Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 4. Załamanie.

/Zosia/

Kiedy szukałam taty zauważyłam go z Anną, Martyną i Piotrkiem pod salą operacyjną. Od razu podbiegłam do nich. Bardzo się martwiłam. Anna cały czas trzymała mojego tatę za rękę.

-Wiadomo co z Gabrielem?- Spytałam się przerażona siadając koło taty.

-Jakiś świr rozwiesił w lesie metalowe linki. Nowy musiał w jedną z nich wpaść. Ma operacje bo rękę mu obcięła ta cholerna metalowa linka.- Powiedział wściekły Piotrek, a Martyna przytuliła go. Przytuliłam tatę. Czułam jak się trzęsie. Po około 4 godzinach z sali operacyjnej wyszła doktor Górska. Wszyscy od razu wstaliśmy.

-Co z Nowym?- Spytał się przerażony Piotrek. Na twarzy kobiety widziałam, że coś jest nie tak. Bałam się i to strasznie.

-Sytuacja jest już opanowana. Była to ciężka operacja.- Powiedziała kobieta ale to nie pomagało. Mojemu tacie ze zdenerwowania ręce się trzęsły.- Tyle, że... Nie udało się nam uratować jego ręki.- Po jej słowach mój tata prawie upadł ale Anna go posadziła na krześle. Martyna pobiegła po wodę dla mojego taty. Byłam bardzo przerażona. Martyna wróciła po chwili z kubkami z wodą. Podała nam kubki, a ja od razu się napiłam. Po kilku minutach mój tata, Anna, Martyna i Piotrek poszli do bazy, a ja poszłam do narzeczonego. Opowiedziałam wszystko Tomkowi.

-Zosiu. Jesteś wspaniałą dziewczyną ale... Wolałbym byś resztę życia spędziła z Gabrielem. On ciebie teraz bardziej potrzebuje. Ja myślę, że to nie jest najlepszy pomysł z tym ślubem.- Słowa Tomka mnie zaskoczyły.

-Czyli chcesz powiedzieć, że... Zrywasz zaręczyny?- Spytałam się wstając z krzesła.

-Tak było by najlepiej. Sama wiesz, że mam mało szans na przeżycie. Gabriel ciebie teraz potrzebuje. Strata kończyny jest koszmarem.- Powiedział kiedy dotarło do mnie, że on chce bym była przy Gabrielu.

/Anna/

Wiktor spał na kanapie z głową na moich kolanach. Głaskałam go po głowie. Wszyscy byliśmy przerażeni tym, że Nowy stracił rękę. Obecnie Misiek rozmawiał z Arturem, Kubą i Piotrkiem. Po chwili do bazy weszła Monika z jakimś mężczyzną zakutego w kajdanki.

-Kto to?- Zapytałam się kobiety.

-To jest ten mężczyzna co rozwiesił te metalowe linki w lesie. Wiadomo co z Nowym?- Spytała się policjantka sadzając mężczyznę na krześle.

-Nie udało się. Gdyby karetka byłaby o wiele szybciej prawdopodobnie udało by się uratować jego rękę.- Powiedziałam kiedy na dół zszedł Misiek.

-To ten typ co rozwiesił te linki w lesie?- Spytał się Misiek, a na twarzy mężczyzny było przerażenie.

-Tak to on.- Powiedziała policjantka. Misiek jedną ręką podniósł faceta który był przerażony.

/Gabriel/

Powoli się budziłem. Czułem się dziwnie. Na dodatek czułem jak ktoś głaszcze mnie po głowie. Kiedy otworzyłem oczy od razu je zamknąłem, ponieważ światło raziło mnie w oczy.

-Spokojnie Gabryś. Już dobrze.- Usłyszałem głos Zosi. Spojrzałem na nią.- Tomek zerwał zaręczyny. On woli bym była z tobą.- Dodała całując mnie w czoło. Chciałem wstać ale Zosia mi przeszkodziła.- Leż. Musisz odpoczywać.- Powiedziała pomagając mi w ułożeniu się w pozycji pół siedzącej.

-Co z moją ręką?- Spytałem się patrząc na nią. Zosia westchnęła i złapała mnie za rękę.

-Gabryś... Twoja ręka... Przykro mi.- Jej słowa sprawiły, że bardziej ścisnęła moją rękę. Zabrałem rękę i odsłoniłem drugą rękę. Byłem przerażony, załamany i chciało mi się płakać. Nie miałem ręki. Nie wytrzymałem i się rozpłakałem. Zosia usiadła obok mnie i przytuliła mnie.- Ciiii... Jestem przy tobie.- Powiedziała kiedy się w nią wtuliłem dalej płacząc. Czułem jak Zosia głaszcze mnie po głowie.- Połóż się i spróbuj zasnąć. Będę przy tobie.- Powiedziała kiedy położyłem się. Zosia zdjęła buty i położyła się obok mnie. Wtuliłem się w nią, a Zosia cały czas głaskała mnie po głowie.

/Misiek/

Stanąłem z tym bandytą przed salą Nowego. Widziałem jak Nowy śpi wtulony w Zosie. Spojrzałem na tego drania co rozwiesił te cholerne linki w lesie.

-Widzisz co narobiłeś człowieku?- Spytałem się trzymając mocno drania.

-J-Ja nie chciałem... Ci rowerzyści niszczyli zagrożone gatunki roślin.- Powiedział przerażony facet.

-Cóż zgnijesz w więzieniu za to, że rozwiesiłeś te linki.- Powiedziałem gdy podeszli do nas policjanci. Oddałem faceta w ich ręce. Wszedłem po cichu do sali i podszedłem do Zosi i Nowego. Oboje spali. Przykryłem ich kocem i poszedłem do bazy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro