Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13 {Wieczór gier}



Mój zły humor sprawił, że Luke zorganizował wieczór gier z naszymi przyjaciółmi i resztą paczki, która przez lata nieco zmieniała skład. Calum dostał prace w Londynie i musimy zapowiadać takie spotkania wcześniej, ale tym razem udało mu się  przyjechać bez wszcześniejszego planu. Ashton od lat przychodzi ze swoją żoną, z którą poznał się na studiach. Calum, za każdym razem przyprowadza kogoś innego, a Mike ma dziewczynę, wokół której się kręci od nastoletnich lat. Trish, bo tak na imię jest moją bardzo dobrą koleżanką i jeszcze przed moją ciąża wychodziłyśmy na wspólne pijackie wypady, aby odpocząć od naszych facetów. Christophera nie ma ze mną, bo jeszcze się do siebie nie odezwaliśmy, ale gdybym mu to zapropnowała i tak nie wiem, czy by przyjął propozycje, bo mówi, że ciężko odnaleźć mu się wśród ludzi, którzy znają się całe życie i że nie musimy wszystkiego robić razem.

– Zespołowy pojedynek Monopoly..

Odzywa się Mike, a potem patrzy na mnie, jedyną, która przyszła tu sama.

– Cóż, mam swój zespół – wskszuję na mój, co raz większy brzuch. Nigdy już nie będę sama, wolna także nie planuję być.

To nie pierwszy raz. Luke nie jednokrotnie przyprowadzał dziewczyny i musieliśmy rozbijać naszą drużynę przyjaźni, nigdy mi to nie przeszkadzało, jednak średnio umiem się przekonać do Becki. Może dlatego, że dwadzieścia pięć lat to już pewien wiek, w którym można by mieć rodzine i to, że on miałby założyć ją z nią.. 

– A nie wiecie, co matka może zrobić dla swojego dziecka i żeby było ją stać na super, luksusowe pieluchy... bałabym się na waszym miejscu.

– Gramy w Monopoly, nie w milionerów...

– No to patrz – rzucam dwoma kostkami i wypadają dwie jedynki, żałosne.

Luke wybucha śmiechem, a ja posyłam mu mordercze spojrzenie, co tylko jeszcze bardziej go bawi.

– Dobrze, że nie mamy tu kasyna. No już, daj mi to.

– Proszę bardzo, panie mój numerek nigdy nie był szczęśliwym numerkiem.

– Dobrze, że od końca szkoły trochę się zmieniło z tymi numerkami...

Po tych słowach rzuca kostkami i nie jest dużo lepszy ode mnie, co bardzo mnie satysfakcjonuje.

– I co się zmieniło? Mam nadzieję, że od tego czasu pamiętasz kilka dodatkowych dat.

Już mam rzucić jakąś przypadkową datą, żeby sprawdzić, czy coś wymyśli i podzieli się jakimiś nudnymi faktami na jej temat, ale wtedy odzywa się jego partnerka.

– Przekonajmy się, czy jesteś taki dobry w cyferki. Kiedy mam urodziny?

– Hmm... – przygląda się jej, budując napięcie, zawsze mnie to irytowało, gdy robił to z dziewczynami – Coś w okolicach czwartego lipca?

– W okolicy lat dwutysięcznych – nie mogę się powstrzymać.

Luke patrzy na mnie trochę zaskoczony, może mocniej niż trochę.

– Dzięki, Fran, ale poradzę sobie – rzuca mi spojrzenie, w stylu, żebym się nie mieszała, ale tak naprawdę to jego dziewczyna się wmieszała.

Szczęśliwie podaje datę jej urodzin, gdy reszta w tym czasie rzuca kostkami i okazuje, że ze zwycięzcą jest Calum.

Czasem myślę, że życie jest, jak Monopoly, ponieważ w nim także trzeba mieć trochę szczęścia i trochę kasy na nieprzewidziane wydatki, jak na przykład kolejny dom w obcym kraju tylko po to, żeby żadna z par, nie wykupiła wszystkich trzech.

*

Babskie pogaduszki nigdy nie były mi obce, ponieważ zawsze miałam ich już pod dostatkiem w domu. Dzięki Lukowi dobrze wpasowałam się też w grupę chłopaków, ponieważ znałam się nie tylko na dziewczyńskich rzeczach. W pewnym wieku równie często zadzierałam kolana, co śpiewałam karaoke z przyjaciółkami swoimi i siostry. Nigdy tak naprawdę nie rozdzielałam płci na dwie walczące ze sobą, czy tak bardzo różniąca się od siebie.

Czy lubimy te same filmy? Tak.
Czy oboje nie lubimy gotować? Tak.
Czy oboje baliśmy się dorosłości? Tak.
Czy wszyscy jak szaleni zjeżdżaliśmy na rowerach z największych górek? Tak.

Jednak nie dla wszystkich bycie częścią damsko męskiej grupy to coś tak oczywistego, dlatego Becki nie rozumie, czemu to połowa lubiących kuchnie ludzi, idzie przyrządzić coś do jedzenia, a druga zostaje, żeby posprzątać po grze i przygotować inną.

– Nie gotujecie? – pyta mnie i obecną dziewczynę Caluma.

– Nie takie pyszności jak mój facet – śmieje się Connie – Fran jest niezła w te klocki.

– Ale gdy mogę to wolę jeść – rozsiadam się z powrotem ba kanapie.

– Piątka, ja też wolę jeść – Luke wyciąga do mnie rękę – Chipsa? – oferuje drugą.

– Nie dzięki.

Wraca na swoje miejsce obok Becki, zarzucając ramie za jej plecy.

– A ty gotujesz, Becki?

Pytam kładąc dłonie na brzuchu, bo dziecko właśnie się obudziło.

– Tak, mama wszystkiego mnie nauczyła.

– To dlaczego chodzimy na jezdnie? A nie zaprosisz mnie na coś przyrządzonego przez siebie? – narzuca się on.

– Ty wszędzie się wpraszasz – wcinam się.

– Chcę się przekonać, czy umie gotować tak dobrze, jak ci w kuchni. Dlaczego właściwie nie jesteś tam z nimi?

Cóż, dlaczego zadaje jej głupie pytania? To oczywiste, że ta małolata chce być obok niego i daje mu o tym znać, przysuwając się w jego stronę. Jest urocza w swojej nieporadności i nieśmiałości. Nie wbija się w grupę, bo albo nie potrafi albo to dla niej za wcześnie, właściwie niewiele o niej wiem.

Mike wchodzi do salonu, ale nie udaje mu się to bez potknięć, bo potyka się o jedną z pierdól Luke'a, a konkretniej o jego kask, który ukradł z liceum.

– Cholera, stary, po co ty to trzymasz?

– Marzenie o zawodowstwie, tyle po nim pozostało..

Przewracam oczami,

– Grałeś w rugby?

Mike parska śmiechem, po czym siada ze swoją szklanką wody naprzeciwko kanapy, na której siedzą. Ostatnio przeszedł na zdrową dietę, ponieważ twierdzi, że zmęczyło go niezdrowe żarcie i problemy z cerą. Problemem jest tylko fakt, że nie umie gotować.

– No stary, opowiedz.

Becki obraca się bardziej w jego stronę, a on robi to samo, jakby chciał skupić na sobie całą jej uwagę, chociaż całkowicie już ją ma.

– Oburza mnie trochę to, że o mnie nie słyszałaś...

– Był gwiazdą.

Żałujcie, że nie możecie zobaczyć jej zdruzgotanej miny, jakby miał ją stąd wyrzucić, bo nie wie, co robił w liceum. Dwudziestolatki uganiające się za starszymi facetami są śmieszne. W szczególności za takimi, jak Luke, którzy sami całują ziemie, po której stąpają.

Wstaje, a ona wodzi za nim wzrokiem. Wiem, co zrobi. Przyniesie ten głupi album.

– Fran, chodź usiądź obok, też tam jesteś. Trish, chodź! Będę znowu oglądał cię w krótkiej spódniczce!

Connie wstaje zainteresowana, chcąc zobaczyć, dlaczego Luke znowu skupia na sobie uwagę. Mike rozsiada się wygodnie.

– Czego chcesz?

Cóż, Trish podkochiwała się w Luke'u w liceum, ale on w ogóle nie był zainteresowany, nie wiem, czy w ogóle o tym wie. Dla niego dołączyła do drużyny, aby być na każdym jego meczu w bardziej widocznym miejscu. Sądzę, że Mike także nie wie, ponieważ też naśmiewa się z niej w dwóch warkoczykach. Nie wiem, czy byłoby to tak śmieszne, gdyby znał powody, ale teraz to już nie ma znaczenia.

– Żebyś przypomniała sobie, że dobrze wyglądałaś w krótkich spódniczkach. Gdzie one są teraz?

– Tam gdzie twój kaloryfer, zostały w liceum.

Luke tylko się śmieje, przewijając strony.

– Ty też byłaś w drużynie? – pyta Becki.

– Nie dla mnie – odpowiada za mnie Luke – Dołączyła tam dla Trish i swojej siostry, bo obie lubiły pakować się w kłopoty.

– I żeby odwozić cię do domu, gdy za mocno dostałeś w głowę.

Luke tylko się uśmiecha.

– Więc byłeś gwiazdą?

To bawi nas wszystkich, a ona nie rozumie dlaczego.

– Był gwiazdą w swoim małym świecie..

– Trochę wam zazdroszczę – odzywa się obecna dziewczyna Caluma – Wszyscy znacie się sto lat i macie swoje historie, trudno komukolwiek się do tego wbić.

Connie jest najfajniejsza ze wszystkich jakie poznałam.

– Po czasie stajesz się tego częścią – mówi Mia, żona Ashtona – Znam te wszystkie historie na pamięć, a dom Luke'a i jego bibeloty znajdę z zamkniętymi oczami.

– O tak? Przekonajmy się, Mia. Gdzie trzymam szczęśliwe skarpetki?

– Miałeś się ich pozbyć! – krzyczę – Zrobiłeś w nich dziury swoimi cholernymi wielkimi stopami!

– To moja wina, że nie miałem czystych?!

– Fuj! – krzyczę.

– Ale zaliczyłem wtedy przyłożenie! – przypomina, jak zawsze.

– Jedyne w życiu! – przekrzykuję go.

– Dlatego to szczęśliwe skarpety!

Nie umie żyć bez wspomnień, to tak duża część go, że przy nim nie potrafię żyć czymkolwiek innym.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro