Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bucky


Czyli będe karmić się Bucky? Ciekawa dieta.

-Bucky.. Dziękuje.-powiedziałam i przytuliłam go. Odwzajemnił uścisk. Wsłuchałam się w jego bicie serca. Po pewnym czasie zmorzył mnie sen.

Perspektywa Buckiego

Jennifer podziękowała mi i przytuliła. Odwzajemniłem uścisk. Teraz potrzebuje dużo wsparcia.

Przerastają ostatnie sytuacje. Chce być silna, lecz nie udaje jej się. Jest bardzo dojrzała i poważna jak na swój wiek.

Moje przemyślenia przerwało trzaśnięcie drzwiami.

-Przepraszam. Nie chciałem przeszkadzać.-powiedział chłopak i wyszedł. Jennifer nie ruszyła się z miejsca. Oddychała równo. Położyłem ją na łóżku i przykryłem kołdrą. Wyszłem cicho z pokoju.

Perspektywa Jennifer

Obudziłam się zdyszana. Rozejrzałam się dookoła czy aby napewno nie ma nikogo w pokoju.

-Nikogo tu nie ma. To był tylko sen.-powiedziałam cicho do siebie. Wstałam i zapaliłam światło.

Tak wrazie czego.

Usiadłam na łóżku i przeczesałam ręką włosy.

Nie ma tu jej. Nie ma tu jej. To dlaczego do cholery czuje się obserwowana?!

Usłyszałam krzyk. Wstałam, zgasiłam światło i poszłam do jego źródła. Okazało się że to pokój Buckiego. Weszłam i usiadłam obok niego. Potrząsnełam jego ramieniem. Obudził się i złapał mnie za szyje metalową ręką.

-Bucky to ja. Jennifer.-powiedziałam z trudem. Ten jakby otrząsnął się i  puścił. Rozmasowałam bolące miejsce.

-Przepraszam Jen.-powiedział cicho.

-Nic się nie stało Bucky. Koszmary cię męczą?

-Tak.-odpowiedział. Dotknełam jego czoła. Pomyślałam o tym aby zabrać jego koszmary. Przeszły mnie ciarki. Zabrałam ręke.

-Powinno pomóc. Co ci się śniło?

-Osoby, które zabiłem. A ty dlaczego nie śpisz?

-Miałam koszmar. Śniło mi się jak zabijam was.-powiedziałam i zamilkłam. Bucky przesunął się i pociągnął za ręke. Teraz leżałam obok niego.

-I tak nie będziesz spać.

-Racja.

-Nie jesteś głodna?

-Nie.

-Jakbyś była to mów. O każdej porze, godzinie.

-Dobrze Bucky.-odpowiedziałam. Zobaczyłam postać, która szła w moim kierunku. Zamrugałam kilka razy i przytuliłam się do Buckiego.

-Kogo zobaczyłaś?

-Ona tu jest.-powiedziałam cicho. Bucky wplątał mi palce we włosy.

-Jennifer. Kto tu jest?

-Ta, która mnie opętała.

-Spokojnie Jennifer.-powiedział delikatnie i pocałował mnie w czoło.

-Spróbuj zasnąć.

-Dobrze. Dobranoc Bucky.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek. Zamknełam oczy i spróbowałam zasnąć. Bucky zaczął bawić się moimi włosami. Odprężyłam się i zasnełam.

Obudziłam się przez chłód. Otworzyłam oczy i spojrzałam na dół. Kołdry wogule nie było.

Pewnie skopałam.

Nie zważając na to poszłam nadal spać. A przynajmniej próbowałam. Po pewnym czasie westchnełam i usiadłam. Z łazienki wyszedł Bucky bez bluzki.

-Cześć Bucky.

-Witaj Jennifer. Jak się czujesz?-spytał i założył bluzke.

-Dobrze. Wyspałeś się?

-Tak.-powiedział i podszedł do mnie.-Dziękuje.-powiedział i pocałował mnie w czoło.

-Nie ma sprawy.

-A ty? Wyspałaś się?

-Tak. A teraz Bucky wybacz ale musze cię opuścić. Musze iść się ogarnąć.-oznajmiłam, wstałam i przytuliłam go. Po chwili się odkleiłam i wyszłam.

Ma świetny sześciopak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro