Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

12. Diablica tkwi w szczegółach cz.2

A jeśli tak długo nosiło się w sobie tajemnicę, czy człowiek staje się lżejszy, gdy się jej pozbędzie? Czy - wprost przeciwnie - żałuje, że ją wyznał, ofiarował innym to, co należało tylko do niego? Czy czuje się wyzwolony, czy okradziony?

— Philippe Besson, Chłopiec z Włoch

Po zakończeniu kolacji, przenieśliśmy się do niewielkiego baru po drugiej stronie ulicy.
Bracia Skrzyccy, jak na komendę, tuż po opuszczeniu hotelu pozbyli się marynarek, rozpięli po dwa guziki od koszul i podwinęli ich rękawy. Razem z Ginger, miałyśmy niezły ubaw, bo wyglądało to jak układ, który ćwiczyli od kilku tygodni.

-No wspaniale, nawet synchro dopracowane. Ale trzeba przyznać, że mamy farta Auri, piękni chłopcy się nam trafili - razem z Aurorą śmiałyśmy się tak bardzo, że aż pociekły nam łzy.
-Piękne, to są nasze Panie -Mikołaj dopadł mnie i przerzucił sobie przez ramię. Uderzając otwartą dłonią w pośladki.
-Puszczaj mnie, bo zacznę krzyczeć - chichrałam się jak nastolatka.
- I to ma mnie zniechęcić, Lili? I tak wiem, że będziesz dziś krzyczeć, kochanie - mruknął, po czym biodrem popchnął drzwi, wchodząc do baru ze mną na ramieniu, zwisającą głową w kierunku podłogi.

Miejsce nie było zbyt znane na imprezowej mapie Wrocławia. Co bardzo nam odpowiadało, ze względu na to, że mogliśmy w spokoju porozmawiać.

Święty Patryk, bo taką nazwę nosił bar do którego się udaliśmy, był urządzany typowo w stylu irish pubu. Cała sala była wyłożona gresem imitującym cegłę, a każdy ze stolików oddzielony od siebie ciemnobrązowymi lamelami, co zapewniało gościom dyskrecję i komfort. Nad boksami wisiały neonowe koniczyny, w różnych kolorach. Jak się później okazało obsługa przy składaniu zamówień pytała o kolor roślinki, dzięki czemu łatwiej było im zlokalizować miejsce w którym siedzi zamawiający.

Zuza i Paweł, byli na miejscu przed nami, więc zdążyli zorientować się jakie rozrywki oferuje pub. Dziś miało być karaoke, co zwiastowało przednią zabawę. Ja i Nikodem za dawnych lat podbijaliśmy sceny, choć w odróżnieniu od Mikołaja, najmłodszemu Skrzyckiemu, słoń na ucho nadepnął. Wzięliśmy też jengę i umówiliśmy się, że rozerwiemy się nieco, grając w "nigdy, przenigdy".

-No tak,- zaśmiała się Zuza- wasza dwójka nigdy nie była do końca zdrowa, ale połączeni jesteście zdecydowanie nie do podrobienia. Skrzycki, czy mógłbyś łaskawie puścić moją przyjaciółkę, żebym mogła się z nią przywitać jak z człowiekiem?

Mikołaj niby przypadkiem przesunął dłonią od lędźwi, aż po kostkę mojej lewej nogi i postawił mnie obok siebie, jak gdyby nigdy nic.

Miałam przeczucie, że powinnam dzisiejszego wieczora zachować trzeźwość umysłu, dlatego gdy ustaliliśmy, że do "nigdy przenigdy" pijemy shoty z whisky, postanowiłam wykorzystać sztuczkę, której nauczył mnie brat i zaproponowałam ją też Mikołajowi.

Podeszłam do baru i zamówiłam alkohol jednocześnie biorąc sześć szklanek i kieliszków oraz dwie cole. Poprosiłam kelnerkę, aby szkło do napojów było nieprzezroczyste. Dlaczego? Bo rzeczona szklanka miała w gruncie rzeczy służyć za spluwaczkę. To był właśnie myk, który uratował mnie na niejednej imprezie studenckiej. Chodziło o to by wziąć do ust shota i wypluć go dyskretnie do szklanki w trakcie popijania. Nigdy mnie to nie zawiodło.

Wieczór był naprawdę świetny, gdy Niko otworzył mój prezent, śmiał się chyba z dziesięć minut po czym stwierdził, że to będzie pierwsze co zawiśnie na ścianach ich nowego apartamentu. Aurora zdawała się nie podzielać jego entuzjazmu.

Mikołaj, mimo moich usilnych próśb nie dał się namówić na ani jedną piosenkę, za to nasz niezawodny tercet w składzie ja, Zuza i Nikodem przez pół wieczoru okupowaliśmy sprzęt do karaoke z taką intensywnością, że w pewnym momencie interweniowała obsługa, proszący abyśmy umożliwili zabawę także innym gościom. To oznaczało, że pora rozpocząć naszą niezwykle niewinną grę..."nigdy przenigdy".

-Okej, okej, to ja zacznę -klasnęła w dłonie Zuza. -Nigdy przenigdy, nie brałam narkotyków i marihuana się nie liczy.

Oho świetnie się zaczyna. Dobrze, że mam spluwaczkę, bo coś czuję, że w innych okolicznościach Mikołaj musiałby mnie również stąd wynieść.

Wypiliśmy wszyscy, oprócz Zuzy

-Degeneraci - mruknęła, po czym spojrzała w kierunku Pawła.
-Nigdy przenigdy nie prowadziłem auta pod wpływem używek.

Spojrzeliśmy w stronę Nikodema, który jako jedyny przechylił kieliszek.

-No co?- warknął - Anglia rządziła się swoimi prawami.

-Zajebiście! Moja kolej - uśmiechnęłam się do współtowarzyszy - nigdy przenigdy nie pomyliłam w łóżku imienia partnera.

Spojrzałam po wszystkich i zauważyłam jak z zażenowaniem dwójka moich przyjaciół krzywi się po wypiciu kolejnej dawki alkoholu.

-Co?!- krzyknęłam rozbawiona- jak to możliwe, że nie znam żadnej z tych historii. Będziecie się musieli srogo spowiadać! Ale mam pewne podejrzenia, że nasz jubilat może nie wyjść stąd dzisiaj na własnych nogach.

Spojrzałam na Pawła i Aurorę, o ile chłopak był niewzruszony co mogło oznaczać, że to nie przy nim pomyliła się Zuza, o tyle Aurora miała minę jakby połknęła żabę. Biedna...

-Nigdy przenigdy nie kochałem nikogo bardziej, niż swojego obecnego partnera. - odezwał się poważnym głosem Mikołaj.

Tym razem nie wypił nikt. Spojrzałam na mężczyznę i złożyłam na jego ustach długi pocałunek, starając się opanować tańczące w oczach łzy.

- Dobra, słuchajcie,-odezwała się Zuza-to jak już mamy za sobą zbiorowe wyznawanie miłości. To chcielibyśmy Wam powiedzieć, że oficjalnie mamy datę ślubu i jest to dwudziesty pierwszy czerwiec przyszłego roku. Oczywiście, wszyscy jesteście zaproszeni, ale Mikołaj, Lili czy zechcielibyście zostać naszymi świadkami?
-Oczywiście-odpowiedzieliśmy zgodnie
-No i Zuza, pominęła jeszcze jedną ważną informację -przerwał Paweł - w sobotę robimy parapetówkę, więc nie róbcie planów na następny weekend, albo i dłużej, bo zapraszamy Was do Gdyni!

-Ekstra, przyda nam się taki wypad nad morze, prawda kochanie - zapytałam Mikołaja, który od początku wieczoru czule obejmował mnie w talii
- Oczywiście - mruknął i pocałował mnie w skroń. -Niki, Twoja kolej.

-Nigdy przenigdy, po pijaku nie dałem się okraść żulowi -parsknęłam śmiechem i popatrzyłam na Mikołaja, który z zaciśniętymi do granic możliwości szczękami nalał sobie kolejny kieliszek
-No no, braciszku jeszcze chwila i mnie dogonisz - donośny śmiech Nikodema, zwrócił na nas uwagę, pozostałych gości, którzy zdążyli już szczelnie wypełnić salę Świętego Patryka.

Graliśmy jeszcze z dobrą godzinę. Natomiast miałam wrażenie, że Mikołaj jest coraz bardziej zniecierpliwiony. Jego dłoń z chwili na chwilę posuwała się śmielej w okolicę moich majtek.
-Nigdy przenigdy, nie spałam z żadnym z braci Skrzyckich - mruknęła wyraźnie pijana Aurora, wklejając we mnie nie do końca przytomny wzrok.

Kurwa, kurwa, kurwa, co robić... Jeśli nie wypiję skłamię, jeśli wypiję, Mikołaj zorientuje się, że nie chodzi o niego, bo przecież między nami jeszcze do niczego nie doszło. W tym wypadku, dla nas wszystkich będzie lepiej jeśli będę łgać i nie wypiję.

-Ginger- zaśmiałam się, starając się uspokoić galopujące serce - jeśli chcesz się napić to to po prostu zrób, wszyscy wiemy, że nie żyjecie z Nikim w celibacie - popatrzyłam na przyjaciela, który posłał mi dziękujące spojrzenie.

W tym momencie poczułam krótkie wibracje swojego telefonu. Dyskretnie spojrzałam na ekran na którym widniała wiadomość: A więc powiadasz, że nie spałaś z żadnym z braci Skrzyckich ;). Najwyższa pora to zmienić, skarbie. Zbierajmy się stąd, proszę.

Z wielką chęcią - wystukałam szybko odpowiedź

-Słuchajcie, wpierdalam się w kolejkę, bo jestem już nieco pijany - uśmiechnęłam się, wiedząc, że jest trzeźwy jak niemowlak- wrzucam Wam pytanie, które ostatecznie dowiedzie, że wszyscy jesteśmy pojebani i zabieram Liliannę, do spanka, bo jutro na gali nie może mieć worów pod oczami, a wy też musicie być trzeźwi. - Chwycił za butelkę i pewnie polał wszystkim przy stole.

- Nigdy, przenigdy nie uprawiałem seksu w miejscu publicznym. - moje oczy się rozszerzyły, ale wielkość pięciozłotówki przybrały dopiero wtedy gdy wszyscy oprócz mnie zgodnie wypili rudy trunek.

-Zboczeńcy - mruknęłam.

Mikołaj wstał i ukłonił się teatralnie, po czym podał mi dłoń, dając jednoznacznie znać, że jest gotowy do wyjścia.
Pożegnaliśmy się z przyjaciółmi i wyszliśmy na zewnątrz.

Powietrze było rześkie, a noc nieco chłodna, dając jednoznacznie znać o zbliżającym się końcu lata. Nim zdążyłam poczuć, że jest mi zimno, na moich ramionach była już marynarka Mikołaja. Pomimo, że przebywaliśmy wśród różnych zapachów, woń jego perfum nadal wyraźnie wyczuwalna, co natychmiast orzeźwiło moje zmysły bardziej niż otaczający nas chłód.

- Jesteś pewien, że możesz prowadzić? Mimo wszystko oboje mieliśmy w ustach alkohol.
-Lilianno -mruknął, a głębia jego głosu momentalnie wywołała na moim ciele gęsią skórkę - Nie potrzebujemy auta, by dotrzeć do miejsca, w którym zamierzam spędzić z tobą dzisiejszą noc - popatrzył wymownie w stronę znajdującego się na przeciwko nas hotelu.

Niespełna dziesięć minut później, stanęłam jak wryta, po przekroczeniu progu pokoju 0521. Już od wejścia poczułam słodki zapach lilii, z głośników sączył się głos Teddiego Swimsa, który prawie szeptem nucił Lose Conrol, a pokój rozświetlał ogień kominka i dziesiątki małych lampionów.

Jednak to wszystko miało być tylko nic nieznaczącym dodatkiem do Mikołaja, który objął mnie od tyłu w talii i swoim hipnotyzującym głosem zaczął wykonywać tę samą piosenkę, kołysząc nami w jej rytm. Po czym odwrócił mnie, jednym ruchem twarzą do siebie i patrząc mi prosto w oczy kontynuował:

I lose control
When you're not next to me
I'm falling apart right in front of you
Can't you see?

Przesunęłam dłonią po twarzy mężczyzny, gładząc jego dołeczki i zarysowane kości policzkowe. Mikołaj przytulił policzek do mojej dłoni. W jego oczach widziałam to co wtedy na rolkach. Teraz rozumiałam, że to miłość.

-Kocham Cię - szepnęłam.

Fiołkowe tęczówki pociemniały, a na twarzy wymalował się najbardziej seksowny uśmiech jaki kiedykolwiek widziałam. Chwycił mnie w talii i uniósł ku górze łącząc nasze usta w wygłodniałym pocałunku. Chłopak, cicho jęknął i przesunął dłonie na moje pośladki.

-Jak bardzo przywiązany jesteś do tej koszuli - zapytałam, pożerając go wzrokiem.
-Ogromnie-mruknął
-Ojej, jaka szkoda - odparłam, pociągając za kawałek materiału, tak, że wszystkie guziki posypały się na ziemię.

-Albo, w tej sekundzie, pozbędziesz się sukienki, albo wyląduje w jednym koszu z moją koszulą - jego głos emanował pożądaniem, był ochrypły i ciężki.
-Zatem musisz mi pomóc i rozpiąć zamek. - jedną ręką chwycił za suwak i pewnym ruchem go rozsunął, a następnie postawił mnie na miękkim dywanie, obserwując, jak moja dzisiejsza kreacja opada na ziemię. Kiedy zobaczył bieliznę, oblizał usta niczym wygłodniałe zwierzę i chwycił mnie tylko po to byśmy za chwilę opadli wspólnie na łóżko.

-A buty? -zapytałam, chcąc je rozwiązać
-Zostają- odpowiedział władczo i przesunął wargi na moją szyję, kąsając ją lekko.
Zatopiłam dłonie w jego włosach, muskając skórę.
-Za każdym razem, gdy to robisz, doprowadzasz mnie do szaleństwa - mruknął, uwalniając jedną z piersi spod miękkiego materiału biustonosza, po to by wziąć w usta sutek i nieśpiesznie drażnić go językiem. Wydałam z siebie cichy, niecierpliwy jęk. Drugą pierś, pieścił prawą dłonią, natomiast lewą wsunął między moje plecy, a łóżko i z chirurgiczną precyzją sforsował zapięcie francuskiego biustonosza.

-Tak lepiej, jest piękny, ale jeszcze lepiej wygląda na podłodze - wycedził, nie zdejmując ust z mojej rozpalonej skóry.

Z każdym jego dotykiem, ciało chciało więcej i więcej. Jednak kiedy powędrował dłonią w okolicę łona miałam ochotę płakać i błagać, żeby w końcu mnie dotknął.

Mężczyzna chyba zrozumiał jak ogromną potrzebę we mnie wywołał, bo przesunął się między moje nogi i założył je sobie na ramiona. Jednym pociągnięciem zerwał resztę bielizny, po czym niespiesznie wsunął we mnie język. Jego ruchy były pewne i czułe jednocześnie. Usta Mikołaja otoczyły mój najwrażliwszy punkt, ssąc go delikatnie, niczym najsłodszego cukierka...

-O Chryste, Mikołaj! - jęknęłam i zacisnęłam dłonie na kołdrze - szybciej - błagałam zdesperowana, będąc na skraju rozkoszy.
-Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem - mruknął, nie odrywając ode mnie ust.
Jego język przyspieszył, jednak szczyt rozkoszy miał dopiero nadejść, gdy poczułam wsuwające się we mnie palce, poruszające się w rytmie języka.

-O mój Boże, Voldi - krzyknęłam dochodząc.
Mikołaj oderwał się od mojej kobiecości i przygryzł sutek przedłużając tym samym potężny orgazm, przechodzący przez moje ciało, wypełniając je niczym płomienie.

Nie czekając na to, aż ochłonę pozbył się spodni i pewnym ruchem wsunął się we mnie. Intensywność tego doznania była tak wielka, że nie zważając na to czy sprawiam Mikołajowi ból, zatopiłam paznokcie w jego silnych ramionach. Mężczyzna jęknął i wpił się w mojej usta. Poruszał się coraz szybciej, więc zaplotłam nogi wokół jego bioder, wysuwając własne ku niemu.

Zacisnęłam powieki, walcząc z emocjami, które rozrywały mnie od środka. Była to intensywność, jakiej nigdy dotąd nie zaznałam, której się bałam, ale jednocześnie pragnęłam. Jego oddech przyspieszał, a ja, mimo woli, szukałam w tym chwilowego zapomnienia, ucieczki od wszystkiego, co nas otaczało.

- Mikołaj... - wyjęczałam, nie będąc pewną, czy chciałam, by to się skończyło, czy trwało wiecznie. W tym momencie byliśmy tylko my, osiągający wspólne spełnienie- i ta nieopisana, niemal bolesna potrzeba bliskości, której nie potrafiliśmy dłużej ignorować.

Mikołaj

Każdy dotyk Lili rozrywał mnie na kawałki. Czułem, jak zaciska palce na moich ramionach, ale ból tylko mnie napędzał. Nie mogłem przestać, miałem wrażenie, że zaraz się rozpadnę. Wszystko, co do niej czułem, co starałem się ukryć przez tak długi czas, teraz wybuchało we mnie ze zdwojoną siłą.

- Kurwa, Lils... - wyszeptałem, niemal z desperacją.

Patrzyłem na nią, i wiedziałem, że ona też to czuje. Ta cała intensywność, napięcie między nami, było nie do wytrzymania. Moje ciało reagowało instynktownie, ale w głowie kłębiły się setki myśli.

Chciałem być blisko niej, bliżej niż kiedykolwiek. Ale czułem też strach. Co, jeśli to nie wystarczy? Co, jeśli mnie odrzuci gdy pozna prawdę, zniknie tak, jak wiele razy sobie to wyobrażałem? Moje dłonie zacisnęły się mocniej na jej biodrach, jakbym mógł ją przytrzymać, jakby to miało nas ocalić.

Nie wiedziałem, dokąd to wszystko zmierza, ale w tej chwili nie chciałem o tym myśleć. Była tylko ona - jej zapach, ciepło, ten magnetyczny dotyk , który sprawiał, że chciałem być tu, przy niej, choć wiedziałem, że przez wszystkie tajemnice to może skończyć się dla nas katastrofą. Ale teraz... teraz to nie miało znaczenia. Liczyliśmy się tylko my i wspólnie osiągnięty finisz. To było coś kompletnie niespodziewanego - cudownego.

Opadłem na ramiona i złożyłem na jej ustach niewinny pocałunek.
-Kocham Cię - szepnąłem, zgodnie z prawdą, po czym ułożyłem się obok Lilianny.
Dziewczyna podniosła się i zdjęła buty, po czym wróciła do łóżka i ułożyła głowę na moim torsie.

Lilianna

-Wiesz, nadal nie mogę uwierzyć w to, że oddałeś Nikiemu Audi - odezwałam się, nadal będąc rozanielona, po naszym pierwszym wspólnym razie.
-Kotku, znamy się już na tyle, żebyś wiedziała, że nie lubię się dzielić zabawkami - mruknął Mikołaj, gładząc mnie po plecach- Chyba, że sprawię sobie lepsze.
-To znaczy?- uniosłam głowę i popatrzyłam na niego zdziwiona
-To znaczy, Pani Ciekawska, że zamówiłem dla nas nowe auto i mam pewność, że Ci się spodoba.
-No mów, nie każ mi czekać! - ponagliłam go
-Lamborghini Temerario - uśmiechnął się, prezentując swoje nad wyraz białe zęby.

-Zamówiłeś pieprzone Temerario?!- przekręciłam się i usiadłam na nim okrakiem.- Mikołaju Skrzycki, jesteś nieobliczalny!
-A raczej, nieustraszony, bo przecież to właśnie oznacza Temerario po włosku.
-Albo lekkomyślny, zapomniałeś o tym znaczeniu. Co pasuje bardziej, bo mnie pewnie też wymienisz na jakiś nowszy model - naburmuszyłam się.

Moja opinia najwidoczniej mu się nie spodobała, bo otworzył oczy, które do tej pory miał przymknięte i przewrócił nas do takiej pozycji, jaką mieliśmy jeszcze piętnaście minut temu.

-Lilianno, ty nigdy nie byłaś i nie będziesz zabawką. Zawsze postrzegałem Cię jako nagrodę, w dodatku do niedawna absolutnie nieosiągalną. Poza tym jedyną kobietą, którą mógłbym pokochać z siłą równą do miłości jaką darzę Ciebie, mogłaby być ruda, z fiołkowymi oczami, mówiąca do nas mamusiu i tatusiu. - jego wyznanie sprawiło, że po moich policzkach zaczęły płynąć mi łzy.

-Dlaczego, miałaby mieć Twoje oczy - zapytałam ocierając twarz
-Bo moja zielonooka Ruda jest tylko jedna, niepodrabialna. - Pocałował mnie namiętnie, dając jednoznacznie do zrozumienia, że czas na rozmowy się skończył i pora przejść do czynów. Ponownie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro