Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

eight - 八

🐳🐳🐳



— Skąd tak w ogóle masz te ciuchy? — zapytał Yibo, gdy przyszedł do Xiao Zhana tuż po swojej pracy. — Mówiłeś, że kiedy wieloryb przemienił cię w morskiego ducha to miałeś osiem lat.

— Tak było — potwierdził Zhan. — Te ubrania znalazłem w wodzie, ale musiałem wtedy odpłynąć daleko stąd.

— Czyli je ukradłeś? — Yibo zaśmiał się w głos, Xiao zawstydził się.

— Nie chciałem tego robić... — powiedział z poczuciem winy.

Wang nie chciał, aby starszy się smucić dlatego stojąc po kolana w morzu schylił się i ochlapał go wodą. Zhan otworzył szeroko swoje usta będąc zaskoczony tym, co zrobił mu Yibo. Oboje zaczęli sie przepychać, przypadkowo łączyć swoje dłonie, stykać klatkami piersiowymi, a niekiedy lądowali oni w wodzie.

Kiedy oboje się zmęczyli ciągłymi wygłupami po chwili brązowowłosy spojrzał na Zhana i uniósł swoją rękę czekając aż starszy ją złapie. Xiao popatrzył na delikatny uśmiech Wanga i nie wiedział, co miał zrobić, tylko czekał.

— Wyjdźmy na plażę, musimy poćwiczyć chodzenie za ręce, prawda?

Duch morski zaczerwienił się, co było widoczne na jego gładkich policzkach. Czarnowłosy poczuł jak jego serce uniosło się w górę, tak samo jak jego dłoń, która pochwyciła tę Wanga. Brązowowłosy ucieszył się, że Xiao mu zaufał i wtedy ostrożnie zaczął go prowadzić na brzeg. Ukrywał swój uśmiech, ponieważ sam go nie rozumiał. Przestało mieć to dla niego znaczenie czy ktoś by ich zobaczył trzymających się za ręce. Najważniejsze było dla niego to, że chciał tego, pragnął pokazać Zhanowi swój świat, zabrać go na festiwal, a także zakupy, aby wybrał sobie jakieś nowe rzeczy.

Xiao ciągle patrzył w dół, a gdy jego stopy stąpały po ciepłym piasku ukazał szereg swoich śnieżnobiałych zębów. Yibo szedł tuż obok niego i z przyjemnością obserwował jak jego przyjaciel był szczęśliwy z tak drobnego gestu. Czuł się niezwykle mając świadomość, że był przyczyną czyjegoś uśmiechu.

W jednej chwili przez jego umysł przebrnęła myśl, aby zostać tutaj, nie wyjeżdżać, zmienić kompletnie swe plany, lecz potem... Zdał sobie sprawę z tego, że przecież był z Qui Ying, w Szanghaiu miał matkę oraz dom, tam też miał rozpocząć swoje studia i ułożyć sobie życie.

Jego rozmyślania ciągle płatały mu figle z tego względu, że... Yibo już nie wyobrażał sobie życia bez Xiao Zhana.

— Naprawdę chcesz mnie zabrać na ten festiwal? — zapytał Zhan, choć zrobił to bardzo nieśmiało.

Chciałbym cię zabrać w wiele miejsc - pomyślał, lecz zachował te słowa tylko dla siebie.

— Tak — wyznał, próbując udawać kogoś wyluzowanego.

— A czy to jakieś chińskie święto?

— Nie, to japoński festiwal. Nazywa się Umi no hi. Japończycy świętują wtedy dzień morza, przychodzą na plaże, a więc stragany będą nieopodal wody — brązowowłosy uśmiechnął się do Zhana. — Nie będziesz musiał się niczego obawiać. Jak Dongfeng cię wezwie to wrócisz tam w mgnieniu oka — odparł.

Xiao ucieszył się na tę wiadomość, ale jedna myśl nie dawała mu spokoju.

— A co z twoimi przyjaciółmi? Nie mieliście iść razem?

Wtedy w Wangu coś się zagotowało. Nie rozumiał dlaczego duch morski coś takiego do niego powiedział? Czemu wspomniał o ludziach, których w ogóle nie znał? Yibo poczuł się urażony, jakby... Xiao chciał się wymigać od ich wspólnego wyjścia na ląd.

Zależało mu na tym.

— Czemu tak nagle o nich wspominasz, co? — czarnowłosy nie wydusił z siebie żadnego słowa, bo nie wiedział, czym rozzłościł tak Wanga.

Brązowowłosy popatrzył na dłoń starszego i nagle chciał ją puścić, aby Zhan zniknął z jego oczu. Tak szybko potrafił zmieniać zdania, rezygnować, gniewać się, nie patrząc na uczucia innych.

— Ja... Nie chciałem być niemiły, Yibo — wyznał, po cichu spuszczając swoją głowę w dół. — Proszę, wróćmy do morza.

Wang widząc jak ponownie skrzywdził osobę, na której mu zależało zacisnął swoje powieki, a także mocniej swoją dłoń na tej Xiao.

— Nie, przepraszam. Nie powinienem mówić takich rzeczy.

— Yibo, ale ja... Już muszę wrócić. Zbliża się 6 — powiedział ze skruchą, a nagle Wang przypomniał sobie o dniu, w którym Zhan stał się przezroczysty i nie mógł go już więcej dotknąć...

Młodszy skinął głową i oboje ruszyli w stronę morskiej wody, w której Xiao nagle zaczął się zmieniać po kilku minutach od powrotu do swego domu. Yibo patrzył na niego ze smutkiem, bo miał wrażenie w takich chwilach, że mógł go stracić bezpowrotnie. Czarnowłosy odwrócił się do młodszego i uśmiechnął niepewnie, bo nie wiedział już czy swoim towarzystwem nie zawadzał Wangowi. Starszy chwycił swojego ramienia i będąc oddalony o kilka metrów odważył się wypowiedzieć kolejne słowa :

— Zapytałem o twoich przyjaciół, bo nie chcę być problemem. Nie mówisz o nich prawie wcale, ale... Spędzasz całe dnie tutaj, ze mną, a oni mogą być o to źli.

Yibo ruszył przed siebie, aż jego stopy znalazły się w wodzie i poczuły jej zimne prądy.

— Oni mi powiedzieli, że wszystko gra. Nie mają nic przeciwko.

— Naprawdę w to wierzysz? — spytał.

— Tak, bo oni... — Yibo zamilkł na moment zaczynając się bardziej zastanawiać nad swoim postępowaniem wobec przyjaciół.

Kiedy to przemyślał, popatrzył na Xiao Zhana, który wciąż prześwitywał w otoczce promieni słonecznych. Ten widok uświadomił mu, że czarnowłosy był tylko chwilą ulotną, niczym stałym i dla niego zaryzykował własną przyjaźń, a także kiełkujące uczucie pomiędzy nim a Qui Ying. Myśli Zhana były podobne. Nie chciał tracić codziennych spotkań z Yibo, chciał go widywać, spędzać z nim czas, aby po prostu tu był...

— Chcesz, żebym już tutaj nie przychodził? — młodszy zapytał i zacisnął swoje wargi.

— Nigdy tego nie powiem — Xiao zacisnął swoje oczy, a łza która spłynęła z jego powiek, sunęła już po jego ludzkim policzku.

Wang Yibo wszedł bezwłocznie do wody i widząc to jak starszy znów zmienił się w postać nie różniącą się od człowieka złapał go za policzki, a ich czoła prawie się ze sobą stykały. Zhan spojrzał na niego z uczuciem pełnym szczęścia, ponieważ młodszy go tutaj nie zostawił.

— Zależy mi na tobie — powiedział przez zaciśnięte zęby, sam dokładnie nie wiedząc, co tak naprawdę czuł do Xiao. — Nie potrafię tego opisać, ale nie mam zamiaru z ciebie rezygnować.

Zhan nie wypowiedział żadnych więcej słów tylko rzucił się Yibo na szyję zamykając go w szczelnym uścisku. Wang zamknął delikatnie swoje oczy natomiast Xiao swe zaciskał z całych sił, nie chcąc przestać śnić o tej chwili. Traktował ją jak sen, bo była taka piękna, choć ulotna.

Yibo już od dawna nie czuł takiego szczęścia, choć dotyk Zhana był magiczny i niepowtarzalny to jednak brązowowłosy go porównał do tego sprzed lat jakim witał go ojciec. Przypomniał sobie jak jako mały chłopiec nie chciał go puścić, dać ponownie odejść z jego życia... Tak samo patrząc na słabość i strach Xiao widział w nim samego siebie. Yibo uchylił swoje powieki i z olbrzymim przepływem najskrytszych emocji ułożył swoje dłonie na plecach morskiego ducha dając mu wsparcie, jakiego potrzebował.

Pomimo tego, że Xiao Zhan był znany w całym Morzu Japońskim to jednak brak mu było ludzkiej obecności. Każdy z jego przyjaciół miał płetwy, łuski, skorupy, a on poza umiejętnością oddychania pod wodą nie posiadał żadnej wspólnej cechy. Przebywając z Yibo zapominał czasem o tym, że był duchem. Znów czuł się jak chłopiec, który mógł biegać, skakać na suchym lądzie, mógł rozmawiać i słyszeć odzew drugiej osoby. Rozmawiając z istotami morskimi słyszał tylko ich myśli. Nic poza tym.

— Dzięki tobie... Nie czuje się samotny — wyznał Zhan, który nagle ułożył swój podbródek w zagłębianiu szyi młodszego.

Wang wplótł dłoń w czarne kosmyki Xiao i przytulił swoim policzkiem jego głowę. Starszy nawet nie zdawał sobie sprawy z tego jak bardzo podniósł na duchu młodzieńca. Nie opuści Zhana, nawet mu to przez myśl nie przejdzie. Wiedział, że nigdy nie połączy obu swych światów jakim byli jego przyjaciele oraz rodzina z tym, który ukazał mu Xiao. Morski duch musiał pozostać tajemnicą. Wang chciał go strzec jak największy skarb, który w dawnych czasach ukrywali piraci.

Brązowowłosy ujął chłopaka za rękę i oboje podeszli do plaży, ponieważ woda dla Yibo robiła się już zbyt zimna. Zarówno Wang, jak i Xiao usiedli na piaszczystym brzegu, po czym położyli się na nim patrząc sobie cały czas w oczy. Nie potrafili przestać tego robić. Tęczówki czarnowłosego zaczęły się mienić, oświetlając nieco miejsce, które za kilkanaście minut stanie się kompletną ciemnością. Yibo chwycił za dłoń Zhana, tak po prostu, bez większego powodu oraz potrzeby.

Xiao spuścił nieco swe powieki i zawstydzony zapytał :

— Nie musisz tego robić, moje nogi są przecież w wodzie — oznajmił.

— Ale ja chcę — wyznał z przekonaniem, nie zastanawiając się nad żadnymi konsekwencjami.



🐳🐳🐳




Dwie godziny wcześniej



— Yubin? A gdzie ty byłeś tak długo? — spytała Lulu, która siedziała w szortach i krótkim topie na kanapie.

Qui Ying, gdy tylko usłyszała, że ktoś przyszedł od razu zbiegła na dół i zauważyła czarnowłosego. Jej wyraz twarzy wyglądał na zawiedziony i nie kryła tego.

— Gdzie jest Yibo? — spytała, a patrząc na przyjaciela wiedziała, że coś było nie tak.

Lulu podeszła do swojego chłopaka i dała mu buziaka na przywitanie, ale ona także spostrzegła, że Paul był czymś przejęty. Chłopak był zmęczony po pierwszej zmianie w pracy, ale mimo tego poszedł jeszcze coś załatwić. Chłopak usiadł przy stoliku w kuchni i przetarł swoją twarz dłonią, natomiast przyjaciółki podeszły do niego, wyczekując jakichkolwiek wyjaśnień. Zwykle nikt nie musiał zmuszać Yubina do mówienia, sam się tego podejmował, czasem nie proszony, a najczęściej buzia mu się nie zamykała kiedy akurat powinna.

Dziewczyny usiadły tuż przy nim i patrzyły na Paula, który westchnął głośno.

— Przepraszam cię Qui Ying... Myślałem, że Yibo jest inny — wyznał, nie mogąc oderwać swego wzroku od blatu stołu.

Lulu oparła swoje plecy o krzesło, ponieważ wiedziała, co nieco o tym co zaobserwował jej chłopak względem Wanga. Qui Ying złączyła swoje dłonie i czekała na dalsze informacje, więcej szczegółów.

— Poszedłeś za nim po pracy? — spytała.

— Tak, bo nie mogłem już wytrzymać tego, że zawsze nas wystawiał, a zwłaszcza, że nie poświęcał tobie czasu.

Yubin nie mógł tego przeżyć. Jeśli komuś zależało na drugiej osobie to powinno się o nią dbać, spędzać z nią każdą chwilę, traktować z szacunkiem. Takie wartości wyznawał Paul. Często żartował, mówił zboczone rzeczy, ale nigdy by nie pozwolił na to, aby ktoś poniżył jego kobietę, a tym bardziej by sobie nie wybaczył, gdyby cierpiała ona z jego winy.

— Ech... Yibo poszedł na jakąś plażę, była oddalona od tych nam znanych tu w okolicy. Nikogo tam nie było prócz niego i jakiegoś chłopaka. Tak patrząc po nim to był w naszym wieku, może trochę starszy. Zauważyłem jak Yibo stał z nim w wodzie, a potem chodzili po plaży trzymając się za ręce. Nie słyszałem o czym rozmawiali, ale non stop się uśmiechali i... — Yubin chciałby wymazać te chwile ze swojej pamięci, cofnąć się w czasie i nie pozwolić swojemu przyjacielowi na pójście w tamto miejsce. — Bo nawet na moment nie puścił jego dłoni, a ten drugi nie przestawał się do niego kleić. Wybacz Qui Ying, ale sama widzisz jak to wygląda...

Młoda dziewczyna straciła resztki nadziei. Nie... Jeszcze nie wszystkie, ponieważ nadal chciała wierzyć w to, że Wang jej to jakoś wyjaśnić. Czarnowłosa zrozumiała, że nie mogła już dłużej tego tolerować. Dała mu wolną rękę, przestała wypytywać, a tak naprawdę tylko utorowała ścieżkę Yibo, do tego, aby ją zdradzał w dodatku z jakimś facetem...

Qui Ying ułożyła swoje nogi na krześle, a potem je objęła. Usta przytuliła do jednego z kolan, błądząc wzrokiem w każdym kierunku. Lulu zaczęła głaskać jej czarne kosmyki, chciała wykrzyczeć to jak bardzo jest zła na chłopaka swojej przyjaciółki, lecz to nie był odpowiedni moment.

— Chcesz z nim dziś porozmawiać? — spytała.

— Chyba nadszedł czas — wyznała lekko dążącym głosem.

— Czyli wy serio nigdy ze sobą nie spaliście?

— Yubin! — Lulu chciała pacnąć go w głowę, nie wierząc w to, co wygadywał w takiej chwili, ale Qui Ying nie chciała tego ukrywać.

— Nie, nie zrobiliśmy tego i teraz chyba każdy zna powód.

— Nigdy bym nie przepuszczał, że mój kumpel jest... gejem — Paula przerażała teraz tylko ta myśl.

— Nie zorientowałaś się nigdy Ying Ying? — dopytała ją przyjaciółka, a ona zaprzeczyła.

— Raz to z jego powodu nie doszło do niczego więcej, bo... Miał problem z... — przyjaciele pokiwali głowami, bo wiedzieli w czym rzecz. — Ale nigdy mi nawet to przez myśl nie przeszło. Dotykał mnie, całował, miał inne dziewczyny. Nigdy przecież nie zażartował, że znajdzie sobie chłopaka, a teraz... Minęło nieco ponad dwa tygodnie i proszę — Qui Ying nie wytrzymała i łzy zaczęły same płynąć po jej policzkach. — Dlaczego on mi to zrobił?

— Nie przejmuj się nim — Lulu przytuliła przyjaciółkę. — Porozmawiacie i wtedy dowiesz się prawdy — odparła. — My z Yubinem pójdziemy za chwilę na miasto, a wy pogadacie, bo tego nie można tak zostawić. Lubię Wanga, ale... To, co zrobił jest po prostu okropne.




🐳🐳🐳




Yibo wrócił do domu na noc. Zdziwił się, że w całej posiadłości światło było zgaszone o tej godzinie, ale w sumie lepiej było dla niego. Chłopak tylko szybko wziął by prysznic, a później poszedłby spać.

Taki był jego plan aż do momentu, w którym otworzył drzwi do pokoju jego oraz Yubina, a tam zobaczył leżącą na łóżku Qui Ying. Wang z wrażenia nie mógł wymówić ani jednego słowa, jakby zapomniał języka w gębie, gdy jego dziewczyna zeszła z kołdry będąc w samej bieliźnie. Młodzieniec patrzył na jej całą, zgrabną sylwetkę i nie mógł zrozumieć o co tutaj tak naprawdę chodziło. Brązowowłosy chciał usłyszeć cokolwiek od Qui Ying, ale zamiast tego czarnowłosa podeszła do chłopaka i pocałowała go namiętnie. Bez żadnych wątpliwości i skrupułów. Chciała być z nim i wywołać w Yibo takie emocje oraz chęć, że Wang zapomni o mężczyźnie, którego niedawno poznał. Stwierdziła, że jedynym sposobem na to będzie ich zbliżenie, którego chłopak tak bardzo niegdyś chciał. Qui Ying robiła to trochę wbrew swojej własnej woli, ale jeśli to miałoby uratować ich związek to była gotowa.

Czarnowłosa dalej całowała jego pełne usta, nie pozwalając mu się oderwać ani na moment. Jej dłonie drażniły jego szyję centymetr po centymetrze, natomiast Yibo objął jej plecy, pogłębiając pocałunek.

Nie wiedział co robił, nie był w stanie pojąć swego zachowania, które tak bardzo kolidowało z jego prawdziwymi uczuciami. W pewnej chwili zrobiło mu się niedobrze, jakby... Całował własną siostrę, dotykał ją w sposób, w jaki nie powinien. Wang nagle oderwał się od jej ust, po czym cofnął się o kilka kroków w tył.

Otarł swoje wargi na oczach dziewczyny, która w jednym momencie zapłakała. Qui Ying złapała za swój szlafrok, którym się okryła, ale łez nie starała się ukryć. Chciała, aby Wang je widział, by zauważył jak bardzo ją skrzywdził.

Dziewczyna kucnęła przy łóżku, a swoje drżące dłonie ułożyła przy ustach, których jej chłopak już... nie pragnął, nie chciał ich. Yibo widząc w jakim stanie była Qui Ying postanowił do niej podejść i usiąść obok niej.

— Czyli to prawda... Zdradzasz mnie, tak? — zapytała, łkając z własnej bezsilności.

— Nie zdradziłem cię — Yibo wyznał szczerze. — Ale nie ukrywam, że poznałem kogoś i... polubiłem.

Wang poczuł się, jakby z koszmaru przeszedł do przyjemniejszej części snu. Chciał wyznać prawdę, w końcu się do niej przyznać, lecz nie ukrywał tych obaw. Nie widział żadnej przyszłości z morskim duchem, ale nie chciał już ranić przyjaciół, dziewczyny oraz siebie.

— Długo to trwa? — spytała, po czym usiadła tuż obok Yibo. Dziewczyna otarła swoje policzki i popatrzyła na chłopaka, który na wspomnienie o Xiao potrafił jedynie się uśmiechnąć.

Wang pokiwał głową na boki.

— Tak właściwie to jeszcze mu niczego nie powiedziałem, ale... Chce to zrobić — zadeklarował.

— Mu? Czyli to chłopak?

Qui Ying postanowiła złapać go za słówko, a Wang nawet nie pomyślał o tym, co właśnie powiedział. Chciał ukryć swoje spojrzenie, ale dziewczyna mu na to nie pozwoliła.

— Spójrz na mnie — Yibo posłuchał jej, choć przyszło mu to z trudem. — Raczej nie byłoby sensu to wszystko. W sensie ja i ty... Patrząc na ciebie teraz to szczerze nigdy nie widziałam, żebyś tak łatwo zdołał się szczerze uśmiechnąć — wyznała, a kolejne łzy popłynęły po jej ciepłych policzkach.

— Czyli... Nie jesteś na mnie zła?

— Sama nie wiem. Boli mnie to, że mnie okłamywałeś, ale z drugiej strony powiedzenie swojej dziewczynie o tym, że spodobał ci się chłopak mogło być trudne — Qui Ying zaśmiała się, choć ta rozmowa łamała jej serce.

Nie wierzyła w ich wspólny związek od samego początku, lecz przez ten cały czas próbowała sobie to wmówić, a to wytworzyło tylko złudną nadzieję, która teraz dała się we znaki.

— Nie mówiłem wcześniej, bo sam nie byłem pewien, co czułem — przyznał. — Nigdy nie myślałem o żadnych chłopaku w ten sposób, ale... Będąc z dziewczynami nigdy nie poczułem czegoś tak silnego.

— To możliwe, że trafiłeś na odpowiednią osobę.

Wang uśmiechnął się, choć nie powinien, bo doprowadził Qui Ying do łez.

— Nie chce cię stracić — powiedział, obejmując czarnowłosą, która przytuliła się do jego piersi. — Ale mogę być dla ciebie tylko przyjacielem lub starszym bratem.

— Przyjaźń na początek wystarczy — Qui Ying pociągnęła noskiem, po czym spojrzała na Yibo. — A potem się zobaczy.










🐳🐳🐳

Upragniona chwila przez czytelników nadeszła 😂
Poor Qui Ying 😭

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro