przemienić.

-O kurwa.-powiedział Fabio i złapał się za głowę.-O tym to nie pomyślałem. Przepraszam.-powiedział, podszedł do mnie i klęknął.-Jestem debilem. Przepraszam Cię.

-Wstań.-powiedziałam zła. Fabio posłusznie wykonał mój rozkaz.-Wytrzesz tą szafkę na błysk a potem się zobaczy.-powiedziałam. Fabio wstał z klęczek, wziął moją bluzkę i zaczął wycierać szafkę.

-Mamy przejebane.-wyszeptał Chris.

-Może nie będzie źle.-wyszeptał Armin. Poszłam do toalety. Wzięłam jakiś ręcznik i zaczęłam się wycierać.

-Cholera!-krzyknęłam z bólu. Do łazienki wpadł Steve.

-Co się dzieje?

-Przejechałam ręcznikiem po brzuchu.-powiedziałam. Steve wziął ode mnie ręcznik. Namoczył go w wodzie i zaczął powoli wycierać krew.

-Masz złote oczy.

-Zdenerwowałam się.

-Co z twoimi ranami?

-Bruce musi szyć, ale nie ma do tego sprzętu.

-A co z krwią?

-Nie będę piła krwi z psychiatryka.

-Przecież wiesz, że mogę dać Ci swoją krew?

-Nie ma takiej opcji.

-Jennifer. Proszę Cię.

-Skarbie. Nie będę Cię krzywdzić. A poza tym nie jestem głodna aż tak. Dam rade.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego. Poczułam zapach krwi Steva. Zaczęło mi burczeć w brzuchu. Oparłam ręce o zlew i zamknęłam oczy.

-Możesz poszukać dla mnie bluzki?-spytałam.

-Oczywiście. Poczekaj tu chwile.-powiedział i poszedł. Słyszałam bicie jego serca, rozmowy, szelest liści na dworze, chodzenie wiewiórki po drzewie.

O kurwa. Tak dobrze to jeszcze nie słyszałam.

Skupiłam się na dźwiękach wokół budynku.

-Proszę.-powiedział Steve. Otworzyłam oczy i wzięłam od niego bluzę.

-Dziękuję.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Usłyszałam szelest liści i kogoś kto siarczyście klnie. 

Super. Jeszcze jest nieproszony gość.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro