Cinderella
Dobra, ogólnie idk, ale jakbyście gdzieś to widzieli, to dajcie znać, bo ta bajka jest tak popularna, że sama nie wiem, czy ja już tego w marvelu nie widziałam.
No więc każdy zna bajkę o Kopciuszku, tu byśmy mieli nowocześniejszą wersję.
AU. Nasze czasy bez ironmanów i hulków. Mamy miliardera Tony'ego, genialnego filantropa i tak dalej, któremu nudzi się w życiu i gdyby nie cudowna asystentka Pepper, to już miliarderem pewnie by nie był. tak czy siak jego ulubioną rozrywką jest chodzenie do klubów, najróżniejszych. Stark lubi ekstremalne przygody, więc wszystko mu jedno, czy pójdzie do klubu dla elity, czy tam gdzie może spotkać go mordobicie. Rhodey odbiera go zazwyczaj pijanego jak szpadel z tych klubów, chociaż nawet on ma już go dosyć.
Tymczasem Steve to biedny facet, po prostu, miał trochę pecha w życiu. Mieszka w nieciekawej dzielnicy, chodzi na studia zaoczne i łapie się wszystkich prac. Nie ma długów ani nic, po prostu ledwo wiąże koniec z końcem i tak naprawdę ma trudność ze spłatą studiów, na szczęście jego profesor Fury mu jakoś pomaga, bo widzi w nim potencjał, więc go ciągnie na następny rok, no ale nawet Fury nie jest jakiś bogaty, żeby aż tak mu pomagać. Może Steve'owii byłoby prościej, gdyby nie wymagająca nauka, wtedy mógłby pracować więcej, no ale musi się uczyć? (nie mam pomysłu na kierunek, może medycyna, to wymagające).
No i pewnego dnia idzie do dorywczej pracy jako barman w klubie, jednak po swojej zmianie spotyka kumpla Bucky'ego, który każe mu zostać, bo się razem pobawią i wyrwą jakieś laski. Do tego klubu udaje się też Stark, który z miejsca wyhacza Rogersa. I to nie jest tak, że chce go przelecieć jak każdą randomową istotę spotkaną w takim miejscu, tylko czuje się zafascynowny. No więc podbija do niego, z tym że Steve'owi wydaje się, że woli laski. Ale Steve podczas rozmowy również jest nim zafascynowany. Niemniej w klubie rodzi się jakaś gruba afera i z imprezy robi się mordobicie. Bucky wyciąga stamtąd Steve'a, który gubi po drodze Tony'ego.
Tony nie może o nim zapomnieć, więc non stop przesiaduje w tym klubie, od zamknięcia do otwarcia, ale Steve się nie pojawia, bo na zmianę się uczy i pracuje, więc nie ma już czasu na imprezy. Tony ma po nim jedynie zegarek, bez graweru ani nic, więc uznaje, że to jakiś zwykły, ale go trzyma. Postanawia jednak odszukać Steve'a za wszelką cenę więc wynajmuje detektywów. W tej zacnej roli Thor i Loki.
To chyba byłoby jedno z luźniejszych ff, bez wielkich dramatów, trochę tylko numerów Tony'ego i wścieku Pepper, że nie radzi sobie z firmą i ją olewa. Steve byłby biedny, ale w sumie szczęśliwy i zafascynowany tajemniczym brunetem. Rzecz jasna ostatecznie Thor i Loki by go odnaleźli i pewnie stony by się docierało. Na różnych płaszczyznach. No i Steve zacząłby żyć jak pączek w maśle i zostałby dobrym lekarzem, a Tony dla niego otworzyłby całą klinikę z najlepszym sprzętem i mianował go dyrektorem, bo go stać.
Także raczej słodko, do tego przekomarzanki braci detektywów i mało dram a jak już, to błahe.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro