Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11 [18+]

Następny ranek był przyjemny.

Itachiego obudziły jasne promienie słoneczne, wpadające do wnętrza jego pokoju, przerwą pomiędzy bladoszarymi firankami, jak i upojny zapach słodkich naleśników, który roznosił się po całym domu.

Brunet mimo faktu, że położył się spać dość późno, wstał w godzinach raczej wczesnych, a przynajmniej o tym święcie był przekonany. Pierwsze co uczynił po przebudzeniu i chwilowym wpatrywaniu się w sufit z jawnym otępieniem, było gwałtowne podniesienie się do siadu i wykaszlenie ze swojego organizmu całkiem sporej ilości krwi. Przy czym, starał się robić to po cichu, aby nie zwrócić uwagi swojej matki, która prawdopodobnie znajdowała się teraz w kuchni i pichciła śniadanie.

Gdy już jego płuca się w miarę uspokoiły, przetarł usta i brodę, upaćkane na czerwono, wierzchem dłoni. Aczkolwiek ręce również były zabrudzone szkarłatną cieczą, toteż dało mu to tyle, że rozmazał nieco sobie ją po dolnej części twarzy. Westchnął ciężko, przeklinając w myślach uporczywe dolegliwości chorobowe. Nie chcąc poplamić niczego bądź zostać przyłapanym w takim stanie, czym prędzej udał się do łazienki, w której zręcznie się zamknął.

Przy każdym ruchu towarzyszył mu piekący ból w klatce piersiowej, zwłaszcza w okolicach serca. Bynajmniej nie był on spowodowany uczuciami, bo Itachi pod tym względem był tylko i wyłącznie szczęśliwy obecnym stanem rzeczy w swoim życiu, nieco stęskniony za młodszym bratem i bezproblemową przeszłością oraz zmartwiony przyszłością, ale dominowała tu nieskazitelna miłość. Brunet kochał Kisame i to przyćmiewało wszelkie negatywne emocje, zrzucając je na dalszy plan. Świadomość, że w końcu zobaczy Hoshigakiego, dzień w dzień, dodawała mu wigoru do spierania się ze słabościami swojego organizmu, aż zdawało mu się, że nawet trapiące go choróbsko, nie jest w stanie obalić go w żadnym wypadku.

Takim tokiem myślenia kierował się też dzisiejszego poranka, wpatrując się uporczywie w swoje odbicie w lustrze. Widział przed sobą młodego mężczyznę, nieco przy kości, ale z żywymi ślepiami. Włosy, wolne od przyrządów fryzjerskich, spływały mu luźno po ramionach, niego pokołtonione, ale bujne i piękne, jednak Itachi wiedział, że dziś i tak będzie musiał je umyć porządnie. Zrzucił z siebie zbędne ubrania i wkroczył do prysznica, prosto na chłodną i nieprzyjemną podłogę.

Trochę majsterkowania przy mechanizmie kranów i słuchawek wystarczyło, aby na chłopaka polała się woda. Wprawdzie była ona chłodna, na tyle, aby wytworzyć gęsią skórkę na jego rękach, jednak taka właśnie przypadła mu do gustu. Pozwolił jej spływać łagodnie po plecach, obmywając wszystko wzdłuż kręgosłupa, od czubka głowy po blade pośladki bruneta. Taka drobna pieszczota rzeczy martwych, pozwoliła mu się odprężyć, aż stracił rachubę czasu, odnośnie do tego, ile spędził w tym prysznicu.

Jednak ostatecznie w końcu wychynął z pomieszczenia, obwinięty w pasie puchatym, białym ręcznikiem, który zasłaniał dobrze, wszystko, co należało. Z doszczętnie mokrych włosów, skapywały na podłogę drobne kropelki wody, a ciemne kosmyki uparcie przywierały do wszystkiego, na co tylko miały ochotę.

Itachi odłożył ścieranie kałuż z podłogi na późniejszy termin, więc zostawiał po sobie niewielkie wodne ślady stóp. Tymczasem zbliżył się do szafy, w której zaczął grzebać w poszukiwaniu jakiegoś wygodnego oraz miłego dla oka ubrania. Przemieszczał swoje spojrzenie po różnych, starannie wyprasowanych, koszulach, których nadmiar miał ze względu na pracę. Jednak znalazło się tu również nieco zwykłych, prostych koszulek, jak i parę swetrów, gdyby zaczęło doskwierać zimno.

Brunet nie zdążył podjąć żadnego wyboru na temat odzieży na dzień dzisiejszy, bowiem rozległo się wszem wobec pukanie do drzwi, które skutecznie odciągnęło go od wnętrza mebla. Spodziewając się swojej rodzicielki, przetarł tylko usta, tak na wszelki wypadek, po czym rzekł głośniejszym tonem:

– Wejdź, proszę.

Jakieś to zdziwienie zawładnęło nim, gdy przybyszem okazał się Kisame, a nie Mikoto, jak założył od razu. Niesamowitym wydał mu się fakt, że Hoshigaki znalazł się w jego domu tak wcześnie, jeszcze w trakcie wizyty matki.

– Miło cię widzieć. – Rzekł z delikatnym uśmiechem. – Co cię sprowadza o tak bardzo porannej godzinie?

– Zawsze do ciebie przychodzę w odwiedziny, prędzej czy później. Tym razem wypadło prędzej. Poza tym spotkałem twoją mamę w drzwiach; powiedziała mi, że wychodzi do sklepu, bo masz kompletnie pustą lodówkę i abym rozgościł się w środku. – Odparł mu, jednocześnie lustrując uważnym spojrzeniem sylwetkę swojego partnera. Wyglądała ona naprawdę ponętnie, zwłaszcza gdy wciąż była zwilżona, a przed całkowitą nagością zabezpieczał jedynie ten felerny ręcznik.

– Och, naprawdę? – Brunet zmarszczył delikatnie brwi, choć ta wiadomość szczególnie go nie zaskoczyła. Ostatnimi czasy bardzo rzadko sięgał do lodówki; szperał w niej jedynie w poszukiwaniu mleka, bądź dango, bowiem tylko te dwa produkty żywnościowe znosił jego marudny żołądek. Na inne pożywienie Itachi spoglądał już bardzo niechętnym wzrokiem i z trudem dopiero przekonywał się do skonsumowania podobnych dań.

– Naprawdę. Powinieneś w końcu zadbać o swoją dietę, bo zostaną z ciebie same kości i skóra.

– Oj tam, oj tam. Na razie świetnie się trzymam. – Powiedział spokojnie. – A jeśli chcesz wspomóc moją dietę, możesz kupić mi pudełko pełne dango, chętnie je opróżnię do dna.

Na to rozległ się rozbawiony śmiech Kisame, który brunetowi wydał się iście prześliczny, jak i łagodzący ból w jego klatce piersiowej. Albo po prostu obecność ukochanego na tyle zawładnęła myślą młodego mężczyzny, żeby przestał trapić się czymś takim jak chorobowy dyskomfort.

– Może twoja mama pomyśli o tym w sklepie.

– Trzymam kciuki za nią w mojej głowie. – Odparł mu, zwracając się znów w stronę szafy. Zamierzał kontynuować poszukiwanie odpowiednich do aktualnego klimatu ciuchów, jednak jakoś tak, przeszła mu na to ochota. Może to rozpraszała go obecność partnera, zwłaszcza, iż Itachi odziany był w zaledwie puchaty ręcznik? Było to całkiem prawdopodobne, jak zauważył po chwili zastanowienia się nad swoim położeniem. Ostatecznie oderwał się od mebla i skupił swoją uwagę na towarzyszu.

– A więc jesteśmy sami w domu, tak? – Wszakże wiedział, iż rzeczywiście są, ale chciał uzmysłowić sobie mocniej w głowie ten fakt, aby zarobić trochę pewności siebie, która była mu niezbędna do działań, jakich zamierzał się podjąć. – To wspaniale się składa, nie sądzisz? Garstka wolnego czasu we dwójkę, tego właśnie nam potrzeba.

Kisame spojrzał na niego z niemym pytaniem, jednak Uchiha się tym nie przejmował. Wiedział, jakie jest jego zadanie. Sięgnął do owego bieluśkiego ręcznika, po czym pozwolił mu się zsunąć na ziemię. Materiał nie sprawiając żadnych problemów, opadł na drewniane panele. Brunet przez chwilę utrzymywał na nim spojrzenie, czując, jak policzki w ekspresowym tempie zaczynają mu płonąć, jednak nie przejął się tym szczególnie. W paru wolnych krokach podszedł do swojego chłopaka i dłonie ułożył wygodnie na jego klatce piersiowej.

– Ty chcesz…? – Hoshigaki wydawał się ni to speszony, ni to skołowany tą niecodzienną sytuacją. Było to ostatnie, czego się spodziewał. Wprawdzie, gdy zobaczył Itachiego wyłącznie opatulonego w pasie owym ręcznikiem, jego myśli momentalnie pokierowały się w tę stronę, jednak w najśmielszych wyobrażeniach nie robił sobie nadziei, że cokolwiek dojdzie do skutku, a przynajmniej nie dopóki matka Uchihy gości się w jego domu. Wprawdzie teraz jej nie było, co dawało im przynajmniej dwadzieścia luźnych minut, jednakże zawsze pozostawało ryzyko, iż wróci wcześniej.

– Nie powinniśmy tracić cennego czasu. – Rzekł brunet z delikatnym uśmiechem na twarzy, jakby czytając w myślach swojemu partnerowi. Wyższemu mężczyźnie to wystarczyło. Wprawdzie targnęła nim nutką zawahania, jednakże widok, który miał aktualnie przed oczami, rozwiał te wątpliwości.

Itachi był piękny. I jego blada, teraz ubarwiona na słodki róż twarz, i jego chuderlawe ciało, które ogromnie pociągało Kisame. Hoshigaki, niezwykle skuszony tym obrazem, objął młodszego ramionami w pasie i łapczywie zasmakował jego ust. Niemalże drapieżnie wtargnął językiem do buzi bruneta, na co dało się usłyszeć cichy pomruk. Oboje poruszali zręcznie wargami, wymieniając ślinę i starając się czerpać z pocałunku jak najwięcej wspólnej przyjemności. Dopiero po chwili oderwali się od siebie, dosłownie na krótki moment, aby zaczerpnąć powietrza, które ostatecznie było im niezbędne. Po tym znów zatopili się w czułość, która teraz rozpalała ich coraz bardziej namiętnością. Takie drobne gesty, jak delikatnie muśnięcia palcami po ich ciałach, lekko ciągnięte kosmyki włosów czy ścierające się ze sobą torsy, działały jak kolejne zapalniki ją drodze do upragnionego stosunku.

Wkrótce Kisame, nie przestając pieścić poczerwieniałych wargi młodszego chłopaka, popchnął go w stronę łóżka. Stawiał kolejne kroki, a tamten cofał się ulegle, w międzyczasie wzdychając mu prosto w usta. Wkrótce natrafił na mebel i opadł na niego.

Materac był miękki, a pościeli pachniała zniewalająco brunetem, przez co Hoshigaki poczuł jeszcze większą chęć na spędzenie wolnego czasu w ten sposób. Widoki wręcz były niesamowite tak jak w aktualnym momencie. Itachi, leżący na łożu w całej swej okazałości i majestacie. Z różowymi polikami, wielkimi czarującymi oczyma, ozdobionymi długimi, pięknymi rzęsami. Wszystko dopełniały delikatnie rozchylone wargi, które wręcz prosiły się o kolejny pocałunek.

Kisame nie szczędził mu pieszczot. Itachi chętnie wplątywał się w każdy bliższy kontakt pomiędzy ich ustami, jednak nie pogardził też dotykiem. Wprawdzie bał się nieco, czy przez przypadek nie wywołają jakiegoś bardziej widocznego objawu choroby, ale starał się o tym szczególnie nie myśleć. Postanowił skupić się na rozkoszy, która przepływała teraz w wielkich ilościach przez jego ciało. Brunet przymknął oczy i po prostu korzystał z wszystkiego po kolei. Wzdychał i pojękiwał, wplątując w międzyczasie palce pomiędzy kosmyki włosów partnera.

– Robiłeś to już kiedyś czy pierwszy raz? – Zapytał w którymś momencie starszy, figlarnie zataczając kółeczka wokół sutka Uchihy, którego na skutek tego przechodziły dziwne, aczkolwiek przyjemne, dreszcze po kręgosłupie. Słysząc te słowa, młody chłopak mimowolnie zbliżył do siebie chude uda.

– Nie miałem wcześniej okazji… – Wydukał, nieco zawstydzony. Nie była to do końca prawda, lecz nie było to też do końca kłamstwo. Itachi wolał poczekać, aż znajdzie kogoś szczególnego, aby przeżyć z nim ten jedyny, pierwszy raz. Nawet jeśli nie wierzył, szczególnie iż kiedyś spotka taką osobę. Lecz gdyby sobie tego życzył, już od dawna byłby doświadczony w tego rodzaju rozrywkach. Dotychczas, znalazło się wiele dziewczyn, które oferowało mu swoje serce, miłość i wszelkie inne dobra, jednak on w każdym przypadku stanowczo odmówił.

– Rozumiem, czyli mogę czuć się zaszczycony. – Odparł mu na to Kisame, przybierając na twarz uradowany uśmiech. – Nie obawiaj się, postaram obchodzić się z tobą delikatnie.

– Postaram się…? – Uchiha powtórzył pod nosem cząstkę słów partnera, rozważając je głębiej w swojej duszy. Prawdę mówiąc, zląkł się nieco tego, co miało go czekać. Wszystko było tu dla niego w pewnym sensie nowe i już w tym momencie wydawało mu się pełne ostrych i silnych uczuć. Skoro już czuł się tak bardzo rozemocjonowany, jak i również jego ciało, to co będzie, gdy przejdą do konkretów? Straci rozum?

Po chwili potrząsnął lekko głową, przeklinając w głowie swe idiotyczne teorie, które żadnego sensownego wytłumaczenia, ani potwierdzenia nie miały. Postanowił natomiast zająć swój niespójny w tym momencie mózg, tym czym powinien się interesować. Skupił więc wzrok na swoim ukochanym, który teraz zajęty był pozbywaniem się swego odzienia.

Brunet z nieskrywanym zainteresowaniem przyglądał się jego sporemu ciału, podziwiając dobrze zbudowane barki i ramiona, oraz pociągającą klatkę piersiową, na której po chwili ułożył ręce. Trzymanie ich na nagiej skórze było całkowicie innym doświadczeniem niż na koszulce, wywoływało wręcz skrępowanie u Itachiego. Nie trwało to jednak długo, bowiem gdy tylko Kisame całkowicie się obnażył, wziął drobne dłonie partnera swoimi, które były znacznie większe. Ta różnica pomiędzy ich wielkościami wywołała dodatkowe wypieki u młodszego.

– Co zamierzasz teraz? – Zapytał Uchiha. Życzył sobie wiedzieć, co go czeka.

– Najpierw cię odpowiednio przygotuję. – Mężczyzna rozłożył mu ręce po bokach. – A potem pójdziemy na całość.

Itachi w życiu nie słyszał o żadnych preparacjach do seksu, więc nieźle nagłowił się w tę parę drobnych sekund, czymże mogą być podobne działania. Choć, prawdę mówiąc, oprócz ogólnego pojęcia na ten temat, w dużej mierze ze strony technicznej, nieznane mu było nic, prócz samych ostatecznych głównych czynności, więc skąd miał znać takie nieco mniejsze, mimo tego, że ważne, elementy?

Toteż obserwował uważnie każdy ruch ukochanego, pragnąc przy okazji się czegoś nauczyć. Jednak do zdobywania wiedzy, potrzebował się skupić, a kiedy Kisame pieścił wargami wewnętrzną stronę jego ud, nie był w stanie tego zrobić. Jedynie wzdychał, czując tę subtelną rozkosz i dreszcze, przechodzące po rozsuniętych nogach. Moment później sapnął głośniej, po części z zaskoczenia, a po części z dziwnej przyjemności, którą poczuł, gdy język partnera przesunął się po jego dziurce.

Palce bruneta zacisnęły się lekko na pościeli, a on sam odchylił głowę do tyłu i przymknął oczy, zapominając całkowicie o pierwotnych planach. W nadmiarze tych przyjemności potrafił jedynie wzdychać, pojękiwać cicho i czekać na nowe działania Hoshigakiego. Wkrótce mógł poczuć, jak opuszki palców suną po jego najbardziej intymnym miejscu, a następnie wsuwają się w odmęty jego ciała. Stęknął wtedy, mimowolnie zaciskając pięści i zasłaniając czerwoną twarz rękami. Czuł, jak kończyny ukochanego rozpychają go tam w środku, czemu towarzyszyła nutka bólu, pomieszana z nieprzemijającą rozkoszą. Pomijając już, napływające ze wszystkich przekonanie, jakie to dopiero wydało mu się dziwne.

– W porządku? Trzymasz się? – Zapytał Kisame, na co Itachi pokiwał chaotycznie głową, nie pokazując zza rąk zburaczałej buzi.

– To dobrze. – Młody brunet jeszcze raz wykonał potakujący gest swoją łepetyną. Zbyt dużo ostrych emocji jednocześnie uderzało jego mózg i ciało, aby mógł jakiekolwiek sensowne słowa wyważyć w swojej wypowiedzi.

Chwila minęła, a Hoshigaki wycofał palce z wnętrza ukochanego. Uchiha poczuł niespodziewanie ulgę w rozpychających go kończynach i coś na kształt pustki bądź chłodu, który przychodzi, gdy wygrzebujesz się rankiem z rozgrzanego łóżka. Nie wydało mu się to aktualnie niczym szczególnie przyjemnym. W miarę upływu czasu paluszki zaczęły sprawiać mu nieziemską przyjemność, a teraz zostało mu to odebrane. Nie zdążył jednak rozpocząć narzekań, bowiem Kisame rzekł:

– Chyba jesteś gotowy. Przejdźmy do rzeczy. – Młody brunet poczuł końcówkę członka, lawirującą pomiędzy swoimi nogami, która następnie została wsunięta do środka. To był już kolejny poziom. Itachi jęknął zbolałym tonem, rękami na powrót czepiając się prześcieradła. Powrót przyjemności został przyćmiony silnym, nieznośnym bólem. Wydał mu się on diametralnie inny niż przed chwilą lub po prostu bardziej natężony, jak i również bardzo różnił się od choćby, pieczenia w klatce piersiowej. Nie potrafił zapanować nad tym nowym rodzajem w żaden sposób, więc jedyne co robił, to maltretował pościel, krzywił się niemiłosiernie i stękał nieopanowanie.

Kisame łatwo odczytał z jego nieszczęśliwej miny, co mu dolega, toteż przed dłuższy moment nie ruszał się i z delikatnym napięciem oczekiwał przyzwyczajenia. Właściwie jedynym aspektem, którego mężczyzna się obawiał, była jego wielkość, która mogła wystraszyć partnera, albo przerosnąć jego możliwości. Zdarzyło mu się już coś podobnego parę razy i najadł się wtedy nieziemsko dużo wstydu. Jednakże teraz, Itachi wydawał się znosić wszystko bez żadnego sprzeciwu, co naprawdę cieszyło Hoshigakiego.

Gdy minęło nieco czasu, starszy wprowadził jeszcze trochę męskości do wnętrza bruneta, ku jego głośniejszemu pojękiwaniu. Choć Itachiemu wszystko sprawiało już mniejszy dyskomfort, w miarę przemijających sekund. Wkrótce ból zniknął, niemalże w całości, pozostał jedynie delikatny jego zarys, który nie sprawiał żadnych przeszkód. Brunet, widząc doskonale, że partner cierpliwie czeka na pozwolenie do przejścia dalej, chciał się odezwać, ale nie było to takie proste. Nie potrafił złapać na tyle oddechu, aby pozwoliłoby mu to, aby powiedzieć cokolwiek. Kiedy zdał sobie z tego sprawę, obleciała go nagła skrajna panika i poczuł taki okrutny uścisk w klatce piersiowej, że musiał starać się o chwytanie kolejnych kąsków powietrza. Jednocześnie wymacał gdzieś ramiona Kisame i zacisnął na nich ostro palce.

Oddychanie było jego priorytetem przez dobrą chwilę. Dopiero gdy w jakiś sposób udało mu się rozluźnić spięte stresem mięśnie oraz uspokoić zszargane nerwy, ulga rozlała się po jego piersi, a on łapczywie łapał życiodajne powietrze. Wtedy dopiero dał znak ukochanemu, coś, co miało być wyraźnym słowem "zaczynaj", wyszło jak mało zrozumiane charknięcie, jednak Hoshigaki połapał się i rozpoczął właściwy akt.

Itachiego napadła fala istnej przyjemności, przez którą potrzeba oddychania jakoś zmalała i ostatecznie mroczki pojawiły mu się przed oczyma. Wtedy się opamiętał i postarał się skupić, chociaż minimalnie, na czerpaniu powietrza, nawet jeśli rozkosz, która odbierała mu jasne myślenie i zmysły, jawnie utrudniała wszystko. Rozpychanie teraz pojawiło się w jego dolnej części, lecz i ono, i tarcie dawały mu głębokie upojenie, skutkując błogostanem całego ciała. Głośne westchnienia, pojękiwania czy sapnięcia po prostu płynęły z jego ust, niczym swego rodzaju pieśń miłosna.

Uchiha nigdy wcześniej nie czuł żadnej tak potężnej, dziwnej, a zarazem przepełnionej czystą ekstazą siły, która kontrolowała jego organizm, przez co tym trudniej było mu myśleć w tej chwili o czymkolwiek innym, niż słodkiej przyjemności, rozpływającej się po wszystkich jego kończynach. Kumulacja tych buzujących w młodym ciele uczuć, okazała się jego, dość prędkim szczytem. Przyćmiło to wtedy mu zdolność rozumienia całej sytuacji, może to na skutek braku cennego powietrza, albo ogromu samej rozkoszy.

Wkrótce brunet mógł poczuć w sobie nagły orgazm partnera, który po tym zręcznie zakończył wszelkie działania i usiadł wygodnie na materacu. Młodszy chłopak natomiast, nawet nie myślał o podniesieniu się z leżenia. Dyszał jak po kilometrowym biegu, ogarnięty wciąż nowymi, dziwnymi uczuciami, które teraz stopniowo opuszczały jego organizm. Emocje opadły, potężna rozkosz opadła, odkrywając przed Itachim okropne pieczenie w klatce piersiowej, obolałe wnętrze, pozbawione teraz swojego dopełniacza, jak obrazkowe pogorzelisko, oraz jakąś ciecz, czy może bardziej substancję, która spływała mu pomiędzy pośladkami i pewnie teraz robiła plamy na pościeli.

Uchiha trudził umysł teraz wyłącznie nad swym ciałem, które odmawiało mu posłuszeństwa. Jedyne co był w stanie robić to łapać powietrze do płonącej piersi. Wyczerpanie go przygniotło znienacka i sypnęło się na niego lawiną. Nawet jeśli Hoshigaki coś do niego mówił, nie słyszał, a nawet jeśli by mu się ta sztuka powiodła, nie miał możliwości odpowiedzieć. Brunet więc skupił się na sobie. Wysilił umysł, próbując sięgnąć po resztki kontroli nad organizmem, dzięki czemu udało mu się przewrócić na bok. Po tym już zaniechał czegokolwiek. Wydawało mu się jeszcze, że został przykry kołdrą, a następnie odpłynął gdzieś w odmęty snu czy nieprzytomności.

×××

Witajcie Ci, którzy dotarli, aż do tego rozdziału oraz Ci, którzy przybyli tu ze względu na [18+].

Chcę jedynie rzec wam, że ostatecznie przyszedł czas i na ten, możliwie że, wyczekiwany rozdział.

Mam nadzieję, że ten lemon nie wyszedł jakoś tragicznie i wam się podobał. Lemony to część literatury szczególna i zawsze się o nią martwię, czy nie przedobrzyłam, bądź nie zabiedziłam jakichś aspektów, więc jeśli tak zrobiłam to śmiało piszcie wszelkie poprawki, rady i inne podobne komentarze, abym w przypadku mojego następnego lemona, potrafiła napisać go lepiej.

I to tyle z mojej strony Drodzy Czytelnicy.

Dziękuję za uwagę (ノ◕ヮ◕)ノ*.✧

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro