Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

eleven - 十一

🐳🐳🐳




Poranek ten był najpiękniejszy w świecie, bo rozpoczął się od spojrzenia dwojga zakochanych w oczy. Wang Yibo poczuł się spełniony, uznał, że niczego już mu nie brakowało kiedy był z czarnowłosym chłopakiem. Xiao Zhan ciągle się uśmiechał do chłopaka, gdy splótł z nim dłonie. Duch morski przyglądał się im i unosił niekontrolowanie swe kąciki ust.

— Masz takie duże dłonie — powiedział uroczym tonem, a Yibo nie mogąc powstrzymać swojego szczęścia pocałował starszego w czoło.

— Są duże?

— Bardzo! — Xiao dołączył swoją drugą rękę, aby objąć jedną dłoń Wanga.

Brązowowłosy nie mógł przestać się przyglądać swojemu chłopakowi, którego uwagę przykuły dłonie młodszego. Yibo swoją wolną rękę położył na jego podbródku, który chwycił i przyciągnął do swych ust.

Młodzi trwali w namiętnym pocałunku, dalej ciesząc się swoją obecnością oraz bliskością. Wszystko to rozgrywało się na tle złocistego piasku, który zaczął lśnić, po tym jak padały na niego promienie słoneczne. Ten dzień miał być piękny, tak samo jak wieczór, w którym rozpocznie się festiwal Umi no hi.

Xiao usiadł nagle na piasku, a Yibo skupił swój wzrok na jego smukłym torsie. Wang ciągle trzymał chłopaka za rękę i dalej leżał na plecach.

— Musimy pozbierać te wędki — powiedział starszy, rozglądając się po tafli morskiej, w której nie dostrzegał nikogo.

— Jeszcze nie — odparł Yibo, który także się uniósł i usiadł obok Zhana.

— Nie chcesz tutaj widzieć moich przyjaciół? — Xiao zapytał chytrze, a Wang tylko się uśmiechnął.

— Chce jeszcze pobyć z tobą sam na sam, zanim pójdziemy na festiwal — powiedział, po czym zaczął muskać szyję czarnowłosego.

Xiao nagle zmienił swój wyraz twarzy i troszeczkę się zmartwił. Myśl o spotkaniu się z Lulu, Yubinem oraz Qui Ying trochę go stresowała. Chciał ich poznać, to nie ulegało żadnej wątpliwości, ale prócz nich pragnął także zobaczyć Fei. Starszy bardzo za nią tęsknił.

— O co chodzi? — pomimo tego, że brązowowłosy znał Zhana niecały miesiąc to mógł od razu dostrzec kiedy był smutny lub kiedy się czymś zamartwiał. Na początku nie wnikał w takie tematy, ponieważ nie byli ze sobą tak blisko. Wczorajsza noc, jak i ostatnie dni pokazały, że ich relacja nie jest tylko wakacyjną przygodą. — Masz wątpliwości czy chcesz się poznać z moimi przyjaciółmi?

Xiao od razu temu zaprzeczył.

— Nie! Bardzo chce ich poznać, ale... Jednak nie wiem jak to będzie wyglądało. Wiesz... Oni nie wiedzą kim jestem, gdybyś to ty poznawał Fei to byłoby prościej.

Czarnowłosy znów odwrócił się w kierunku przejścia, wąską, piaszczystą dróżką obok drzew, którą jego przyjaciółka zawsze do niego przychodziła. Teraz to Yibo kroczył tą ścieżką, lecz... Nie mógł on zapomnieć ot tak o Fei.

Wang zaczął się zastanawiać nad dziewczynką, która obiecała Zhanowi, że tutaj przybędzie w następne wakacje, ale zaczął już w to wątpić. Był już koniec lipca, a po Fei nie było śladu. Bardzo chciałby, aby jego przeczucia nie okazały się prawdą, aby jego chłopak mógł ponownie porozmawiać z nią i chodzić z nią po plaży. Odczuwałby lekką zazdrość, ale wiedział, że Xiao był jego. Stali się w końcu kimś więcej niż przyjaciółmi.

Nagle jednak Yibo się uśmiechnął, bo wpadł na szalony pomysł. Nie wiedział czy wypali, ale mocno w to wierzył. Przecież nurkował już na dnie morza bez tlenu, jego chłopak był duchem morskim, który potrafił rozmawiać z rybami i innymi stworzonkami.

— A może... Odnajdę Fei i sprowadzę ją tutaj? Co ty na to?

Czarnowłosy w końcu zdołał się rozpromienić i z radości aż podskoczył w miejscu przez co przypadkowo puścił rękę Yibo. Wang szybko wstał na równe nogi, które były całe pokryte piaskiem. Plecy także zrobiły maleńkie kamyczki, ponieważ brązowowłosy jeszcze się nie doprowadził do porządku i nie ubrał, ciągle będąc w bokserkach.

Spojrzał z niepokojem na morze, na którym po chwili stanął Xiao Zhan. Wyszedł z niego po wodnych schodach. Uniósł jedną rękę, powodując, że powstała fala uniosła go wyżej ponad powierzchnię i ukazał Yibo swoje królicze ząbki. Wang uniósł kącik ust, spoglądając na ducha morskiego, który był okryty długą koszulą.

— Zrobiłabyś to dla mnie?! Znajdziesz ją?! — krzyknął z oddali, a jego głos przepełniała radość.

— Oczywiście! Zrobię dla ciebie wszystko! — Yibo odpowiedział swojemu chłopakowi, który pochylił się w tył i wylądował pod powierzchnią wody. Wypłynął z niej po kilku chwilach, ciągle się uśmiechając i radośnie śmiejąc do brązowowłosego, do którego żywił coraz mocniejsze uczucie.




🐳🐳🐳




Wieczór nastał stosunkowo szybko, a dziś Wang Yibo nie wypożyczał wędek tylko yukaty, czyli japońskie, tradycyjne stroje na różne festiwale. Przyniósł je na brzeg morza, aby ubrać także Xiao Zhana, któremu chodzenie w drewnianych sandałach geta niezbyt wychodziło. Czarnowłosy stąpał po piasku tylko i wyłącznie z osobą towarzyszącą, sam nie mógł przecież wychodzić na brzeg, a w morzu obuwie było mu zwyczajnie niepotrzebne.

Całe szczęście, że Yibo był razem z nim i trzymał delikatnie za jego dłoń, po czym oboje weszli na jedną ze ścieżek ze straganami. Xiao czuł się niepewnie wśród tylu ludzi wokół niego. Co chwilę ocierał się z kimś ramieniem, słyszał głosy dzieci oraz dorosłych. Zaciskał z nerwów mocniej swoją dłoń do tej Wanga, ale bliskość młodszego sprawiła, że z każdą kolejną chwilą czuł się coraz lepiej.

Brązowowłosy widział jak jego chłopak się stresował, a więc zabrał go na małe zakupy. Jedna z budek oferowała zakupy koszulek, a także letnich spodenek. Wang nie chciał dziś oszczędzać, nie miał zamiaru tego robić, aby tylko dać Xiao to czego chciał. Zhan był jednak skromny, mówił, że nie chce wiele. Wang jednak nie dał za wygraną i namówił czarnowłosego na dwie koszulki i jedną parę spodni. Było to dla niego małym zwycięstwem konkurując z takim uparciuchem jak Xiao. W sumie... Oboje byli uparci, ale zawsze myśleli o dobru tej drugiej osoby.

Po tym jak oboje kupili już ciuchy oraz sprawili sobie wachlarze, które dopełniły ich typowo japońskich stylizacji, oboje ruszyli na plażę, aby podziwiać morze. Yibo wiedział, że widok ten nigdy mu się nie znudzi, a zwłaszcza jeśli w ogromie morskiego świata będzie widział Xiao Zhana to tym bardziej będzie chętnie patrzył przed siebie. Nie chciał już się cofać wstecz, rozpamiętywać, pragnął zaczynać i kończyć kolejne dni tylko z czarnowłosym.

Stali oni na brzegu trzymając się za ręce. Xiao w końcu mógł zdjąć niewygodne obuwie, dziwiąc się ludzkim istotą jak w ogóle mogły chodzić w czymś tak zawadzającym. Wang wtedy zacisnął mocniej swoje wargi, bo w sekrecie przed Zhanem kupił mu buty, ale na pewno nie drewniane. Postawił na zwykłe, czarne trampki, kiedy tylko się zorientował, że rozmiar ich obuwia był identyczny.

— Patrzcie kogo tutaj mamy! — dwójka chłopaków spojrzała przed siebie i zobaczyła Yubina, który z uśmiechem podszedł do nich. Wyciągnął dłoń do Xiao, który uścisnął ją tylko wtedy, gdy spojrzał na Yibo. — Ty musisz być Xiao Zhan. Bo ciągle o tobie gada, kiedy jest w domu oczywiście — czarnowłosy się zaśmiał, po czym spojrzał za siebie. — Dziewczyny, znalazłem ich! — krzyknął, a wtedy dołączyły do nich także dwie przyjaciółki.

— To jest Lulu, moja dziewczyna — przedstawił młodą kobietę, której usta zawsze były pomalowane na czerwono.

— Miło mi, jestem Lulu.

— A to Qui Ying — dziewczyna ciągle, odkąd tylko tutaj przyszła nie potrafiła spuścić swego wzroku z dwójki zakochanych chłopaków, który jeden z nich jeszcze kilka dni temu należał tylko do niej.

— Xiao Zhan — czarnowłosy przedstawił się, ale niska dziewczyna odpowiedziała dość niechętnie.

— Qui Ying.

Bardzo chciała być dla niego miła, ale coś ją jednak cały czas blokowało. Nie mogła wyzbyć się zazdrości, widoku tego jak Yibo chętnie trzymał dłoń inną niż jej...

— Yibo mówił, że jesteś świetnym surferem — zaczął temat Yubin. — Podobno poznaliście się na plaży, tak?

Xiao był sztywny ze strachu przed niewłaściwymi odpowiedziami. Widział, że musiał jakoś to przetrwać, ale nerwy nad nim dominowały. Qui Ying przyglądała się mu z dość nieprzyjemnym wyrazem twarzy, co tym bardziej podwyższyło jego obawy.

— Tak — wydukał w końcu, lecz na ratunek przyszedł mu Wang.

— Poznaliśmy się właśnie tam.

— I tam spędzamy bardzo dużo czasu.

— Pływając — dodał Yibo.

— Dokładnie — odparł Zhan, który po dłużej chwili przerwy zdołał się uśmiechnąć.

— O tym, że lubisz wodę też nam powiedział, hah. To skoro czujesz się w niej jak rybka to może wejdziemy tam, co wy na to?

— Świetny pomysł — Wang zgodził się na to bez wahania, bo czuł zimne spojrzenie swojej byłej dziewczyny.

Kiedy weszli oni do morza, zanurzając jedynie stopy Yibo puścił dłoń Zhana, który nagle odetchnął z ulgą, ponieważ w wodzie czuł się najbardziej pewnie. Rozmowa między całą piątką przybrała wtedy zupełnie innego tempa. Początek skupiał się na emocjach, które blokowały Zhana, ale po tym, gdy znalazł się w wodzie nie miał żadnych przeszkód.

— Mieszkasz tutaj? — tym razem pytanie zadała Lulu.

— Tak, od zawsze — powiedział z uśmiechem.

— A znasz jakieś fajne miejsce, które moglibyśmy odwiedzić? Pewnie po treningach na desce surfingowej chodzisz do ulubionych barów czy coś w tym stylu. Wiesz, my nie jesteśmy stąd i zależy nam na tym, aby coś więcej zobaczyć.

Wang tym razem zalał się potem ze stresu, ponieważ Zhan nie wychodził z morza, nie znał niczego z miasta, lecz nagle ku jego zdziwieniu chłopak samodzielnie odpowiedział :

— Jeżeli lubicie słodkości to kiedyś była, nie wiem czy nadal jest, ale... Kiedyś na obrzeżach miasta była cukiernia, moja mama raz na urodziny kupiła mi tam pyszne ciasto.

— Oo, brzmi super. Taka staroświecka cukiernia?

— Pewnie z wieloletnią tradycją — dopowiedziała Lulu. — Jak się nazywa?

— Q.X.Yu — wyznał, po czym uśmiechnął się delikatnie i pomyślał znów o Fei, której także polecił to miejsce.

— Dzięki, na pewno zajrzyjmy tam — powiedziała dziewczyna o czerwonych ustach.

— Ok — Yibo nagle klasnął w dłonie i podszedł bliżej chłopaka, który był dosłownie zasypywany pytaniami od Lulu oraz Yubina. — My już będziemy się zbierać — powiedział, po czym złapał Xiao za rękę.

— Szkoda... — Yubin wydął dolną wargę.

— Miło było cię poznać — wyznała Lulu, która przytuliła z zaskoczenia Xiao tak, że oddzieliła dwójkę chłopaków od siebie.

Wangowi prawie serce stanęło, ponieważ myślał, że Zhan był już poza wodą, ale na całe szczęście wciąż jego jedna ze stóp była w morzu. Lulu popatrzyła w oczy czarnowłosego i wtedy ujrzała coś co ją zdziwiło.

— Twoje oczy... — wyznała, gdy zobaczyła przed sobą seledynowe ślepia.

— To cześć wam, miło było — Yibo nerwowo się uśmiechnął i odciągnął morskiego ducha od reszty.

Zaczęli oni iść w kierunku ich prywatnej plaży, na którą nikt inny nie przychodził. Wang bał się dalszych pytań, spojrzeń Qui Ying, która nie mógł zrozumieć czemu Yibo łapał za rękę Zhana, gdy ten był poza morzem. Brązowowłosy miał w głowie różne myśli dotyczące tego jak wytłumaczy wszystkim to, że oczy Xiao się zmieniły nagle... Najważniejsze dla niego było to, aby odprowadzić stąd czarnowłosego, jak najdalej stąd...

— Czekajcie! — kiedy Wang i Xiao już prawie byli przy morzu nagle usłyszeli oni dziewczęcy głos.

Para odwróciła się w kierunku Qui Ying. Młoda dziewczyna była ubrana w różową yukatę, była naprawdę piękna, Yibo zauważył jak bardzo przywiązała wagę do swojej dzisiejszej stylizacji. Młodzi mężczyźni spoglądali na nią, a czarnowłosa wzięła wdech i wskazała wachlarzem na ich ręce.

— Czemu nadal trzymasz go za rękę? Dlaczego puściłeś go, gdy był dopiero w wodzie? — zapytała.

— Qui Ying... O czym ty mówisz? Trzymam Zhana za rękę, bo jesteśmy razem.

— Czy mógłbyś go puścić kiedy do mnie mówisz? Jeszcze niedawno byliśmy razem, prawda? Jest mi przykro musząc patrzeć na to jak jesteście sobie bliscy.

Wang zacisnął jedną dłoń w pięść, po czym odpowiedział jej ze złością :

— Myślałem, że będziemy się przyjaźnić. Przecież rozmawialiśmy o tym.

— Wiem, ale... Jak widzę cię z kimś innym to... To wcale nie jest takie łatwe. Przyjechaliśmy tutaj razem, jako para, mieliśmy wspólny pokój, jedno łóżko, na którym spaliśmy.

Zhan wzdrygnął się i pomyślał o tym, że lepiej było tutaj wcale nie przychodzić. Nie mógł patrzeć na to jak Yibo musiał przez niego wysłuchiwać jakichkolwiek oskarżeń.

— Qui Ying! — krzyknął.

— Nie powiem już ani słowa, ale zrób coś dla mnie... Puść jego rękę — poprosiła, a w jej oczach pojawiły się łzy. — Nie potrafisz zrobić tak prostej rzeczy, po tym jak mnie skrzywdziłeś?

— Nie będę z tobą dzisiaj rozmawiać — powiedział dosadnie i już chciał odejść z Xiao, ale wtedy dziewczyna podbiegła do nich i mocno popchnęła Wanga w bok przez co... Puścił dłoń swojego chłopaka...

— Yibo! — krzyknął Zhan, a po niespełna krótkiej chwili zniknął z ich oczu.

Qui Ying zamarła... Wstrzymała oddech i patrzyła w miejsce, w którym jeszcze przed moment stał człowiek. Jej dłonie zaczęły drżeć, głos ugrzązł w gardle...

— Coś ty zrobiła...? — powiedział Wang, który wziął z piasku jedną z torebek z zakupami. Podszedł do dziewczyny, a Qui Ying nie mogła uwierzyć w to, co zobaczyła.

— Co... Co to... Czym on jest?

— Zostaw nas w spokoju — wyznał , odwracając się do niej plecami. Yibo wziął swoje sandały do ręki i zaczął biec w szarej yukacie w stronę plaży.

— Czym on jest, do cholery?! — słyszał krzyk Qui Ying, która brzmiała jak wariatka. — Yibo!

Nie dziwił się jej, ale w tym momencie najważniejszy był dla niego Xiao. Miał tylko nadzieję, że nie będzie nienawidził go za to, że wyszli razem na festiwal. Tak bardzo się bał czy w ogóle odważy się wyjść z wody. Nie chciał go stracić, nie chciał puścić jego dłoni... To wszystko stało się tak szybko i wcale nie powinno mieć miejsca.






🐳🐳🐳





— Xiao Zhan! — głos Yibo można było usłyszeć z oddali kiedy biegł po brzegu morza i próbował ujrzeć swojego chłopaka.

Było już ciemno, na dworze zrobiło się ciut chłodniej, ale Wang tego nie odczuł, bo ciągły biegł sprawił, że był naprawdę spocony i rozgrzany. Dobiegł w końcu do czarnych skał i już miał po raz kolejny krzyknąć, lecz po chwili usłyszał ciche słowa :

— Tutaj jestem.

Yibo odwrócił się w lewą stronę i zobaczył czarnowłosego, który był w wodzie i ukrywał się w niej za skałami. Wang bez zastanowienia podbiegł do niego, a Zhan rzucił mu się na szyję. Silne dłonie Yibo objęły smukłą sylwetkę morskiego ducha.

— Przepraszam... Proszę nie bądź na mnie zły... Ja... Z nią porozmawiam. Nie powie nikomu, nie pozwolę jej na to.

— Yibo — starszy wypowiedział imię brązowowłosego, którego serce uderzyło mocniej w piersi. — To ja przepraszam, masz przeze mnie tak wiele zmartwień.

Młodszy uniósł swe brwi w górę, po czym złapał dłońmi za policzki czarnowłosego i spojrzał w jego piękne, lśniące oczy, które były bliskie płaczu.

— Nie mów tak. Xiao Zhan... Nigdy nie byłeś dla mnie żadnym problemem rozumiesz? Zapamiętaj to! — wyznał, a starszy patrzył na swojego chłopaka słuchając go dalej. — Zanim cię poznałem, nie wiedziałem, jak to jest się właściwie uśmiechać — powiedział, po czym oboje unieśli swoje kąciki ust, choć było to ironią, ponieważ w ich oczach można było ujrzeć łzy. — Wrócę do ciebie jutro — powiedział. — Dziś muszę porozmawiać z Qui Ying, bo boje się, że może zrobić coś głupiego nie myśląc o konsekwencjach — dodał. — Będziesz tutaj na mnie czekał?

— Będę — starszy pociągnął noskiem, a gdy Yibo usłyszał to jedno jedyne słowo, złączył ich usta w pocałunku, który był przepełniony najprawdziwszymi uczuciami.







🐳🐳🐳

Powolutku zbliżamy się do końca 😭

Z Xiao mogłam zrobić syrenkę 😂😍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro