Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

6.Echa ostatnich dni cz.1

Spoglądam na bajzel, który w międzyczasie powstał w salonie –wygląda jakby przeszedł przez niego mały huragan.

–Jutro– mruknęłam chwytając butelkę z pozostałościami wina. Dziś muszę załatwić tylko jedną sprawę, niecierpiącą zwłoki.
Odblokowuje telefon i wyszukuję konwersację z Mikołajem.

Ja: Wrocławskie kwiaciarnie składają ręce do Boga w podzięce za takiego klienta. –Pisanie po trzech butelkach wina okazuje się być nielada wyzwaniem. Nim wyślę wiadomości cztery razy poprawiam literówki, które tworzą śmieszne przejęzyczenia. – Dziękuję, na prawdę nie trzeba było. Jednak muszę Ci zadać bardzo, ale to BARDZO ważne pytanie. Skąd wiedziałeś co powiedział Chuck do Blair?!

Uśmiecham się na wspomnienie bileciku dołączonego do kosza z kwiatami. Wracam po niego i układam się wygodnie na łóżku, przyglądając mu się z niemniejszym niż wcześniej wzruszeniem. Czekam na odpowiedź Voldiego, ale alkohol radośnie krążący w moich żyłach jest silniejszy i sprawia, że usypiam.

Około trzeciej nad ranem budzę się wciąż pijana, nie wiedząc gdzie jestem, jaki mamy rok, ani w jakiej galaktyce żyjemy, ale to akurat nie zasługa alkoholu, mam tak po każdej drzemce. Spoglądam na telefon i widzę kilka powiadomień w tym jedno z Instagrama.

Original_skrzycki dodał Cię do obserwowanych

O proszę– mruknęłam rozbawiona– cóż za zaszczyt mnie kopnął.

Klikam "obserwuj" i człapię w stronę kuchni w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.

Wśród reszty wiadomości widnieje także odpowiedź na moje wcześniejsze pytanie.

Mikołaj: Wrocławskie kwiaciarnie są wdzięczne kobiecie, która pozwoliła na to bym wysyłał jej kwiaty. Czy to znaczy, że pójdziesz ze mną na galę? Nie wiedziałem Lilianno, wystarczyło wyszukać parę cytatów w internecie i trochę je przerobić.

No ten to potrafi w romantyzm. Już mi się nie podoba tak bardzo ten liścik. –naburmuszyłam się wydymając usta.

Kiedy zbieram siły by odpisać, nadchodzi kolejna

Mikołaj: Dzieciaku, czy możesz mi wyjaśnić co robisz o 3.30 i dlaczego tą czynnością nie jest sen?

Boże Voldi, czasem nie dowierzam, że masz tylko 26 lat.

Ja: Baluję.
Mikołaj: Co robisz?! Gdzie i z kim?!

Nie do końca rozumiem jego pytanie więc sprawdzam jeszcze raz swoją odpowiedź. Kurwa–klnę w duchu, chichocząc–nadal klikanie w klawiaturę nie szło mi najlepiej.

Ja: Żeruję :)*
Mikołaj: Lilia, wciąż mnie to nie uspokaja. Wszystko w porządku?
Ja: Voldi, wyluzuj. Głód mnie obudził, na szczęście Zuza nie dojadła swojej pizzy– Nim orientuję się, że użyłam jego ksywki jest już za późno, bo wyświetla wiadomość nim zdążę kliknąć "cofnij wysyłanie"

Mikołaj: Voldi? Czyli faktycznie mnie tak nazwałaś kilka tygodni temu gdy wychodziłaś od Nikodema. Pogadamy o tym jak wytrzeźwiejesz i przestań jeść zimną pizzę, to niezdrowe.

Ja: Skąd wiesz, że nie jestem trzeźwa?! – Cholerny Voldi, zainstalował mi ukrytą kamerę?! – Poza tym, picie wody i oddychanie też jest niezdrowe. Wszyscy którzy zrobią to choć raz, umrą.
Mikołaj: Skarbie, to oczywiste. Gdybyś była, w życiu nie napisała byś do mnie per Voldi. Zostaw tę pizzę i idź spać, proszę. Wieczorem do Ciebie przyjadę.

Ja: Nie mogę, stalkuję pewnego przystojnego lekarza, bo odblokował mnie na Instagramie.
Mikołaj: Tylko nie polajkuj mu zdjęć sprzed stu tygodni, bo się zorientuje. Kocham Cię.
Ja: Masz rację! Lepiej pooglądam małe kotki. Ja tam kocham Pana doktora, sorry. Dobranoc idź ratować ludzi, czy coś ;)
Mikołaj: Wolałbym czy coś, najlepiej z Tobą.

Ja: Meh, wolę tego ze zdjęcia - Przesuwam palcem po jego Insta, cofając się mniej więcej o dwa lata i klikam serduszko na każdym możliwym zdjęciu. 
Mikołaj: Jesteś niemożliwa, ale chcę żebyś wiedziała, że nie podoba mi się fakt, że piłaś. Zamierzam o tym porozmawiać z Zuzą. Boję się, że zaprzepaścisz wszystko na co tak ciężko pracowałaś.

Ja: Poprawka... Jestem potwornie pijana i niemożliwie zakochana, albo na odwrót. Możesz sobie wybrać. Wszystko jest dobrze, to tylko trudny dzień i przyjemny wieczór z przyjaciółką.- odpisuję po czym przykładam głowę do poduszki i zasypiam zanim popełnię błąd i napiszę mu, że to wina jego ojca i chęć zapomnienia o Sergiuszu, złotych wizytówkach i wystawnych galach, chociaż na chwilę.

Rano ze snu wyrywa mnie irytujący dzwonek iPhone'a.
-Jeeezu ciszej - mruknęłam z nadzieją, że telefon mnie posłucha i zamilknie.

Otworzyłam oczy i poczułam potworny ból głowy, jakby ktoś tłukł mi młotkiem po czaszce. Światło słoneczne było zbyt jasne i ostre. Miałam wrażenie, że całe moje ciało jest ołowiane i zmęczone, jakby przejechał po nim walec. Nie byłam w stanie się ruszyć, leżałam próbując nie zwrócić światu zawartości mojego żołądka. To była męczarnia, a świadomość, że sama to sobie zrobiłam, nie pomagała. Telefon na chwilę zamilkł, by zaraz ponownie się rozdzwonić.

-Halo- przytknęłam dłoń do ust by opanować mdłości 
-Cześć  - odezwał się chłodno wciąż naburmuszony Mikołaj - jak się czujesz? 
-Prawdopodobnie tak samo jak Ty na następny dzień po tym w którym taszczyłam Cię kompletnie pijanego do hotelu - wyjęczałam 

-No to Ci nie zazdroszczę, ale myślę, że otwarcie drzwi coś na to zaradzi. Przysłałem ludzi z Medicusa, ale nie przyzwyczajaj się to jednorazowa akcja.
-Jeśli chcesz mnie sprzedać na narządy to ostrzegam, że wątroby po wczorajszym nie mam. 

-Dobrze, że humor Cię nie opuszcza, bo wokół wywiadu Nikodema zrobił się niezły syf. Medycy zaraz podłączą Cię do kroplówki witaminowej. Wiem, że boisz się igieł, ale...-
weszłam mu w słowo 
-Dziś dam sobie wstrzyknąć wszystko, jak trzeba będzie to nawet powietrze. Miałeś czas przejrzeć portale? Jest źle? 

-Lilianno, najpierw kroplówka, później praca. Zuza dostała te samą paczkę witamin. Jesteście nam dziś niezwykle potrzebne, więc wpuść ich w końcu do środka. - Zsuwam się z łóżka i szurając nogami po ziemi otwieram drzwi dwóm medykom w średnim wieku, w bordowych koszulkach S&S Medicus.

-Dziękuję, jesteś najlepszy -westchnęłam, gdy do moich żył zaczęły wtłaczać się witaminy
-Dopiero się rozkręcam- uśmiechnęłam się na dźwięk jego ciepłego tonu głosu- muszę iść mam pacjentów, będę przed 22. Kocham Cię Ruda
-A ja Ciebie - odpowiedziałam rozczulona tym, że pomyślał o mnie i Zuzie. Uspokajam się trochę, mając nadzieję, że jednak już mu przeszło.

Ratownicy informują mnie, że wrócą za około półtorej godziny, wiec rozkładam się wygodnie w fotelu i zaczynam od przejrzenia wiadomości sportowych nieustannie walcząc z mdłościami.

Na szczęście jest tylko kila wzmianek o podejrzeniach bez żadnych konkretów, jednak gdy loguję się na służbowego maila zalewa mnie fala wściekłości. Prawie wszyscy nasi sponsorzy zdeklarowali się, że zostają z Nikodemem, jeden zażądał tylko wyników badań, że Nikodem jest teraz czysty. Wiedziałam, że klub i władze ligi i tak będą chciały aby Niki poddał się testom. Poza jednym, którego maila właśnie czytam po raz drugi, nadal nie wierząc własnym oczom. 

-Nie, to jest niemożliwe, ja nadal jestem pijana i to mi się śni, albo w tej kroplówce są jakieś silne narkotyki - mruknęłam spoglądając na woreczek wiszący nad moją głową. 

Robię screenshota i przesyłam go do Mikołaja z podpisem: "Proszę, powiedz, że to jest jakiś kurwa nieśmieszny żart!" Spoglądam raz jeszcze na treść maila i czytam ją uważnie, bo może czegoś nie zrozumiałam. 

"Szanowna Pani Brynicka, 
w obliczu ostatnich wydarzeń i niepokojących doniesień jesteśmy zmuszeni zakończyć  wszystkie dalsze rozmowy dotyczące umowy sponsorskiej dla Pana Nikodema Skrzyckiego. Pragniemy poinformować, że wstrzymaliśmy pierwszą transzę środków finansowych, która miała być dla Państwa dostępna od dnia dzisiejszego. Jest nam niezmiernie przykro z powodu zaistniałej sytuacji.

Z wyrazami szacunku 
W imieniu zarządu S&S Medicus 
Senior Backoffice Specialist
Jeremiasz Dobrzyca" 

-Pierdolony Sergiusz Skrzycki wycofał sponsoring własnego syna dzień przed jego urodzinami -Przeczesałam włosy dłońmi i niecierpliwie czekałam na odpowiedź Mikołaja, która uporczywie nie nadchodziła więc postanowiłam zadzwonić do Nikodema. Odebrał niemal natychmiast. Ja jednak nie zamierzałam odezwać się pierwsza.

-Lils, jesteś tam - odezwał się niepewnie 
-A gdzie mam kurwa być? Ah no tak! W czarnej dupie! Bo zapomniałeś mi powiedzieć, że kułeś swoją! Ja pierdole Nikodem! Nie uważasz, że powinnam o tym wiedzieć? I to nie jako Twoja przyjaciółka, a jako Twój cholerny manager?!
-Przysięgam, że to był tylko raz - zagotowało się we mnie. Czyli Zuza miała rację, Nikodem korzystał z dopingu.

-Kiedy? - zapytałam ostro
-Rok temu -odpowiadał na moje pytanie niczym na przesłuchaniu 
-Co to było? - zagryzam wargę w oczekiwaniu na odpowiedź 
-Adderall -odpowiedział zdawkowo, jednak w jego głosie dało się wyczuć wstyd. 
-Nikodem, naprawdę amfetamina? Co Ci odbiło?! Dlaczego?!- Naprawdę chciałam zrozumieć, oglądałam wszystkie jego mecze i nigdy nie wyglądał jakby potrzebował jakiegokolwiek dopingu. 

-Mieliśmy z Aurorą swoje problemy, naprawdę nie dawałem rady, jechałem na oparach. Studia, mecze i ciągłe awantury sprawiały, że nie mogłem się na niczym skupić. Wtedy ojciec dał mi Adderall, powiedział, że po tym będę mógł spokojnie objechać cały mecz, skoncentrowany i pewny swoich decyzji. - Weszłam mu w zdanie.
-Czekaj, Twój ojciec naprawdę podał Ci to gówno? Wiedząc jakie ma skutki uboczne? Niewiarygodne - westchnęłam - Co było dalej?

Cholerny Sergiusz Skrzycki, najpierw nafaszerował syna amfetaminą, a teraz z tego samego powodu wycofał swój sponsoring. A już mi się wydawało, że gorzej rozczarować mnie nie może.

 -Pech chciał, że zamiast jednej wziąłem trzy - kontynuował Niki - i przed nominowanymi dostałem drgawek, a serce chciało wyskoczyć mi z piersi. Zarząd Tigers kazał wykonać testy, ale ja się od razu przyznałem, dzięki temu zawieszono mnie tylko na 2 mecze.
-Nikodem, czy teraz jesteś czysty? - zapytałam ze zwątpieniem
-Oczywiście! Na meczu o mistrzostwo też byłem. Tigersi nie chcieli ryzykować utratą pucharu i w dniu meczu poddali mnie testom. Widziałaś jak pojechałem, co znaczy że byłem czysty!

-Czy ty masz te wyniki? - poprawiłam się na fotelu, powoli układając plan działania.
-Nie, Tigersi mają wszystkie dokumenty, ale mogę zapytać Jose, czy mógłby je zdobyć. -Miałam przyjemność poznać Jose- byłego managera Nikiego. Rezolutny Hiszpan po trzydziestce od razu zachwycił mnie swoją charyzmą i zorganizowaniem. Rozstawali się z Nikodemem w przyjacielskiej atmosferze, a ex-manager zapewnił, że pomoże w każdej chwili. 

-Świetnie, dobrze by było gdyby udało Ci się zdobyć je jeszcze dziś. Tak aby oświadczenia wyszły do mediów najpóźniej w poniedziałek. Zadzwonię zaraz do managera drużyny i powiem mu, żeby zlecił Ci testy. Wszystkie Nikodem, nie tylko na Adderall, więc Bóg mi świadkiem, że jeżeli cokolwiek wyjdzie to nawet nie chcesz sobie wyobrażać co Cię czeka. 

-Lilka, poddam się nawet randomowym testom na ojcostwo jak trzeba będzie, tylko błagam zrób coś - jego rozpacz w głosie nieco zmiękczyła mi serce. 
-Niki, poradzimy sobie z tym. Jedź do Radomia, zrób te cholerne testy i wracaj – odparłam najspokojniej jak się dało.
-Dziękuję Lils, nie wiem co bym bez Ciebie zrobił 
-Nie rozklejaj się, mamy robotę do zrobienia - powiedziałam wesoło, choć wcale nie było mi do śmiechu, po czym się rozłączyłam. 

W międzyczasie dostałam wiadomość od Mikołaja: " Mam nadzieję, że załatwię to dziś wieczorem, ty zajmij się resztą"

Ja: Widzisz się dziś z ojcem? 
Mikołaj: Całe szczęście nie, będę się widział z kimś kto ma nad nim jakąkolwiek kontrolę.
Ja: Niech zgadnę, chodzi o Twoją mamę?
Mikołaj: 100 punktów dla Gryfindoru, choć raczej jak przystało na rasowego Voldiego to powinienem je przyznać Slytherinowi.

Uśmiecham się lekko na aluzję do Harrego Pottera. Postanawiam jednak nie odpowiadać na tę wiadomość, by nie rozpraszać się jeszcze bardziej.

Wybrałam numer do managera drużyny. Odebrał natychmiast, informując mnie że właśnie chciał do mnie dzwonić, w celu umówienia terminu testów Nikodema. Był niezwykle zadowolony, że Niki pojawi się u nich jeszcze dziś. Poinformowałam go także o wynikach badań z Sheffield i że w przeciągu dwudziestu czterech godzin będziemy mieć kopię. Manager uprzedził mnie także, że zajmą się oświadczeniami dla mediów. Cieszył mnie ten fakt bo pokazywał jak bardzo zależy im na Nikodemie.

W takim razie mi zostało tylko oświadczenie na socjale Nikiego. Sięgam po laptopa leżącego na stoliku kawowym i staram się wymyślić coś satysfakcjonującego, a zarazem pasującego do Nikodema. Nie chciałam, żeby było to sztywne i bardzo oficjalne, coś takiego dostaniemy ze strony klubu. Kiedy w końcu jestem ukontentowana tym co udało mi się sklecić, przesyłam oświadczenie do Nikiego z prośbą o udostępnienie na wszystkich kontach społecznościowych.

Nim się zorientowałam ratownicy byli z powrotem by wyciągnąć mi wenflon i sprawdzić czy wszystko jest okej. Oprócz dużej poprawy ogólnego samopoczucia, na widok igły zrobiło mi się słabo, co oznaczało, że wracałam do żywych. Nadal będąc pod wrażeniem tego, że jedna kroplówka witaminowa potrafi uczynić tak wiele dobrego w tak krótkim czasie.

W międzyczasie sprawdzam jak się ma Zuza. Przypominam sobie, że była w gorszym stanie niż ja. Na samą myśl o wczorajszym jej zachowaniu chce mi się śmiać. Jednak jestem przekonana, że dziś podobnie jak mi, nie było jej do śmiechu. 

Ja: Hej Blondi, jak żyjesz :)?
Zuś: Gdyby nie Skrzycki pewnie bym nie żyła i gdyby nie on nie siedziałabym teraz w pieprzonym samolocie do Paryża. Palnij mnie w łeb, gdybym kiedykolwiek zdecydowała się jeszcze raz na współpracę z nim.

Ja: Jak to do Paryża?! - przymknęłam oczy i przypomniałam sobie, że Mikołaj wspominał o poważnej rozmowie z Zuzą. 
Zuś: Jak to powiedział "Muszę mieć pewność, że moje zlecenie zostanie zrealizowane na najwyższym poziomie dlatego uważam, że skoro miałaś czas rozpijać moją dziewczynę to tym bardziej go znajdziesz na podróż do Paryża" czy jakoś tak. Wyciągnął mnie z łóżka o 4.30!!!! A raczej Ci jego pracownicy! Rozumiesz to! o 5.30 jeden z kierowców Medicusa wiózł mnie na lotnisko, a teraz uwaga najgorsze... tylko dla ludzi o mocnych nerwach. Lecę Ryanairem!

Parsknęłam śmiechem na wieść o Ryanair. Dla zwykłego śmiertelnika mogła to być mrożąca krew w żyłach przygoda, ale dla Zuzanny Palińskiej była z pewnością. 

Odpisuję pospiesznie z udawaną dezaprobatą i zakasuję rękawy do sprzątania. To był jedyny moment by doprowadzić dom do porządku przed powrotem power couple z mazurskich wojaży.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro