Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Diablica tkwi w szczegółach cz.3

Każdemu człowiekowi jest dany klucz do bram raju. Tym samym kluczem otwiera się bramy piekła.

 -Richard P. Feynman

Mikołaj

Obudziłem się chwilę przed jedenastą. Lilianna wciąż spała wtulona we mnie, więc sięgnąłem po telefon leżący na nocnej szafce i odpaliłem hotelową apkę, żeby zamówić śniadanie do pokoju dla nas i budzenie ze śniadaniem dla Nikodema i Aurory.

Z tego, co wiem to Paweł pomagał Aurorze doprowadzić Nikiego do pokoju, bo chyba przerosły go wieczorne emocje. No cóż, wcale mu się nie dziwię, oświadczyny to wielka rzecz. Odruchowo spojrzałem na rudą.

Ty też kiedyś zostaniesz moją żoną.

Uśmiechnąłem się na tę myśl, jednak grymas szybko zniknął z mojej twarzy. Nadal mieliśmy niewyjaśnioną sprawę Warszawy, która mogła poważnie zaważyć na naszej wspólnej przyszłości. Musimy o tym porozmawiać, najlepiej jeszcze przed galą. Może przy śniadaniu, na spokojnie, kiedy będziemy mieli chwilę tylko dla siebie.

Objąłem dziewczynę drugim ramieniem i zanurzyłem nos w jej rozpuszczonych włosach, całując ją w głowę. Spała tak spokojnie, że nie miałem serca jej budzić. Dlatego, chociaż straciłem czucie w ręce już w środku nocy, posłusznie czekałem, aż sama uzna, że najwyższa pora wstać.

Zamknąłem oczy, ciesząc się chwilą niczym niezmąconej ciszy i bliskością kobiety, która teraz znaczyła dla mnie wszystko. Powoli docierało do mnie, jak wiele się zmieniło i ile się jeszcze zmieni.

Do niedawna wydawało mi się, że mam poukładane życie. Spowite szarością, ale skrupulatnie zaplanowane. Miałem plany zawodowe i nie zakładałem, że te prywatne tak wszystko skomplikują. Lilianna odwróciła wszystko do góry nogami, jednocześnie sprawiając, że w końcu poczułem się szczęśliwy. Choć wciąż toczyłem wewnętrzną walkę z niepewnością, wiedziałem, że właśnie przy niej chcę się obudzić każdego poranka.

Telefon na szafce cicho zawibrował, dając tym samym znać, że śniadanie jest w drodze.

No dobra, czas wracać do rzeczywistości — pomyślałem, wysuwając rękę spod głowy Lili, uważając przy tym, by jej nie obudzić.

-Ładnie to tak uciekać z łóżka, po wspólnie spędzonej nocy? - mruknęła zaspana.
-Sorry mała, ten typ tak ma. - Puściłem jej oczko
-Z tego co pamiętam, to ten typ wychodzi tuż po tym jak dziewczyna uśnie, a nie gdy się budzi. Dokąd idziesz? - Przyglądała mi się szmaragdowymi oczami, w których niezmiennie tonąłem.
-Nie wiem czy chcę wiedzieć, skąd masz informacje o tym jak opuścić pokój po one night stand -odparłem zgodnie z prawdą - Zamówiłem śniadanie, żebyś nie musiała ruszać się z łóżka.

-Cudownie, jestem taaaaka głodna - przeciągnęła się leniwie i z powrotem opadła na poduszkę.

Jednak, chwilę później, zerwała się jak poparzona i nie wiele brakło, a znowu musiałbym ją opatrywać, bo biegnąc do łazienki wpadła na wózek ze śniadaniem, wylewając na siebie moją kawę.

-A Tobie co się stało? - zapytałem zdziwiony
-Zablałam - wybełkotała przez usta pełne piany z pasty do zębów
-Co zrobiłaś? - parsknąłem śmiechem
-Zaspałam! - krzyknęła z łazienki
-Lili, muszę z Tobą porozmawiać, możesz usiąść na chwilę?

-Kochanie - Podbiegła do mnie i złożyła na ustach szybki, miętowy pocałunek - a to nie może poczekać? Chyba nie chcesz, żebym zrobiła Ci wstyd dziś wieczorem. O dwunastej mam umówioną kosmetyczkę, o czternastej widzę się z babcią, o piętnastej fryzjer, o siedemnastej makijaż, a o dziewiętnastej trzydzieści przyjeżdża książę na białym koniu i zabiera mnie na bal. Porozmawiamy po gali, dobrze? - Uśmiechnęła się niewinnie i podeszła bym pomógł zapiąć jej sukienkę.
-A trzeba było Cię obudzić - odparłem gorzko. Przesunąłem pośpiesznie po jej talii i pocałowałem w szyję. -Zjedz coś chociaż -mruknąłem nie odrywając ust od jej ciepłej, delikatnej skóry.

Chwyciła za tosta, popiła go kawą i tyle ją widziałem.

No tak, w prowadzeniu rozmów jesteśmy niekwestionowanie mistrzowską parą...

Mikołaj - osiem godzin później

Równo o dziewiętnastej trzydzieści pojawiłem się na Jagodnie. Bałem się, że nie zdążę, barber się spóźnił, a krawcowa musiała dodać zaszewkę w spodniach smokingu, bo od ostatnich przymiarek stały się za luźne.

Od rana nic nie szło po mojej myśli, najpierw rozmowa z Lili, a później cała reszta. Kompletnie nie miałem nastroju na świętowanie, zwłaszcza, że nie było czego.

Im bliżej gali, tym bardziej wydawało mi się, że coś pójdzie nie tak. Poważnie żałowałem, że nie porozmawiałem wcześniej z dziewczyną na temat wyprowadzki.

-Czasu nie cofnę, a szkoda - wymamrotałem do siebie, wysiadając z limuzyny.

Drzwi od domu Lilianny otworzył mi starszy mężczyzna, miałem wrażenie, że skądś go znam, ale za cholerę nie mogłem sobie przypomnieć skąd.

-Dzień dobry Panie Mikołaju, zapraszam do środka - Otworzył szerzej drzwi, po czym kontynuował - Dobrze Pana widzieć, w lepszym stanie niż ostatnio - Uśmiechnął się życzliwie
-Przepraszam - odparłem grzecznie - ale czy my się znamy?
-To za duże słowo, spotkaliśmy się gdy był Pan nieco niedysponowany. Pomagałem Lilijce, dostarczyć Pana do hotelu.

Kurwa, zapadnę się pod ziemię.

-A tak, bardzo Pana przepraszam - wymamrotałem - Miałem nienajlepszy czas.
-Daj spokój chłopcze, każdemu może się zdarzyć. Mów mi Jan, zdaje się, że będziemy się częściej widywać. W końcu Panie Brynickie zawróciły nam w głowach - starszy mężczyzna poklepał mnie po ramieniu i wskazał miejsce w salonie. Nim usiadłem uścisnąłem jego dłoń i odparłem:

-Mikołaj Skrzycki, bardzo miło mi Cię poznać i dziękuję za pomoc. Czy Lilianna jest już gotowa?
-Wiesz jakie są kobiety, zawsze mają czas. Szanowne Panie nieco się zagadały i są w niedoczasie. Napijesz się czegoś?
-Poproszę wody, jeśli to nie problem, strasznie dziś duszno.
-To prawda, zbiera się na burzę - Odrzekł mężczyzna podając mi szklankę zimniej wody.

-Janek, czy Mikołaj już jest? - Usłyszałem głos ukochanej dobiegający z piętra
-Tak dziecino! Właśnie przyjechał.
-Kurwa Voldi, czy ty zawsze musisz być na czas? - parsknąłem śmiechem i już chciałem odpowiedzieć kiedy odezwała się starsza z kobiet:
-Lilusiu, tak pięknie wyglądasz, damie nie przystoi takie słownictwo.

Byłem prawie pewny, że Lilianna właśnie przewróciła oczami

-Kochanie, po prostu nie chcę spędzać bez Ciebie ani sekundy dłużej niż to konieczne i nie przewracaj oczami, hipo...- urwałem, widząc piękność, która pojawiła się na schodach.

-Voldi? Wszystko z Tobą w porządku? - zapytała rudowłosa.
Jej delikatnie pofalowane włosy otulały jedną stronę twarzy, miękko opadając na dekolt, podkreślony przez zielony gorset w kształcie serca, pokryty kryształami swarovskiego i misternie wykonanymi haftami.

-Dziecinko, wyglądasz tak olśniewająco, że chłopcu brakło słów - Dzięki Ci Panie za tego staruszka.

-Tak, ja...eee...to znaczy ty... Chryste Lilianno, wyglądasz jak ósmy cud świata – odparłem, gdy w końcu wróciła mi zdolność logicznego myślenia.

Nie wiedziałem na której części mojej kobiety skupić się najpierw. Suknia, którą wybrała na galę, zdawała się być stworzona specjalnie dla niej. Uszyta z delikatnej, szmaragdowozielonej satyny połączonej z tiulem, opływała jej sylwetkę z niezwykłą gracją. Rozkloszowana spódnica, opadająca aż do ziemi, falowała przy każdym jej ruchu, a razem z nią kryształy Swarovskiego, doszyte do krańców spódnicy, tworzące spójną całość z gorsetem. Kiedy uniosła suknię, by jej nie przydepnąć moim oczom ukazały się kryształowe szpilki, odbijające najmniejszy promień światła. Na czubkach znajdowały się dwa uformowane z masy kryształowej kwiaty, lilie...

-Dziękuję. - Uśmiechnęła się nieśmiało, a jej szmaragdowe oczy zabłysnęły, przepełnione miłością. Uwielbiałem widzieć w nich radość czy pożądanie, ale właśnie to spojrzenie powodowało, że moje serce się roztapiało, nogi miękły, a mózg był gotowy zrobić dla niej wszystko - Ty też wyglądasz zjawiskowo, od teraz po godzinie dziewiętnastej możesz nosić tylko i wyłącznie smoking - mruknęła, kładąc dłoń na moim torsie.

- Dzieci, bawcie się cudownie, jestem taka szczęśliwa widząc Was razem. - Pani Janina otarła łzę chusteczką.
-Udanej zabawy, dbaj o naszą dziecinkę - Jan objął ramieniem Janinę i wspólnie odprowadzili nas do drzwi.

-Gotowa? - Spojrzałem na miłość swojego życia
-Z Tobą? Zawsze i na wszystko - odpowiedziała, uśmiechając się uroczo.

Mam nadzieję, że po naszej rozmowie nie zmienisz zdania...

Nie pytając o nic więcej, otworzyłem drzwi i puściłem ją przodem. Dopiero teraz zauważyłem, że plecy Lilianny są subtelnie odsłonięte, a w połowie sukienki przewijała się delikatna butelkowozielona wstążka.

Jest idealna i wcale nie chodzi o suknię...

Złożyłem na dłoni Lilianny ciepły pocałunek i usiadłem obok niej na tylnej kanapie, dając znać kierowcy limuzyny, że jesteśmy gotowi do drogi.

Lilianna

Całą drogę do Hiltona nie zamienialiśmy ze sobą ani słowa. Mikołaj ułożył nasze splecione dłonie na swoim udzie i od czasu do czasu podnosił je, by złożyć pocałunek na moich knykciach. Jednak ani razu na mnie nie spojrzał, wlepił wzrok w boczną szybę i uparcie wpatrywał się przed siebie. Kiedy dotarliśmy na miejsce odwrócił głowę w moją stronę i przerwał męczące milczenie:

- Kocham Cię Lili, naprawdę cholernie Cię kocham - Po czym wysiadł z auta i obszedł je by mi pomóc.
- Mikołaj, wszystko w porządku? Od rana dziwnie się zachowujesz. - zapytałam zmartwiona. Miałam coraz większe wyrzuty sumienia, że jednak nie znalazłam chwili by z nim porozmawiać.
- A ty, Lilianno, kochasz mnie? - Odparł, bagatelizując moje pytanie.

W momencie, gdy chciałam mu odpowiedzieć, mężczyzna przykleił do twarzy sztuczny uśmiech i obrócił nas w stronę fotoreporterów, którzy mieli zrelacjonować przebieg gali we wszystkich czasopismach branżowych i biznesowych. Dlatego uśmiechnęłam się uroczo i starałam się nie pokazać, że zachowanie mojego partnera bardzo mnie zestresowało.
- Panie Skrzycki, tutaj - krzyknął jeden z fotografów. Ustawiliśmy się do zdjęcia i później do kolejnych.

- Przepraszam bardzo, że Państwu przeszkodzę, jestem z czasopisma „Biznes i Moda", chciałabym zapytać, kto jest twórcą dzieła sztuki, które posiada Pańska partnerka. Pański smoking to oczywiście Ralph Lauren, ale koniecznie musimy wiedzieć, kto stworzył to cudo, pasujące do szpilek Jimmiego Choo.

-Oczywiście, sam chciałbym to wiedzieć - odparł mężczyzna, obejmując mnie w talii.
-Zatem Pani...- Reporterka uśmiechnęła się do mnie zmieszana
- Wystarczy Lilianna - odpowiedziałam życzliwie życzliwie
- Wspaniale! Zatem Lilianno, zdradź nam proszę, który dom mody miał zaszczyt dziś Cię ubrać, na to jakże ekskluzywne wydarzenie.
-Dom Mody Lilianna Brynicka, tak się składa, że sama ją zaprojektowałam i uszyłam - poczułam jak mięśnie Mikołaja się naprężyły.
-Coś niesamowitego! No dobrze, nie będę już Państwa dłużej zatrzymywać, suknia jest zniewalająca Lilianno. Życzę Państwu udanego wieczoru!
-Dziękujemy - odparliśmy zgodnie i weszliśmy do przepastnego lobby, w oczekiwaniu na Nikodema i Aurorę, którzy mieli pojawić się lada moment.

- Nie przestajesz mnie zaskakiwać, Lili - mruknął, złożywszy na moich ustach delikatny pocałunek
-Ty również mnie zaskoczyłeś, swoim zachowaniem w limuzynie. Oczywiście, że Cię kocham. W przeciwnym razie nie było by mnie tu. Naprawdę mnie zmartwiłeś.
-Nie to było moi celem, Lili. Obiecuję, że wszystko Ci wyjaśnię, jak tylko całe to dzisiejsze wariactwo dobiegnie końca.
-Mam nadzieję - uśmiechnęłam się do niego ciepło i pocałowałam w policzek.

Spojrzałam w stronę wejścia, gdzie akurat Nikodem i Aurora byli maglowani przez reporterkę z "Moda i Biznes". Niki wyglądał świetnie w burgundowym smokingu od Prady, ale to Aurora olśniewała, całkowicie przyćmiewając partnera.

Miała na sobie czarną, prostą suknię na ramiączkach, z doczepianymi tiulowymi rękawami. Przez rozporek sięgający do połowy uda, połyskiwały białe lakierowane szpilki, które otrzymała od Pani Palińskiej. Idealnie pasowały do koronowego, kwiatowego obszycia sukni.

-Ta reporterka, ciągle nam się przygląda - zauważył mój partner.
-Może dlatego, że Aurora właśnie zdradziła jej, kto jest projektantem jej sukni. -Uśmiechnęłam się ironicznie.
-Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że to też jest Twoja kiecka. - Spojrzał zszokowany.
-Owszem, nie podoba Ci się?- zapytałam smutno.
-Lili, to jest kolejne dzieło sztuki, ale jak to zrobiłaś, kiedy?
-Tę suknię uszyłam dla Pani Palińskiej. Nie miałam czasu na bieganie po sklepach, bo z figurą Ginger nie znalazła tym nic we Wrocławiu. Dlatego Pani Karolina się zgodziła oddać ją Aurorze. Zatem zebrałam wymiary dziewczyny i wczoraj wracając do domu zawiozłam ją do znajomej krawcowej, która zawęziła sukienkę tak by pasowała na Ginger.

- Jesteś niesamowita- odparł i ucałował moją dłoń.
-Niesamowite to jest to, jak wygląda Twoja mama, zupełnie jak Lily van der Woodsen. Jej kreacja jest identyczna jak ta od Oscara de La Renty.
-Bo to jest de La Renta. Różnica między moją mamą, a Panią van der Woodsen lub Bass, jak wolisz, jest taka że moja matka sama do wszystkiego doszła. Nie musiała być łowczynią posagów i jest z moim ojcem od trzydziestu lat, a ona miała 5 mężów, o ile pamięć mnie nie myli. - Słuchałam go z otwartą buzią
-Czyli obejrzałeś Plotkarę! - pisnęłam
-Jeśli komukolwiek, o tym powiesz, do niczego się nie przyznam, nawet po torturach - odpowiedział i pocałował mnie długo i czule - I tak też jestem team Blair - dodał.

Roześmiałam się i już chciałam odpowiedzieć, ale w naszą stronę zmierzał już młodszy brat Mikołaja, ze świeżo upieczoną narzeczoną.
-Siema, słodziaki, jak życie? - krzyknął Niki, jakby był na imprezie w klubie, a nie na wystawnym przyjęciu.

Mikołaj podszedł do Aurory i powitał ją pocałunkiem w dłoń. Natomiast z bratem wymienił uściski dłoni. Niki podszedł do mnie i zamkną w uścisku.
-Sorry Lils, ale wolę tak niż całując po rączkach.
-Niki, głąbie - jęknęłam - zostawię Ci cały makijaż na marynarce.

- Dobry Wieczór - na dźwięk znajomego głosu cała się spięłam - Nikodemie, czy mógłbyś nie dusić dziewczyny swojego brata, na oczach wszystkich naszych gości.
-Cześć tato - mruknął Niki.
-Drogie Panie -Skinął głową senior - wyglądacie przepięknie. Jednak, królowa wieczoru jest tylko jedna - zwrócił się do żony, która pojawiła się u jego boku.
-Dziewczęta, koniecznie musicie mi zdradzić, kto jest twórcą tych dzieł sztuki, które macie na sobie. Nawet mój de la Renta wypada przy nich blado.
- To Lili je zaprojektowała i uszyła - wystrzeliła Aurora.
- Jak uroczo, jesteśmy pod wrażeniem prawda, Sergiusz?
-Oczywiście, kochanie. - ucałował żonę w dłoń.

Jak ona to robi, że potrafi okiełznać tego człowieka i sprawić, że przebywanie w jego towarzystwie stawało się znośne.

Po wymianie uprzejmości udaliśmy się do sali głównej. Przy stole usadzono nas z rodzicami braci Skrzyckich oraz ich najbliższymi przyjaciółmi, dołączyli do nas także Zuza i Paweł, którzy również zajmowali miejsca przy naszym stoliku. Chwile zajmowania miejsc przez gości umilał kwartet smyczkowy, który aktualnie grał "Wiosnę" Vivaldiego.

Tuż po tym jak wszyscy zajęli miejsca, w imieniu założycieli powitali nas konferansjerzy, którzy zaprosili na kolację. Po pierwszym daniu miała rozpocząć się część rozrywkowa, począwszy od wspólnego walca wiedeńskiego kończywszy na występie gwiazdy wieczoru.

Kolację rozpoczęliśmy od aperitif w postaci blinów z kawiorem z bieługi, podanych z Dom Perignion. Kolejne zaserwowane danie to consomme z czarnymi truflami. Klarowny, wołowy wywar kusił swym aromatem, który dodatkowo podbijał smak czarnych trufli. Coś niesamowitego. Chwilę później na stole pojawiło się danie pierwsze składające się z ryb. Nasz stoliki, w całości zdecydował się na turbota z sosem szafranowym, podanym z musem z selera i karmelizowanymi młodymi marchewkami. Całe menu wyglądało niezwykle zachęcająco, ale byłam pewna, że jeśli skorzystam z wszystkich sześciu dań to moja sukienka tego nie zniesie.

Po daniu rybnym, Panowie Skrzyccy wdali się w dyskusję na temat nowinek technologicznych w medycynie i pochłonęło ich to bez reszty, do tego stopnia, że żaden z nich nie zauważył, że Aurora zniknęła. Zuza wraz z Julią rozpływały się nad smakiem sprowadzonego przez Zuzę szampana, a ja coraz bardziej niepokoiłam się o Ginger.
-Zaraz wracam - nachyliłam się w stronę Mikołaja i odeszłam od stołu by poszukać dziewczyny.

Kiedy weszłam do łazienki, do moich uszu dotarły dźwięki, które sprawiły, że miałam ochotę zająć drugą kabinę. Moim oczom ukazał się napis na podeszwach butów "Manolo Blahnik".

Kurwa mać... Wiedziałam.

-Ginger? Wszystko w porządku? - zapytałam z obawą w głosie.
-Tak, coś mi zaszkodziło - odparła zmęczona
-Wpuścisz mnie? - po zadaniu pytania, usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach.

W kącikach oczu dziewczyny, pojawiły się łzy, nie jestem pewna czy to z powodu wymiotów, czy wstydu.

-Pomogę Ci - usiadłam obok dziewczyny i delikatnie otarłam jej łzy. - Wiem, co jest grane. Nie zostawię Cię z tym samej, obiecuję.
-Nie potrzebuję pomocy, sama sobie radzę - powiedziała, unikając mojego wzroku.
-Ginger - westchnęłam - oczywiście, że jej potrzebujesz. Odtrącasz mnie i wiem dlaczego to robisz, ale ja się tak łatwo nie dam spławić.
-No i właśnie o to chodzi - zerwała się na równe nogi - wiesz czego potrzebuję?! Żebyś zniknęła z życia Nikodema! Żeby przestał stawiać Cię na pieprzonym piedestale! Lils to, Lils tamto! Ja pierdolę, czuję się jakbym żyła w cholernym trójkącie!

Zamurowało mnie. Przysięgam, że kompletnie nie wiedziałam co powiedzieć.

-Aurora, myślałam że już to sobie wyjaśniłyśmy. Między mną, a Nikodemem nic nie ma! Kocham Mikołaja.
-Powiedz to Nikodemowi, może wtedy przestanie wypowiadać Twoje imię, gdy osiąga orgazm ze mną! No, ale przecież czemu mnie to dziwi, w końcu to po nocy z Tobą przestał być prawiczkiem - prychnęła i opuściła łazienkę, nie czekając na moją odpowiedź.

To będzie długa noc...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro