Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26. Gdzie dwóch się bije...

Ja czułem się wolny, chociaż mi uciekł świat
I byłem spokojny, w ręce trzymałem nas
Krajobraz jak z wojny, czułem się wolny, tak
Przez chwilę spokojny, bez Ciebie nie mam jak
Patrzyłaś mi w oczy, wtedy nie istniał świat.

- Kartky, "Depresja"

Lilianna

Przekraczając próg willi czułam, że to nie najlepszy pomysł, abym się tam pojawiała. Atmosfera panująca w domu wydawała się tak gęsta, że można było ciąć ją nożem. Pomiędzy stojącymi w holu walizkami plątała się Layla, która na nasz widok nie mogła opanować targających nią emocji.

- Layla, do mnie - Mikołaj starał się przywołać samoyedkę, ale na nic zdały się jego próby. Podobnie jak te które podjął Nikodem. Zwierzę jak zaczarowane nie reagowało na żadne prośby, smaczki, ani groźby. Aurora siedziała przy stole w jadalni i przyglądała się sytuacji z rozbawieniem.

Ostrożnie ukucnęłam, by okiełznać białą rozszalałą kulkę futra.
-Hej maleńka - szepnęłam cicho do psicy - siad - wyciągnęłam przed siebie dłoń, a psia furia natychmiast posadziła swoje cztery litery na beżowych kaflach
- Mówicie mi Lilianna Dolittle - parsknęłam śmiechem w stronę braci Skrzyckich
- A ty co się tak gapisz, jak sroka w gnat? Przynieś smaczka, żebym mogła dać jej nagrodę - puściłam oczko w stronę Nikodema, na co ten ruszył w stronę kuchni, nie spuszczając wzroku z Mikołaja.

-Dobra, gdyby to nie był twój brat, to zaczęłabym być zazdrosna. Naprawdę. Pomimo tego jebitnego lima, nadal jest przystojny jak diabli - odwróciłam się w stronę Mikołaja i posłałam mu słodkiego buziaka.
- Kijem bym go nie tknął. - fuknął naburmuszony Nikodem, podając mi smaczek dla Layli. Samoyedka grzecznie zgarnęła chrupka z otwartej dłoni i poczłapała na swoje legowisko.
- Całe szczęście - odgryzł się Mikołaj - bo gdybyś dostał do ręki kij, to zrobiłbyś krzywdę nie tylko mi, ale i sobie, idioto.

Obserwowałam iskry, jakie przeskakiwały między nimi, gdy mierzyli się wzrokiem. Obawiałam się, że jeszcze chwila a skoczyliby sobie do gardeł.
- Co się z wami dzieje? - zapytałam zmartwiona. Bracia Skrzyccy nigdy nie kłócili się o bzdury. - No już - ponagliłam - któryś raczy mi wyjaśnić?
- Lils, daj spokój, lepiej powiedz jak się czujesz. Niech cię uściskam - Nikodem podszedł do mnie z rozpostartymi ramionami.
- Chyba śnisz. Przecież ona ma połamane żebra - warknął Mikołaj i w tej samej sekundzie zmaterializował się przede mną, odcinając drogę Nikiemu.

- Kochanie, przypominam ci, że "ona" ma więcej niż dwie szare komórki i potrafi sama o sobie zadecydować - posłałam mu ironiczny uśmiech i ominęłam go, by móc uściskać Nikodema.
- Wystraszyłaś mnie, to znaczy nas, Lils - uściskał mnie szybko i dość oficjalnie - Boli?- zapytał, odsuwając się ode mnie.
- Nie, łaskocze i prosi o więcej - parsknęłam śmiechem.

Między braćmi nadal panowała bardzo napięta atmosfera, czułam jednak, że żaden z nich nie puści pary z ust. Dlatego postanowiłam, że spróbuję wypytać Aurorę.
- Może ty mi powiesz, o co poszło tym dwóm? - zapytałam, wskazując ręką na braci Skrzyckich.
- Mam nadzieję, że wszystko w porządku - zaczęła Brytyjka i ku mojemu ogromnemu zdziwieniu pojawiła się obok i uścisnęła mnie delikatnie.
- Bywało lepiej - odparłam zgodnie z prawdą, nadal zszokowana jej postawą.
- Co do sytuacji między panami uważam, że powinni sami ci to wyjaśnić. - uśmiechnęła się lekko - ja też nie wiem nic konkretnego.

- Nie ma o czym mówić - odburknął Nikodem
- Ta, wyjątkowo zgadzam się z moim niezrównoważonym bratem - odpowiedział Mikołaj, który stał u mojego boku, pozwalając na to, bym się o niego opierała - Chodź mała, najwyższa pora porządnie odpocząć - zwrócił się do mnie i pocałował w czoło.
- Wrócimy do tego tematu - ostrzegłam - wszyscy - Spojrzałam wymownie w kierunku braci Skrzyckich, ale także Aurory.
- Właściwie Lils, to ja i Aurora wyjeżdżamy. Zobaczymy się w piątek w Trójmieście.
- Jak to wyjeżdżacie? A co z treningami? Przecież za dwa tygodnie jest ostatni wyścig w Grand Prix. Jesteś drugi w klasyfikacji, możesz to jeszcze wygrać.
- Lils, nie zamierzam podejść do tego wyścigu.

Ja się chyba, kurwa, przesłyszałam.

- Mikołaj, czy to możliwe, żebym miała omamy słuchowe? - spojrzałam na mężczyznę z pełną powagą.
- Nie, nie powinnaś mieć takich objawów. - Nim zdążył dokończyć wpadłam mu w słowo
- a szkoda, bo wolałabym się przesłyszeć. Czyś ty zgłupiał do reszty Nikodem? Nie ma kurwa takiej opcji - krzyknęłam, momentalnie żałując swojego uniesienia - Aua- syknęłam, chwytając się za żebra, które z dezaprobatą przyjęły gwałtowny ruch płuc i przepony
- Kurwa, nie mogłeś sobie wybrać innego momentu?! Przecież dopiero odebrałem ją ze szpitala. Kup sobie większy kask, bo chyba Ci głowę uciska. - Mikołaj warknął do brata i zacisnął pięści.

-Everybody quiet! - brytyjski akcent rozpierzchł się echem po pomieszczeniu, sprawiając, że momentalnie wszyscy zamilknęliśmy i wbiliśmy oczy w Aurorę - Przestańcie do jasnej cholery! - krzyk Ginger wprawił nas w kompletne osłupienie. Nie spodziewałam się, że w tym wątłym ciałku znajduje się taki głos. - Lili, Niki musi odpocząć, obydwoje tego potrzebujemy. Ty też powinnaś, miałaś trudny czas, więc skup się teraz na swoim zdrowiu, a ja zajmę się resztą - westchnęła ciężko. Faktycznie dziewczyna wyglądała jakby potrzebowała choćby chwilowej przerwy od świata. - Obiecuję Ci, że będę pilnować jego diety. Niki - zwróciła się do narzeczonego - pojedziesz w tym GP. Zwłaszcza żewyścig będzie w Warszawie. A ty? - zwróciła się do Mikołaja - masz chyba ważniejsze sprawy niż przepychanki z bratem, co? Czy może się mylę? Obydwaj zachowujecie się jak skończeni idioci. Nikodem, chciałabym porozmawiać z Mikołajem, zanim wyjedziemy, bez Ciebie.

- Auri, daj spokój, poradzimy sobie bez niego. - Niki objął czule narzeczoną i ucałował ją w dłoń
- Stul pysk - syknął Mikołaj - nie słyszałeś? Ginger chce rozmawiać ze mną, łap za te walizki i wypad.

Teraz miałam pewność, że doszło między nimi do bójki. Było to o tyle niepokojące, że oni się naprawdę nie kłócili. Nawet kiedy Nikodem jako nastolatek dawał Mikołajowi popalić, pozostając pod jego opieką, mężczyzna nigdy nie tracił cierpliwości do młodszego brata. Owszem potrafił ustawić go do pionu i wyartykułować mu kilka gorzkich słów, ale w czasach gdy jeszcze bracia Skrzyccy byli obecni w moim życiu, nie dochodziło między nimi do rękoczynów.

- Mikołaj, Nikodem, nie poznaję Was. To nie są moi bracia Skrzyccy. Ci, których znam gotowi są wskoczyć za sobą w ogień - powiedziałam z rozczarowaniem w głosie.
- Najwyraźniej będziesz się musiała przyzwyczaić do takiego stanu rzeczy. Przynajmniej do momentu, w którym mój brat nie zmieni swojego podejścia do niektórych spraw - odparł gorzko Nikodem.
- Powiedziałem wypad! - Mikołaj ryknął w stronę brata i zerwał się z krzesła, które zajął by porozmawiać z Aurorą. Powstrzymywał się ostatkiem sił przed uderzeniem brata
- Spierdalaj - mruknął Nikodem i chwycił za walizki - Nie jesteś wart mojego czasu - dodał, po czym wyszedł, nie czekając na odpowiedź wściekłego jak diabli Mikołaja.

Przyglądałam się tej chorej sytuacji, z coraz większym przerażeniem. Liczyłam na chwilę spokoju, nie chciałam niczego więcej. Natomiast zarówno Mikołaj jak i Nikodem zachowywali się paskudnie. Sposób w jaki do siebie mówili, prawdopodobna bójka i to że emocje wciąż sięgały zenitu dawały podstawy żeby sądzić że sytuacja jest poważna. Na domiar złego w uszach dźwięczały mi słowa Nikodema: Przynajmniej do momentu w którym mój brat nie zmieni swojego podejścia do niektórych spraw. Co to do jasnej cholery miało znaczyć. Czy Mikołaj miał przede mną kolejne tajemnice? Znowu?

Nie, to nie możliwe - potrząsnęłam głową - nie zrobiłby mi tego po raz kolejny.

- Lilianno, wszystko w porządku? - Zatroskany głos Mikołaja wyrwał mnie z zamyślenia
- Pomijając tę żenującą scenę, bolące żebra i pobicie przez ojca? Ta, wszystko zajebiście - parsknęłam gorzkim śmiechem - Pójdę się położyć, a wy sobie pogadajcie. Nie chcę, żeby Nikodem się wściekał, że musi czekać.

- Pomogę Ci. Auri, poczekasz chwilę?
- Jasne - uśmiechnęła się w moją stronę
- Dam sobie radę - syknęłam - sama.
- Lili, proszę. W dupie mam mojego brata i jego fochy - Mikołaj westchnął zniecierpliwiony.
- Tym razem nie chodzi ani o Ciebie, ani o Nikodema. To Aurora potrzebuje twojej pomocy, więc proszę poświęć jej tyle czasu ile potrzebuje. Dotrę do sypialni, więcej wiary w człowieka.

Z ust Ginger w moim kierunku popłynęło bezdźwięczne "dziękuję". Skinęłam głową w jej stronę i powolnym krokiem ruszyłam do sypialni Mikołaja. Miałam się od razu położyć, jednak za sprawą wiatru delikatnie poruszającego zasłonami, dotarł do mnie zapach szpitala, którym najwidoczniej musiałam przesiąknąć, bardziej niż mi się wydawało.

Postanowiłam zrzucić z siebie ubrania i skorzystać z prysznica. Choć ogromna wanna kusiła gorącą wodą i olejkami to resztki zdrowego rozsądku podpowiadały, że bez pomocy nie wygramoliłabym się z kąpieli.
Wiszące ma przeciwległej ścianie przepastne lustro ukazało jak rozległe są moje obrażenia. Ogromny żółto-fioletowy siniak rozlewał się od lewej piersi, aż po udo, nie wspominając już o twarzy.

Dziękuję Ci bardzo tatusiu, dzięki Tobie mogę konkurować z Mikołajem w konkursie na największe limo.

Choć próbowałam z tego żartować, to pod powiekami czułam zbierające się łzy. Zamknęłam oczy, by zahamować nadchodzącą falę płaczu. Po pierwsze nie miałam siły użalać się nad sobą, a po drugie, każdy szloch powodował trudny do zniesienia ból. Szybko umyłam, a raczej wyszorowałam ciało i włosy korzystając z kosmetyków Mikołaja, delikatnie osuszyłam się ręcznikiem i w jego znacznie za dużej koszulce zaległam w miękkim łóżku.

Gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki, powieki zaczęły robić się coraz cięższe. Nazwanie dzisiejszej nocy przespaną było sporym nadużyciem. Krzątające się pielęgniarki, pracujące maszyny, a nawet brzęczące jarzeniówki sprawiały, że mój sen był tak naprawdę trybem czuwania. Dodatkowo leki nasenne sprawiały, że do tej pory odczuwałam ich wpływ.

Nie zamierzałam czekać na Mikołaja, jak również nie miałam w planach rozmowy z Zuzą, która nieustannie bombardowała mnie wiadomościami.

@oh_palinska: Dzień dobry Lilijko!
@oh_palinska: Jak się sprawy mają?
@oh_palinska: Powiedziałaś już Mikołajowi o swoich planach?
@oh_palinska: Nadal się do niego nie odzywasz?

Szlag by to trafił. Czy ona mi wszczepiła jakiś chip, czy o co tu chodzi?

Nie było sensu jej okłamywać i tak by się domyśliła, widząc mnie w takim stanie.

@the_real_lilka: Właściwie...
@oh_palinska: Właściwie to dalej jesteś we Wrocławiu, w domu Skrzyckich.

No proszę, kto by się spodziewał, że Zuza o wszystkim wie.

@the_real_lilka: Tak 🙄
@oh_palinska: Tak i...?
@the_real_lilka: Zuza, przecież już o wszystkim wiesz. Tylko proszę, nie przekładaj tej cholernej domówki.
@oh_palinska: Boże 🤦🏻‍♀️, ty czasami jesteś tak głupia, że w głowie się nie mieści. W dupie mam tę domówkę, jak trzeba będzie to ją odwołam. Obiecałyśmy sobie, że nie będziemy mieć tajemnic!

@the_real_lilka: Nie chciałam tego przed Tobą ukrywać. Zresztą... tego nie da się ukryć. Jutro przyjeżdżamy do Gdańska, ale to też już Ci pewnie Mikołaj wyśpiewał...
@oh_palinska: jest aż tak źle? To nie Mikołaj mi powiedział. Ta podła kreatura nie odpisuje na moje wiadomości... Nikodem się wygadał.
@the_real_lilka: To zależy, jak na to spojrzysz... Połamane żebra, wstrząs mózgu i śliwa na pół twarzy, bywało gorzej. Skoro już Niko się do Ciebie odezwał, to może powiedział też, o co się pokłócił z Mikołajem.

@oh_palinska: Chryste! Co za potwór, tak mi przykro Lili. Nie, Niki nic mi nie powiedział. No way, przecież oni się nigdy nie kłócą. O co im poszło?
@the_real_lilka: Gdybym wiedziała, to bym nie pytała. Mało tego, jak tylko przebywają w jednym pomieszczeniu, to rzucają sobie do gardeł.
@oh_palinska: No tak, sorki 😅. Wypytam Pawła! Daj znać co z jutrem. Kocham Cię Ruda. Odpoczywaj.

Choć bardzo chciałam jej odpisać, to potrzeba snu wzięła górę. Odłożyłam telefon na poduszkę i przestałam walczyć z powiekami, które wciąż próbowały opaść.

Mikołaj

Niki rozsierdził mnie do granic możliwości. Miałem dość jego aluzji,domysłów i przypuszczeń. Wczoraj usiłowałem wytłumaczyć mu wszystko, ale był zbyt pijany i skupiony na swojej bzdurnej teorii. Liczyłem na to, że uda mi się z nim porozmawiać, gdy wytrzeźwieje i dotrze do niego, co zrobił. Jednak dziś przeszedł samego siebie.

Cóż najwidoczniej to nie wina alkoholu, mój brat po prostu jest skończonym idiotą.

Kiedy Aurora poprosiła mnie o rozmowę, podświadomie przeczuwałem, czego będzie dotyczyła.
Wiedziałem też, że nie będzie należała do łatwych. Jednak najpierw musiałem opanować sytuację w domu, by móc w pełni skupić się na przyjaciółce. Pośrodku salonu stała umęczona Lili, zdezorientowana tym, co tu zastała. Sam nie mogłem zrozumieć jak to możliwe, że moje relacje z Nikodemem ulegały rozpadowi w zatrważającym tempie. Dlatego też nie byłem zdziwiony, gdy dostrzegłem w jej oczach coś na kształt rozczarowania. Owszem, obserwowanie jej zawiedzionej bolało, ale nie było czymś, na co nie byłbym przygotowany. Zrozumiałem, że dyskusja z ukochaną w tamtym momencie nie miała najmniejszegosensu. Postawa Lilianny wręcz krzyczała: "Dajcie mi wszyscy święty spokój".
W związku z tym nie protestowałem zbytnio, gdy jasno dała mi do zrozumienia, że do sypialni dotrze sama.

-Długo zamierzasz się kręcić w tę i z powrotem? - Zapytałem brata, który po raz setny przeszedł przez salon.
- Tyle ile będę potrzebował - warknął kretyn.
-Hej Ginger, może przejdziemy do gabinetu? - zaproponowałem, widząc, że tenidiota nie pozwoli nam spokojnie porozmawiać.
Dziewczyna przytaknęła i ruszyła za mną do niewielkiego pokoju szumnie nazywanego gabinetem. Nie chciałem, aby nasza rozmowa była sztywna i oficjalna dlatego zająłem miejsce na dużym podwieszanym fotelu, siadając w nim po turecku. Dziewczyna przyjęła podobną pozę, na kanapie.

-Przepraszam cię za to wariactwo - mruknąłem. Lilianna miała rację, określając całą tę sytuację jako żenującą. Aurora uśmiechnęła się smutno, dając tym samym do zrozumienia, że to jej jedyny komentarz w tej sprawie. Widziałem, że ubranie w słowa celu tej rozmowy wiele ją kosztuje, dlatego czekałem spokojnie, aż wypowie to, czego się spodziewam, odkąd przyleciała do Polski.

-Ty wiesz, prawda? - zapytała drżącym głosem. Spojrzałem na nią i dostrzegłem jak jej chabrowe oczy wypełniają się łzami.
-Wiem - spuściłem głowę, czując coraz większe wyrzuty sumienia i złość na Nikodema. To on powinien zareagować jako pierwszy. Zwrócić uwagę, że coś jest nie tak, że jego narzeczona znów zmaga się z zaburzeniami odżywiania. Zwłaszcza że ostatnim razem naprawdę prawie ich to zniszczyło.
- Mikołaj, ja...-przygryzła drżącą wargę i wypuściła powietrze - ja nie chcę znowu przez to przechodzić. Nie dam rady - wybuchła niepohamowanym płaczem.

Podniosłem się z miejsca i chwytając niebieską teczkę z biurka usiadłem koło dziewczyny i zamknąłem ją w uścisku. Gładziłem ją poplecach czekając, aż się uspokoi.
- Ginger - westchnąłem łagodnie - naprawdę nie pozwolę ci znów cierpieć. Spójrz na mnie. -Dziewczyna podniosła głowę i otarła łzy wierzchem dłoni. - W tej teczce są namiary na najlepszych specjalistów jakich udało mi się pozyskać. Wszyscy współpracują z Medicusem i są poinformowani, że się do nich zgłosisz.

- Ale jak, ale skąd - zająknęła się
- Ginger, jak tylko zobaczyłem Cię na lotnisku, zapaliła mi się lampka. Liczyłem na to, że w porę zauważysz nawrót choroby. Nie chciałem, żebyś musiała czekać, aż zbiorę wszystkie potrzebne informacje. - uśmiechnąłem się do niej pokrzepiająco.

Przecież wcale nie musiała wiedzieć, że zebrałem je w razie gdybyśmy znów musieli leczyć leczyć ją pod przymusem. Co prawda, prawnie, dla zwykłego Kowalskiego było to praktycznie niewykonalne. Jednak nie dość że w Anglii dużo łatwiejsze niż w Polsce, to mając tak szeroko rozwinięte koneksje jak nasi rodzice, udowodnienie że leczenie jest wymagane nawet bez zgody chorego, wcale nie stanowiło problemu.

- Dziękuję, jesteś naprawdę dobrym przyjacielem. Przepraszam, że zachowywałam się jak najgorsza suka. Myślisz, że Lilka mi wybaczy?
- A ty jej wybaczyłaś? Zrozumiałaś, że nie ma złych intencji?
-Zrozumiałam, przy każdym naszym spotkaniu to podkreślała. Zagalopowałam się w swoich osądach względem niej. Przecież ona nie ma wpływu na to co mówi i myśli Niki. Choć i on zapewnia mnieże nic poza przyjaźnią ich nie łączy. I chyba mu wierzę.

- Słusznie- siliłem się na szczery uśmiech. Nie potrzebne były jej dodatkowe bodźce zaogniające chorobę, dlatego zatrzymałem dla siebie podejrzenia, które od rana chodziły mi po głowie.- Gdzie w ogóle jedziecie?
Do Warszawy? Czy już nad morze?
- Emm, no - dziewczyna zastanowiła się chwilę, po czym z rozbrajającą szczerościąprzyznała: oh fuck it! Nie pamiętam, small town, name of it similar do twojego - jej mieszanie języków zawsze mnie bawiło dlatego i tym razem parsknąłem śmiechem.
- Asshole - mruknęła rozbawiona.
- Nie ma takiej miejscowości w Polsce, gwarantuję -roześmiałem się szczerze.
- Oj noo - zachichotała -Mikolajka, Mikolajek
- Mikołajki - odparłem - będziesz zachwycona. Tylko zadzwoń na numery z teczki - podniosłem się i rozpostarłem ramiona, by objąć dziewczynę. Ginger objęła mnie na pożegnanie i opuściła gabinet w nieco lepszym humorze.

W Mikołajkach znajdował się letni dom naszych dziadków, jedyna nieruchomość, jaką postanowiliśmy z Nikodemem zostawić po ich śmierci. Choć z rodzicami zwiedziliśmy pół świata, to nic nie równało się z wakacjami u dziadków. Na samą myśl o wszystkich wakacjach spędzonych nad jeziorem, w lesie i na żaglach, uśmiecham się do siebie. Muszę zabrać tam Lili, jak tylko wydobrzeje.

Z tą myślą ruszyłem w stronę sypialni, licząc na to, że będę mógł wyjaśnić Liliannie całe wcześniejsze zajście. Jednak po wejściu do pokoju zobaczyłem obrazek, który rozmiękczyłby nawet serce z kamienia. Dziewczyna spała tak spokojnie, jej niesforne loki otulały twarz, niemalże w całości zasłaniając stłuczenia, a obok na mojej poduszce leżała wtulona w nią Layla. Samoyedka podniosła oko i zamerdała ogonem, po czym poszła w ślady Lilianny i zapadła w błogi sen.

Lilianna

Obudziłam się około czternastej, a właściwie to obudził mnie głód i znajomy niebiański zapach. Na nocnym stoliku stał ogromny flowerbox złożony z różowych piwonii, róż w tym samym kolorze i jednej białej lilii ułożonej w środku. Jednak to nie kwiaty pachniały w sypialni najbardziej, to pepperoni na grubym cieście z serowymi brzegami odpowiedzialna była za fikołki, jakie wywijał mój żołądek.

- Dzień dobry, śpiąca królewno. Zawsze myślałem, że to pocałunek prawdziwej miłości sprawiał, że królewny się budziły, a to jednak pizza pepperoni była za to odpowiedzialna - Mikołaj pocałował mnie czule i obdarzył uroczym uśmiechem
- Powiedz jeszcze, że masz bubbletea, a zacznę podejrzewać, że coś przeskrobałeś - Odwzajemniłam pocałunek, nie zważając na doskwierający ból.
- Mam, ale tylko dlatego by choć trochę zrekompensować Ci cierpienie. Wiem, że to nic nie zmieni. Niestety już nic nie mogę zrobić. Choć gdybym mógł, to cofnąłbym czas Lili.
- Kochanie - wybełkotałam z ustami pełnymi pizzy - rozmawialiśmy o tym. - Przełknęłam przepyszny kawałek, po czym kontynuowałam to, co chciałam powiedzieć - To w żadnym momencie nie była twoja wina. Miałeś rację, że mogłam powiedzieć Ci wcześniej, ale byłam zbyt dumna i urażona. Chciałam udowodnić całemu światu, że potrafię i jak widać, zajebiście mi poszło - puściłam oczko do ukochanego. Nie chciałam, żeby się obwiniał, ani się nade mną użalał. Musiałam odpokutować swoje głupie zachowanie.

-Jak poszła rozmowa z Aurorą? - Zapytałam nie tyle z ciekawości, ile z chęci zmiany tematu.
- Tak jak się spodziewałem, mam nadzieję, że mój brat choć raz stanie na wysokości zadania -odparł Mikołaj, po czym wyjął z pudełka kawałek pizzy. Odgryzł kawałek i mruknął z zadowoleniem.
- Czy ona ma jakiś problem?- zawahałam się przez chwilę - No wiesz, zdrowotny?
-Tak, ale nie chcę o tym rozmawiać. Przynajmniej nie teraz -odparł, gładząc mnie po przedramieniu. Cała się napięłam, gdy jego palce zatrzymały się na jednej z blizn. Spojrzałam na niego i dostrzegłam, że fiołkowe oczy przepełnione są czystym bólem.

On wie.

- Czy - zawahał się - Twoje blizny idą wzdłuż żył -stwierdził z przerażeniem - wiedziałaś co robisz, prawda? Dlaczego? - Jego smutny wzrok wwiercał się w moje serce niczym sztylet.
- Voldi - westchnęłam, zastanawiając się jak dobrać słowa - wtedy było gorzej. Miałam siedemnaście lat, oprócz Łukasza nie miałam Nikogo. Babcia przeprowadziła się do Wrocławia dopiero po... no wiesz - "próba samobójcza" nie chciała mi przejść przez gardło - To było kilka tygodni po tym, jak matka uciekła. Ojciec lał mnie wtedy dzień w dzień. Wydawało mu się, że w ten sposób zmusi ja do powrotu. Być może by tak było, ale duma i żal jaki miałam do Konstancji, nie pozwalał mi na poinformowanie jej. Miałam dość, nie chciałam mówić Luksowi prawdy. Miał wystarczająco dużo własnych spraw. To był środek tygodnia, a przy okazji moje urodziny. Łukasz miał być wtedy w Warszawie. Naćpałam się, żeby nie czuć bólu, wstydu, niczego. Chciałam poprostu zniknąć. Mój brat pojawił się we Wrocławiu, bo od kilku dni nasze rozmowy były zdawkowe i krótkie, a w dodatku chciał zrobić mi niespodziankę. Gdyby mnie wtedy nie znalazł i nie zawiózł do szpitala, w którym była Twoja mama... - przerwałam i wzięłam głębszy oddech.

-To od niej wiesz? Prawda? - zapytałam

- Nie skarbie ani mama, ani Niki nie zająknęli się słowem. Choć masz piękne tatuaże, to zdążyłem zauważyć, a przede wszystkim poczuć twoje blizny. Lili, obiecaj mi, że nigdy... - urwał i położył głowę na ręce pokrytej bliznami. Widziałam, że ta rozmowa wiele go kosztuje.

-Mikołaj, żałuję, że wtedy to zrobiłam. Naprawdę. Choć gdyby nie to, nie wiem, gdzie byłabym teraz. Brat zmusił mnie do leczenia. Pierwszy odwyk skończył się fiaskiem, zaraz po zakończeniu terapii zadzwoniłam do dilera. Łukasz tak długo woził mnie po ośrodkach, aż w końcu zrozumiałam, że to nie jest życie, które chcę wieść. Dostałam drugą szansę od Twojej mamy i Luksa. Nie mogę, nie chcę tego spieprzyć. Chcę być silna, dla nas. - Zanurzyłam drugą dłoń w jego włosach i głaskałam Voldiego po głowie, starając się w ten sposób uspokoić galopujące myśli-swoje i jego. Mężczyzna złożył na mojej ręce dziesiątki drobnych pocałunków, po czym podniósł się i patrząc mi prosto w oczy, powiedział:

-Kocham cię nad życie Lilianno i zrobię wszystko, byś już nigdy nie musiała cierpieć. Dlatego jestem ci winien wyjaśnienia, zanim dotrą do ciebie nieprawdziwe informacje...

Czyli jednak - pomyślałam, czując jak moje serce ściska bolesny zawód - kolejne tajemnice, które za chwilę miały ujrzeć światło dzienne

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro