Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ciekawa historia Marka

Z specjalną dedykacją dla JasnaAsia2

Bruce zaczął opatrywać Natashe a ja Petera. Między nami trwała niezręczna cisza. Mark przerwał ją.

-Dobra. Wy się opatrujcie a ja idę skoczyć po drzewo do pieca.

-Nigdzie nie idziesz. Jesteś ranny. Poczekaj aż wszystkich opatrzymy i wtedy ustalimy jakiś plan działania.

-No dobra.-powiedział niezadowolony.

-Jennifer? Możemy iść po krew?-spytał Armin. Spojrzałam na niego i na innych. Mieli czerwone oczy.

-Tak. Tylko nie zabijajcie dobrych ludzi.

-Okej. Tobie też weźmiemy.-powiedział i zniknął z innymi.

-Dzięki.-powiedziałam i wróciłam do opatrywania Petera.

-Jak to się stało, że możesz zamienić się w ducha?-spytał Sam.

-Kamień mi pomaga.

-Masz tu ze sobą koronę?

-Tak.

-No nieźle.-odpowiedział. Nakleiłam plaster na policzku Petera.

-Jak coś się działo to mów słońce.-powiedziałam i uśmiechnęłam się do niego.

-Dziękuję.-powiedział, zszedł z fotela i pocałował w policzek.

-Nie za co słońce.-powiedziałam a na fotelu usiadł Mark. Zdjął bluzkę a ja zaczęłam polewać ranę solą fizjologiczną.

-Jak to się stało, że wylądowałeś w bazie Hydry?

-Po tym jak Armin rzucił we mnie proszkiem zobaczyłem małego różowego smoka, który latał obok mnie i coś śpiewał. Gdy pojawiliście się wy poczułem potrzeba odpowiedzieli na każde wasze pytanie, ale nic nie spytaliście. Weszliście do portalu a mały różowy smok powiedział, że jest mu smutno i chciał się pobawić w tym portalu.  Podszedłem do portalu. Smok wleciał w niego a ja nie chcąc być gorszy też wszedłem. Potem pojawiłem się w jakimś lesie. Przewróciłem się pięć razy a potem ktoś mnie wziął. Resztę znasz.  

-No to ładnie.-powiedziałam i założyłam mu opatrunek.-Masz się nie przemęczać.

-Tak mamo.-powiedział i wstał z fotela. Bruce opatrywał Buckiego a Sam, Clint, Vision, Wanda i Tony nie byli ranni. Steve usiadł na fotelu.

-Ja z Tonym i Samem pójdziemy po drewno.-powiedział Clint i poszedł z Tonym i Samem.

-Jennifer? My pójdziemy na górę i poszukamy jakiś kocy oraz ubrań.-powiedziała Wanda i znikła z Viosionem. 

-Skończone.-powiedział Bruce do Buckiego.-Gdzie tu jest łazienka?

-Pierwsze drzwi na prawo.

-Dzięki.-mruknął i poszedł.

-Ja idę do chłopaków.-powiedział Bucky.

-Tylko nie pozabijaj się z Samem.-powiedział Steve.

-Spróbuję.-powiedział i poszedł. Wszyscy gdzieś poszli a ja zostałam sama z Stevem.

-Zdejmij bluzkę.-poleciłam. Steve zdjął bluzkę a mi zrobiło się gorąco.

Dzięki Ci Lucyferze, że mogę popatrzeć i podotykać takie ciało.

-Dlaczego nie zostałaś w wieży?

-Nie mogłam znieść, że wy możecie zginąć a ja siedzie sobie w najlepsze i rozmawiam z Arminem.

-Mogłaś zginąć.

-Wy też. Przynajmniej bym umarła z osobami, które kocham.-powiedziałam i już miałam sięgać po sól fizjologiczną, ale Steve złapał mnie za rękę.

-Z osobami, które kocham? Kochasz nas?

-Tak. Jesteście dla mnie bardzo ważni i oddałabym za was życie.

-Kochasz mnie jako ojca czy jako swojego chłopaka?

-Ojca miałam zjebanego a przy tobie nie mogłabym udawać dobrej córki. Kocham Cię jako swojego chłopaka i dziś to zrozumiałam.-powiedziałam. Steve pociągnął mnie za rękę. Byłam zmuszona usiąść na jego kolanach. Przyłożył swoje czoło do mojego.

-Kocham Cię Jennifer.-powiedział i pocałował mnie namiętnie.

-Też Cię kocham.-wyszeptałam i zeszłam z niego. Opatrzyłam mu ranę. Steve założył bluzkę a ja już chciałam iść na górę, ale złapał mnie w tali.

-A ty gdzie idziesz?

-Na górę zobaczyć czy jest jakiś koc.

-Nigdzie nie idziesz. Zdejmij bluzkę. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro