11. Wilk w owczej skórze cz.1
Strzeżcie się fałszywych proroków, którzy przychodzą do was w odzieniu owczym, wewnątrz zaś są wilkami drapieżnymi.
- Ewangelia wg Mat.,7,15
To było naprawdę długie popołudnie, po tym jak wyszłyśmy z kawiarni, udałyśmy się do Renomy. Pierwszy sklep okazał się strzałem w dziesiątkę. Obie zdecydowałyśmy się na kreacje od Elisabetty Franchi, będą wspaniale prezentować się na dzisiejszej kolacji. Aurora dała się namówić na burgundową mini, której górą była koszula z fularem, natomiast spódnica została obszyta frędzelkami w tym samym kolorze. Natomiast ja wybrałam srebrną sukienkę midi, na ramiączkach. Urzekło mnie połączenie tiulu z cekinami, które razem tworzyły delikatną jodełkę. Dziś rano, zauważyłam, że Mikołaj nie mógł oderwać wzroku od moich butów, dlatego postanowiłam założyć je także wieczorem.
Jeśli chodzi o kreacje na jutrzejszą galę, to dzięki Ci Boże za Zuzannę Palińską i jej mamę. Niestety większość sukienek Zuzy, była za krótka na Aurorę, ale Pani Karolina bez wahania udostępniła nam swoją garderobę, w której znalazłyśmy prawdziwą perełkę. Jedna ze znajomych krawcowych zgodziła się ją zwęzić od ręki, jutro rano będzie gotowa.
Po 16. odwiozłam Ginger do hotelu, w zupełnie innych nastrojach od tych, które towarzyszyły nam rano. Dziewczyna się nieco rozluźniła i naprawdę dobrze się bawiłyśmy. Gdy Zuza do nas dołączyła, urządziłyśmy sobie nawet mały pokaz mody. Okazało się, że Aurora, ma taki sam rozmiar stopy jak Pani Karolina, która oddała jej dwie pary przepięknych szpilek od Manolo Blahnika, zupełnie nowych.
Umówiłam się z Mikołajem na 19, więc tak naprawdę zostało mi niewiele czasu. Zaczęłam od prysznica i nałożenia maski na włosy, aby nadać im objętości i nieco ujarzmić rudego baranka. Nałożony specyfik działa cuda, nadając włosom miękkości i blasku. Po odpowiednim wysuszeniu będę mogła ułożyć je w niskiego koka, na którym tak bardzo mi zależało.
Dziś wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, również makijaż, dlatego stawiam na klasykę, która pasuje nawet do zielonych oczu - smoky eye. Po nałożeniu podkładu, który idealnie dopasował się do mojej nieco opalonej skóry, i brązera, który ma za zadanie podkreślić kości policzkowe, sięgam po paletkę cieni.
Po dokończeniu i utrwaleniu makijażu sięgam po niewielką torebeczkę - prezent od Zuzy, prosto z Paryża. Wyciągam z niej przepiękny komplet błękitnej bielizny, wykonany z francuskiej koronki, która jest tak delikatna, że przy zakładaniu musiałam uważać by jej nie uszkodzić. Zachwyca misternymi zdobieniami i subtelnymi detalami.Biustonosz o miękkich miseczkach, ozdobiony koronkowymi motywami kwiatów, idealnie uwydatnia kształt moich piersi. Mocno wycięte figi delikatnie przylegają do ciała, podkreślając talię i biodra. Przyjaciółka doskonale znała mój gust, ciekawe czy Voldi też go doceni.
Wsuwam stopy w buty i starannie oplatam nogi delikatnymi sznureczkami, po czym wślizguję się w sukienkę, co z boku może wyglądać przekomicznie, ale nie jestem w stanie zapiąć zamka bez pomocy.
Kiedy kończę się ubierać, słyszę dzwonek do drzwi. Mikołaj - jak zwykle przed czasem. Otwieram mu i jak na pstryknięcie palcami wszystkie zakończenia nerwowe zaczynają palić mnie żywym ogniem. Jestem pewna, że w kącikach ust pojawia mi się ślina. Wygląda tak, że na chwilę zapominam o otaczającym świecie.
-Cześć kochanie- uśmiechnął się szelmowsko, nonszalancko opierając się o framugę.
Jego granatowy garnitur idealnie przylega do ciała, podkreślając szerokie ramiona i wysportowaną sylwetkę. Mój wzrok wędruje ku paskowi, podtrzymujacemu śnieżnobiałą koszulę, a klasyczna klamra Versace skupia uwagę na wąskiej talii mężczyzny. Na lewym nadgarstku elegancko pobłyskuje srebrny zegarek. Zawsze wiedział, jak zrobić wrażenie, ale teraz, stojąc tuż przede mną, wygląda jeszcze bardziej pociągająco niż kiedykolwiek. Krótkie, świeżo przystrzyżone, ciemne włosy są idealnie ułożone, a lekki cień zarostu dodaje mu męskiego uroku, który działa na mnie jak magnes.
Przyciągam go za poły marynarki i łączę nasze usta w namiętnym pocałunku. Mężczyzna nie oponuje i popycha nas do wnętrza domu, po czym niechętnie się ode mnie odrywa.
-Też się cieszę, że Cię widzę - wychrypiał.
Jego zazwyczaj pogodne fiołkowe oczy, przypominały teraz polanę fiołków skrytą za burzowym niebem. Wzrok miał ciężki i rozpalony do granic możliwości.
-Nie da się nie zauważyć - musnęłam dłonią, niby przypadkiem, po zarysowanym wybrzuszeniu w okolicach rozporka, wciąż bezczelnie wpatrując się wprost w jego oczy.
-Lilianno - sapnął, wędrując dłońmi po mojej talii- to co robisz podchodzi pod tortury.
-Ale co?- zatrzepotałam niewinnie rzęsami
- Mogę Ci pokazać, co, ale wtedy będziesz musiała, zacząć przygotowania od nowa- wsunął dłoń pod sukienkę i przesunął ją na pośladek, przyciągając mnie tak blisko, że czułam jego erekcję na brzuchu -A wiedz, że wyglądasz olśniewająco i nie mogę się doczekać, aż zobaczę co masz pod spodem - mruknął przesuwając palcem po koronce majtek.
-Wejdź i na mnie poczekaj, jeszcze nie skończyłam się szykować. - cmoknęłam go w policzek i obserwowałam jak z gracją przechodzi do salonu, zwracając szczególną uwagę na spodnie opinające jego pośladki.
-Lilianno, przestań gapić mi się na tyłek. -parsknął śmiechem
-Co?Ja wcale nie...no dobra -skapitulowałam
Kiedy zakładam kolczyki, słyszałę stukanie do drzwi. Spoglądam przez szybkę i zamieram.
Mikołaj
Siedziałem w salonie Pani Janiny, przeglądając Instagram i od czasu do czasu przyglądając się Liliannie, kończącej się szykować.
Zerwę z niej dziś tę sukienkę, choćbym miał skonać i w dupie mam to ile kosztowała.
Uśmiechnąłem się w duchu, na myśl o tym wieczorze, a raczej o jego nieoficjalnej części. Kiedy odpływałem w marzeniach, usłyszałem pukanie do drzwi i dobiegł mnie dźwięk męskiego głosu. Postanowiłem zostać na miejscu, fotel na którym siedziałem stał przy ścianie łączącej salon z przedpokojem, więc słyszałem dosłownie każde słowo.
-Cześć Lili - kojarzyłem ten głos, ale nie byłem w stanie przypisać go do osoby.
-Maks? Co ty tu robisz?- słyszałem, że głos Lilianny nieco drży, ale ewidentnie nie było to drżenie z radości.
Doskonałe pytanie Lilianno, też chciałbym wiedzieć, co chłopiec stajenny mojego brata robi u Ciebie w domu, w piątek wieczorem.
Już miałem się ujawnić, kiedy z jego ust padło zdanie, które sprawiło, że moje dłonie automatycznie zacisnęły się w pięści, ale jeśli teraz wyjdę, to nie dowiem się o co chodzi.
- Lili, chciałem przeprosić. Naprawdę nie powinienem...-Lilianna spiętym głosem przerwała mu ten żałosny wywód
-Maks, to nie jest dobry moment.
-Tak, chyba wychodzisz, pięknie wyglądasz.
No kurwa, owszem wygląda, ale dla mnie, nie dla Ciebie.
Mikołaj naprawdę ma szczęście - kontynuował
Dobra, dosyć tego.
-Ciężko się z Tobą nie zgodzić, Maks. - Odparowałem wyłaniając się z pokoju. Jedną ręką objąłem Liliannę, a drugą wsunąłem do kieszeni.
-Mikołaj? -na jego twarzy wymalowane było przerażenie i nie ukrywam, że obserwowałem to z satysfakcją.
-We własnej osobie - odpowiedziałem beznamiętnie. - Czy możesz mi wyjaśnić, dlaczego przychodzisz z kwiatami do mojej dziewczyny i to w dodatku przepraszając.
-Skarbie - odezwała się w końcu Lilianna. Jednak nie było już śladu po tej pewnej siebie kobiecie. Stała przede mną przestraszona i jestem pewien, że gdyby nie świeżo zrobione paznokcie, to zaczęłaby je obgryzać. - To naprawdę nic takiego.
-Lili - pocałowałem ją w czubek głowy, nie spuszczając oczu, ze stojącego przede mną pasożyta -Pozwól pracownikowi brata wytłumaczyć się osobiście. Skoro było go stać na to by sprawić Ci przykrość.
Gotowało się we mnie, ale wiedziałem, że nie mogę sobie pozwolić na wybuch. Nie ze względu na tego kmiota, ale na nas. Ten wieczór miał być wyjątkowy i nie chciałem tego spieprzyć, awanturą z Maksem.
- Obraziłem Liliannę, to fakt, ale nie zamierzam się przed Tobą spowiadać. Sorry, stary. - odparł, po czym zwrócił się do Lilii- Lila, mam nadzieję, że mi wybaczysz, ale teraz pozwól, że już pójdę.
-Tak będzie najlepiej - odpowiedzieliśmy jednocześnie.
Chłopak wręczył Liliannie niewielki bukiet róż i tak szybko jak się pojawił, zniknął. Gdy tylko drzwi się za nim zamknęły, Lilianna stanęła na przeciwko mnie zakładając ręce na piersi.
Była wkurwiona, widziałem to i wcale nie byłem z tego zadowolony.
-No co? - odparłem, wzruszając ramionami.
-Musiałeś?- zapytała, zaciskając swoje ponętne usta w wąską linię.
Podszedłem do niej i chwyciłem za podbródek tak by uwolnić dolną wargę i złożyłem na ustach dziewczyny niewinny pocałunek.
-Tak, musiałem Lili, nie oczekuj ode mnie, że będę obojętny, gdy słyszę, że ktoś Cię obraził.
-Potrafię sobie sama poradzić.- odparła chłodno, nadal utrzymując poprzednią pozę.
-Wiem, nie wątpię w to Lilianno. Rzecz w tym, że już nie musisz sobie radzić sama. Odpuść trochę, złośnico. Kocham Cię i chcę być u Twojego boku. Pozwól mi czasem poczuć się jak rycerz w srebrnej zbroi. - Objąłem ją czule i zerknąłem na zegarek
Kurwa. Jesteśmy spóźnieni.
-Wolę lekarza, w granatowym garniturze, niż jakiegoś blaszaka i też Cię kocham- podniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Instynktownie cmoknąłem ją w czoło i chwyciłem jej torebkę i zapakowany prezent.
-Chodź Ruda, bo się spóźnimy. - Podałem jej dłoń i udaliśmy się w stronę Range Rovera
- Gdzie Audi? -miałem wrażenie, że usłyszałem w jej głosie nutkę rozczarowania, że nie przyjechałem R8
- Oddałem do detailingu, bestyjka potrzebowała odświeżenia po tym jak ostatnio rozbijał się nią mój brat. - spojrzałem rozbawiony na partnerkę, która najwidoczniej liczyła, że się nie dowiem.
- Sorki, chciałam poprawić mu humor - wymamrotała
-Kochanie- cmoknąłem ją w dłoń wyprowadzając auto z podjazdu- za to Cię kocham, zawsze dbasz o to żeby twoi bliscy byli w dobrych nastrojach.
Odetchnąłem z ulgą, bo rozmowa w aucie naprawdę nam się kleiła. Bałem się, że Lili będzie się nadal dąsać o Maksa, ale chyba postanowiła mi odpuścić.
-O mój Boże! Widziałeś to nowe Lamborghini? - zapytała z podnieceniem oglądając film reklamowy z Car Week.
-Temerario? Tak, oglądałem je zanim jakiś cymbał mi nie przerwał. - odparłem gorzko
-Voldi- westchnęła- on naprawdę nie zrobił nic złego.
Niespodziewanie nawet dla samego siebie polubiłem swój nowy pseudonim, ale tylko wtedy gdy byliśmy we dwoje. W innych okolicznościach bym się kłócił.
- Czy on Ci coś zrobił? - oderwałem wzrok od jezdni by przyjrzeć się jej reakcji.
-Mikołaj, sekundę temu, powiedziałam, że nic złego się nie stało. Po prostu - westchnęła z irytacją- wtedy na lotnisku, wiesz, że miałam nienajlepszy dzień, on palnął głupotę, ja się odpaliłam nieco za mocno i powiedziałam mu, że żałuję przyjęcia go. Pewnie się wystraszył, że straci pracę i tyle. Naprawdę nic więcej się nie stało.
-Okej, wierzę Ci - wziąłem głębszy oddech - ale powiedziałabyś mi, gdyby było inaczej?
- Ja pierdolę, Mikołaj. To wierzysz mi czy nie? Oczywiście, że bym Ci powiedziała. - ułożyła dłoń na moim udzie, jeżdżąc kciukiem w górę i w dół.
Lilianna
Skupiałam się na ruchu swojego kciuka, tylko po to by nie myśleć o zbliżającym się spotkaniu z Sergiuszem. Naprawdę nie wiedziałam jak zareaguję na jego widok po ostatnich wydarzeniach.
-Lili, wszystko dobrze? Gdzie odpłynęłaś?
-Stresuję się, naprawdę cholernie się stresuję.- odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
-Kochanie, moja mama Cię uwielbia. Uwierz mi, że przy niej ojciec jest inny. Sprawdzałaś dziś maila służbowego, albo konto Nikodema?
Spojrzałam na niego z konsternacją
-Co to za pytanie?
-Pytanie jak pytanie - uśmiechnął się tajemniczo- sprawdź.
Wchodzę pośpiesznie na skrzynkę i zastygam. To umowa z S&S i potwierdzenie przelewu.
- Co?! Jak tego dokonałeś?! - gdyby nie to, że prowadził auto rzuciłabym się na niego w podziękowaniu
-Nic nie zrobiłem skarbie, to mama. To ona to załatwiła - uśmiechnąl się do mnie życzliwie - to jak, gotowa?
-Na pewno bardziej, niż pięc minut temu - westchnęłam, dostrzegajac, że jesteśmy na miejscu.
Przyzwyczajona, do tego, że Mikołaj otwiera mi drzwi, czekam aż to zrobi. Gdy te uchylają się, obłędnie przystojny mężczyzna podaje mi dłoń, którą chwytam pewnie i stawiam stopy na ziemi uważając, by nie zaciągnąć sukienki.
Czuję silne, długie palce wędrujące po lędźwiach i automatycznie jestem pewniejsza siebie. Kiedy wchodzimy do hotelowej restauracji, wszyscy oprócz Nikodema już są. Sergiusz pewnym ruchem podnosi się z zajmowanego miejsca i zapina guzik marynarki.
-Lilianno, pięknie wyglądasz - nachyla się do mojej dłoni i składa na niej chłodny pocałunek. Przez co czuję się cholernie niekomfortowo.
-Bardzo Panu dziękuję - odpowiadam niepewnie.
-Darujmy sobie te konwenanse, przecież partnerka mojego syna nie może mówić mi na Pan, zwłaszcza, że mówię do Ciebie po imieniu - uśmiech, którym mnie obdarza jest tak sztuczny, że aż groteskowy.- Sergiusz.
- Bardzo mi miło -odpowiedziałam, z udawaną sympatią
-Synu - skinął głową i wyciągnął rękę ku Mikołajowi.
-Tato- uścisnął ją pewnie, po czym udał się w stronę Julii i Ginger.
-Miłe Panie - uśmiechnął się do nich grzecznie i każdą z nich ucałował w dłoń.
Jak ojciec... Lili, przestań, po prostu jest dobrze wychowany - Zganiłam się w myślach.
Przywitałam się z kobietami i zajęłam miejsce obok Mikołaja
-Brakuje tylko samego zainteresowanego - zagaiłam i uśmiechnęłam się życzliwie do wszystkich przy stole
-Nasz młodszy syn ma swoje własne pojecie czasu i niestety mimo wielu podjętych prób, nie udało nam się go przekonać do bycia chocby odrobinę punktualnym. - Odparł Sergiusz
Nie chcę zapeszać, ale ten wieczór, zapowiadał się naprawdę miło. Jednak z tyłu głowy miałam ofertę złożoną przez seniora, przez co postanowiłam być cały czas czujna.
-O wilku mowa - odezwała się Julia. Odwróciliśmy głowę w kierunku wejścia i jakże ogromne było moje zdziwienie, gdy ujrzałam Nikodema w garniturze i eleganckich butach. Wyglądał jak nie on i zadawał szyku w niemniejszym stopniu niż dwaj starsi mężczyźni.
Kiedy zobaczył Aurorę oczy mu zabłyszczały. Dziewczyna rzuciła mu się na szyję i przylgnęła do niego niczym bluszcz. Niki objął ją ramieniem i okręcił się w okół własnej osi.
-Auri, co ty tu robisz? - Pierwszy raz widziałam go tak wzruszonego, jeśli ktokolwiek zastanawiał się, czy Nikodem kocha Aurorę, to chłopak właśnie rozwiał wszelkie wątpliwości.
-Chyba nie sądziłeś, że spędzisz urodziny beze mnie - uśmiechneła się uroczo, pozostajac w jego objeciach.
-Wyglądasz tak pięknie - odsunął ją od siebie i podziwiał niczym najprawdziwsze dzieło sztuki. Miał rację, dziewczyna wyglądała obłednie. Jej rude włosy do ramion były delikatnie pofalowane, a krótka sukienka podkreślała wszystkie jej atuty.
-Przepraszam na chwilę - Mikołaj wstał od stołu zapinając guzik marynarki i podszedł do jednej z kelnerek.Kątem oka zauważyłam, że wskazuje jej na nasz stolik. Gdy skończył ją instruować, zniknął za szklanymi drzwiami, oddzielającymi restaurację od hotelowego lobby.
Co on kombinuje?
Bacznie obserwowałam mojego przyjaciela, który ewidentnie był nieobecny duchem. Zdawkowo odpowiadał na zadawane pytania i wyglądał jakby się stresował. Spoglądał co chwilę w stronę drzwi i nerwowo zacierał ręce.
-Niki, wszystko w porządku - szepnęłam, nachylajac się do jego ucha. W odpowiedzi dostałam tylko kiwnięcie głową. Ni stąd ni zowąd przy stoliku zjawił się drugi z braci Skrzyckich i nachylił się do nas.
-Co to za spiski - zapytał radośnie, licząc, że niezauważę małego pudełeczka, które wsunął Nikodemowi do ręki.
Voldi, całe szczęście, że poszedłeś na tę medycynę, bo dilerem byłbyś marnym.
W oddali dostrzegłam krzątającą się kelnerkę, która trzymała naręcze białych róż i niecierpliwie spoglądała, w naszym kierunku.
-Aurora - zwrócił się do swojej dziewczyny - Muszę, to znaczy mógłbym, chciałbym - Nikodem jąkał się tak bardzo, że miałam problemy ze zrozumieniem co mówi. Wtedy uklęknął na kolano.
-Niki, co ty robisz?-wyjąkała zszokowana Aurora
-Auroro Jones, dzień w którym Cię poznałem, był najpiękniejszym w moim życiu, czy uczynisz mnie tym szczęśliwcem i zgodzisz się iść ze mną przez życie jako moja żona? - Otworzył granatowe pudełeczko w którym połyskiwał pierscionek, z niewielkim diamentowym oczkiem.
Ginger nie była w stanie wydusić z siebie słowa, więc kiwnęła głową na tak i wystawiła dłoń by Nikodem, mógł wsunąć pierscionek na jej palec. W tym momencie pojawiła się przy nas kelnerka, która podała Nikodemowi kwiaty, a ten następnie wręczył je narzeczonej.
Cała sala, razem z nami zaczęła klaskać. Niki wziął dziewczyne w ramiona i pocałował ją namiętnie.
Byłam tak zafascynowana i wzruszona, że nawet nie zauważyłam, że Mikołaj obejmuje mnie ramieniem.
Kiedy Państwo Skrzyccy składali gratulacje świeżo upieczonemu narzeczeństwu zwróciłam się do Mikołaja.
-Skąd wiedziałeś? I dlaczego mi nie powiedziałeś - szepnęłam
-Skarbie, Nikodem jest moim młodszym bratem, to oczywiste, że musiałem mu pomóc. To dla nich wielki dzień. Czemu Ci nie powiedziałem? No cóż... Twoje relacje z Ginger nie zapowiadały się najlepiej, bałem się, ze coś chlapniesz i popsujesz jej niespodziankę - odparł z rozbrajającą szczerością.
-No wiesz- żachnęłam się i klepnęłam go w klatkę piersiową, kiedy ruszyliśmy w stonę Nikiego i Ginger by im pogratulować.
-Ginger, ty sie dobrze zastanów, jeszcze nic nie jest przesądzone. - roześmiał się życzliwie.
- O Boże V...- urwałam i szybko się poprawiłam- Skrzycki, to były najgorsze gratulacje jakie słyszałam, zostaw to profesjonalistom. - odparłam i zwróciłam się do pary stojącej na przeciwko mnie.
-Kochani, tak się cieszę, że w końcu widzę Was razem. Gratuluję, to znaczy gratulujemy, on też -kiwnęłam głową na stojącego u mojego boku Mikołaja.-bądzcie szczęśliwi i wytrwali. No i Niki, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, zdrowy bądź, duży rośnij, albo nie, już lepiej nie rośnij - przyjaciel roześmiał się i objął mnie
-Dziekuję Lili, za wszystko - szepnął mi do ucha, a w moich oczach pojawiło się wzruszenie. Naprawdę byłam wdzięczna, że znów możemy się przyjaźnić.
-Dobra, wystarczy tego, tylko ja mogę doprowadzać Liliannę do łez. - Mikołaj wepchnął się przede mnie i wręczył mu mój prezent - to, otwórz po kolacji, chyba, że chcesz, żeby rodzice urwali Ci łeb, a to -wskazał na niewielkie pudełko - możesz otworzyć teraz.
Chłopak wysunął szufladkę pudełeczka i zaniemówił.
- Co?! No way! Naprawdę oddajesz mi R8?!
- Co?! Naprawdę oddajesz mu R8? - jęknęłam zdziwiona
-Tak wyszło, dbaj o nią - odparł i zamknął brata w niedźwiedzim uścisku. Po czym zwrócił się do mnie - Wszystko Ci wyjaśnię, później - mruknął i złożył na moich ustach szybki pocałunek.
Reszta kolacji, o dziwo minęła w przyjemnej atmosferze. Okazało się, że Państwo Skrzyccy wiedzieli o zamiarach Nikodema i połączyli prezent urodzinowy z zaręczynowym. A był to nielada podarunek, Nikodem i Ginger jednego wieczoru dorobili się auta o wartości prawie dwóch milionów i apartamentu w centrum Warszawy, wartego dziesięć razy tyle.
Ja na swoje dwudzieste pierwsze urodziny, od ojca otrzymałam wpierdol...
Czyżbym się pomyliła co do Sergiusza? Być może jego wcześniejsze traktowanie i zaoferowane pieniądze były swego rodzaju testem wierności i lojalności wobec Mikołaja? A co jeśli, senior chciał upewnić się, że nie skrzywdzę jego syna?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro