24. Miłość w czasach chaosu
Miłość to takie coś, czego nie ma. To takie coś, co sprawia, że nie ma litości. To tak, jakby budować dom i palić wszystko wokół.
— Notting Hill
Nikodem
Obudził mnie dźwięk deszczu niemiłosiernie napierdalającego o kamienne parapety. Czułem, że za chwilę rozsadzi mi łeb, a język rozsypie się w drobny mak.
- Ja pierdole - wybełkotałem, po czym zerwałem się na równe nogi i poleciałem do łazienki. Treść żołądkowa stwierdziła, że pora się ewakuować. Kiedy już myślałem, że niżej nie można upaść, na tę żenującą scenę nadeszła Aurora.
Musiałem chyba ostro nawywijać skoro narzeczona minęła mnie niczym śmiecia leżącego na chodniku. Choć znając ją nawet po niego by się schyliła.
- Jeszcze mnie kopnij - burknąłem. Czując, że żołądek nie powiedział jeszcze ostatniego słowa.
- Mam nadzieję, że kac wystarczająco Cię przekopie. - fuknęła niezadowolona.
- Nic z tego, zaraz Mikołaj ogarnie mi kroplówkę.
- Mhm, powodzenia - odpowiedziała, po czym opuściła łazienkę, zabierając ze sobą kosmetyczkę.
Po kolejnych dwudziestu minutach obściskiwania się z kiblem, wyczołgałem się z łazienki i wróciłem do łóżka, w nadziei, że nie dalej niż za godzinę przyjmę paczkę witaminową. Sięgnąłem po telefon i wystukałem wiadomość do brata.
Ja: Jesteś w domu?
Kiedy jednak po dziesięciu minutach nie uzyskałem odpowiedzi, postanowiłem napisać kolejną.
Ja: Haloo? Nie bądź dupkiem większym niż jesteś.
Po pięciu minutach następną
Ja: Żyjesz? Potrzebuję bomby witaminowej.
Mikołaj był tak bezczelny, że odczytywał wszystko, ale nie odpisał na nic.
Ja: Przecież widzę, że odczytałeś. Ogarniesz mi chłopców z kroplówką?
Mikołaj: Spierdalaj. Nie wchodź mi w drogę dzisiaj, dla własnego bezpieczeństwa. Nikt w Medicusie nie da Ci nawet paracetamolu. Wpisałem Cię na czarną listę.
Ja: Za co?! To się pierdol, pójdę do konkurencji.
Szanowny braciszek nie raczył już odpisać, więc znalazłem w necie firmę świadczącą podobne usługi i umówiłem się z nimi, że do godziny pojawią się u nas w domu. W tym czasie zmotywowałem się by wziąć prysznic i zejść na dół. Aurora siedziała przy stole i pochłonięta była czymś na tablecie graficznym.
- Pracujesz? - Zawisłem nad jej ramieniem i obserwowałem jak zgrabne palce dziewczyny poruszały się z gracją po panelu urządzenia. Cmoknąłem ją w czubek głowy, po czym wykonałem unik, bo Aurora zamachnęła się żeby mnie odepchnąć.
- Don't touch me - syknęła z pięknym brytyjskim akcentem. Zazwyczaj rozmawialiśmy między sobą po polsku, jednak zawsze gdy Auri była wkurwiona przeskakiwała na angielski.
- Możemy rozmawiać normalnie? - mruknąłem, próbując ją objąć.
- Fuck you, Nikodem! Fuck you! - krzyknęła, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
- Auri, proszę - Odtrąciła moją dłoń gdy chciałem zetrzeć je zetrzeć z twarzy dziewczyny.
- Czego kurwa nie zrozumiałeś?! Nie chcę żebyś mnie dotykał, mówił do mnie, patrzył w moją stronę. Nie chcę, rozumiesz?! Jedyne czego chciałam to mieć pewność, że jestem jedyną kobietą w Twoim życiu! A co dostałam? Stek bzdur, kłamstw i pierścionek, który pali mnie w dłoń, bo cały czas mam wrażenie, że nie powinien być dla mnie!
- Aurora...- westchnąłem. Tak naprawdę nie wiedziałem co mam jej powiedzieć. Stało się to czego tak bardzo się obawiałem. Nigdy nie chciałem jej skrzywdzić.
- Nie Nikodem. Poprosiłam Cię o jedną rzecz. Żebyś nie stawiał Lilki ponad nasz związek.
- I nie stawiam! Do kurwy nędzy! Kocham Cię, kiedy w końcu to zrozumiesz. Oświadczyłem się Tobie, nie jej. Z Tobą chcę spędzić życie, nie z nią.
- Tak i dlatego wczoraj mnie wystawiłeś. Dlatego mnie okłamałeś, że byłeś z Maksem i z tego samego powodu, gdy powiedziałam, że masz wybrać między mną a nią to wyleciałeś z domu jak z procy, żeby się uchlać z żalu! A na koniec totalnie pijany, na dobranoc rzuciłeś, że będę się musiała przyzwyczaić, bo Lilka i Mikołaj będą naszymi sąsiadami.
Obserwowałem narzeczoną i pomimo rozsadzającego kaca widziałem jak bardzo cierpi. Po policzkach leciały łzy, które ścierała drżącymi dłońmi. Właściwie to cała drżała pomiędzy szlochami. Zdjąłem z siebie bluzę, którą założyłem po prysznicu i zarzuciłem na jej szczupłe ramiona. Dopiero teraz zauważyłem, że znów znacznie schudła.
KURWA...ONA ZNOWU TO ROBI! – ta myśl była jak kubeł zimnej wody. Paraliżowała mnie i odbierała zdolność do myślenia o czymkolwiek innym.
- Aurora, ile ważysz? - Spojrzałem na nią wzrokiem nieznoszącym sprzeciwu.
- Jakie to ma znaczenie? Nie zmieniaj tematu! - wrzasnęła, a w tej samej chwili rozległ się dźwięk domofonu.
- Wrócimy do tej rozmowy za chwilę - syknąłem i ruszyłem w kierunku drzwi.
Wpuściłem do domu dwóch mężczyzn w granatowych uniformach. Ci chcieli od razu podłączyć kroplówkę, ale coś mnie tknęło i poprosiłem o pokazanie składu. Jedna z pozycji mnie zaniepokoiła na tyle, że zwątpiłem w słuszność swojego pomysłu. Nie bardzo zagłębiałem się w wytyczne WADA ( Światowa Agencja Antydopingowa), ale kojarzyłem, że kiedyś Mikołaj zrobił karczemną awanturę jak podpięto mnie do kroplówki, która zawierała insulinę i ta również miała ją w składzie.
- TO jest wasz pakiet dla sportowców? - wycedziłem przez zęby.
– Tak, a w czym problem? – zapytał starszy z mężczyzn. Swoją niewiedzą doprowadził mnie do szału.
– W czym problem?! W pierdolonej insulinie w składzie! Wynoście się stąd partacze. To dla amatorów może być szkodliwe, a co dopiero dla profesjonalistów. Won! – ryknąłem
Mężczyźni bez słowa zebrali sprzęt i w popłochu zaczęli opuszczać dom. Layla, która siedziała z Aurorą na górze zainteresowana hałasami zbiegła na dół szczekając wniebogłosy, co sprawiło, że te dwa patałachy mało nie pozabijały się o własne nogi.
– Layla, waruj – wydałem komendę, na którą samoyedka zareagowała od razu. Usiadła przy mojej nodze, pozostając czujną. – Dobry pies – pogłaskałem psicę po łbie i udałem się do kuchni. Usiadłem przy wyspie kuchennej i obserwowałem dwie tabletki elektrolitów, które buzowały w szklance niczym niewielkie gejzery. Oparłem czoło o zimny marmurowy blat. Zaczęło do mnie docierać jak bardzo w ostatnim czasie, nasze skrupulatnie zaplanowane plany na życie zboczyły z poprawnego toru.
Opróżniłem szklankę jednym haustem i poszedłem do pokoju gościnnego w którym ukryła się moja narzeczona.
– Nie okłamałem Cię – wymamrotałem opierając się o framugę – Naprawdę byłem wczoraj z Maksem.
Dziewczyna podniosła na mnie zapłakane chabrowe oczy. Miałem ochotę paść do jej stóp i błagać o przebaczenie. To wszystko mnie przerosło, kochałem Aurorę i to bez wątpienia. Zrobiłbym dla niej wszystko, ale moje uczucia względem Lilki też się zmieniły. Nie chciałem tego, tak bardzo kurwa tego nie chciałem.
– To ciekawe. Może wyjaśnisz mi w takim razie dlaczego czekałam na Ciebie pod kinem jak kretynka przez ponad godzinę. Nie odbierałeś telefonów, nie raczyłeś dać znaku życia czy choćby napisać żebym się odpierdoliła. Twoja rodzina i przyjaciele mają mnie za nawiedzoną zazdrośnicę. Nikt nie widzi jak skaczesz wokół tej dziewczyny. Ja naprawdę chciałam się z nią zaprzyjaźnić, ale nie umiem. Nikodem, ja nie jestem głupia. Widzę co się dzieje.
– Skarbie, kocham Cię, przysięgam na wszystkie świętości, że jesteś dla mnie najważniejsza. To prawda, że Lilka zawsze była istotną częścią mojego życia i nie chcę tego zmieniać. Ale nie mam wobec niej żadnych zamiarów, bo jestem z Tobą i chcę żebyś została moją żoną. – Usiadłem obok niej i zacząłem całować jej zimne dłonie. – Lili naprawdę jest świetną dziewczyną i uwierz mi, że jeśli odsuniesz na bok wszystkie uprzedzenia to zyskasz lojalną przyjaciółkę. Zaufaj mi, a jeśli nie jesteś w stanie, to uwierz w nich. Mikołaj i Lilka nie widzą poza sobą świata. Nawet gdybym nie był z Tobą, nie mógłbym mu tego odebrać. Nie chcę żeby coś co stało się w przeszłości wpłynęło na przyszłość mojego brata. Wiesz ile przeszedł w życiu i to przy Lilce powinien znaleźć swoją bezpieczną przystań. Proszę nie niszczmy ich i siebie przez te wszystkie niedopowiedzenia.
– Naprawdę chcę Ci wierzyć Nikodem, ale nie wiem czy jestem w stanie. Kocham Cię i to chyba jest w tym wszystkim najgorsze. Już dawno powinnam odpuścić, ale nie potrafię. Wiem, że oni się kochają, ale po prostu – jej wargi zaczęły znowu drżeć, a oczy napełniły się łzami... – ona tak bardzo przypomina mi mnie sprzed choroby. Aurorę w której się zakochałeś, a nie tego co pozostało.
–Auri, spójrz na mnie – gdy podniosła wzrok, pod moimi powiekami również zaczęły wzbierać łzy – nie pokochałem Cię za wygląd. To prawda, że swoją urodą przykułaś moje zainteresowanie. Jednak serce zdobyłaś inteligencją, empatią, ogromną miłością do świata, otwartością, ciepłem. Jesteś fantastyczną dziewczyną i każdego dnia dziękuję wszechświatowi, że postawił Cię na mojej drodze. Być może jesteście do siebie podobne z wyglądu, ale nie z charakteru. Nie traktuj jej jak konkurencję, bo dla mnie jesteś bezkonkurencyjna.
Czułem się jak skończona menda. Jak mogłem w ogóle dopuścić do tego, żeby najważniejsza kobieta w moim życiu tak bardzo się nienawidziła. Zamiast biegać za dziewczyną brata, powinienem skupić się na swojej narzeczonej. Najwyższy czas trochę odpuścić i pozwolić Mikołajowi być odpowiedzialnym za bezpieczeństwo jego kobiety.
– Naprawdę? – chabrowe oczy wwiercały się we mnie z niedowierzaniem.
– Oczywiście – Przyciągnąłem kobietę do siebie i objąłem ją czule – Masz rację, że zbyt dużo czasu spędzałem z Lili, a za mało poświęciłem go Tobie.
– Widziałeś się z nią wczoraj, prawda? – Jej smutek łamał mi serce. Nie mogłem jej znowu okłamać.
– Tak. – Przetarłem dłonią po twarzy – Ale nie miałem tego w planach. Przysięgam. Lili zadzwoniła do mnie błagając o pomoc. Płakała i była przerażona. Nie mogłem jej odmówić.
– Co się stało? – Zrozumiałem, że muszę powiedzieć Auri prawdę by odzyskać choć odrobinę jej zaufania.
– Lilka pojechała do domu swojego ojca, pod jego nieobecność. Niestety ten skurwiel wrócił szybciej i ją skatował.
– O mój Boże – dziewczyna podkręciła głową i zasłoniła usta dłonią – nic jej nie jest? Dlaczego nie zadzwoniła do Mikołaja? Przez tę sobotnią aferę?
– Jest w szpitalu. Ma połamane żebra, rozbitą głowę i wstrząs mózgu. Dodatkowo, to bydle zniszczyło jej auto, więc to był jeszcze jeden potwornie bolesny dla niej cios. No właśnie problem w tym, że dzwoniła do mojego brata. Pierwszy raz zanim w ogóle tam weszła, a następnie chwilę przed telefonem do mnie.
Auri, musiałem jej pomóc. – Przymknąłem zmęczone powieki kiedy dziewczyna zaczęła gładzić mój policzek.
– Cholera, tak mi przykro. To musiało być dla Ciebie straszne. Przepraszam, że nie dałam Ci wytłumaczyć. Naprawdę, nie powinnam Cię podejrzewać o to że łączy Cię z nią coś więcej niż przyjaźń.
Gdybyś tylko wiedziała jak blisko jesteś prawdy.
Nigdy nie wierzyłem w bzdurne twierdzenia, że można kochać dwie kobiety jednocześnie. Zawsze uważałem, że skoro obdarzyłeś miłością inną będąc w związku to znaczy, że już nie kochasz obecnej partnerki. Teraz zrozumiałem, że się totalnie myliłem, ale najwidoczniej musiałem znaleźć się w podobnej sytuacji.
Czy kocham Lilkę? Tego nie jestem pewien. Natomiast wiem, że czuję do niej więcej niż powinienem.
– Auri, daj spokój. To moja wina, nigdy nie powinienem dopuścić do sytuacji w której poczujesz się mniej ważna. – Spojrzałem na jej smutną twarz i zrozumiałem ile tak naprawdę kosztowała ją przeprowadzka do Polski – Aurora – przerwałem zastanawiając się czy chcę znać odpowiedź na pytanie, które za chwilę zadam. Czy jestem w stanie stanąć po raz drugi twarzą w twarz z demonami, które już kiedyś prawie nas zniszczyły. – czy ty znowu to robisz? Masz nawrót?
– Nie wiem Niki – westchnęła, a po jej twarzy znów popłynęły łzy – nie chcę tego, ale cały ten stres, nowe otoczenie, ludzie, praca, studia. Nasz związek był jedyną stałą, tak mi się wydawało. Kiedy zwątpiłam w nas to po prostu samo przyszło. Nie umiem Ci powiedzieć wprost. Pierwszy raz był jeszcze w Anglii, zaraz po twoim wyjeździe – Aurora płakała coraz bardziej, tym samym sprawiając, że czułem się jak skończony śmieć.
Nie poświęcałem jej wystarczająco czasu. Uznałem, że jest silna i zostawiłem ją samej sobie, bez żadnego wsparcia. Wydawało mi się, że oświadczyny załatwią wszystko, że zamurują nasz związek i że to wystarczająca obietnica. Jednak nie szły za tym żadne czyny. Nie zrobiłem nic co mogłoby faktycznie dać jej poczucie bezpieczeństwa i miłości.
Przeprowadzka do Polski miała być dla nas nowym początkiem, a tymczasem tylko rozdrapała rany, które wydawało mi się, że już dawno się zagoiły.
– Dlaczego mi nie powiedziałaś wcześniej? – zapytałem szeptem, bardziej do siebie niż do niej.
– A co by to zmieniło, Niki? – odparła, próbując uspokoić oddech, ale głos miała załamany. – Bałam się, że uznasz mnie za słabą, że nie nadaję się do takiego życia, do tego, żeby być tutaj z tobą. To miał być nasz czas, wiesz? Żeby zacząć od nowa, bez tego wszystkiego. A ja… nie potrafiłam.
Miałem wrażenie, że coś we mnie pęka, jakbym wreszcie zaczynał pojmować, jak bardzo ją zawiodłem.
– Aurora… – delikatnie dotknąłem jej ramienia. – Obiecałem ci, że będę przy tobie, na dobre i na złe. I wiem, że zawiodłem. Skupiłem się na tym by nadrobić stracony czas z Lilką. Chciałem wynagrodzić jej to, że nie było mnie w najgorszych momentach.Może za bardzo wierzyłem, że wszystko się ułoży, że jak tylko będziemy razem, to reszta przestanie mieć znaczenie. Ale to nie tak działa.
– Nikodem, to nie jest coś, co po prostu znika. – Przerywała na moment, by złapać oddech, a jej głos drżał. – Ta choroba jest jak cień. Gdybyś wiedział, ile razy walczyłam, żeby to ode mnie odeszło, żeby już nie wracało… Ale kiedy jestem słaba, kiedy jestem sama, to… to ona zawsze wraca. To już zawsze będzie ze mną, z nami – szepnęła opuszczając głowę z rezygnacją.
– Wiem, że nie mogę obiecać, że będzie łatwo – powiedziałem cicho, szczerze. – Ale teraz jestem tu naprawdę, przy tobie, i będę walczyć razem z tobą, o ile tylko pozwolisz mi być częścią tej walki. Chcę, żebyś wiedziała, że jesteś dla mnie najważniejsza. Jestem gotowy walczyć za nas dwoje. Kiedy będziesz traciła siły, ja będę obok by pomóc Ci wstać i zwyciężyć tę najtrudniejszą walkę. Porozmawiam z Mikołajem, załatwimy Ci najlepszą opiekę – Nie mogłem dłużej powstrzymywać emocji, położyłem głowę na jej kolanach i szlochałem jak dziecko – Przepraszam Auri, tak bardzo Cię przepraszam. Nigdy więcej Cię nie zawiodę.
– Niki, proszę, kocham Cię i nie chcę żeby moja choroba znowu źle wpłynęła na Ciebie. Nie mogę sobie wybaczyć, że przeze mnie wziąłeś ten pieprzony adderall. Gdybym wiedziała wcześniej, nigdy bym do tego nie dopuściła. Moje błędy nie powinny się za Tobą ciągnąć.
– To są nasze problemy i zawsze będą. Nie chcę dzielić się na moje, twoje. Wszystko jest nasze, to co dobre i to co złe. Bez wyjątków. Jeszcze dziś zadzwonię do Mikołaja.
– Wiesz – skrzywiła się – lepiej żebym to ja z nim porozmawiała. Po tym co zrobiłeś wczoraj, nie zdziwie się jeśli nie będzie chciał przez jakiś czas z tobą gadać.
– Co? O czym mówisz? Nic nie pamiętam. – popatrzyłem na nią skonsternowany.
– Naprawdę? – Na jej twarzy wymalował się w końcu uśmiech, ten który tak bardzo kochałem. – Nikodem, podbiłeś mu oko.
– W sumie – wzruszyłem ramionami – należało mu się. Gdyby się nie spotkał z tą lafiryndą Lilka nie leżałaby teraz w szpitalu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro