Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

32. Oliwa zawsze sprawiedliwa...

Jak dużo może zmienić jedno słowo, gdy toniemy
Gdybym nie poznał cię teraz, mógłbym się nigdy nie zmienić
Zadrapane oczy masz od płaczu, ja od blasku
Masz rację, że bawiłem się i nie cofnę już czasu
Zmienia się tylko nastrój na ten dobry i chujowy
Ale zawsze będę trzymał cię przy sobie jak demony

Kukon, Julia Mikuła — She is mine

Dwadzieścia minut później pukałem do drzwi apartamentu rodziców. Całe szczęście, hotel, w którym zatrzymałem się z Lilianną znajdował się na przeciwległym brzegu Motławy, więc zdążyłem się jeszcze ogarnąć przed spotkaniem. Wiadomość, jaką przysłała mi mama nie wróżyła nic dobrego, dlatego z zaciśniętym gardłem i ciężkim sercem czekałem, aż rodzicielka otworzy drzwi. Gdy te się otwarły, ku mojemu rozczarowaniu ujrzałem ojca, jednak widok jego posiniaczonej twarzy nieco zrekompensował mdłości, jakie odczuwałem na samą myśl o nim.

Stary nie odezwał się słowem, usunął się tylko w bok, by umożliwić mi wejście do pokoju. Nikodem był już w środku. Siedział w ciemnych okularach na kanapie, opierając kostkę o kolano drugiej nogi, usilnie próbując trzymać fason. Zająłem miejsce po jego prawej stronie, natomiast ojciec usiadł po lewej. .

Nikodem jako bufor bezpieczeństwa, dobre sobie.

Nie bez przyczyny wszyscy wybraliśmy te miejsca. Naprzeciwko kanapy, na ogromnym łóżku z baldachimem siedziała matka, elegancka jak zawsze i wkurwiona jak nigdy. Oparła łokcie na kolanach i spojrzała na nas niebezpiecznie lodowatym wzrokiem.
– CO. WAM. KURWA. ODBIŁO – cedziła słowa przez zaciśnięte zęby, co chwilę odgarniając włosy z czoła. Patrzyła na każdego z osobna, jednak żaden z nas nie miał na tyle odwagi, by odezwać się jako pierwszy. – No słucham? Każdy z was ma limo pod okiem, które zawdzięcza innemu członkowi naszej rodziny.

– Ja nie mam z tym nic wspólnego. Nie mam w zwyczaju bić swoich dzieci, w odróżnieniu od przyszłego teścia naszego starszego syna, którym najwidoczniej się inspirował, rzucając się z łapami na ojca i młodszego brata – Posłał mi wzrok pełen pogardy, na co zacisnąłem pięści i szczęki, starając się powstrzymać przed rzuceniem się na niego.

– Tato, – westchnął z irytacją Niki – skończ pierdolić głupoty. Należało nam się i doskonale o tym wiesz. Z tą różnicą, że ja zaczynam rozumieć swoje błędy, a ty nadal uważasz się za nieskazitelnego.
– Synu, nie zrobiłem nic złego. Nie wiedziałem, że twój brat nie pochwalił się swojej partnerce, że dostał pracę w Warszawie.
– Skończ – syknąłem przez zaciśnięte zęby. – Tak samo, jak nie powiedziałeś Liliannie, że zrezygnowałem z naszego związku? Czy tak jak, wtedy gdy podawałeś Nikodemowi Adderall? Też nie wiedziałeś, co mu dajesz i na jaką minę go wpychasz? – zadawałem pytania ojcu, ale patrzyłem prosto w oczy matki. Te robiły się coraz okrąglejsze i szerzej otwarte, z każdym wypowiedzianym przeze mnie słowem.
– Sergiusz, – odezwała się Julia – to prawda? Proszę, powiedz że nie – Kiedy ojciec spuścił wzrok i jak tchórz nie pisnął słówkiem, mama zwróciła się bezpośrednio do Nikodema. – Niko, synku, to prawda?

Nikodem zdjął okulary i odłożył je na stolik. Starał się zachować spokój, ale drżące dłonie zdradzały jego zdenerwowanie.
– Tak, to prawda – Opuścił głowę z rezygnacją. – Poszedłem do ojca po pomoc, potrzebowałem witamin, energii – wziął głębszy oddech – czegoś, co postawiłoby mnie na nogi i pozwoliło lawirować między uczelnią, Aurorą, która była w szpitalu, a klubem, gdzie wymagali ode mnie najlepszej formy. Tata zapewnił mnie, że to bezpieczne, że nic mi nie będzie, a dzięki tym tabletkom będę bardziej wydajny.

Mama wpatrywała się w Nikodema ze współczuciem, a potem przeniosła wzrok na męża. Jej twarz zmieniła się – z wściekłości na coś bardziej przerażającego. Chłodne, stalowe opanowanie.
– Powiedz, że to kłamstwo – powiedziała cicho, nie odrywając wzroku od Sergiusza. – Powiedz, że mój syn właśnie mnie okłamuje.

Sergiusz westchnął, przesunął dłonią po twarzy i w końcu podniósł na nią wzrok.

– To... nie było tak, jak on mówi – zaczął niepewnie. – Chciałem mu tylko pomóc. Te tabletki... Sama wiesz, że każdy je bierze, żeby mieć lepsze wyniki. Nikodem wiedział, co robi. Zgodził się.

– Zgodził się? – powtórzyła, a jej głos przesiąknięty był niedowierzaniem. – Ty myślisz, że to cokolwiek zmienia? Że to cię jakoś usprawiedliwia? Dawałeś mu narkotyki, Sergiusz! – wrzasnęła. – Naszemu synowi! A teraz próbujesz zrzucić winę na niego?

– Nie rób z tego tragedii, Julia – rzucił z irytacją, jakby nie widział w tym niczego poważnego. – Nikodem jest dorosły. Powinien wziąć odpowiedzialność za swoje decyzje...

Nie zdążył dokończyć, bo Julia podeszła do niego i wymierzyła mu policzek tak głośny, że aż odbił się echem po przepastnym pokoju.

– Po tylu latach nie szanujesz, ani mnie, naszych dzieci, ani nawet siebie – przerwała mu lodowato. – To, co zrobiłeś Nikodemowi, to tylko kropla w morzu twoich manipulacji i kłamstw. Nie zamierzam dłużej tego tolerować. Zejdź mi z oczu, nie chcę cię teraz widzieć.

– Przepraszam cię mamo, ale muszę na chwilę wyjść – Podniosłem się z miejsca, gdy poczułem wibracje dochodzące z wewnętrznej kieszeni mojej marynarki. To stara Nokia 3310 dawała znać o nadchodzącym połączeniu. Nie czekałem na odpowiedź matki, tylko opuściłem pomieszczenie.

– Mów – rzuciłem krótko do telefonu.
– Prześwietliłem to konto, o które prosiłeś. Ktoś wyprowadził z niego niezłą sumkę i to nie raz.
– Tyle to udało mi się ustalić bez ciebie – warknąłem. – Gdzie zostały przelane i do kogo finalnie trafiły?
– Ślady prowadzą przez kilka kont na Kajmanach i jeden fundusz w Luksemburgu – Ścisnąłem telefon mocniej. Czułem, jak frustracja narasta we mnie z każdą chwilą. – Prześledziłem ostatnie transfery – powiedział mój kontakt. – Ostatecznym odbiorcą jest konto należące do Łukasza Brynickiego. Kojarzysz? – Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy.

– Jesteś pewien? – zapytałem, choć już znałem odpowiedź.
– Sto procent. Konto jest na jego nazwisko. Kwota została rozbita na kilka mniejszych przelewów, żeby uniknąć podejrzeń, ale wszystko prowadzi do niego – Próbowałem złapać oddech, oprzeć się o ścianę, ale moje myśli galopowały, wirując w głowie coraz szybciej. Osunąłem się po niej, zachodząc w głowę, co tu się, kurwa, odpierdala.

– Stary? Jesteś tam? – Z rozważań wyrwał mnie głos po drugiej stronie telefonu.
– Tak – odparłem rozpinając guzik przy kołnierzyku koszuli.
– To jeszcze nie koniec. Ktoś przerzuca przez konta na Kajmanach bardzo duże kwoty pieniędzy. Niestety, nie do wszystkich udało mi się dostać. Wygląda to na dobrze zorganizowaną siatkę. Jeśli mam pójść dalej, będę potrzebował więcej czasu i dostępu do twoich pełnomocnictw.
– Zrób, co musisz, ale chcę odpowiedzi na wczoraj. Nie obchodzi mnie, ile to będzie kosztowało – syknąłem przez zaciśnięte zęby. – I upewnij się, że nikt nie dowie się o tym, że węszymy. Ani matka, ani Nikodem, ani tym bardziej Sergiusz. Podejrzewam, że to on za tym stoi.

Wróciłem do apartamentu, a raczej wpadłem do niego jak huragan i popchnąłem ojca, który właśnie pakował walizkę. Wykorzystując jego chwilową nieuwagę, chwyciłem go za kołnierz koszuli i przyparłem do ściany z ogromną siłą. W mgnieniu oka pojawił się przy mnie Nikodem, który próbował mnie odciągnąć.
– Nikodem, odsuń się – wychrypiałem lodowato. Brat chyba zrozumiał, że dyskusja w tym wypadku nie wchodziła w grę i powstrzymał matkę, która chciała się wtrącić. Sergiusz szarpał się, ale mój uścisk był tak stalowy i mocny, że nie miał szans, by mi się wyrwać. Zaciskałem dłoń na jego szyi, patrząc mu prosto w oczy.
– Milion? Tyle jest dla ciebie warte moje szczęście? Marne sześć zer? Po co przelałeś pieniądze na konto Łukasza Brynickiego?

 
Sergiusz spojrzał na żonę, jakby szukał w niej ratunku, ale ona odwróciła wzrok, a jej twarz była kamienna.


– Na twoim miejscu zapytałbym tej rudej dziwki – Nie pozwoliłem mu skończyć, bo na słowo „dziwka" puściły mi nerwy i uderzyłem go pięścią w brzuch, zwalniając przy tym uścisk z szyi, pozwalając mu na to, by zwinął się z bólu. – Dlaczego ich jeszcze nie zwróciła – wycharczał z bólem i wyprostował się. Wykorzystał niepewność, jaką we mnie zasiał swoimi słowami i wymierzył mi cios na szczękę, rozcinając przy tym wargę. Wtedy między nas wkroczył Nikodem, który chwycił mnie za ramię, próbując powstrzymać kolejną falę gniewu, ale ja szarpnąłem się patrząc ojcu prosto w oczy. Nie zamierzałem ustąpić ani na krok. Matka, wyraźnie wyczerpana tym wszystkim, podeszła bliżej, mierząc nas wszystkich jednym, ostrym spojrzeniem.
– Mikołaj, synku, proszę cię, wystarczy – Pociągnęła mnie za rękaw marynarki. Dopiero jej przerażona twarz nieco mnie otrzeźwiła.
– Mów, kurwa, za co są te pieniądze – syknąłem, ocierając rozciętą wargę. Jednak gdy ojciec uśmiechnął się do mnie ironicznie, wrzasnąłem coraz bardziej zdesperowany. – Mów, bo nie ręczę za siebie!

– Sergiusz, błagam cię, dość tajemnicy. Powiedz w końcu, o co chodzi. Proszę cię, pozwól mi zrozumieć, dlaczego tak bardzo krzywdzisz nasze dzieci – Mama odezwała się błagalnym tonem.
– Ja?! – wrzasnął – Ja ich krzywdzę?! Staram się ich ochronić przed błędami. Chcesz prawdy? – zwrócił się do mnie. – Proszę bardzo! Twoja nieskazitelna Lilianna, przyjęła ode mnie pieniądze, za to, że od ciebie odejdzie! Byłeś dla niej wart ten marny milion. Nawet powieka jej nie drgnęła.
– Nie! – parsknąłem z rozczarowaniem. – Nie wierzę ci. Lilka w życiu by mi tego nie zrobiła! – Nie wiem, kogo próbowałem przekonać bardziej. Jego? Czy siebie?
– Skoro tak, to dlaczego nie odesłała mi tych pieniędzy? Przecież mogła? Ma dostęp do konta brata, prawda? – Patrzył mi prosto w oczy uśmiechając się cynicznie. – Ostrzegałem cię, że jesteś dla niej tylko bankomatem, który pozwoli na utrzymanie odpowiedniego poziomu życia.
– Zniszczę cię – wycedziłem przez zaciśnięte zęby, po czym wybiegłem z hotelu i oparłem się o balustradę, przed głównym wejściem, próbując zebrać myśli. 

Czy ona naprawdę to zrobiła? Czy moja Lili wzięła pieniądze od Sergiusza? Dlaczego?! – Zamknąłem oczy i oparłem głowę o barierkę oddzielającą deptak od rzeki.

– Chyba mu nie wierzysz – Poczułem na ramieniu dłoń brata. Część mnie chciała ją strącić, jednak gdzieś w głębi duszy odczuwałem wdzięczność, za to, że Nikodem jest obok.
– Nie wiem – szepnąłem, nie podnosząc spuszczonej głowy. – Nie wiem, w co mam wierzyć Niki. Fakt jest taki, że pieniądze trafiły na konto, z którego teraz korzysta Lili.
– Braciszku, – Nie miałem siły reagować na jego próby spoufalenia, dlatego po prostu wysłuchałem, co ma do powiedzenia. – nie popełniaj mojego błędu i nie oceniaj osoby, którą kochasz po strzępkach informacji, które w twojej głowie ułożyły się w jakąś niestworzoną historię. Sam, dopiero co, chciałeś mi za to poprzestawiać szczękę.

Ma rację. Choć ciężko mi to przyznać, ale ten cholerny gnojek trafił w dziesiątkę.

– Dzięki – Poklepałem go po ramieniu – spadam stąd.
– Mikołaj? – Powstrzymałem go ruchem ręki, nie chciałem znów wysłuchiwać przeprosin.
– Wiem Niki, ale to niewiele zmienia – Wzruszyłem ramionami i odszedłem w stronę swojego hotelu, zostawiając brata samego z wyrzutami sumienia.

Lilianna

Pół dnia na zakupach z Zuzą wyczerpało mnie bardziej, niż weekendowy maraton tańca. Żebra dawały o sobie znać, a nogi właziły mi do tyłka. Dowlokłam się do hotelu, z myślą o gorącej kąpieli i rozmowie z Mikołajem na temat spotkania z Julią. Gdy weszłam do apartamentu, w części dziennej panował półmrok. Rolety zostały opuszczone, a jedynym źródłem światła był niewielki kominek na środku pokoju.


– Voldi?! – krzyknęłam zdejmując buty, jednak nie otrzymałam żadnej odpowiedzi. Dopiero, gdy się wyprostowałam i rozejrzałam wokół, dostrzegłam ukochanego, siedzącego na jednym z foteli. – O, jesteś! – Uśmiechnęłam się. – Zuza zaprosiła nas na rodzinną część domówki, więc nie mamy zbyt wiele czasu – nadawałam, dalej licząc na jakąkolwiek odpowiedź, jednak ta nie nadchodziła. Pomyślałam, że może ma słuchawki w uszach i mnie nie słyszy. Podeszłam bliżej z zamiarem pocałowania go. Jednak Miki odwrócił głowę, dając mi jednoznacznie do zrozumienia, że nie ma na to ochoty. – Mikołaj, co się dzieje? – zapytałam z przerażeniem.

Kurwa, dowiedział się o mnie i o Filipie – przeszło mi przez myśl.

– Co się stało? – Ponowiłam próbę kontaktu, gdy dostrzegłam, że ma rozciętą wargę. Przykucnęłam naprzeciwko niego i przy użyciu hotelowej apki włączyłam piętnaście procent światła, by dokładniej przyjrzeć się śladowi na ustach. Voldi wpatrywał się w ogień buchający w kominku i powoli sączył whisky. – Pokaż mi to – poleciłam, muskając delikatnie jego policzek, na co mężczyzna przytulił twarz do mojej dłoni i w końcu na mnie spojrzał. W jego oczach było coś, co mnie zmroziło. Chłód, jaki z nich bił, był nie do zniesienia. Wpatrywałam się w oczy ukochanego jak zahipnotyzowana. Nie mogłam tego przerwać, choć bardzo chciałam.

 
– Zaloguj się na konto Łukasza – wymamrotał. Na początku wydawało mi się, że się przesłyszałam, ale gdy powtórzył polecenie, nie miałam już złudzeń.
– Po co? – Opadłam zmęczona na fotel.
– Po prostu zrób to, o co cię proszę – odpowiedział beznamiętnie, znów odwracając wzrok w stronę kominka.
– Nie pamiętam hasła – odparłam zgodnie z prawdą.
– Lepiej dla ciebie, żebyś sobie przypomniała – warknął, po czym upił kolejny łyk ze szklanki.
– Mikołaj, przerażasz mnie. – powiedziałam, jednocześnie próbując przypomnieć sobie to pieprzone hasło.

Lili2105! – niepoprawne hasło. Pozostały dwie próby.
Luksiu2008! – niepoprawne hasło. Pozostała jedna próba.

Kurwa mać! Pamiętam, że na końcu był wykrzyknik, a cyferki są takie same jak pin, tylko w odwrotnej kolejności. Jeśli teraz mi się nie uda, zablokuję je.

Luks0521! – Trwa logowanie. Proszę czekać.

Chwała Bogu, odetchnęłam z ulgą, jednak ta nie potrwała długo. Na stronie startowej wyświetliła się informacja o dwudziestu przelewach na łączną kwotę: 1 000 000 PLN.
Mikołaj prychnął z niedowierzaniem, spoglądając mi przez ramię.

– Ja... To nie... – jąkałam się, próbując bezskutecznie zebrać myśli.

Pierdolony Sergiusz Skrzycki mnie wrobił.

– Wyjaśnij mi to Lili, błagam, wyjaśnij to jakoś – usłyszałam szept Mikołaja.
– Nie chciałam tych pieniędzy, przysięgam – odpowiedziałam drżącym głosem.
– Chcę w to wierzyć – wymamrotał zrezygnowany. – Naprawdę chcę ci wierzyć – Spojrzał na mnie, a w jego oczach zatańczyły łzy. – Daj mi cokolwiek, bym mógł to zrobić.

W uszach dźwięczały mi słowa Sergiusza:

" Jeśli mój syn zwróci się przeciwko mnie, będę zmuszony bronić siebie i reszty rodziny, choćby kosztem jego kariery".

" Jestem gotów pozbawić go prawa do wykonywania zawodu, by uchronić dobre imię naszej rodziny, a tego byś chyba nie chciała".

Co robić?! Jak mam powiedzieć mu prawdę, a jednocześnie go chronić?! Sergiusz dał wystarczające świadectwo, że nic go nie zatrzyma przed osiągnięciem celu.

– Mikołaj, ja nie mogę – Potrząsnęłam głową, jednocześnie ścierając łzy z policzków.
– Lilianno – Tym razem to Mikołaj ukucnął przede mną i uniósł delikatnie mój podbródek, tak że byłam zmuszona spojrzeć w smutne fiołkowe oczy, które tak bardzo kochałam – Powiedz prawdę – nalegał. – Muszę wiedzieć, rozumiesz? Moja rodzina się rozpada, nasz związek na tym cierpi, a to jedyne, co mi pozostało, błagam cię. – Jego słowa dosłownie mnie storpedowały. – Jedyne, z czym sobie nie poradzę, to z myślą, że jesteś ze mną tylko dla pieniędzy – Poczułam, jakby ktoś mnie spoliczkował. Jak on w ogóle mógł tak pomyśleć?!

– Bo nie jestem – Chciałam wrzeszczeć, ale z moich ust wydobył się tylko cichy, żałosny jęk. – Sergiusz mnie szantażował – wyznałam, czując jednocześnie, jakby ogromny głaz spadł mi z serca. Miałam tylko nadzieję, że Mikołaj mi uwierzy.
– Co to znaczy, że cię szantażował? – zapytał, zaciskając pięści na szklance z taką siłą, że obawiałam się o to, czy nie pęknie mu za chwilę w dłoni.
– Dokładnie to, co słyszałeś – mruknęłam.
– Dobrze, zatem zapytam inaczej – odparł poirytowany. – Czym Sergiusz cię szantażował? Lili, od początku. Kiedy się to zaczęło? – Mikołaj usiadł po turecku, na podłodze, naprzeciwko mnie i spojrzał wyczekująco.


– Pierwszy raz, – Podkuliłam nogi i otuliłam się ramionami – gdy brakło mi paliwa. Podjechał Maybachem i kazał mi wsiąść. Gdy nie chciałam tego zrobić, powiedział, że jego kierowca, będzie stał na deszczu, dopóki nie wsiądę, albo nie przestanie padać.
– Pamiętasz imię tego kierowcy? – Przerwał mi.
– Ivan. Miał na imię Ivan – Mikołaj wyjął telefon z marynarki i wykonał połączenie.
– Anita? Przekaż działowi HR, że Ivan zostaje zwolniony, w trybie natychmiastowym – wydał polecenie i rozłączył się.
– Mikołaj, przecież to nie jego wina – Stanęłam w obronie młodego mężczyzny. – Nie możesz go zwolnić tylko dlatego, że wykonywał polecenia twojego ojca.
– Lilianno, – westchnął i pogładził mnie po kolanie – zwolniłem go, ponieważ mnie okłamał. Pytałem, dokąd zawiózł mojego ojca po wizycie, którą nam złożył. Ivan wprost odpowiedział, że do hotelu. Jako posiadacz pakietu większościowego, nie mogę sobie pozwolić na nielojalność wobec mnie. Czy teraz możemy wrócić do właściwego tematu? Jakich argumentów użył mój ojciec, że postanowiłaś przyjąć pieniądze.

– Mikołaj! – uniosłam głos i zerwałam się na równe nogi – Nie będziemy rozmawiać w taki sposób. Po raz ostatni powtarzam, że nie wzięłam tych pieniędzy. Przestań ciągle mnie sprawdzać, jeśli chcesz usłyszeć co mam do powiedzenia.
– Dobrze, przepraszam – Pokręcił głową. – Usiądź, proszę.
– Ostatni raz – westchnęłam z irytacją i wróciłam do poprzedniej pozycji. – Drugą próbę podjął na gali, podczas tańca.
– Wiedziałem, kurwa, wiedziałem! – Uderzył pięścią w fotel, na którym wcześniej siedział. – Dlaczego mi nie powiedziałaś, nie rozumiem.

 
– To ty byłeś powodem szantażu. Od początku chodziło o ciebie – wydukałam.
– Ja? – zapytał zszokowany. – Skarbie, – pogłaskał mnie po kolanie – musisz mówić jaśniej.
– Kurwa ,– westchnęłam, coraz bardziej zmęczona tą rozmową – twój ojciec powiedział, że zniszczy ci karierę, jeśli się dowiesz o tym, że zaoferował mi pieniądze. Nie wiem, na co liczył przelewając je na konto Łukasza. Na to, że się jednak zdecyduję? A może, – zastanowiłam się na głos – od początku chciał mnie wrobić i w ten sposób doprowadzić do naszego rozstania?
– Brawo, mój Sherlocku – Podniósł się i usiadł z powrotem na fotelu. – Chodź do mnie – Wyciągnął ręce w moim kierunku. Na początku wcale tego nie chciałam, nadal miałam przed oczami tego mrocznego, obcego mężczyznę, prawdziwego Voldemorta. Jednak po chwili usiadłam na jego kolanach i objęłam za szyję. – Przepraszam – mruknął i musnął nosem mój policzek z widocznym siniakiem. Pod wpływem upału i łez makijaż, który go zakrywał, całkowicie spłynął. – Nie chciałem cię przestraszyć. Po prostu... – urwał na chwilę, jakby zastanawiał się nad odpowiednimi słowami.
– Po prostu ojciec zasiał w tobie niepewność – pogłaskałam go po policzku. – Tak jak we mnie podczas gali, gdy powiedział, że zrezygnowałeś z nas... ze mnie. 

– Kocham cię, mała – szepnął mi do ucha i złożył na ustach czuły pocałunek. – Jesteś dla mnie najważniejsza, nigdy o tym nie zapominaj.
– Mikołaj, obiecaj mi, że nie narobisz sobie problemów. Nie wybaczyłabym sobie, gdybyś przeze mnie stracił to, na co tak ciężko pracowałeś.
– Lilianno, – Założył mi kosmyk włosów za ucho – nawet mój ojciec nie ma takiej mocy sprawczej, by od tak odebrać mi prawo do wykonywania zawodu. Gdyby chciał, to zrobiłby to zaraz po gali, gdy dałem mu w pysk, albo dziś, po naszej jakże owocnej rozmowie – Uśmiechnął się gorzko. – To wszystko był blef, by się ciebie pozbyć. Tylko nie rozumiem, dlaczego on mnie tak bardzo nienawidzi – szepnął, bardziej do siebie, niż do mnie.
– Mikołaj, tu nie chodzi o ciebie, nie zauważyłeś, że to ze mną Sergiusz ma problem?
– Jeśli masz rację, to tym bardziej musimy się dowiedzieć, o co w tym wszystkim chodzi – Uszczypnął mnie lekko w nos. – Ale i na to przyjdzie czas... Teraz najwyższa pora się szykować, za pół godziny zbiórka przy drzwiach.
– Za ile?! Czy tobie czasem, Skrzycki, sufit na łeb się nie spadł? – prychnęłam, wiedząc, że mój facet uwielbia klasyki polskiego kina. Zadziałało, z łazienki dotarł do mnie jego ciepły, radosny śmiech.

Kocham go. Voldiego. I jego śmiech też. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro