18 {Nazbyt krótkiej żyłce}
Największymi atrakcjami małych miasteczek są wszelkiego rodzaju festyny na przeróżne okazje. Nasze miasto posiada kilka takich festynów do roku, ten kwietniowy, o którym właśnie mowa dotyczy naszego przemysłu rybnego, co roku odbywa się tu konkurs na największą rybę, więc dzisiaj wszystko w okół nas jest rybne. Przychodzę tu, co roku, ponieważ Luke jest okropnym fanem ryby i co roku próbuje nauczyć się tutaj robienia sushi. Jednak teraz jestem w ciąży i ten wszechobecny zapach świeżo złowionej ryby przyprawia mnie o porządne mdłości, co gorsza mój najlepszy przyjaciel umówił się tutaj na randkę.
– Skoro to wasza pierwsza randka, to co ja tutaj robię?
– Postanowiłem, że od razu wyłożę kawa na ławę, najważniejszą rzecz w moim życiu – mówi to w taki sposób, jakby nic i nikt nie mógł sprawić, że tak przestanie być.
– Nie sądzisz, że to zły sposób, zanim kogoś poznasz?
– Czy to nie dobrze, że tak bardzo cenie naszą przyjaźń? – robi dziwną minę, jakby się martwił, że ja jej tak nie cenię.
– Sądzę, że warto kogoś poznać, a dopiero rzucać mu wyzwaniem, jakim jest nasza przyjaźń.
Wzrusza ramionami.
– Uważasz, że lepiej, gdy już kogoś do siebie przywiążemy i dopiero powiemy mu coś, czego nie może znieść? – jego ton jest oskarżycielski, jak zawsze gdy się z nim nie zgadzam.
– Nie powiedziałam Christopherowi od razu, że jesteśmy tak blisko. Mówiłam mu, że mam przyjaciela od kołyski, bo trudno o tobie nie mówić, gdy jesteś tak ogromną częścią mojego życia, ale wolałam, żeby najpierw poznał mnie, nie nas razem.
To go chyba trochę oburza, dlatego nie pozwalam mu się nad tym zastanawiać.
– No a co jak pomyśli, że to twoje dziecko?
Mówię to z obawy, może lekkiego przerażenia, a może jeszcze paru rzeczy, których nie potrafię poprawnie nazwać.
– Przepraszam, nie chciałam insynuować... – czuję wyrzuty sumienia, przez powiedzenie tego.
– Wszyscy tutaj do cholery wiedzą, że jesteś z finansistą z Edynburga – warczy – Jesteś moją najlepszą przyjaciółką, co jest złego w stawianiu najlepszej przyjaciółki na pierwszym miejscu?
Nie wiem, jak mu to wytłumaczyć, ponieważ nie ma kogoś z kim planuje życie i nie musi widzieć pewnych rzeczy inaczej. Jestem jego centrum wszechświata, punktem odniesienia, jakkolwiek to nie brzmi, tak właśnie jest. Nigdy w jego życiu nie było nic ważniejszego ode mnie.
– Cześć – nie mamy możliwości dokończenia tej rozmowy, ponieważ pojawia się jego randka.
– Cześć! – krzyczy, bo chyba go zirytowałam.
– Cześć – powtarza ona, jakby chciała go uspokoić swoim cichym głosem.
– To jest Fran – przedstawia mnie w taki sposób, jakbym nie była w ciąży, ale jakbym była pierwszą osobą, o której myśli.
– Fran?
Przez chwile zastanawiam się, czy może pomyślała, że wystawia nas na randkę. Ja w ciąży z dziewczyną hetero... tak, to wcale nie byłoby dziwne.
– Fran? – dziewczyna się dziwi.
– Fran, to jest Melissa. Postanowiłem, że jako matka mojego dziecka, powinna poznać i zaakceptować moją randkę.
– Słucham?!
Kompletnie oszalał, postradał rozum.
Kilka osób słyszy, co mówi i obraca głowę w naszym kierunku. Mają miny, jakby długo skrywana tajemnica w końcu się wydała.
– Ja wiem, że to pierwsza randka, ale chciałem, żebyś miała klarowność sytuacji...
– Więc nie jesteście razem, a ona jest matką twojego dziecka, które się jeszcze nie narodziło?
– Zamierzam być pełnoetatowym tatą, ale niestety z Fran nam nie wyszło.
– Dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, zanim zaczęliśmy wymieniać wiadomości?
No więc Melissa, to starsza córka trenera rugbistów, która skończyła szkołę, zanim Luke ją w ogóle zaczął. Podchodzi pod trzydziestkę i wróciła do miasta kilka miesięcy temu, ponieważ nie wyszło jej w dużym mieście. Luke kiedyś umawiał się z jej siostrą, która jest w moim wieku. Ona z kolei ma już dwójkę dzieci i męża. To właśnie ta siostra sprawiła, że zaczęli pisać, ponieważ Luke zaczepił ją i dzieciaki w niedziele w kościele, a ona wspomniała o siostrze i podała mu jej numer telefonu. Wraca do miasta, dużo się pozmieniało i inne takie bzdety, którymi Luke miał się zająć.
– Uznałem, że najpierw powinniśmy się trochę poznać, żebyś poznała tylko mnie, a dopiero potem moją rodzine.
Obejmuje mnie, jakbyśmy nie mieli tylko razem wychowywać dziecka.
– Fran i dzidziuś są dla mnie bardzo ważne – używa przesadnego tonu.
Melissa otwiera szeroko usta, nie wie, co powiedzieć, z resztą tak samo, jak ja.
– Chyba jednak nie mam ochoty na te randkę – po czym patrzy na mnie – To znaczy na to rodzinne spotkanie. Nie jestem gotowa być tego częścią, to za wcześnie..
— I za późno – Luke mówiąc to patrzy na mnie.
– Tak! Powinieneś mi o tym powiedzieć wcześniej! – no i nawet się nie żegna, po prostu nas tak zostawia.
– Dlaczego to zrobiłeś!? – krzyczę na niego – Jak możesz opowiadać takie bzdury?! Nie tylko ona to słyszała! – drę się w niebogłosy.
– Zaprzeczyłem twojej teorii, że czekanie się sprawdza. Jest frustrujące. Ona się jeszcze nie przywiązała, ale gdyby to zrobiła i chciała dać mi szanse to i tak nie byłaby szczęśliwa! Tak jak ty wcale nie jesteś z Chrisem!
– Co?!
Nigdy nie pokłóciliśmy się na obchodach rybołówstwa. Oczywiście, że się kłóciliśmy, ale żadne z nas nie rzucało w siebie takimi okropnymi słowami.
– No gdzie on jest, Fran? – rozgląda się dookoła – Taki kochający i dobry mężczyzna, zawsze o ciebie dbający... gdzie jest?
– Wal się! Gdyby mógł to by był! – drę się na niego, sfrustrowana.
– Gdyby chciał, Francesca! Gdyby chciał!
– Nie będziesz mnie obrażał – obracam się napięcie i ruszam w kierunku samochodu, ponieważ zdecydowanie nie chcę być dłużej główną atrakcją tego małomiasteczkowego wydarzenia.
On naprawdę to wszystko myśli?
Naprawdę tak jest?
Przecież jesteśmy z Chrisem rodziną....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro