twelve - 十二
🐳🐳🐳
Yibo wrócił do drewnianego domku, przebrał się w zwyczajne ciuchy, a yukaty miał zamiar oddać jutrzejszego poranka zanim wróci do swojego chłopaka. Brązowowłosy nasunął czerwone klapki z Supreme na swoje stopy i czekał na Qui Ying, która przyszła około 23:20. Wang od razu spojrzał w jej oczy, w których nadal widział strach oraz maleńkie łezki. Nie chciał widzieć czarnowłosej w takim stanie, do twarzy było jej w uśmiechu, uwielbiał jej śmiech oraz to jak potrafiła zarażać każdego swoją pozytywną energią. Nie powinna była wtedy odepchnąć Xiao... Uniknęła by ona tak silnego szoku.
Dziewczyna usiadła obok Yibo bez słowa. Poprawiła ona swoje krótkie spodenki, a potem lekko zgarbiona oparła swoje łokcie na udach. Między dwójką trwała niezręczna cisza, ponieważ tak naprawdę nie wiedzieli jak zacząć temat o chłopaku, który nie był taki jak oni. Mimo, iż wyglądał jak człowiek to pozory myliły.
— Co masz zamiar teraz zrobić? — brązowowłosy wiedział, że nie mógł być impulsywny, działać pochopnie.
Jeśli zdołałby bardziej rozzłościć Qui Ying, zarówno on, jak i Xiao Zhan mogliby mieć duże problemy. Dziewczyna nie była mściwa, nigdy nie zrobiła czegoś złego, aby druga osoba cierpiała, lecz w tym wypadku... Sprawy mogły przybrać zupełnie innego rozwoju, dlatego też Yibo starał się załagodzić sytuację, nie krzyczeć, nie próbować przekonywać Ying na żadną ze stron.
Czarnowłosa tylko wzruszyła ramionami, ale to wcale nie oznaczało, że Qui Ying nie miała nic do powiedzenia. To był tylko odruch, pewnie spowodowany wspomnieniem o chłopaku, który tak po prostu zniknął.
— Jeśli boisz się, że komukolwiek powiem o tym to możesz być spokojny. Błąkając się tak po plaży bez celu trochę zdołałam ochłonąć i przemyśleć... Żałuję tego, że odepchnęłam cię od niego. Wolałabym nie znać waszego sekretu, ale skoro tak się już stało to mógłbyś mi coś obiecać?
Wang spojrzał na dziewczynę, która nadal spoglądała na kamienną ścieżkę.
— Co takiego?
— Obiecaj mi, że jak już wakacje się skończą to z nami wyjedziesz. Nie wrócimy tu, a ty już się z nim nie spotkasz.
Yibo myślał, że za chwilę nie powstrzyma swoich emocji i zacznie krzyczeć, obrażać ją za tak okropne słowa, które opuszczały jej usta, lecz się od tego powstrzymał i słuchał dalej.
— Żałuję, że tak się zachowywałam. Nie chciałam tej zazdrości... Samo tak jakoś wyszło. Wiedz, że w tym momencie ona przeze mnie nie przemawia. Ja po prostu... — Qui Ying złączyła dłoń z Yibo i popatrzyła mu w oczy. — Nie chce, żebyś cierpiał. Znajomość, a tym bardziej głębsza relacja z czymś takim jak Zhan...— Wang wyrwał się z jej uścisku. — To do niczego dobrego nie prowadzi. Słyszałeś wiadomości? Ciągle mówią o zatopionych statkach, ten cały Xiao jest powiązany z morzem, znasz go kilka tygodni, ale tak naprawdę nic o nim nie wiesz.
— Przestań Qui Ying. Nic o nim nie wiesz, więc nie oskarżaj go o rzeczy, które dzieją się na morzu.
— Masz rację... Z tym przesadziłam — dziewczyna wstała z miejsca, więc Yibo także to zrobił i odwrócił ją w swoim kierunku.
— Naprawdę nie chce cię stracić.
Usta Qui Ying zaczęła drżeć, gdy zobaczyła ona brązowe oczy Wanga oraz jego dolną opuszczoną wargę.
— A co ja mam powiedzieć? — spytała ze łzami w oczach, a serce Yibo zakuło go w klatce piersiowej kiedy tylko Qui Ying uroniła swoje łzy, które płynęły po jej delikatnych policzkach. — Boję się o ciebie...
— Nie musisz — Wang otarł słone kropelki z twarzy byłej dziewczyny i delikatnie się uśmiechnął. — To, że jestem teraz z Xiao Zhanem, morskim duchem to nie znaczy, że opuszczam to życie. Będę z wami, pójdę na studia, będziemy się spotykać.
— Jest... Morskim duchem? — Yibo pokiwał głową.
— Wiem, że trudno to pojąć, ale gdybyś go poznała, zobaczyła jego świat... Inaczej byś spojrzała na całość sytuacji — Wang, gdy tylko zaczął myśleć o Zhanie znów niekontrolowanie się uśmiechał, co sprawiało, że Qui Ying bała się coraz bardziej o byłego chłopaka. Uważała, że nie myślał realnie, ponieważ... Swoich światów nie mogli połączyć.
— Jak na ten moment... Nie chce go widzieć — powiedziała. — Nie odbierz tego źle, ja tylko... Nie potrafię teraz. To dla mnie zbyt wiele — wyznała, po czym szybko weszła po schodach. — Dobranoc.
🐳🐳🐳
Wang Yibo niósł ze sobą kolejny przedmiot na plażę, na której spotykał się tylko z Xiao Zhanem. Brązowowłosy myślał nad wczorajszymi słowami Qui Ying bezustannie, przez co ledwo zdołał zmrużyć oko. Patrzył na lśniący piasek, czuł go pod swoimi stopami i nadal nie wiedział czy dziewczyna mogła mieć trochę racji czy też nie. Zadziwiła go także jego pewność siebie w momencie, gdy mówił o wyjeździe stąd i studiach w Szanghaiu. Nie miał cienia wątpliwości, chciał tego, ale... Co w takim razie z Xiao Zhanem? Czy duch morski mógłby przebyć pół morza i zamieszkać w innej jego części tuż nad zatoką?
Yibo myślał nad wieloma sprawami jednocześnie, ale chciał odłożyć tę rozmowę na później. Był dopiero koniec lipca, jego wyjazd miał nastąpić w sierpniu, za ponad 30 dni, a więc miał jeszcze mnóstwo czasu, aby obgadać pewne sprawy ze swoim chłopakiem. Teraz chciał się nadal cieszyć z nim wspólnymi chwilami, móc trzymać go za rękę, spacerować po plaży, jeść z nim słodycze, które tak bardzo uwielbiał.
Wang wszedł właśnie na ich wspólną plażę i od razu zobaczył Xiao, który chodził tuż przy plaży. Młodzieniec dostrzegł, że Zhan zmienił swoje ubrania na te, które oboje kupili wczoraj podczas festiwalu. Wang uśmiechnął się i szedł dalej przez plażę z plecakiem oraz łopatą. Yubin nie mógł uwierzyć w to, gdy zobaczył kumpla z takim przedmiotem, ale wolał nie pytać i po prostu dać mu cieszyć się piękną niedzielą.
Brązowowłosy przyspieszył swoje tempo i po paru chwilach znalazł się tuż obok Xiao, który zobaczył go dopiero przed sekundą.
— Dzień dobry — powitał go z uśmiechem, a potem swój wzrok skupił na łopacie. — Po co ci to?
— Mam zamiar wykopać tutaj dół, który będzie prowadził nieco w górę plaży. Woda morska go zaleje, a ty będziesz mógł trzymać w niej stopy kiedy będziemy razem jeść posiłki. Na taki pomysł wpadłem tym razem.
— Yibo?
— Tak? — Wang chciał uciec od tematu Qui Ying, ale Zhan nie dał mu o tym zapomnieć.
— A co z twoją byłą dziewczyną?
Wang westchnął głęboko, chociaż wiedział, że Zhan pytał go tylko o jedną konkretną rzecz.
— Nie powie nikomu — odparł i uśmiechnął się delikatnie.
Xiao Zhan odetchnął z ulgą, bo szczerze powiedziawszy bał się tego, że Qui Ying mogłaby wykorzystać jakoś ten fakt przeciwko nim.
Temat zakończył się szybko. Nie wracali już do tego, co wydarzyło się na festiwalu. Mówili tylko o dobrych i miłych rzeczach podczas, gdy Yibo cały czas kopał dół prowadzący wzdłuż plaży. Woda zaczęła go zalewać z każdym małym przepływem, co utrudniało pracę chłopakowi. Xiao Zhan jednak zdołał temu zapobiec, więc uniósł swoją rękę w górę i odciągnął fale z dala od miejsca, w którym kopał. Yibo zdołał się tylko uśmiechnąć, ponieważ mimo, że wiedział na co było stać ducha morskiego to nadal nie mógł się temu nadziwić.
Po ponad godzinnej pracy Yibo wreszcie się udało wykopać prawie dwu metrowy odpływ. Xiao mógł w końcu przestać używać swoich mocy i dać wodzie wypełnić całą wyrwę. Pomysł Wanga zadziałał, a ciężka praca na słońcu się opłaciła.
Yibo rozłożył kocyk, na którym Zhan usiadł z radością, a jego wzrok nie zwrócił się w żadnym innym kierunku z plecaka młodszego. Wang zauważył ekscytacje na twarzy czarnowłosego i uniósł swój kącik ust, po czym usiadł obok chłopaka, którego nogi spoczywały w morskiej wodzie.
— Co dziś dla mnie masz? — spytał starszy, który zachowywał się jak małe dziecko, chcąc zerknąć do wnętrza plecaka. Yibo oczywiście mu na to nie pozwolił i zaczął się droczyć.
— Całusa — wyznał, nachylając się do czarnowłosego, który przyłożył mu dłoń do warg.
— Najpierw chce cukierki albo mochi, albo te pyszne jedzenie na patyku! — Xiao nie zdawał sobie wciąż sprawy z tego jak bardzo był uroczy.
Yibo pokiwał głową, a gdy Zhan znów skupił swój wzrok na plecaku, pod jego nieuwagę młodszy cmoknął go w policzek. Xiao zmarszczył swoje brwi, a Wang uśmiechnął się dominująco. Duch morski jednak długo nie potrafił udawać złości, nie potrafił by wyrażać negatywnych emocji wobec młodszego. Nie chciał tracić nigdy czasu na złe uczucia. Chciał żyć bez strachu, stresu, ciesząc się każdą chwilą z ukochanym, choć zdawał sobie sprawę, że na niektóre tematy będą musieli oni porozmawiać.
Jednak dziś tego nie chciał.
— Jeszcze raz — poprosił Zhan, wskazując na swój drugi policzek, Yibo uśmiechnął się i z chęcią złożył czuły pocałunek na jego skórze.
Oczy czarnowłosego zmieniły na chwilę swój kolor, a Yibo w końcu dał mu w nagrodę upragnione słodycze. Dzięki swojemu autorskiemu, innowacyjnemu rozwiązaniu chłopak nie musiał już otwierać plastikowych opakowań zębami, a normalnie palcami bez żadnego oporu. Zhan jadł cukierka za cukierkiem, a Wang w międzyczasie dawał mu ryż prosto do ust.
Podczas wspólnego posiłku Yibo nagle spojrzał na swojego chłopaka, który był dla niego cenną perełką skrytą w skorupie małży. Nie chciał, aby ktokolwiek inny wiedział o jego istnieniu jednak doskonale rozumiał to, że Zhan chciał się spotkać z kimś jeszcze prócz niego.
— Opowiesz mi coś więcej o Fei?
Xiao nagle ugryzł kawałek mochi, a Yibo spojrzał na jego ubrudzoną czekoladą i malinowym sosem buźkę. Chłopak był gotowy na każdą możliwość, dlatego wyjął chusteczki z jednej z kieszonek i otarł czarnowłosemu twarz.
— Mówisz poważnie? Chcesz jej szukać? — zapytał zdziwiony.
— Oczywiście, że tak! Przecież ci obiecałem — potwierdził to i nie był w stanie zrozumieć dlaczego do ducha morskiego nie dotarło to za pierwszym razem. — Muszę znać jej nazwisko, powiedz o niej coś takiego, po czym na pewno ją rozpoznam.
— Dobrze, w takim razie... Nazywa się Zhu Fei, ma długie czarne włosy spięte w dwa kucyki, choć część włosów jest wypuszczona. Bardzo ładnie się też uśmiecha, ale to, po czym na pewno ją poznasz to to, że nie ma jednej dłoni.
Wang nagle przestał się uśmiechać.
— Naprawdę?
— Mm — Zhan dokończył jeść mochi i wyjaśnił. — Fei Fei urodziła się bez jednej z nich, to nie tak, że ją straciła podczas wypadku.
— Rozumiem, ale mimo wszystko to smutne...
— Po Fei Fei nigdy nie widać jest smutku — powiedział z radością.
— Po tobie też, a jak już coś to bardzo rzadko — Yibo kciukiem potarł kącik ust Zhana, bo starszy znów się pobrudził. Brązowowłosy popatrzył mu głęboko w oczy i wyznał mu coś czego bardzo chciał. — I to w tobie kocham.
Xiao z trudem przełknął swój słodki posiłek i zapatrzył się w oczy brązowowłosego, który zbliżył się do jego twarzy. Byli oddaleni od siebie dosłownie o centymetr, ale młodszy dał wybór Zhanowi, który po krótkiej chwili złączył ich usta.
🐳🐳🐳
Dni mijały nieubłaganie. Praca, a po niej od razu ruszanie na plażę, aby uciec od ciągłych próśb znajomych o to, aby Zhan oraz Yibo do nich dołączyli. Qui Ying zazwyczaj pomagała byłemu chłopakowi wybrnąć z trudnych sytuacji i odwracała ich uwagę, proponując wyjścia w różne miejsca.
Wang był jej wdzięczny, dzięki czemu zaoszczędzał wiele czasu.
Zhan często wypytywał chłopaka o to czy znalazł już jakiekolwiek ślad dotyczący maleńkiej Fei. Yibo okłamywał ducha morskiego przez kilka dni, ponieważ nie chciał, aby ktokolwiek zakłócał ich spokoju. Było im razem dobrze, tak jak dzisiejszej nocy kiedy znów Wang wypożyczył wędki, aby ponownie poczuć prywatność.
Tym razem kochali się bezpośrednio w morzu. Księżyc oświetlał plażę oraz taflę wody, a nadzy młodzi mężczyźni cieszyli się bliskością oraz wspólnymi emocjami oraz przyjemnością. Zhan obejmował swojego chłopaka za szyję, a swoje nogi miał splecione na biodrach młodszego, który unosił go i opuszczał dając mu samą rozkosz.
Woda sięgała Yibo do klatki piersiowej, uprawianie seksu w takiej pozycji było bardziej męczące, ale ekscytacja, która temu towarzyszyła wynagradzała mu wysiłek. Krótkie oddechy, wbijające się paznokcie w jego plecy i dojście na szczyt było czymś niesamowitym.
Jednak w końcu musiał nastać ten moment...
Kiedy Yibo wrócił pewnego wieczoru do domu po pracy od razu włączył laptop i zaczął przeszukiwać internet w poszukiwaniu dziewczynki. Miał mało informacji, ale w dzisiejszych czasach wystarczyło tak naprawdę imię oraz nazwisko, aby kogoś odnaleźć. Różne konta społecznościowe, szpitale dla ludzi z niepełnosprawnościami. Wang szukał najpierw w takich miejscach, ale po wszelkich trudach postanowił poszukać w bardzo oczywisty sposób wpisując frazę Zhu Fei w wyszukiwarkę.
Młody mężczyzna nie liczył na wiele, a tak właściwie to na nic, lecz kiedy wyświetliła mu się informacja o przyjaciółce Xiao... Wang Yibo przyłożył rękę do ust i był przerażony.
— To... Nie. To nie może być prawda — zmrużył swoje oczy, bo to przecież nie miałoby żadnego sensu.
Chłopak włączył pierwszą ze stron i kiedy wszedł w galerię zdjęć osoba, która się na nich znajdowała, nie przypominała tej dziewczynki z opisu Zhana... Yibo nie rozumiał tej sytuacji coraz bardziej, a kiedy ujrzał brakującą dłoń na jednym ze zdjęć, odchylił się w tył i oparł o krzesło.
— Co tu jest grane? — szepnął sam do siebie dalej brnąc przez portal poświęcony Zhu Fei i natrafił na jedną z zakładek...
"O chłopcu i wielorybie"
Wang przełknął ślinę, a jego twarz zalał pot, nie wiedział czego miał się tam spodziewać, nagle przestał logicznie myśleć... Nie rozumiał, nie pojmował już niczego, ale był ciekawe prawdy jaka się za tym kryła.
Prawdy, która była dla niego wstrząsająca.
🐳🐳🐳
Rozdziały, które wiele teraz zaczną wyjaśniać już niedługo się ukażą ❤ po tym ff zacznę pisać kolejnego yizhana, a raczej wangxiana 😍
Niezbędna będzie znajomość całej dramy, a kto czyta nowelkę dostrzeże niektóre niuanse^^ ale spokojnie, nie będzie żadnych spoilerów w związku z nowelką ;)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro