Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

5 {Ciuszki dla ciężarnych}


– Dlaczego jesteśmy w ciucholandzie? – pyta.

– Spójrz na mnie – podpieram dłonie na biodrach i wypijam ciążowy brzuch, żeby lepiej go widział.

– No co? W sklepach z rzeczami z metkami nie można znaleźć ciążowych ciuchów?

– Tych nie będzie mi szkoda przerobić.

– Przecież masz pieniądze, Fran – przypomina mi, jakbym o tym nie widziała.

– Przecież dopiero była dostawa, a nie ma tu chociażby jednej rzeczy..

– Może dlatego, że jest lato, a oni przywożą swetry – bierze jeden do ręki i macha mi nim przed twarzą.

– Chodź, znajdziemy coś dla ciebie, wielkoludzie – ciągnę go w część z męskimi ubraniami.

– Fran, sorry, ale na samą myśl ubrania tego mam pokrzywkę.

Patrzę na niego, jak na upierdliwe dziecko, ale wiem, że w tym wypadku z nim nie wygram.

– Widziałam twoją koszule, w której chodzisz do pracy, potrzebujesz nowej.

– Nie mam jednej – przypomina.

– Ale do tej akurat nie pasuje twój jedyny krawat – jestem dzisiaj w podłym nastroju – Dlaczego masz jeden krawat, Luke?

– Bo zawiązała mi go babka w sklepie, sam nie potrafię.

– Mogę cię nauczyć.

Prowadzę go do wieszaka z krawatami. Gdybym chciała czuć się poważnie i na odpowiednim stanowisku chyba także nie ubrałabym krawatu ze sklepu z używanymi ciuchami.

– Proszę, nie zakładaj na mnie tego. Chodź, zabiorę cię do Edynburga, tam możesz mnie ubrać w co chcesz.

Kusząca propozycja.

– Możemy też odwiedzić Christophera.

Patrzę na niego, jakby postradał rozum.

– Czy jest zbyt zajęty pracą?

– Do Londynu jest dalej, ale mają lepsze sklepy.

Nie wiem, czy pojedzie ze mną pięć godzin tylko po to, żeby ubrać siebie i moje ciążowe cielsko.

– Cholera, chciałbym, ale nie mogę. Muszę przygotować sprawdzian dla dzieciaków – drapie się po głowie, co jest oznaką jawnego zdenerwowania, a może i rozczarowania.

– Cały czas nie mogę uwierzyć w to, że jesteś nauczycielem – przeglądam jeszcze raz wieszaki, ale naprawdę nic tu nie ma – Nie nadajesz się na nauczyciela.

– Rola, na którą się nadaje jest w tym mieście od lat zajęta.

Teraz to ja patrzę na niego podejrzliwie.

– A co to za rola? O czymś nie wiem? Masz przede mną tajemnice?

– Dużo pytań, muszę się chwile zastanowić...

Uderzam go w ramie.

– Chodź, zrobimy pizzę.

– Chcesz mnie utuczyć! – oburzam się – Jestem w ciąży, naprawdę muszę zacząć jeść zdrowo.

– Położymy na niej ananasa.. – wyciąga mnie ze sklepu – A tak serio, zaprosimy resztę naszych przyjaciół w ten sposób zjesz mniej.

– Jaki ty wspaniałomyślny.. – przewracam oczami – Szkoda, że nie pomyślałeś o tym, co będzie gdy wszystko zjedzą, a ja dalej będę głodna. Możliwe, że wydrapię im oczy, za zjedzenie mojej pizzy.

Luke wybucha śmiechem, trudno mu się dziwić.

– Zrobimy taką specjalną tylko dla ciebie..

– Jak chcesz to w ogóle zrobić, skoro jesteś marnym kucharzem? – przypominam.

– Halo, nie słyszałaś o gotowych ciastach i sosie pomidorowym ze słoika?

– Więc tak przyrządzasz moją ulubioną pizzę?

– Dla ciebie wszystko! – otwiera przede mną drzwi swojego rodzinnego samochodu.

– A ja dostaję pokrzywki na myśl o jeżdżeniu takim z dzieckiem na tyle.

– To miasto jest małe będziesz mogła wszędzie chodzić pieszo i przy okazji pozbędziesz się zbędnych kilogramów – patrzy na mnie, zastanawiając się, jak zareagowałam na wzmiankę o kilogramach – Zawsze jesteś piękna i inne takie blablabla.

– Och, to takie słodkie – klepię go po policzku – Takie przekonywujące.. no rozczuliłeś mnie.

Obraca się do mnie przodem, a jego mina jest całkiem poważna, jedna z poważniejszych, jakie widuję na jego twarzy.

– Pieprzyć wagę, Fran, ciąża, ani pierwsze miesiące z dzieckiem nie powinny być przysłonięte zmartwieniami o dodatkowe kilogramy, je możesz stracić zawsze, a czy chcesz stracić chwile z dzieckiem biegając na siłownie?

– To bardzo – szukam dobrego słowa – demotywująca wersja..

– Wal się, chciałem być pomocny – odpala silnik i odjeżdża z pod lumpa.

– A co z tymi grupami, gdzie można ćwiczyć z dziećmi? O nich nie wspomniałeś. Albo z wózkami, nosidełkami..

– Okej, ja tu jestem w ciąży czy ty? – wkurza się – Chcesz zjeść ciastko to zjadasz cholerne ciastko.

– To takie proste, bo umawiałeś się zawsze z samymi modelkami..

– Nawet nie zaczynaj – naprawdę jestem w takim nastroju.

– Jackie, Monic, Tracy..

Widzę, jak przewraca oczami.

– Chociaż najlepsza była Moly, była samą skórą i kościami. Naprawdę to lubisz?

– Co zazdrosna? – patrzy na mnie wyzywająco – Taka z ciebie zazdrośnica, co Fran?

– Nigdy nie będę skórą i kościami i juz nigdy nie ubiorę stanika z miseczką B.

I zaczynam płakać.

Tego się nie spodziewałam.

A może trochę..

– Chryste, dziewczyno...

– Już mam rozstępy i ciężko mi się chodzi i włosy się nie błyszczą – przeczesuję je – Cudem widzę swoje stopy!

– Nie uważasz, że to jest tego warte? – zabiera jedną dłoń z kierownicy i układa na moim brzuchu.

– Nigdy już nie będę taka ładna – ocieram jego dłonią własne łzy i omal w nią nie smarkam, co jest super obleśne i wywołuje więcej łez – Będę miała cielsko po ciąży.

Odkładam jego rękę i własną koszulką próbuje pozbyć się dowodów rozpaczy.

– Gorąca czekolada, Fran?

– Z dużą ilością lodów.

Pochyla się przez konsole i całuje mnie w głowę, w tej chwili potrzebuję chyba więcej albo nie wiem, czego potrzebuję, bo jestem rozchwiana emocjonalnie.

– Jesteś ładniejsza od nich wszystkich razem – szepcze mi do ucha.

– Musisz tak mówić, bo jeszcze raz bym ci o smarkała rękę.

Wyciera wspomnianą rękę o moją nogę.

– Cóż, kobieta w ciąży jest w stanie zabić, więc ta o smarkana ręka.. – patrzy na mnie – Poza tym hej, zaraz będziemy zmieniać pieluchy.

– Tak, to chyba gorsze, ale to jednak bobas.

– Jesteś jego mamusią – ściska moje udo, raczej mocno, chcąc przekazać mi trochę swojej siły – Więc można ci to wybaczyć.

– Oby nie zdarzało mi się to po ciąży.

– Trzy miesiące na wyjście z ciążowych zwyczajów?

– Jesteś dla mnie taki łaskawy! – krzyczę – To niczym trzymiesięczny okres wypowiedzenia – gryzę się w język – Jeszcze tylko by mi zwolnienia brakowało. Odpukać.

I odpukuję niezliczoną ilość razy, póki nie dojeżdżamy do sklepu, gdzie sprzedają gotowe ciasta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro