Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ciasto

-Ja jestem niezadowolona.-powiedziałam i zamilkłam. Weszłam do windy i już po chwili byłam na dole. Wyszłam z budynku nie zwarzając na deszcz. Pokierowałam się do parku. Po drodze widziałam wiele sklepów. Lecz jeden mnie zaintrygował. Weszłam do środka i rozejrzałam się.

Chipsy, słodycze, alkohol i śliwki...  Śliwki?

Wziełam woreczek i włożyłam do niego kilka garści śliwek. Poszłam do kasy i zapłaciłam. Wróciłam do wieży. Siateczke położyłam na blacie. Poszłam do pokoju. Wziełam szybki przysznic. Dokładnie się wytarłam. Ubrałam się a włosy spiełam w koka. Pomaszerowałam do kuchni. Umyłam ręce i zaczełam robić ciasto.

~Godzine później~

Wyjełam ciasto z piekarnika i postawiłam do wystygnięcia. Usiadłam na kanapie. Do nozdrzy uderzył zapach ciasta a wraz z nim wspomnienia. Zatraciłam się w nich.

Perspektywa Buckiego

Poczułem cudowny zapach ciasta. Poszedłem za nim. Dotarłem do salonu. Na stole było ciasto. Lecz nie na to zwróciłem uwage. Podeszłem do Jennifer.

-Jennifer?-spytałem. Nie reagowała. Usiadłem obok niej. Oddychała szybko i nierówno.

-Pomocy.-wyszeptała.

Perspektywa Jennifer

Na początku wspomnienia były dobre. Lecz z czasem zmieniały się na bardziej mroczne. Chciałam wstać ale ciało odmawiało mi posłuszeństwa.

Cholera.

Musiałam wstawić czoła wspomnieniom. Gdy ból mnie przerosnął próbowałam zrobić coś co by mi pomogło.

-Pomocy.-wyszeptałam. Poczułam czująś ręke na ramieniu. Wizja się skończyła a ja odzyskałam władze nad ciałem. Łapczywie łapałam powietrze. Spojrzałam na mojego wybawce.

-Dziękuje Bucky.-powiedziałam i przytuliłam go. Nie spodziewał się tego. Odwzajemnił uścisk dopiero po chwili. Po kilku minutach odkleiłam się od niego.

-Chcesz może ciasta?-spytałam.

-Chętnie.-odpowiedział. Wziełam talerzyk i nóż. Ukroiłam mu kawałek i podałam. Ugryzł kawałek.

-Bardzo dobre.-skomentował.

-Miło mi to słyszeć.-powiedziałam i uśmiechnełam się lekko. Avengersi wyszli z windy.

-Cześć.

-Cześć Jennifer.-odpowiedział Steve.

-Hej! Co tak pachnie?-spytał Clint. Gdy zobaczył ciasto odrazu się na nie rzucił.

-Hm.. Pycha! Kto robił?

-Ja.

-Jennifer? Ty umiesz piec ciasta?

-Tak. Babcia mnie uczyła.-odpowiedziałam i się uśmiechnełam.

-Clint? A może ona je kupiła?-powiedział Tony. Uśmiech zszedł z mojej twarzy. Zrobiło się przykro.

-Co ty bredzisz Tony! Kupne ciasto inaczej smakuje.

-Tia. Już to widze. Ona upiekła to ciasto.-powiedział Stark. Wyszłam z salonu z kamienną twarzą. Poszłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku.

Czego ja oczekiwałam? Że mi uwierzą? Narobiłam sobie nadzieji a teraz się rozczarowałam.

Po chwili do pokoju wszedł Steve.

-Jen. Przyszedł ktoś do ciebie.-powiedział i wyszedł. Poszłam do salonu. Gdy go zobaczyłam krew we mnie się zagotowała.

-Czego chcesz?-spytałam ostro.

-Jennifer. Chce pogadać.-odpowiedziała. Poszłam do pokoju a on za mną.

-Powtórze swoje pytanie. Czego chcesz?

-Chce abyś się zamkneła.-odpowiedział i złapał mnie za ręke.

-Masz nikomu o tym nie mówić. Jeśli pójdziesz na psy zabije cię.

-Myślisz że się ciebie boje?

-Zamknij morde.-powiedział i zaczął się do mnie dobierać.

-Zostaw mnie!-krzyknełam ale zasłonił dłonią moje usta. Zdjął mi getry i chciał zdjąć majtki. W tym momencie do pokoju wszedł Bucky. Rzucił się na niego. Pospiesznie założyłam getry i próbowałam odciągnąć Buckiego od Marka.

-Bucky. Zostaw go. Szkoda twoich nerwów.-powiedziałam. Ale nadal go bił.

-Bucky. Proszę.-powiedziałam płaczliwym głosem. Niechętnie go puścił i podszedł do mnie. Przytulił mnie. Wtuliłam się w niego i pozwoliłam łzą się uwolnić. Mark wybiegł z pokoju. Zaraz zbiegli się wszyscy.

-Co się stało?-spytał wyraźnie zaskoczony Steve.

-O-on..

-Chciał ją zgwałcić.-powiedział za mnie Bucky. Steve wyrwał mnie z uścisku a sam mnie przytulił. Pocałował mnie w czółko.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro