Rozdział 2. Wypadek.
/Gabriel/
Po dotarciu na miejsce zacząłem się bać. Po wyjściu z karetki zauważyłem, że opona jest przebita przez deskę z gwoździami. Westchnąłem. Kiedy Góra wyszedł z karetki i zauważył oponę przebitą gwoździami widziałem na jego twarzy wściekłość.
-Brawo głupi gówniarzu!- Krzyknął wściekły Artur.- Zostajesz tu i naprawiasz oponę.- Powiedział wściekły Artur kiedy razem z Martyną wzięli sprzęt. Kiedy zacząłem wszystko przygotowywać Góra zabrał mi kluczyki, a następnie poszedł z Martyną szukać poszkodowanego. Gdy tylko skończyłem zmieniać oponę pobiegłem sam szukać poszkodowanego.
/Artur/
Byłem wściekły na Nowaka. Na dodatek naszym poszkodowanym był przyjaciel Lidki. Ten cały Robert. Niosłem go z Martyną na desce, a Lidka starała się go uspokoić. Po dojściu do karetki byłem jeszcze bardziej wściekły. Nowaka nie było. Na dodatek radia zapomniał. Głupek.
-Dobra jedziemy. Wrócimy po Nowaka.- Powiedziałem wsiadając do karetki. Dałem Lidce klucze, a następnie pojechaliśmy do szpitala.
/Gabriel/
Nadal biegłem przez las szukając poszkodowanego. Jednak w pewnej chwili zauważyłem coś przywiązanego do dwóch drzew. Nie zdążyłem wyhamować i przewróciłem czując wielki ból w jednej ręce. Zacisnąłem zęby z bólu. Wyjąłem z kieszeni telefon wziąłem kontakt do Zosi. Napisałem do niej SMS o treści "SOS".
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro