Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Brat

Szczęście było po mojej stronie, ponieważ widziałam Marka na zwenątrz. Nie kontaktował zbytnio, więc postanowiłam to wykorzystać.

-Cześć przystojniaku. Idziesz ze mną?

-No heeej małaaa.-wybełkotał. Wziełam go pod ręke i zaprowadziłam do domu. Nie do Avengers Tower czy do tego gdzie mieszkałam z babcią tylko do domku przy lesie.

Tak, tak wiem co sobie teraz myślicie. "Co ona wymyśliła?". Otóż.. Później się dowiecie.

Otworzyłam drzwi i położyłam go na kanapie. Wyjełam telefon i napisałam do Steva. Treść była taka:

" Nie wróce dzisiaj do Avengers Tower. Nie martw się o mnie."

Poszłam zamknąć drzwi na klucz. Po drodze zgarnełam jakąś książke. Usiadłam na fotelu przy kominku zapaliłam lampke i zaczełam czytać. Po przeczytaniu całej książki próbowałam zasnąć ale nie mogłam, więc wziełam kolejną książke. Przeczytałam ją i wziełam kilka książek żebym nie musiała co chwile chodzić. Przez cały czas czytałam. Po jakimś czasie oczy mi się same kleiły. Pozwoliłam im się zamknąć na dłuższą chwile. Obudziłam się o 7:47.

W sumie nawet ten sen nie był straszny. Ja po prostu byłam w lesie. Sama. I tyle.

Wstałam z fotela. Mocno tego pożałowałam. Strzeliło mi w kolenie oraz w karku.

Spanie na fotelu to nie był najlepszy pomysł.

Zaczełam rozmasywać bolące miejsca. Po jakimś czasie ból ustąpił. Podeszłam do kanapy i sprawdziłam czy Mark śpi. Spał jak niemowle.

Żeby ci się kurwa przyśnił jakiś koszmar skurwysynie bez serca.

Czekaj.. W sumie ja też nie mam serca ale nie zabiłabym jakieś niewinnej osoby.

Usiadłam na fotelu i wziełam ksiązke, której niedoczytałam. Po jakimś czasie usłyszałam przeklinanie.

-Kurwa.-powiedział Mark i złapał się za głowe.

-Trzeba było tyle nie chlać.-powiedziałam nie odrywając wzroku od tekstu. Mark poderwał się do zsiadu.

-Kim ty kurwa jesteś?-spytał przerażony.

-Twoim pierdolonym koszmarem.

-Wątpie.

-A ja nie. Och a ta "babulinka" nie nawiedza cię po nocach?-spytałam i oderwałam wzrok od książki. Strach czaił się w jego oczach a oddech przyspieszył.

-Skąd wiesz o tej starowince?

-To była nasza babcia baranie.-powiedziałam podniesionym głosem. Ten tylko wstał i pobiegł gdzieś.

Pewnie do kibla. Teraz będzie żygał godzinami. Kurwa dobrze mu tak.

Przyszedł po dobrych 15 minutach.

-Jak to była nasza babcia? Kim ty jesteś?

-Kretynie zabiłeś naszą babcie! A ja jestem twoją siostrą!-krzyknełam zła.

-Jennifer?

-Nie kurwa najświętsza panienka. Tak to ja bałwanie!

-No dobra. Nie drzyj się tak. Łeb mnie napierdala.

-Trzeba było tyle nie chlać. A teraz siadaj i mów. O całym tym napadzie na bank.

-Nie będe ci się wyspowiadał!

-Założymy się?

                             

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro