Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

nine - 九

🐳🐳🐳




Yibo przekręcił się na drugi bok, po czym mlasnął ustami kilkakrotnie, by po chwili utworzyć swoje zaspane oczy. Gdy tylko ujrzał przed sobą drugą parę tęczówek uniósł swoje brwi w górę, bo zobaczył przed sobą Yubina, który leżał zbyt blisko jego twarzy.

— Odbiło ci?! Długo się tak na mnie gapisz?!

Wang nie mógł uwierzyć, że Paul był tak śmiały, aby patrzeć z odległości kilku centymetrów na to jak spał. Yibo usiadł na drugim końcu łóżka, a Yubin także podniósł się do pozycji siedzącej.

Oboje zjedli obiad, a potem ruszyli do pracy. Wang dziś nie poszedł do Xiao, bo po prostu zaspał, miał tylko nadzieję na to, że jak najszybciej ten dzień minie i będzie mógł prędko spotkać się z chłopakiem, którego polubił jak jeszcze nikogo wcześniej.

Paul oraz Yibo byli w pracy, klientów chcących zimne drinki nigdy nie brakowało. Mieli pełne ręce roboty, a dopiero tak około godziny 4 po południu zrobiło się trochę lżej. Wang zaczął przecierać naczynia na desery, które podawała jedna z dziewcząt z drugiego stanowiska, a w międzyczasie oglądał wiadomości w telewizorze, jaki był przytwierdzony w rogu pod sufitem. Informacje wcale nie były pozytywne.

Kamerzysta pokazywał w tym momencie z helikoptera relację na żywo dotyczącą zatopionego statku, a dziennikarka opowiadała o tym, co się wydarzyło :



Statek wypłynął dziś o godzinie 13:55. Po półtorej godziny stracono z nim kontakt, a następnie ujrzano racę wystrzeloną w kierunku nieba. Ratownicy ruszyli na pomoc 26 pasażerom niewielkiego statku turystycznego Sirena. Niestety nikomu nie udało się przeżyć. Trwa właśnie akcja wydobycia okrętu z dna morza, aby lepiej zbadać tę sprawę, która staje się coraz bardziej podejrzana. Na Morzu Japońskim zatopiony został już szósty z kolei statek i ludzie zadają sobie pytanie czy to miejsce jest czymś w rodzaju Trójkąta Bermudzkiego?




Wang słysząc te słowa bardzo się wystraszył o swojego przyjaciela, który był mieszkańcem tego morza. Teraz jeszcze bardziej chciał stąd zniknąć i szybko pobiec do Xiao, ale obawiał się, że nie da rady. Chciałby zamienić się z Zhuochengiem, ale chłopak był na porannej zmianie i niedawno poszedł do domu. Poza nim był jeszcze Liu, ale on znowu ciągnął nockę, a także ranek... A Yubina samego zostawić nie mógł.

Paul podszedł do brązowowłosego i zaczął temat kompletnie nie związany z wypadkiem, jaki wydarzył się na Morzu.

— I jak tam po rozmowie z Qui Ying? — zapytał teraz, bo wcześniej jeszcze potrafił powstrzymać swoją ciekawość.

— Zerwaliśmy, ale na całe szczęście nadal będziemy się przyjaźnić — odparł Yibo podpierając swoje ręce o blat.

— To kamień z serca, już myślałem, że to nam wszystkim popsuje wyjazd...

— Wygląda na to, że nie — powiedział, chociaż czarnowłosy także miał pytanie do przyjaciela. — Czy wiesz czemu Qui Ying była taka pewna, że ją zdradziłem? Mówiła ci coś?

Yubin w jednej sekundzie zmienił swój wyraz twarzy i wyglądał tak jakby włożył  pół cytryny do buzi. Wang popatrzył na przyjaciela i się domyślił skąd jego była dziewczyna miała takie myśli oraz podejrzenia.

— Przepraszam Yibo... Miałem zamiar ci o tym powiedzieć, ale musisz mnie zrozumieć. Jesteś moim przyjacielem, a Qui Ying przyjaciółką. Nie mogłem uwierzyć, że mógłbyś ją zdradzić, ale pewnego dnia poszedłem cię śledzić i... Zobaczyłem ciebie z tym facetem. Wiem, że jesteś w porządku i zależy ci na Qui Ying.

— Yubin...

— Naprawdę mi głupio. Powinienem najpierw z tobą o tym pogadać, ale ty...

— Okłamywałem was... — przyznał brązowowłosy. — Dobrze się stało — odparł i popatrzył w oczy Yubina. — Nie jesteś mną obrzydzony za to, że... polubiłem chłopaka?

Paul westchnął i pomyślał przez chwilę.

— No jakby ci to powiedzieć. Nigdy bym nie przypuszczał, że mój przyjaciel może być gejem, ale cóż... Jakoś mi to nie przeszkadza. Skoro lubisz Xiao, a on ciebie to może warto zaryzykować?

— Skąd wiesz jak ma na nazwisko? — zapytał zszokowany, a Yubin się zaśmiał.

— Gadasz przez sen! — powiedział głośno, a potem zmienił swój ton głosu i zaczął się nabijać z przyjaciela. — "Xiao mocniej! O tak! Właśnie tak!"

Yibo uderzył przyjaciela w brzuch, a ten zgiął się w pół i schował pod blat, natomiast Wang przyjął kolejnego klienta z uśmiechem na twarzy.

Po tym jak wręczył facetowi w tatuażach drinka dla niego i jego dziewczyny, Yibo pomógł wstać Yubinowi z podłogi, a ten nadal trzymał się za bolący brzuch.

— Serio tak mówiłeś — drwił dalej z grymasem na twarzy.

— Uważaj, bo ci uwierzę — burknął Wang, a wtedy Paul wyszczerzył się jeszcze bardziej.

— Czyli to ty będziesz go posuwał.

Brązowowłosy uniósł rękę z zamiarem kolejnego ataku, ale się od niego powstrzymał. Uznał, że jeszcze w pracy będzie mu potrzebny, ale po niej może ponownie walnąć go w ten głupi łeb.

Po paru minutach jednak emocje między nimi opadły, żarty zeszły na bok, ale temat Xiao Zhana się nie skończył.

— Przyjdziesz z nim na festiwal? — zapytał Yubin.

— Tak, chce z nim spędzić wieczór i może kupimy jakieś rzeczy.

— To dobry pomysł. Czytałem w necie, że będzie sporo straganów. Może pójdzie z nami do baru? Co ty na to?

— Wiesz... — Yibo przygryzł wargę. — Chcę z nim wtedy pobyć sam — powiedział nieśmiało. — Nie tylko ze względu na mnie, ale też... Jestem z Qui Ying świeżo po rozstaniu. Nie chce też  aby patrzyła na to jak trzymam się za rękę z kimś innym.

— Jasne stary, rozumiem. Jak chcesz to mogę wam pokój wynająć, bo ostatnio dostałem niezły napiwek od takiej starszej kobietki. Puszczała do mnie oczko z tamtego stolika i naprawdę mi się słabo zrobiło, ale za te męki dostałem kasę, a więc powiedz tylko słowo, a...

— Dziękuję, Yubin, ale to nie będzie konieczne. Zabierz może Lulu na kolacje — zaproponował.

— Też nie głupi plan. Na pewno się ucieszy. Tak samo jak my kiedy już poznamy Xiao Zhana.



🐳🐳🐳






Następnego dnia Wang Yibo zabrał na plażę piłkę do siatkówki oraz plecak, w którym miał mnóstwo pysznych przekąsek, a także koc. Rozłożył go na piaszczystej plaży i zastawił go słodyczami i ryżowymi kulkami. Zhan przyglądał się chłopakowi w przerwach od nauki odbijania piłki. Yibo po chwili przyszedł do morza, a woda sięgała ponad jego czerwone spodenki.

— Musisz odbijać ją tak — Yibo po raz kolejny pokazał Xiao Zhanowi, że odbicia piłki siatkowej były prawidłowe, gdy uderzał ją tylko palcami.

Czarnowłosy łamał każdą zasadę czystego odbicia, a nawet zrobił kolejne wykroczenie, ponieważ używał także swoich błon między palcami.

Po ciężkiej lekcji gry, Yibo chwycił Xiao za rękę i oboje usiedli na kocyku. Wang musiał zębami otwierać różne opakowania, aby nie puścić Zhana.

— Moi przyjaciele chcą cię poznać. Yubin, Lulu, Qui Ying. Co powiesz na to, aby spotkać się z nimi podczas festiwalu?

Xiao nie był przekonany, co do tego pomysłu, bo nie chciał zbytnio spotykać dziewczyny chłopaka, w którym każdego dnia zakochiwał się coraz bardziej. Zhan jednak nie chciał sprawić mu przykrości i niepewnie, ale zgodził się.

Czarnowłosy nagle popatrzył na plażę, która rozciągała się tutaj na kilkaset metrów i pomyślał o maleńkiej Fei, która ciągle do niego nie przyszła. On nadal czekał i zastanawiam się gdzie jego przyjaciółka się podziewała?

— Xiao? Wszystko gra? — zapytał Yibo kiedy już skończył siłować się z przezroczystym opakowaniem.

Zhan uśmiechnął się delikatnie i pokiwał głową, że nic złego się nie działo. Wang uwierzył mu tylko na chwilę, a potem przypomniał sobie o wiadomościach, które były w telewizji. Transmisja na żywo mówiła o zatopionym statku, przyczyny są nie do końca znane, ale skoro czarnowłosy był morskim duchem to na pewno musiał o tym wiedzieć.

— Jesteś smutny z tego powodu, że kolejny statek poszedł na dno? — zapytał, a Zhan popatrzył w oczy młodszego z niezrozumieniem.

— Jaki statek? — dopytał, nie mając zielonego pojęcia o co chodziło brązowowłosemu.

— Myślałem, że wiesz. Dziś zatonął statek w tym morzu, przyczyny są bardzo niejasne. Na pewno nic nie wiesz o tym?

— Nie — pokiwał głową. — Ja mogę pływać tylko w tym obszarze — powiedział Zhan, wskazując mniej więcej na prawą stronę morza oraz kawałek tego, które znajdowało się przed nimi. — Dongfeng nie pozwala mi pływać poza tą strefą.

Wang Yibo myślał, że czarnowłosy mógł robić wszystko czego chciał, rozumiał, że wieloryb go strzegł, ale... Teraz zaczynał podejrzewać, że król morza nie miał do końca szczerych zamiarów wobec tego. Nie mówił Xiao o zatoniętych statkach, nie pozwalał mu się stąd ruszać, przyjaźni jego i Fei także nie tolerował. W dodatku jeszcze nie pozwalał mu zbliżać się do Nieba, w którym spadały gwiazdy sierpniowej nocy. Czarnowłosy nie wiedział wiele o Dongfengu, ale nie podobało mu się to, co robił wobec Zhana. Nie dawał mu żadnej swobody, pewnie nawet nie wiedział o tym, że Xiao widywał się teraz z drugim człowiekiem.

— Czy wiesz czemu tak jest?

— Przecież ci już mówiłem Yibo... Dongfeng nie mówi mi zbyt wiele, a ja z szacunku do niego, nie pytam.

— Wybacz, ale chyba powinieneś. Coś tu jest nie tak. Skoro wieloryb może pływać po całym morzu...

— Do czego ty zmierzasz? — oczy Xiao zrobiły się seledynowe. — Sądzisz, że Dongfeng zatapia statki i zabija ludzi?

Kiedy Zhan powiedział to z taką złością, Yibo zaczął wątpić w swoje domysły. Z pokorą pochylił głowę i ułożył swoją drugą dłoń na ręce Xiao.

— Przepraszam, nie powinienem tak myśleć.

Czarnowłosy uspokoił się po chwili, gdy zobaczył, że Wang szczerze żałował swoich słów. Zhan nagle zaczął wstawać na równe nogi, podnosząc się z kocyka, lecz musiał trzymać dłoń Yibo, aby nie zniknąć. Brązowowłosy także opuścił miękki koc, przesuwając piłkę do siatkówki za plecak, aby nie wpadła ona do wody.

Młodszy popatrzył w brązowe tęczówki Xiao Zhana, a ten nabrał przez nos powietrze do swoich płuc i wyglądał tak, jakby chciał mu coś powiedzieć. Brązowowłosy milczał czekając na to, co usłyszy. Duch morski popatrzył nagle w kierunku morza i zaczął iść w jego stronę ciągnąc Yibo za rękę. Wang podążał za nim nawet, gdy jego stopy znalazły się w wodzie. Poczuł przyjemne ciepło delikatnych prądów morskich, ale nagle się zatrzymał.

Ponownie spojrzenia dwojga młodych mężczyzn się spotkały, a Zhan uśmiechnął się delikatnie.

— Chodź ze mną. Chcę ci pokazać mój świat.

Po tych słowach Yibo poczuł dziwnego rodzaju zaszczyt. Chwycił dłoń czarnowłosego, który zaczął wchodzić do morza coraz głębiej, oddalając się od plaży. Zanim jednak się zanurzyli powiedział :

— Nie puszczaj mojej ręki, dzięki temu będziesz mógł oddychać normalnie. Tak jak ja.

Brwi brązowowłosego drgnęły z podekscytowania. Nigdy wcześniej by nie przypuszczał, że Xiao odważy się go zabrać do swojego domu, którym stało się dla niego morze.

Nie czekając ani chwili dłużej oboje zanurzyli się, znajdując się tym samym pod spokojną taflą wody. Kosmyki ich włosów zaczęły falować, kiedy Xiao płynął na samo dno morza. Wang tymczasem zaczął się przyglądać pięknu, jakie ukryte było przed resztą świata.

Ławice ryb pływały w różnych częściach nieopodal raf koralowych, płaszczyki wyróżniała się spośród morskiej zieleni jaka komponowała się z kamieniami oraz piaskiem na dnie. Wszystkie barwy współgrały z promieniami słońca, które odwiedzały także dno morza. Yibo nie mógł uwierzyć, że tutaj był. Oddychał prawie tak samo jak na powierzchni, choć odczuwał lekki dyskomfort, ponieważ czuł się tak, jakby musiał czerpać powietrze jak wtedy, gdy jego twarz okrywała maska. Poza tym każdy inny szczegół był pięknym i krystalicznym pejzażem powstającym na jego oczach. Życie morskich stworzeń przemieszczających się z miejsca na miejsce wyglądało tak, jakby były one małymi pędzelkami ozdabiającymi niekończące się płótno.

Xiao Zhan nadal płynął przed chłopakiem aż do momentu, w którym już prawie znaleźli się na dnie. Wtedy Yibo wyślizgnął się z jego dłoni, a czarnowłosy się odwrócił siadając jednocześnie na piasku, który był otoczony wodą. Popatrzył z niepokojem w górę, ale gdy ujrzał uśmiech Wanga, informujący go o tym, że wszystko było w porządku, sam także uniósł swe kąciki i spokojnie poczekał na chłopaka, który do niego podpłynął, i ponownie chwycił go za dłoń. Tylko w taki sposób mógł tutaj przeżyć i trwać.

Usiedli oni tuż obok siebie, a Wang chciał uchylić swoje usta z wrażenia, lecz bał się, że wtedy zachłysnął by się wodą i byłoby po nim. Ze zdumieniem patrzył w górę, nie mógł przestać podziwiać tego jak pięknie tutaj było. Tak cicho, spokojnie, pomimo tego, że cały czas jakaś ryba czy inne stworzenie morskie przepływało obok dwójki przyjaciół.

Zhan nagle złapał młodszego za podbródek, a Yibo popatrzył w jego seledynowe tęczówki, które nie zmieniły się tutaj ani razu na te ludzkie. Wang wtedy zrozumiał dlaczego oczy czarnowłosego zmieniały się tam na powierzchni.


Spójrz tam



Xiao powiedział do niego w myślach, po czym przekręcił delikatnie jego głowę w bok, a wtedy oczom Yibo ukazał się olbrzymi cień, a po chwili dopiero zrozumiał, że był to... Wieloryb.

Wang wiedział doskonale, że te zwierzęta były wielkie, ale nie spodziewał się, że z niedalekiej odległości były tak monumentalne. Yibo spoglądał na płynne ruchy wieloryba, który płynął w stronę jeszcze większej głębi, w kierunku, w którym Xiao Zhan nie miał prawa nigdy się znaleźć. Ogromne płetwy poruszały się oddalając ciało morskiego króla z dala od dwójki małych istot, które siedziały na dnie.

Kiedy Dongfeng prawie zniknął im z pola widzenia Xiao odbił się szybko od dna i razem z Yibo zbliżyli się oni do raf koralowych, a tam spojrzenia ryb, krabów, raków, koników morskich, rozgwiazd ciągle im towarzyszyły. Czarnowłosy uśmiechał się z radością, prawdopodobnie słuchając tego, co mówili mu jego przyjaciele. Wang zamiast skupiać się na tym pięknie, które go otaczało zrozumiał, że to najcudowniejsze trzymał właśnie w swym uścisku. Brązowowłosy złapał Zhana mocniej za dłoń, a wtedy starszy popatrzył na niego ukazując mu swoje królicze ząbki.

Yibo chciał móc pocałować usta niezwykłego chłopaka, ale wtedy dostrzegł krawędź jakiegoś statku. Brązowowłosy zmrużył swoje brwi, a wtedy Zhan się odwrócił i popatrzył na obiekt, na którym skupił się młodszy. Wang zauważył na kawałkach wraku zniszczony wizerunek syreny, jaki był umieszczony na dziobie. Chłopak zaczął łączyć fakty, ale nie chciał psuć dzisiejszego dnia.

Xiao Zhan odwrócił się znów do Yibo i sądząc po twarzy młodszego doszedł do wniosku, że chciał go o to zapytać. Czarnowłosy uśmiechnął się delikatnie, a Wang po chwili usłyszał jego głos we własnych myślach.


To statek, którym płynąłem wraz z rodzicami i załogą


Na taką odpowiedź liczył Wang. Na tą, dzięki której będzie miał więcej dowód na to, że statki z wizerunkiem syreny lub napisem wiążącym go z morską istotą nie tonęły bez przyczyny. Jednak nie chciał dziś o tym mówić, chciał cieszyć się byciem z Xiao, który zabrał go na powierzchnię.

Oboje leżeli na plaży, a ich nogi były w wodzie. Czarnowłosy spoglądał na młodszego, który leżał na boku i podpierał się na ręce, aby mieć lepszy widok na morskiego ducha. Wang poczuł w swoim wnętrzu motylki, które dawały mu siły oraz odwagi do tego, aby w końcu móc posmakować ust, które ukazywały mu najpiękniejszy uśmiech pod słońcem.

Yibo zaczął zbliżać swoją twarz do Zhana, który bardzo się zdenerwował i ułożył dłoń na wargach młodszego. Wang spojrzał na czarnowłosego nie rozumiejąc zbytnio jego zachowania. Sądził, że starszy... też tego chciał.

— A co z twoją dziewczyną? — szepnął Xiao, a w jego kącikach oczu zebrało się kilka kropelek łez.

Yibo splótł place z tymi Xiao Zhana i delikatnie uniósł ich dłonie odpowiadając :

— Nie jesteśmy już razem.

Po tych słowach Zhan skulił się delikatnie, co sprawiło, że zostawił kilka wgnieceń na mokrym piasku.

— Czy to przeze mnie? — zapytał, czując jak jego poczucie winy zaczęło rosnąć.

— To przeze mnie... — odpowiedział pospiesznie, aby uchronić czarnowłosego od niepotrzebnych myśli. — Qui Ying musiała żyć w zakłamanym związku... -
— wyznał. — Nie powinienem był się z nią wiązać skoro wiedziałem, że nic do niej nie czuje — powiedział i spojrzał w oczy starszego. — Teraz jest inaczej.

Na twarzy Xiao pojawiły się rumieńce, a także uśmiech, którego nie potrafił powstrzymać. Zhan nie mógł uwierzyć, że to działo się naprawdę, że on... Jego przyjaciel także czuł coś do niego. W dodatku był teraz wolny...

Wang tym razem zbliżył się do ust starszego, który już nie blokował pocałunku. Ich wargi się ze sobą złączyły, a oboje poczuli, jakby czas się zatrzymał tylko dla nich. Yibo objął szczupłą sylwetkę chłopaka ubranego w koszulę i przyciągnął go bliżej siebie, nie przestając go całować. Potem swoje palce wplótł w czarne, mokre kosmyki Xiao i nie był w stanie opisać swojego szczęścia. Szczęścia jakie spotkało ich obojga. Wang cieszył się, że kiedykolwiek natrafił na tę plażę, że dostrzegł chłopaka, który nie mógł wychodzić z morza. Każde piękne wspomnienie zawierał w kolejnych pocałunkach jakimi obdarzył morskiego ducha. Ich usta co chwilę łączyły się, stykanie się języków powodowało chęć większej bliskości. Yibo wsunął swoją dłoń pod koszulkę Zhana, a starszy wtedy oderwał się od jego ust i przytulił się do jego piersi. Młodszy ucałował czubek głowy Xiao i wtuleni zaczęli spoglądać w kierunku morza. Duch morski zaśmiał się i zawstydził, gdy zobaczył swych przyjaciół, którzy bezczelnie ich podglądali.

— Gapią się na nas — powiedział, a Wang uniósł prawy kącik ust.

— Brak prywatności — odpowiedział z udawanym oburzeniem.

Oboje się zaśmiali.

— Jak przyniesiesz wędki to wtedy na pewno nikt tutaj nie przypłynie. Moi przyjaciele będą się bać.

Xiao zdradził sekret istot morskich, a Yibo jeszcze szczelniej objął starszego przez co nie zauważyli oni mocniejszych fal, które dosięgnęły ich pikniku. Woda zabrała ze sobą ich kanapki, a dwójka młodych mężczyzn zaczęła ratować resztę jedzenia, które i tak już nie nadawało się do spożycia.

Oboje znów śmiali się w głos i cieszyli chwilami, które się dziś wydarzyły.








🐳🐳🐳

Omg ! it's happening! 😂❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro