2 {Książki dla dzieci}
– Kicia Kocia i straszna burza.
– Kicia Kocia w pociągu.
– To są tytuły, które czyta się dzieciom?
– To są małe dzieci – przypominam.
– Nie wiem, czy to odpowiada ich przedziałowi wiekowemu... powinniśmy kogoś zapytać, jesteśmy za młodzi, żeby to wiedzieć.
– Może metoda prób i błędów?
– To są książki zero trzy, czy te przedziały nie powinny być ściślejsze? – dopytuje – Gdzie jest jakaś kompetentna osoba.. – po czym wpada na pomysł – Sam mogę to wymyślić, nie muszę tego kupować. Myślę, że takiemu małemu dziecku to mogę tylko śpiewać moje ulubione piosenki i wystarczy mu mój głos.
– A co jeśli ktoś ma okropny głos? Tego nie przemyślałeś, prawda?
– I myślisz, że tu mnie masz?
– Twój głos jest dużo lepszy od mojego – przypominam.
– Myślisz, że wywołasz swoim śpiewem płacz własnego dziecka? – wygląda na przerażonego – Czy ty widzisz w ogóle coś dobrego w tym zostaniu mamą?
– Nie będę musiała iść do pracy, której i tak nie lubię?
– Pracowanie w salonie sukien ślubnych zazwyczaj jest frustrujące, w szczególności gdy w życiu możesz mieć jeden ślub, a co dostawę pojawia się tyle nowych, piękniejszych sukien..
– Dużo o tym myślałeś widzę – zabieram mu książeczki z rąk i odkładam na półkę.
– Jednak będziesz śpiewać? Możemy to przećwiczyć – pada na kolana i przysuwa usta do brzucha i zaczyna śpiewać.
– Przestań, to księgarnia, musimy być cicho – ciągnę go za włosy, próbując oderwać od swojego brzucha.
– Myli ci się już wszystko.. – patrzy na mnie ze współczuciem – To w bibliotece trzeba być cicho, ale patrząc na twój stan, widać, że niezbyt uważnie uważałaś w szkole, kochanieńka.
– Dlaczego udajesz moją babcię? – robię naburmuszoną minę.
– Poczułem, że to idealna chwila – po czym wybucha śmiechem – Przepraszam, ale chciałbym widzieć twoją minę, gdy to powiedziała.
– Poczułam się, jakbym dostała w twarz. Nie jestem, przecież nastoletnią mamusią.
– No nie jesteś już najmłodsza – podnosi się z klęczek, ale nie patrzy na mnie, a na coś za mną – Cóż, znowu mamy widownię. Myślisz, że dlatego tak kocham to miasto? Jestem w nim największą gwiazdą, a nawet nie przeszedłem na zawodostwo.
– Jesteś za chudy, żeby grać w rugby, powtarzałam ci to zawsze.
– To było marzenie szesnastolatka, utrzymałem się w drużynie do końca szkoły..
– Bo trener był przyjacielem twojego ojca i było mu żal ciebie wyrzucić.
– No to dobrze, że tego nie zrobił, bo ojciec to jedyny mechanik w mieście, więc gdyby popsuł mu się samochód..
– Dobrze mieć ustawionych starych, co?
– To nie mój stary jest burmistrzem i nie chce oddać stanowiska od dwudziestu lat.
– A komu miałby je oddać? – pytam trochę oskarżycielsko – Tacie zależy na tym mieście.
Nie odpowiada, bo znowu zaczyna przeglądać książki dla dzieci.
– Może Harry Potter, nigdy go nie przeczytałaś, nawet go nie obejrzałaś, mogłabyś czytać dziecku do snu, chociaż jedno z was coś z tego wyniesie.
Przewracam oczami.
– Pamiętasz jak leciał w plenerowym kinie? – pytam.
– Pamiętam, nie chciałaś pójść, bo to nie była pierwsza część.
– Zabrałeś Jackie King..
Wyszczerza usta w uśmiechu.
– Och, co to była za noc, plener zamieniliśmy na mój samochód.. – ma rozmarzony wyraz twarzy, więc trzaskam go w ramię – A co zazdrosna? Wiem, że dalej nie lubisz się z Jackie..
– Och, Jackie, królowa każdego balu, każdej potańcówki, każdego miss miasteczka..
– Zdecydowanie jesteś zazdrosna.
Wyciąga mnie z alejki z bajkami dla dzieci i nie musi nic mówić, bo i tak wiem, dokąd mnie prowadzi.
– Ja zapłacę – wręcza mi pierwszą część i myślę, że na tym poprzestanie, ale odstawia na ziemię wszystkie pozostałe części i gdy ma już je wszystkie kieruje nas do kasy – Znajdziemy dla nich honorowe miejsce.
– Oby moje dziecko nie wyobrażało sobie potem, że czytałam mu to, żeby zasugerować, że jest z Hogwartu.
– Hej, bąbelku – znów dotyka mojego brzucha, a w drugiej ręce trzyma resztę książek, więc zostało mu coś z rugbisty.. – Muszę cię rozczarować, ale ani twoja mamusia, ani twój tatuś nie są z Hogwartu, więc i ty nie będziesz..
– Dzięki, na pewno do niego dotarło.
– Cześć, Mich – znów używa swojego flirciarskiego tonu na kasjerkę – To wszystko na mój koszt, wiesz jak jest muszę się zająć edukacją dziecka od najmłodszych lat.
– Fran, wiesz już czy to chłopczyk czy dziewczynka?
Urokiem małego miasteczka jest to, że nikt właściwie nie pamięta twojego imienia, bo wszyscy się tak z tobą spoufalają, że skracają je do minimum.
– To tajemnica – odpowiada za mnie on – To podobno o wiele bardziej ekscytujące i frustrujące.
– I jakie jest bardziej? – śmieje się Michelle.
– Frustrujące, bo nie wiem, jakie ubranka kupić.
Ona zaczyna chichotać i kasuje nasze książki.
– Właśnie, Mich! A ty co byś przeczytała swojemu dziecku?
– Harry'ego Pottera, zdecydowanie.
– Mam pomysł! – oczywiście, że go ma – Powinniśmy zacząć już teraz, po co czekać do narodzin?
– Aha, czyli ta ciąża to sposób, żeby zmusić mnie do przeczytania tej serii?
– Wszystko dzieje się po coś, jestem, więc bardzo wdzięczny.. – no i znowu dotyka mojego brzucha, dając jasno znać, za co jest taki wdzięczny.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro