Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Bóg kłamstw

-Zaraz, zaraz. Ten Loki? Ten co napadł na Nowy Jork?-spytał Steve.

-A znasz jakiegoś innego?

-Co chce ode mnie Loki?-zapytałam.

-Chce się spotkać z tobą.

-Kiedy?

-Teraz.-powiedział. W jego ręku pojawiła się moja korona.-Gotowa?-spytał. Podeszłam do Steve i pocałowałam go w policzek.

-Za niedługo wrócę.-powiedziałam. Podeszłam do Jeana, wzięłam od niego swoją koronę i założyłam ją.-Gotowa.-powiedziałam. Przedemną pojawił się zielony portal.

Czuwają nademną Arminie.

Weszłam do portalu. Po chwili byłam w jakimś ciemnym pomieszczeniu.

-Loki Laufeyson. Bóg psot i kłamstw.-przedstawił się.

-Jennifer Williams. Królowa dusz.-powiedziałam i rozejrzał się po pomieszczeniu. Ściany były czarne oraz zielone. Na samym środku było czarne biurko z papierami. Przy szybach stał Loki.

-Chce abyś zapoznała się z tymi papierami.-powiedział. Jean podał mi papiery. Szybko przejrzałam je.

-Chcesz mieć udział w królestwie? Móc zbadać koronę? Rządzić armią? Po co?

-To już moja sprawa.

-Co bym z tego miała?

-Pomógł bym Ci opanować oraz odkryć twoje zdolności.

-Przemyśle to.-powiedziałam. Jean otworzył portal.-Thor za tobą tęskni. Myśli, że jesteś martwy.-powiedziałam zanim weszłam do portalu. Pojawiłam się w salonie. Steve stał przy blacie.

-Już jestem Stevie.-powiedziałam i podeszłam do niego.

-Co chciał od Ciebie Loki? Nic Ci nie zrobił?

-Dał mi dokumenty. Nie, nic mi nie zrobił skarbie.-powiedziałam i pocałowałam go w policzek.

-Napewno nic Ci nie zrobił?

-Steven nic mi nie jest. Jest dobrze kochanie.-powiedziałam, uśmiechnęłam się i złożyłam krótki pocałunek ma jego ustach po czym poszłam do pokoju. Odłożyłam dokumenty i koronę.

-Armin. Masz wolne?

-Tak.

-Mógłbyś ze mną poćwiczyć?

-Oczywiście.

Wzięłam ciuchy z szafy i przebrałam się. W pokoju pojawił się Armin.

-Gotowa?

-Tak.-powiedziałam. Poszłam z Arminem na salę treningową. Stanęłam na macie.

-Nauczę Cię paru chwytów i ciosów.-powiedział Armin.

Perspektywa Armina

-Walcz ze mną.-powiedziałem. Jen uśmiechnęła się a jej oczy zabłysnęły na złoto.

Perspektywa Jennifer

Czułam podekscytowanie, ale też... złość? Armin zaatakował, lecz zrobiłam unik. Unikałam ciosów Armina. Kiedy w końcu się zmęczył, zaatakowałam. Po chwili leżał na macie.

-Nieźle.-powiedział. Walczyłam z Arminem jeszcze kilka razy.

-Na dziś starczy. Idź się ogarnij a potem widzimy się w salonie.-powiedział. Poszłam do pokoju i ogarnęłam się. Poczłapałam do salonu. Usiadłam na kanapie obok Armina.

-Gdy będziesz na jakimś spotkaniu masz się uśmiechać i nie przerywać komuś jak mówi. Musisz nosić koronę jak idziesz do piekła. Umiesz tańczyć?

-Nie bardzo.

-Jutro nauczę Cię. Masz.-powiedział i podał mi książki.-Pokażesz mi jakie tematy przerobiłaś i czego nie rozumiesz.-powiedział. Otworzyłam na ostatnich tematach jakie robiłam w szkole. Powiedziałam czego nie rozumiem. Armin wszystko mi wyjaśnił.

-Na dziś Ci wystarczy. Porozmawiam  z Lucyferem, żebym był twoim osobistym ochroniarzem. Oczywiście jeśli nie chcesz nie będę pytał.

-Armin.-powiedziałam i przytuliłam go.-Oczywiście, że chce.-dodałam. Uśmiechnął się, pogłaskał mnie po głowie i zniknął. Wzięłam książki i poszłam do pokoju. Położyłam książki na biurku i popatrzyłam na koronę. Wzięłam koronę i dotknęłam kamieni. Czerwona poświata owinęła się wokół ręki. Moja skóra przybrała szary kolor a żyły stały się czarne. W pokoju zrobiło się duszno. Padłam na podłogę i złapałam się za szyję. Obraz mi się zamazał.

-Pomocy.-wyszeptałam zanim zobaczyłam ciemność.

Notatka od autorki:

Cześć kochani! Przepraszam, że tak długo czekaliście na rozdział, ale wena mnie opuściła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro