20 {Niepisana rodzina}
– Jestem twoim cholernym najlepszym przyjacielem, przyjechałbym.
– A ja jestem dorosła i umiem radzić sobie sama.
– Nie ma znaczenia o co się pokłócimy, zawsze jestem twoim najlepszym przyjacielem.
– Nie o to tutaj chodziło... – przypominam – Nie chcę być w tym głupim, dużym domu sama. Mogę tu zostać?
– No pewnie, zrobimy sobie nocowanko.. – uśmiecha się od ucha do ucha.
– Przepraszam, ale jestem tak wykończona podróżą w te i z powrotem w przeciągu kilku godzin, że padam na twarz.
– Coś do jedzenia ci chociaż zrobić?
– A co masz dobrego? – gładzę się po brzuchu, myśląc o tym, co byśmy chętnie zjedli i czy smakuje mojemu dzieciaczkowi, to co mu podaję.
– Właśnie zrobiłem zakupy, więc możesz sobie wybrać.
– Juhu, w końcu mogę coś wybrać.. – ależ jestem ironiczna.
– Powiesz mi dlaczego wróciłaś? Bo to że pojechałaś, bo cię wkurzyłem, tym co powiedziałem i co zrobiłem.
– Chciałam przekonać się, że nie masz racji. Wiesz, co jest straszne? Że sprawił, jakby wracanie do ciebie było najgorszą rzeczą na świecie, jakby to że mogę na tobie polegać było okropne. Czy to, że tu jestem to oznaka słabości? Czy to, że z tobą jeszcze rozbawiam to wybieranie stron? Czy to znaczy, że nie potrafię być sama? No powiedz mi, Luke. Tyle czasu go nie ma, że wydawało mi się, że jestem całkiem niezależna, po prostu chciałam, żeby był, żeby mu zależało bardziej, żeby był w stanie zostawić te głupia robotę, bo to tylko praca.
– Potrzebujesz uścisku?
– Bardzo – ocieram oczy, ale łzy wcale nie chcą płynąć – Ale jestem taką gigantyczną kulą, że nawet tego nie da się dobrze zrobić.
Właściwie podnosi mnie siłą ze swojej kanapy i przytula się do moich pleców, obejmując ramionami moje ramiona. Wtedy zaczynam płakać, z powodu tego głupiego ciepła i bliskości, które mi daje, bo chce. Cholera, bo po prostu chce.
– Jesteś zmęczona, zła i trochę bardziej samotna, niż chcesz przyznać, trochę się uspokoisz, wydobrzejesz i będzie lepiej.
Luke obejmuje mnie mocniej, opuszcza jedną dłoń, żeby położyć ją na moim brzuchu.
– Wszystko w porządku z rosnącym w tobie życiu? To dużo dla prawie ósmego miesiąca.
– Tak, w porządku.
Na dowód tego maluch nawet zaczyna kopać. Kładę dłoń na brzuchu, chcąc poczuć kopnięcia, ale natrafiam na rękę Luke'a. Szybko zabieram moją i kładę ją obok.
– Musisz zadbać o siebie i dziecko, nie ma innych rzeczy, którymi powinnaś się teraz zajmować. Chris zmądrzeje, a ty i tak sobie ze wszystkim poradzisz.
– Naprawdę uważasz, że zmądrzeje?
– Byłby głupi, gdyby nie. Jesteście jego rodziną, dzieciak ma jego geny, czy tego chce czy nie, jest ojcem.
– Kocham małego stworka we mnie – obejmuję ramionami brzuch – Zrobię dla niego wszystko.
– No to jest nas dwoje – całuje mnie w głowę – A teraz chodź do kuchni, pobawmy się w nieudolnych kucharzy.
*
– Nawet nie mogę usiąść na głupim blacie – chowam twarz w dłoniach – Przepraszam, wiem, że jestem marudna, ale mam już po prostu dosyć tej ciąży. Wszystko jest przez nią trudniejsze – przekładam jedną dłoń na brzuch – Kocham bardzo mojego małego, ale wolałabym, żeby już tu był i nie męczył mnie tak bardzo fizycznie.
– Już niedługo – gładzi mój brzuch, jakby pośpieszył go do wyjścia – Uwaga, podnoszę dwie osoby – no i sadza mnie na tym blacie – Ha! – napina swoje mięśnie, bo jakieś jeszcze ma – Dalej mógłbym być rugbistą! – każe mi je podziwiać, gdy tak je pręży – Podnoszę...
– Nawet nie waż się wspominać o mojej wadze – ostrzegam go, grożąc mu palcem – Czy moje palce zamieniają się w parówki?
– Ile waży parówka?
– Przestań obliczać, ile podniosłeś! – krzyczę.
– Żartuję. Znasz się jeszcze na żartach? – całuje mnie w głowę – Twoja mamusia nie zna się już na żartach. Zabrałeś jej te część? Teraz ty ją masz? Zostaniesz moim nowym najlepszym przyjacielem? – mówi do mojego brzucha – Czy to zostało naukowo udowodnione, że dzieci wchłaniają cechy matki jeszcze gdy są w środku?
– To by było trochę przerażajace....
– Już przerażajace są, że tam rosną – stuka palcem w mój brzuch – Cześć, kosmito, kochamy cię nawet jak zabierzesz mamusi jej poczucie humoru.
Kochamy.
Tak.
Luke jest najlepszym przyjacielem na świecie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro