Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ból i chłód

Otworzyłam oczy. Oślepiło mnie białe światło. Zamrugałam kilka razy.

-Jak się czujesz?-spytał zachrypniętym głosem Steve.

-Dobrze. Co z Tonym?

-Bruce go opatrzył. Ma się dobrze.-mruknął i odwrócił głowe.

Wyczuwam tu nutke zazdrości.

-Steve. Ja po prostu się martwie. Jakby Ciebie zaatakował pustak też bym się martwiła.-powiedziałam. Steve popatrzył na mnie.

-Zazdrosny?-spytałam.

-Może troche.-powiedział cicho. Podniosłam się do zsiadu i pocałowałam go w policzek.

-Nie bądź zazdrosny.

-Już nie jestem.-powiedział a ja uśmiechnełam się. Rozejrzałam się po pomieszczeniu.

-Skrzydło szpitalne. Jest dwudziesta trzecia trzydzieści trzy.

-To sobie poleżałam.

-Bruce kazał Ci odpoczywać. Przez dwa dni masz odpoczywać i się nie denerwować.

-Zajebiście.

-Jennifer. Słownictwo.

-Przepraszam. Musze powiedzieć Arminowi aby odwołał wszystkie spotkania.

-Kto to Armin?

-Armin uczy mnie bycia królową. Doradza mi i pomaga jak czegoś nie wiem.

-Jak idzie Ci w rządzeniu?

-Chyba dobrze.

-Na pewno dobrze.-powiedział na co uśmiechnełam się.

-Wszyscy już śpią?

-Tak.

-Pomożesz mi wstać?-spytałam. Steve wziął mnie w stylu panny młodej i zaczął gdzieś nieść.

-Nie musisz mnie nieść. Mam nogi.

-Masz odpoczywać.-powiedział Steve. Westchnełam. Steve wszedł do mojego pokoju i położył mnie na łóżku.

-Dziękuje.

-Nie ma sprawy.-powiedział i usiadł obok mnie. Steve położył swoją ręke na moim bandażu.

-Martwiłem się o Ciebie.-wyszeptał i popatrzył na mnie.

-Wiem.-powiedziałam. Poczułam ból. Złapałam się za głowę.

-Jennifer? Co się dzieje?-spytał zmartwiony.

-Nic. Mógłbyś mi przynieść wody?

-Oczywiście.-powiedział, pocałował mnie w czoło i wyszedł z pokoju. Ból był coraz silniejszy. Poczułam chłód. Spojrzałam na ręce. Były bledsze niż zwykle. Żyły były bardziej widoczne i miały czarny kolor. Do pokoju wszedł Steve z szklanką wody. Podniosłam się do zsiadu. Steve podał mi szklanke.

-Dziękuje.-powiedziałam i uśmiechnełam się. Napiłam się troche i odstawiłam na szafke. Położyłam się. Steve zgasił światło i położył się obok mnie. Poczułam jego cudowny zapach. Zaburczało mi w brzuchu.

-Jesteś głodna?

-Nie. To przez twój zapach.

-Napewno nie jesteś głodna?

-Nie jestem głodna.-mruknełam i zamknełam oczy.-Jedyne czego teraz pragne to snu.

-Jak byś czegoś potrzebowała to masz mi powiedzieć.

-Jasne.-mruknełam. Steve przytulił mnie uważając na rane.

-Dobranoc skarbie.-wyszeptał i pocałował mnie w czoło. Otworzyłam oczy.

Czy on powiedział "skarbie"?

Analizowałam jego słowa przez jakiś czas.

-Dobranoc Stevie.-wyszeptałam i pocałowałam go w usta. Zasnełam z uśmiechem na ustach.

Obudziłam się, ogarnełam i poszłam do salonu. Zastałam tam miły widok. Steve robił jajecznice nucą jakąś piosenke. Zauważył mnie po chwili.

-Cześć Jennifer.-powiedział i uśmiechnął się do mnie promiennie.

-Cześć Steve.-powiedziałam. Podeszłam do niego i pocałowałam go w policzek.

-Jak się czujesz?

-Dobrze.-powiedziałam i usiadłam przy stole. Steve nałożył mi na talerz jajecznice.

-Dziękuje.-powiedziałam i uśmiechnełam się do niego. Zjadłam jajecznice. Talerz włożyłam do zmywarki. Usiadłam na kanapie obok Steva. Poczułam zimno oraz ból. Przytuliłam się do Steva.

-Zimno Ci?-spytał. Pokiwałam głową.

-Poczekaj chwilkę.-powiedział, wstał i poszedł. Wrócił po chwili z bluzą i kocem w ręku.

-Bluza będzie na Ciebie za duża, ale będzie Ci ciepło i wygodnie.-powiedział i usiadł na kanapie. Wziełam od niego bluze. Założyłam ją. Położyłam głowę na udach Steva i przykryłam się kocem.

-Lepiej?

-Tak. Dziękuje.-powiedziałam.

Ten ból mnie wykańcza.

Zakaszlałam kilka razy i zamknełam oczy.

Niech ten ból się skończy.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro