Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

one - 一

🐳🐳🐳


Pierwsze dni spędzone z dala od miasta naprawdę dobrze zrobiły czwórce przyjaciół. Pogoda dopisywała, praca stała się przyjemnością a nie obowiązkiem. Yubin ciągle opowiadał o nowo poznanych osobach przy barze, a jego dziewczyna Lulu kontrolowała go, jakiej płci były te jego znajomości. Ich kłótnie nigdy nie były poważne, a nawet jeśli stawały się groźne dla ich związku to zawsze zdołali wyjść z tarapatów. 

Lulu i Yubin byli ze sobą już od czterech lat. Ich miłość wcale nie była momentem, żadnym strzałem przez gościa w pieluszce. Strzał, co prawda był, ale to Lulu uderzyła Yubina prosto w twarz, gdy ten złapał ją za piersi. Tak naprawdę chłopakowi podłożył nogę Yibo, a ten stracił równowagę i jakoś tak wyszło, że jego dłonie wylądowały w miejscu, w którym kategorycznie nie powinny. Oczywiście po tej sytuacji Yubin próbował niejednokrotnie zagadać do dziewczyny, która... Jak on to określał była mu przeznaczona.

Chłopak wmówił sobie, że Lulu - najładniejsza dziewczyna w drużynie siatkarskiej, jak i w całej szkole zawsze na niego zerkała. Koledzy ciągle mu powtarzali, że jej wzrok bardziej przypominał pioruny niż zalotne spojrzenia, ale Yubinowi nie dało się przemówić do rozsądku. Ciągle pragnął tylko tej jedynej i nie poddał się aż nie przyniosło to oczekiwanego skutku. 

Czym on zdołał przekonać Lulu do siebie? Nie był to żaden wybitny czyn, nie uratował jej z żadnej opresji, nie grał dla niej na gitarze przy oknie, ponieważ Lulu mieszkała na dziesiątym piętrze w bloku. Yubin pewnego dnia poprosił czarnowłosą, która naprawdę uwielbiała kolor czerwonej szminki, lecz ona dała mu kosza. 

Po raz enty, rzecz jasna. 

Tamten dzień był jednak zdecydowanie inny dla chłopaka. Yubin zaczął wątpić, że kiedykolwiek dziewczyna jego snów da mu szansę, poszedł pod drzwi jej mieszkania i po prostu na nią czekał. Stał tam jak totalny idiota, po paru minutach sobie usiadł, bo go rozbolały nogi, wysłał Lulu kilka selfie spod drzwi jej mieszkania, a potem zasnął. 

Jak się okazało Lulu nie było wtedy w domu, telefon jej padł, gdy chodziła z przyjaciółką po mieście, a kiedy ujrzała śpiącego, zakochanego przegrywa to doszła do wniosku, że nikt inny nie zrobiłby dla niej takich rzeczy jakie wyczyniał Yubin. 

Szybko się okazało, że ta dwójka była dla siebie stworzona. Ich charaktery różniły się, ale potrafili każdą szczelinę, która chciała wytworzyć przepaść między nimi załatać. Jeden uśmiech, jedno słowo, krótki, bądź... nieco dłuższy pocałunek. Potrafili być jednością, choć wiele osób mówiło, że ich związek nie przetrwa nawet dwóch tygodni. Słowa te rzucali szkolni sportowcy, gwiazdy i bożyszcza kobiet. Lulu brylowała, wyróżniała się z tłumu innych dziewcząt, ale wybrała ona niechlujnego, zabawnego chłopaka, który stanowczo odbiegał od ideału. 

Yubin objął Lulu ramionami, a ta okryła się kocykiem leżąc na leżaku wraz z chłopakiem. Oboje mieli na swoich twarzach uśmiechy, a ich spojrzenia skierowane były w kierunku palącego się ogniska, przy którym siedział Yibo oraz Ying. Wang chciał objąć swoją dziewczynę, ale ta zwróciła się w jego kierunku i powiedziała wszystkim, że pójdzie już spać, bo jest zmęczona. Dwójka będąca na leżaku powiedziała jej dobranoc, natomiast Yibo nieco się zdziwił, bo nie zauważył, aby Qui Ying była zmęczona. Fakt, dziewczyny opowiadały o tym, że dzisiejszy dzień w budce z lodami był naprawdę trudny, utarg był okazały, chłopak spojrzał na swój zegarek, a godzina była młoda. Nie było nawet 22. 

Brunet kucnął przy ognisku, a znad płomienia ujrzał Yubina, który dawał mu jakieś dziwne sygnały swoimi oczami. Nie chciał, aby Lulu usłyszała coś nieprzyzwoitego wobec swojej przyjaciółki, a więc musiał dać znać Yibo w jakiś inny sposób. Wybrał ten najbardziej skomplikowany, ponieważ nawet przybysze z innej galaktyki by go nie zrozumieli. Wang przewrócił oczami, bo pomimo tego, jaki sygnał by nie został wysłany z Yubinlandii to na pewno chodziło o coś zboczonego. 

Yibo popatrzył w kierunku małej werandy, w której wisiała huśtawka oraz stały meble ratanowe. Tam też było wejście do ich wynajmowanego domku nieopodal plaży. Brunet westchnął głośno i wstał na równe nogi. 

— Ja też już będę się zbierał — powiedział, po czym zaczął ziewać przymusowo. 

— Tak, tak idź już spać, wyglądasz na zmęczonego — poganiał go Yubin. 

— Jakoś tak... — dziewiętnastolatek złapał się za kark. — Zachciało mi się spać. Dobranoc. 

— Dobranoc, Bo. 

Lulu ułożyła swoją głowę na ramieniu chłopaka, który zaczął patrzeć na Yibo tym swoim charakterystycznym uśmieszkiem. Czarnowłosy puścił mu w dodatku oczko, a Wang schował ręce do kieszeni szortów i poszedł w ślady Ying, czyli do ich wspólnego pokoju. 

Chłopak wszedł jeszcze na moment do kuchni, ponieważ poczuł nagłe pragnienie. Odkręcił wodę, wlał ją wprost do szklanki i wypił na raz. Yibo zaczął się stresować, bo czuł, że moment jego oraz Qui Ying mógł nastąpić dzisiejszej nocy. Wszystko na to wskazywało, atmosfera była wręcz idealna, nie licząc tego, że Yubin mógł w każdej chwili podejść do drzwi i zacząć podsłuchiwać. Wang podparł swoje ręce o drewniany blat i spuścił wzrok, spoglądając na krocze. W pewnej chwili pokiwał głową na boki, bo przyłapał się na swoich niedorzecznych myślach. Zaczął sobie mówić w myślach, że wszystko pójdzie w porządku, przypomniał sobie także o prezerwatywach, które były w jego szafce nocnej w pierwszej szufladzie pod czerwonym notesem. Wziął głęboki wdech i zaczął iść po schodach, wymuszając lekko swój uśmiech, aby się uspokoić. Sam nie wiedział czemu tak panikował, przecież to normalne, że młodzi ludzie uprawiali seks. Chciał tego. Chciał wreszcie doznać tego uczucia, o którym ciągle mówił mu Yubin. Ten to lubił się chwalić takimi rzeczami, ale to właśnie dzięki nim Yibo doszedł do wniosku, że wszystko pójdzie ok. Nie raz już się do tego przygotowywał przed ekranem laptopa, gdy jego mama już dawno poszła spać. Oglądanie to część teoretyczna, a dziś nastał dzień, a raczej noc praktyki. 

Yibo wszedł do pokoju i przywitało go światło zapalonej lampki nocnej, chłopak spojrzał na Qui Ying, która okrywała się kołdrą aż po samą szyję i miała już zamknięte oczy. Wang wszedł do środka, zamykając za sobą drzwi, czym zbudził dziewczynę. Qui Ying spojrzała na chłopaka, który idąc w stronę łóżka zdjął koszulkę i rzucił ją na podłogę. Dziewczyna przyglądała się jego umięśnionemu ciału, ponieważ chłopak często odwiedzał siłownię i był aktywny w różnego rodzaju sportach. Czarnowłosa zawstydziła się delikatnie, gdy Yibo wszedł na łóżko i znalazł się tuż nad nią. Młodzieniec zaczął całować słodkie usta swojej drobnej dziewczyny, a ona je odwzajemniała z radością. Wang chciał skończyć grę wstępną jak najszybciej, aby móc wreszcie postawić krok na przód, zwykle ich pieszczoty kończyły się na dotyku oraz muśnięciach war. Raz doszło do chwili kiedy oboje już pozbyli się swoich ubrań, lecz finalnie nic z tego nie wyszło. 

Tym razem miało pójść wszystko zgodnie z planem. Wang ułożył swoją dłoń na piersi dziewczyny i po chwili zaczął zjeżdżać po jej talii aż do koronkowych majteczek. Właśnie wtedy poczuł rękę swojej dziewczyny na nadgarstku. Qui Ying przerwała tę chwilę, Yibo oderwał się od jej ust, a ona spojrzała na swojego chłopaka mówiąc :

— Zaczął mi się okres — wyznała nieśmiało, a zaskoczony Yibo nie mógł w to uwierzyć. 

Zszedł z dziewczyny i usiadł na krawędzi łóżka. Zdenerwowany złapał za swoją koszulkę i zmierzwił brązowa włosy o kasztanowej barwie. Młodzieniec ubrał się i odwrócił wzrok od Qui Ying, która zawsze musiała wymyślić kolejną wymówkę. Czarnowłosa zaś uniosła się na dłoniach i usiadła na materacu ze zgiętymi kolanami, które zbliżyła do swojej klatki piersiowej. Popatrzyła ona na Yibo i sama również straciła dobry humor. 

— O co ci znów chodzi, co? — zapytała, nie kryjąc swojej złości. 

Yibo zacisnął pełne wargi i spojrzał na Qui Ying, która miała zmarszczone brwi. Dotarło do niego, że młodsza o dwa lata dziewczyna, zachowywała się jak rozkapryszona dziesięciolatka.

— O co mi chodzi? — zapytał arogancko. — Zawsze kiedy mamy to zrobić to ty mówisz, że masz okres albo że cię głowa boli. Czy ty wiesz jak ja się wtedy czuję? — zapytał urażony. 

Qui Ying prychnęła i odgarnęła swoją grzywkę na tył głowy. Pochyliła się wprzód, aby lepiej przyjrzeć się twarz Yibo, który zachowywał się jak dziecko. 

— A czy ty pomyślałeś jak ja się poczułam dwa tygodnie temu? — spytała, będąc coraz bardziej rozzłoszczona. Wang chciał ją uciszyć, ale dziewczyna nie dała za wygraną i musiała mu przypomnieć o chwili, która bardzo żenowała Yibo. — Moich rodziców nie było w mieszkaniu, przerwaliśmy oglądanie filmu, byliśmy już nadzy, a tobie w ogóle nawet nie drgnął! W czym rzecz?! Jestem za mało pociągająca?! — Qui Ying zaczęła unosić swój ton, a Wang wstał z łóżka i zaczął kierować się do wyjścia. — Dokąd idziesz?! Uciekasz?! — dziewczyna wzięła do rąk poduszkę i uderzyła nią o drzwi, które z hukiem zostały zamknięte. 

Wang Yibo wyszedł z domku i chciał stąd odejść jak najdalej. Nie miał zamiaru słuchać dziś żadnych wrzasków, ani paplania Qui Ying, która wypomniała mu tak wstydliwą oraz upokarzającą dla niego sytuację. Brunet nasunął na stopy czerwone klapki z Supreme i zaczął odchodzić w kierunku plaży. Lulu i Yubin popatrzyli na przyjaciela, wołali go, prosili, aby wrócił z nimi porozmawiać, ale Yibo nie miał na to ochoty. Machnął tylko ręką i zniknął z ich pola widzenia, krocząc dalej przed siebie po chłodnym piasku. 





🐳🐳🐳



Wang oddalił się od wynajmowanego, drewnianego domku na tyle daleko, by mógł zwolnić krok i iść spokojnie. Zdjął ze swoich stóp klapki, które wziął w prawą dłoń i próbował przestać myśleć o całym, dzisiejszym zdarzeniu. Chłopak skupiał się na złocistych ziarenkach piasku, które drażniły jego stopy. Wpadały one między palce, co powodowało lekki, lecz przyjemny dyskomfort. Plaża była długa na kilkanaście kilometrów, Yibo dotarł do takiego miejsca, w które turyści z pewnością się nie zapuszczali ze względu na to, że było tutaj mnóstwa skał. Chłopak idąc po nocy po piaszczystym podłożu nie zdawał sobie sprawy, która była godzina, bo wyłączył telefon. Chciał się odciąć od natarczywych sms-ów oraz telefonów od znajomych. Pragnął być teraz sam, od czasu do czasu lubił pobyć jedynie ze sobą, zamknięty w czterech ścianach własnego pokoju. Wiedział, że to były tylko takie momenty, bo długo bez przyjaciół i widoku drugiej osoby by nie wytrzymał. 

Szedł dalej po plaży, a gdy pierwsze promienie słońca zaczęły wschodzić, aby przywitać nowy dzień, Yibo zaczął kierować się w stronę skał, których część była na lądzie, a część w słonej, krystalicznej wodzie. Młodzieniec zostawił swoje klapki na suchym piasku i na boso, stawiając ostrożne kroki wspiął się na metrowe, czarne skały. Pokryte one były glonami miejscowo, a na czubkach rósł jasnozielony mech, który kiełkował ukazując sztywne, maleńkie, seledynowe trąbki. Chłopak usiadł na jednej z bardziej suchych skał obok miękkiego, gęstego mchu. Spuścił swoje nogi do wody i zaczął obserwować małe rybki, które podpływały do skałek, w ogóle nie bojąc się przybysza. Brunet uśmiechnął się delikatnie i dalej przyglądał różnokolorowym łuskom jakimi byli pokryci mieszkańcy tych wód. Po chwili jego uwagę przykuły ślimaki wodne, które schowane w swoich maleńkich skorupach były przyczepione do bocznych ścian czarnych kamieni. Yibo nie pamiętał kiedy był tak skupiony na czymkolwiek, szybko się nudził, a będąc w tym miejscu miał wrażenie, że mógłby go wcale nie opuszczać. 

Z każdą minutą czuł się tutaj coraz bardziej wyjątkowo, jakby to miejsce było pewnego rodzaju oazą, która istniała tylko dla niego. Słońce dalej wznosiło się na niebo zmieniające swe barwy i dzięki jego blasku Wang mógł dostrzegać coraz to nowsze szczegóły w baśniowej scenerii. Zapomniał o wszystkich troskach, o kłótni z Qui Ying, o tym, że na godzinę piętnastą musiał być w pracy. To był jego ostatni dzień przed upragnionym weekendem. 

Chłopak o kasztanowych włosach siedział  dalej w tym samym miejscu i zaczął się przyglądać spokojnej tafli wody, w której lśniły złote promienie słońca. Dziewiętnastolatek uśmiechał się bezustannie, ponieważ odczuwał spokój i radość. Już dawno zapomniał jak to jest. Kiedy się uśmiechał to wcale nie oznaczało, że był szczęśliwy. Kiedy był w bezpiecznym miejscu wśród przyjaciół nie gwarantowało to spokoju. A tutaj, w tym miejscu i tej chwili właśnie doznał tego ukojenia. Przymknął na chwilę swoje oczy pozwalając promieniom słonecznym otulić jego gładką twarz. Przyjemne uczucie, ciepło, zapach morskiej bryzy. To wszystko kumulowało się w niezapomnianą atmosferę jaka zaczęła panować na skałach, które otaczało morze. 

Yibo nagle uchylił swoje powieki delikatnie i na nowo musiał się przyzwyczaić do słońca, które zaczęło drażnić jego tęczówki. Chłopak przyłożył dłoń do czoła i zmrużył oczy, aby przyjrzeć się postaci, która ni stąd, ni zowąd pojawiła się na środku wydzielonej przestrzeni wodnej między skałami. Wang szybko uniósł swoje brwi, bo był pewien, że był tutaj całkiem sam. Patrzył w oczy czarnowłosego chłopaka, który był chyba nieco starszy od niego. Był wysoki tak samo jak Yibo, przynajmniej tak stwierdził na pierwszy rzut oka dziewiętnastolatek. Nieznajomy przyglądał mu się z oddali. Stał w wodzie, która sięgała mu do kolan. Miał na sobie jasne jeansy, dużą, zwiewną koszulę w pionowe niebiesko-białe paski, a pod nią znajdowała się biała bokserka. Yibo mógł stwierdzić, że chłopak był bardzo chudy, wręcz wychudzony. Jego kości policzkowe odstawały delikatnie od ciała, opuszczony jeden rękaw na wysokość łokcia uwidocznił zarysowane obojczyki. Wang nie mógł oderwać wzroku od postaci człowieka, która zjawiła się tutaj znienacka. Dziewiętnastolatek wstał na równe nogi, podpierając się przy tym dłonią o mokrą skałę i nadal patrzył na czarnowłosego. Nieznajomy podwinął rękaw koszuli ponownie na swój bark i nagle zaczął wędrować wzrokiem po plaży, jakby poszukiwał kogoś innego niż Yibo. Wang zerknął za siebie, bo pomyślał, że ktoś jeszcze prócz ich dwójki tutaj był, ale się pomylił. Piaszczyste wybrzeże było puste, a na jego złocistym piasku widoczne były tylko ślady jednej osoby. 

Wang zwrócił się ponownie w kierunku nieznajomego, ale gdy to uczynił nie zobaczył już tajemniczej postaci, która stawała w wodzie. Yibo opuścił swoją wargę i przeszedł po skałach jeszcze kilka kroków, aby wypatrzeć czarnowłosego, który prysnął jak bańka mydlana. Młodzieniec z niepokojem przyglądał się tafli wody, a do jego umysłu zaczęły przypływać, co rusz to nowe myśli oraz obawy. Bał się, że ten chłopak mógł się poślizgnąć i wpaść do wody. 

Długo by pod nią nie wytrzymał. A co jeśli tam był kamień i uderzył o niego głową?  - pomyślał, lecz po chwili zdał sobie sprawę, że skoro ten tajemniczy chłopak wpadłby do wody to Wang na pewno by to usłyszał i ruszył mu na pomoc. 

Brązowowłosy nadal wypatrywał wody, której spokojne fale okrywały piaszczyste wybrzeże, zostawiając na nim skarby w postaci mniejszych oraz większych muszelek. Yibo już chciał wskoczyć do wody, aby zanurkować pod jej powierzchnią, ale wtedy ponownie dostrzegł tego człowieka, który tym razem stał w morzu, ale dalej niż poprzednio. Jego włosy były suche, górna część garderoby także, prócz końcówek koszuli, która dryfowała na tafli lśniącej, niestabilnej powierzchni. Wang nie mógł pojąć jak nieznajomy tego dokonał. Wyczuwał natychmiast tajemniczość oraz niespójność, lecz także zainteresowanie ze strony Yibo. Chłopak ponownie przeszedł kilka kroków dalej aż znalazł się na samym końcu skał, które były ponad wodą. Fale w tym miejscu uderzały mocniej o twarde kamienie i lepiej było słychać szum morskich fal. Wang patrzył na nieznajomego, który tym razem nigdzie więcej nie patrzył prócz w oczy dziewiętnastolatka. Stał nadal w jednym miejscu, a woda dosięgała mu do pasa. Yibo spojrzał na białą bokserkę, która zaczęła prześwitywać delikatnie, tuż po tym jak została ona przemoczona. Chłopak przełknął ślinę i znów ujrzał to tajemnicze, nieziemskie spojrzenie, która na moment zmieniło swoją barwę. Brązowe oczy nieznajomego zmieniły swą barwę z ciemnej na szkarłatną. Wang uznał, że tylko mu się to przywidziało. Czarnowłosy chłopak stojący w wodzie nagle zamrugał kilkakrotnie, a jego gęste, czarne jak noc rzęsy opadły nieco w dół wraz ze spuszczonymi powiekami. Nieznajomy odwrócił się do Yibo plecami i zaczął iść w kierunku głębiny. Jego wyraz twarzy wcale nie przypominał szczęścia, wręcz przeciwnie, nieznajomy był przygnębiony, jakby nie spotkał osoby, z którą miał się spotkać, a zamiast tego zobaczył młodego chłopaka. 

Wang patrzył na oddalającą się, smukłą sylwetkę młodego mężczyzny i poczuł, że nie mógł go tak łatwo stąd wypuścić. Docisnął swoją stopę do czarnego kamienia, porośniętego mchem, na którym wylądowały małe kropelki poprzez uderzenie fali morskiej o zachodnią część ściany skalnej i zawołał nieznajomego. 










🐳🐳🐳

Pierwszy rozdział gotowy <3 Szczerze mówiąc to się jaram bardzo, gdy piszę tę historię, hah. Muszę popracować nad barwnymi opisami przestrzeni i krajobrazu, to będzie trudnym wyzwaniem, ale obiecuję, że się postaram <3 

Przewiduje 10 rozdziałów po 2500-3000 słów, ale co wyjdzie z tego planu to nie mam pojęcia, hah ;) plus epilog oczywiście^^ 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro