Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Burza

Przesiedziałam z Tonym kilka godzin. Śmialiśmy się, żartowaliśmy, rozmawialiśmy. Poczułam zalewające od środka uczucie. Szczęście. Szczęście, którego szukałam tyle czasu.

-Jest już dwudziesta trzecia siedem. Powinnaś iść spać.

-Pójdę pod jednym warunkiem. Ty też pójdziesz spać.

-Ja nie potrzebuje tyle snu co ty.

-Może i nie potrzebujesz tyle snu co ja, ale każdy potrzebuje snu.

-Jennifer.

-Tony proszę.

-No dobra.-powiedział. Wyszliśmy z warsztatu. Odprowadziłam go pod samą sypialnie.

-Dobranoc Tony.

-Dobranoc Jennifer.-powiedział. Poszłam do pokoju. Weszłam do pokoju. Przebrałam się w piżame. Usłyszałam grzmot. Ze strachu aż podskoczyłam. Spojrzałam na pogodę za szybą. Była burza.

O nie.

Bałam się burzy. Bardzo bałam się burzy. Poszłam pod sypialnie Steva. Już miałam pukać...

A może śpi? A jak go obudzi będzie zły. Ale nie wytrzymam sama w pokoju.

Zapukałam. Drzwi otworzył Steva.

-Jennifer? Wejdź do środka.-powiedział. Weszłam do pokoju. Gdy zamknął drzwi przytuliłam go mocno.

-Co się stało?-spytał i pogłaskał mnie po włosach.

-Boje się burzy.-wyszeptałam.-Może trafić w wieże a wtedy...-urwałam.

-Jennifer. Ufasz mi?

-Tak.-powiedziałam. Steve wziął kołde z łóżka i położył ją na ziemi niedaleko ściany zrobionej z szyb. Usiadł przy ścianie.

-Usiądź przed mną.-powiedział. Podeszłam do niego i usiadłam przed nim. Okrył siebie i mnie kołdrą. Na mojej dłoni położył swoją dłoń.

-W wieże nie trafi piorun. Jesteś tu bezpieczna. Zobacz.-powiedział i pokazał mi błyskawice.-Niektóre błyskawice są piękne i nic Ci nie zrobią. A poza tym możesz słuchać muzyki, myśleć o miłych rzeczach, porozmawiać z kimś, grać w gry planszowe, pomóc Tonemu w warsztacie.

-A mogę przyjść do Ciebie i się poprzytulać o każdej porze?-spytałam i odwróciłam się od niego.

-Oczywiście.-powiedział i pocałował mnie. Wtuliłam się w Steva. Wsłuchałam się w bicie jego serca i po jakimś czasie zasnęłam.

Byłam na czymś miękkim. Ręką zaczęłam szukać Steva.

-Steve?-spytałam i otworzyłam oczy. Odpowiedziała mi głucha cisza. Z łazienki wyszedł właśnie on. Z jego włosów kapała woda. Bluzka przykleiła się do niego. Musze przyznać, że w tym wydaniu wyglądał dosyć... seksownie? Brzmie jak jakaś małolata.

-Cześć Jennifer.-powiedział. Podszedł do mnie, położył się obok i pocałował w policzek. Uśmiechnęłam się.

-Cześć Steve.-powiedziałam. Położyłam rękę na jego policzku i zaczęłam go gładzić. Steve uśmiechał się do mnie a ja do niego. Tak chwila była taka piękna, beztroska. Nie chciałam żeby kiedykolwiek się kończyła. Przybliżyłam swoją twarz do niego i delikatnie go pocałowałam po czym się odsunęłam. Stevowi jednak to nie wystarczyło i pocałował mnie namiętnie.

-Jennifer?-spytał ktoś. Odskoczyłam od Steva jak poparzona i spojrzałam na osobę, która odezwał się.

-Armin?

-To ja przyjdę później.-mruknął i zniknął. Popatrzyłam na Steva. Był przerażony.

-Steve? Wszystko dobrze?

-On nas widział jak się całowaliśmy. A co jeśli...

-Steve.-nie pozwoliłam mu dokończyć.-Armin nikomu nie powie. Nie martw się.-powiedziałam po czym pocałowałam go.

-Jennifer? Lucyfer ma do Ciebie sprawę.

-Musze się zbierać Steve. Lucy ma jakąś sprawę do mnie.-powiedziałam, wstałam i podeszłam do drzwi. Steve podszedł do mnie i mnie przytulił.

-Kocham Cię.-wyszeptał i pocałował mnie w czoło.

-Wiem Stevie.-powiedziałam, uśmiechnęłam się, pocałowałam go w policzek i wyszłam.

Notatka od autorki

Cześć kochani! Co tam u was? Ja jestem rok bliżej do śmierci :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro