Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8 {Jak u siebie w domu}



– Co to za hałas?

Jego zbolały głos mnie wkurza dlatego uderzam garnkami o siebie jeszcze głośniej.

– Przestań... – prosi żałośnie, a może rozkazuje.

– Pamiętasz, jak się pierwszy raz upiliśmy? – pytam.

– Jack za żadne skarby świata nie chciał kupić nam alkoholu, więc poprosiliśmy Bena – zakłada ozdobną poduszkę na głowę – Rzygaliśmy całą noc, bo za dużo zmieszaliśmy.

– Wyglądasz jak tamtej nocy – informuję go.

– Dawno nie czułem się tak młody.

– Wstawaj zrobię ci jajecznicę.

– A gdzie tatuś dzidziusia?

– Poszedł pobiegać. Zazwyczaj robi jeszcze te swoje witaminowe soki, ale poprosiłam go, żeby zrobił to, jak ciebie już nie będzie.

– Aha, wypraszasz mnie? – nawet nie próbuje podnieść się z kanapy – Mogliście położyć mnie w pokoju gościnnym.

– Nie mamy pokoju gościnnego.

– Czekaj, to drugie dziecko będzie dzieliło pokój z pierwszym? – dziwi go to, a może przeszkadza.

Dotykam mojego brzucha, chcąc poczuć życie, o którym mówi.

– Możemy skupić się na jednym? – głaszczę brzuch.

– Czy nie wzięliście kredytu na ten dom?

– Nie wypada mówić o pieniądzach – to idealna wymówka, żeby o tym nie rozmawiać.

– Daj spokój, rozmawiamy o wszystkim, a ja mam kaca, więc nie mam w głowie miejsca na filtrowanie tego, co mówię.

– Chodź na jedzenie, facecie z kacem.

– Skoro nie ma pokoju gościnnego, musicie kupić wygodniejszą kanapę, żebym miał na czym sypiać – słyszę jak się podnosi – No bo co jak co, ale jestem twoim najlepszym przyjacielem.

– To sam kup sobie wygodną kanapę – rozbijam jajka na patelni, niespecjalnie przejmując się tą do niczego nie prowadzącą rozmową.

Luke sam wyjmuje sobie wodę z lodówki, przygotuje talerz i sztućce, a potem siada w oczekiwaniu na śniadanie.

– Ta kuchnia jest taka sterylna..

Stoję tyłem, a mogę przysiąc, że wiem, co robi. Rozgląda się raz w jedną raz w drugą stronę z okropnym grymasem.

– U mnie jest o wiele przyjaźniej.

– U ciebie wiszą plakaty z twojego nastoletniego pokoju, jest tam tak, jakby czas się zatrzymał.

– To kłamstwo, plakaty cały czas przybywają, więc czas nie stoi w miejscu.

– Nie wygram z tobą – nakładam mu jajecznicę na przygotowany przez niego talerz.

– Ty nie jesz?

Przygotował dla mnie talerz i szklankę, jakby to było oczywiste, że zjem z nim.

– Nie mam ochoty..

– No to co ci zrobić, jesteś w ciąży, musisz jeść – jakby kompletnie zapomniał o kacu, podnosi się ze stołka i idzie do lodówki – Na co masz ochotę?

– Uspokój się, zrobię sobie śniadanie.

– Ty zrobiłaś mi, ja zrobię tobie.

Cóż, zawsze wyznawaliśmy zasadę pomagania sobie, ale nigdy nie liczyliśmy punktów i nie kłóciliśmy się kto był bardziej pomocny.

– Nosisz w sobie dziecko, musisz jeść.

– Opiekuńczy z ciebie gość – zamykam za niego lodówkę – Siadaj i jedz.

– Tylko, jeśli zjesz ze mną.

Przechodzi obok mnie, żeby wyjąc z szuflady kolejny widelec.

– Siadaj – klepie miejsce obok siebie – No już, Fran. Sprawdźmy czy bobas obudzi się po zjedzeniu jajecznicy.

– Tylko dlatego, że zaczęło mi ładnie pachnieć..

Siadam obok niego i zaczynamy jeść z jednego talerza, a on znowu zaczyna gadać jak najęty o swojej randce i o tym ile czasu powinien odczekać, zanim do niej zadzwoni i czy może od razu stąd do niej podejść. Jest taki męczący, gdy ktoś go zauroczy...

W takiej sytuacji zastaje nas Christopher. Talerz jest już prawie pusty i Luke mówi właśnie, że to już dla mnie, bo on się najadł.

– Stać nas na dwa talerze.

– Ale po co tak potem marnować wodę? – odpowiada mu Luke – Słyszałem, że robisz koktajle owocowe. Fran powiedziała, że zrobisz, jak wrócisz, załapię się?

– Co? – jest zbyt zaskoczony jego bezpośredniością.

– Rzadko pijam koktajle ze świeżo wyciskanych owoców, więc nie zmarnuję takiej okazji...

Christopher patrzy na mnie, chcąc ocenić moją reakcje albo zmusić mnie do określonej reakcji, ale ja tylko wzruszam ramionami.

– Chris, tobie by się przydał fryzjer, twoja fryzura na żołnierza nie jest już modna.

Mój chłopak patrzy na niego, jakby postradał rozum.

– Hej, nie wiń posłańca, ja tylko dowiedziałem się tego od najlepszej fryzjerki w miasteczku. Ona by ci coś doradziła. Może zrobiłbyś furorę w swoim wielkim mieście i wszyscy nosiliby się jak ty..

– Podziękuję za wiejskie fryzury.

Teraz to Luke jest zaszokowany.

– To, że ktoś nie mieszka w dużym mieście nie znaczy, że jest pozbawiony wiedzy o świecie i o modzie.

– Moja fryzura mi pasuje, dziękuję za dobre chęci.

– Cóż, będziesz niemodny, bo nie możesz posłuchać małomiasteczkowej dziewczyny..

Christopher włącza mikser i nie odpowiada na kolejną zaczepkę Luke'a. Może powinnam się odezwać, a może powinnam to ignorować, tak jak robię to od lat.

– Proszę, to twój koktajl od faceta z wielkiego miasta, bo ty najwidoczniej nie potrafisz go robić.

– Jeśli myślisz, że uniosę się dumą i go nie wypiję to jesteś w błędzie.

I wypija na raz, jakby od tego zależało jego życie, a może tylko męskie ego.

– Dzięki za śniadanko – podnosi się z krzesła i całuje mnie w głowę – I za to, że mogłem się przepaść na waszej kanapie. Do zobaczenia, ludziska.

I już go nie ma.

– No co? – pytam, bo za długo milczy.

— Czuje się tu jak u siebie w domu – to wszystko, co mówi – Jakby conajmniej był naszym dzieckiem, ten facet jest taki niepoważny..

– On po prostu ma taki charakter – uśmiecham się – Znam go całe życie..

– Ale ja nie i wolałbym go nie oglądać w domu, gdy odwiedzam moją dziewczynę, bo chcę spędzać czas z nią, a nie z nią i jej... nie chcę go nazwać nieoderwaną drugą połową, ale cholera czy wy umiecie przeżyć bez siebie chociażby dwa dni?

Nie wiem, dlaczego czuję potrzebę udowodnienia mu, że tak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro