Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4 {Rodzinna nasiadówa}


– Wybraliście już imię?

– Chciałabym coś dostojnego – stwierdzam – Imię robiące wow.

– Jakie imię dla chłopca, a jakie dla dziewczynki?

– Może Luke? – proponuje właściciel tego imienia – No co? To świetne imię.

– Chciałabym coś dłuższego, bardziej wytwornego.

– Moje serce boli – łapię się za nie dramatycznie.

– Mnie boli, że chcesz nazwać dziecko, jakby pochodziło z jakieś dynastii.

– Czy to nie dobrze, gdy imię ma historie?

– Jesteś tak zakochana w swoim imieniu, że może  nazwij dziewczynkę  Fran?

– Nie – stwierdzam szybko – Jeśli to chłopiec, mógłby nazywać się po jakimś brytyjskim aktorze.

– O nie, zaczyna się – jego głowa opada na moje ramie – Proszę, nie mów tego.

– Harry.

– No i powiedziałaś – dramatyzuje.

– Może od razu pięciu chłopców, żeby nazwać ich jak członków One Direction? To ta twoja wytworność?

– Charlie.

– Ten facet ginie w większości filmach. Nie uważasz tego za złą passę?

– Dzieciaki... – karci nas moja mama – W ogóle nie traktujecie tego poważnie.

– No nie wiem, czy się da tak poważnie, jak ty Connie. Trzymanie imienia dziecka w sekrecie nawet po urodzeniu?

Większość ludzi przy stole chichocze.

– Jak ma ta kruszynka na imię? A przepraszam spieszę się!

– Nie chciałam, żeby wszystkie przyszłe dzieci miały na imię Francesca! To piękne imię i nie chciałam, żeby stało się pospolite.

– Musiałam obiecać, że nie wydam – odzywa się mama Luke'a – Prawie składałam przysięgę krwi..

Moją mamę to bawi, jego niekoniecznie, chyba dalej jest przerażona na myśl o tym.

– Dobrze, że masz samych synów, dzięki temu było łatwiej.

– Może nazwę tak moje dziecko? – odzywa się Ben i wszyscy przy stole zamierają.

Cóż, ja zrobiłam to w mniejszym gronie, ale nie wiem, czy to miało znaczenie, bo dziesięć minut później i tak wszyscy już wiedzieli. Patrzymy na niego i na na jego żonę Kelsey. Nic jeszcze nie widać, nie to, co po mnie.

– Skąd już wiesz, że to dziewczynka? – pyta Jack.

– Nie wiem, chciałem po prostu oświadczyć to wszystkim – wzrusza ramionami i ściska kolano żony – Po co macie do siebie dzwonić?

– Zostanę babcią! – ekscytuje się jego mama – Mój najstarszy syn w końcu będzie miał dziecko!

– Wow, gratulacje — odzywa się Luke – Wow – powtarza.

Ściskam jego kolano, nawet nie jestem pewna, dlaczego, ale on ściska moją dłoń, jakby właśnie dokładnie tego potrzebował.

– No to deser! – krzyczy mama Luke'a – Upiekłam ciasto z Norą – Nora to narzeczona Jacka.

– Dla ciężarnych specjalnie duże kawałki.

Nasze rodziny przyjaźnią się od zawsze. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie czasu gdy tak nie było, bo gdy się urodziłam już mam zdjęcia z rodziną Hemmingsów. Wspólne niedzielne obiady to tradycja, był czas gdy było nas mniej i czas gdy przybywało nas, co raz więcej. Teraz dołącza już kolejne pokolenie i chyba będziemy musieli przenieść obiady do ogrodu, bo stół powoli zaczyna się robić za mały. W tym tygodniu nie ma naszych babć, w ogóle pojawiają się rzadziej od czasu mojej ciąży.

Gdzie pierścionek?
Gdzie ślub?

Nikt z nas nie mógł tego słuchać, a one na to patrzeć.

Wymykamy się z deseru na bujaną huśtawkę za domem.

– Powinniśmy poważnie porozmawiać o tym imieniu, skoro ma być ważne to może jakaś postać historyczna?

Przerzucam przez niego nogi, bo i tak nie mam siły się odpychać z tym brzuchem, w szczególności, że zabraliśmy trochę ciasta i właśnie się nim zajadam.

– Królowa Wiktoria? - pyta – To dostojne imię.

– I całkiem popularne. Wołanie kogoś Viki..

– Ciebie wołamy Fran. Chyba nie będziesz na nie mówić w domu Wiktoria proszę do stołu? Twoja mama prawie nigdy nie zwraca się do ciebie pełnym imieniem!

– Przekonywujący argument.

Podkładam mu łyżeczkę pod usta, chcąc uraczyć go kawałkiem pyszności, które wypiekły.

– A chłopiec? Ten Charlie mi się podoba, mogłoby to być zdrobnieniem od Charlsa.

– Fuj, Charles kojarzy mi się tylko z jakimś starym facetem..

– Żadne imię ci się nie podoba – uświadamia mnie.

– Bo chcę coś do niego poczuć, jakąś osobistą więź...

Przewraca oczami i zarazem otwiera szeroko buzie, żeby dostać jeszcze kawałek ciasta.

– Nie ma znaczenia, jakie to będzie imię.

– Nie chcę, żeby śmiali się z niego albo niej w przedszkolu.

– To może pomińmy imiona jakiś baronów albo księżnych z poprzednich epok?

Przytulam policzek do jego piersi.

– Może gdy się urodzi coś wymyślimy.

Ściska moje ramie na te słowa.

– Może przerobię z dzieciakami w szkole temat o jakimś bohaterze i poczuję, że to to.

– Albo bohaterce.

– A jak nie, to po prostu przekształcimy imię na żeńskie, a teraz dawaj ciasto.

– Bardzo dobre, dobrze, że Nora pomagała twojej mamie..

– Jestem po niej marnym kucharzem. A tobie kruszynko smakuje? – znów masuje mój brzuch, chcąc poczuć kopanie.

– Chyba śpi.

– Będzie w podobnym wieku z dzieckiem Bena, a on jest z sześć lat starszy..

To po prostu fakt. Nie ma w tym pretensji, oskarżeń, ani czegokolwiek innego, może trochę wątpliwości, że nasze posiadane doświadczenie życiowe jest zbyt blade w porównaniu z jego starszym bratem.

– Czy on by wiedział, co kupić na baby shower?

– No co ty, on nawet nie będzie pieluch zmieniał. Założę się o dziesięć funtów, że tego nie zrobi.

– Czy to źle, że nie wiem ile za dziesięć funtów mogę mieć pieluch?

– Dowiesz się szybciej, niż później.

I całuje mnie w głowę, a ja trochę bardziej się odprężam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro