Rozdział 1
I oto Dango przybywa z nowym FrostIronem, choć jeszcze nie skończyła "Niewoli". To nie będzie długie bo i nie ma być.
Miłego czytania!
__________
To było takie niezwykłe, takie niespodziewane, tak bardzo niemożliwe, że aż nierealne! A mimo tego rzeczywiste i Tony osłupiał, spoglądając na załamanego Thora. Potężny, Gromowładny bóg patrzył na niego z bólem w lazurowych oczach.
-Błagam cię, Człowieku z Żelaza- powtórzył błagalnie i Stark pokręcił głową, choć gdyby nie stojąca obok Pepper na pewno, by się zgodził.- Anthony, błagam cię, z całego serca błagam. Jesteś jedyną osobą jaką mam, jedyną, która może nam pomóc- namawiał rozpaczliwie. Patrzenie na takiego boga piorunów było szokujące, ale nie bardziej niż zakrwawiony Kłamca, którego blondas ostrożnie ułożył na jego szarej kanapie... Już na pewno nie była szara. Zacisnął zęby i mimo że Potts starała się go powstrzymać, zrobił krok do przodu, by zobaczyć, co tak załamało boga. Trickster leżał wyciągnięty na kanapie, jego skóra była spalona, z otwartych rana płynęła krew wymieszana z dziwnie pachnącym płynem. Skórzane spodnie przylgnęły do niego, prawie wtapiając się w ciało, a wargi... opuchnięte i skrwawione wargi miał zszyte złotą nicią, z wypisanymi na niej runami. Czarne, nadpalone i posklejane włosy rozsypały się na oparciu, na bladej twarzy perlił się pot.
-On... Co się dzieje?- mruknął niewyraźnie do Gromowładnego, miał wrażenie, że język przysycha mu do podniebienia.
-Złamał swoją obietnicę- odpowiedział, spuszczając głowę.- On... odwrócił się od ojca, oszukał... oszukał i jego, i naszych sojuszników, ale... ale to zbyt surowa kara, przyjacielu! To było naprawdę okrutne.- Thor usiadł na podłodze, tak by móc bez przerwy spoglądać na brata, smutnym, pełnym niepokoju wzrokiem.- Nie wiem, co mam robić, w Asgardzie nie ma już dla nas miejsca- dodał z żalem.
-Nas nie mieszaj w swoje waśnie- warknęła z dezaprobatą rudowłosa pani prezes.
-Pepper...
-Nie, Tony- skarciła go ostro.- Loki chciał nas wszystkich zabić, zniszczył Manhattan, sprowadził nam tu kosmiczną wojnę, nie zgadzaj się na to tylko dlatego, że prosi cię o to Thor.
-Nie wiemy, o co prosi nas Thor- zauważył ze spokojem i wcisnął dłonie w kieszenie spodni.
-To nieistotne o co, skoro przyprowadził tu Kłamcę!
-Przestań!- wtrącił się bóg z bólem.- Nie byłem dobrym bratem, a on nie był dobrym człowiekiem. Wszyscy to wiedzą! Ale nie wiesz, co się stało, nie masz pojęcia, dlaczego jest, jaki jest. To ja go zniszczyłem! To wszystko przeze mnie!
-To nieistotne- stwierdziła ze złością.- To nas nie dotyczy, rozumiesz to przecież. Nienawidzimy go, wszyscy, ale mimo wszystko nie to ma największe znaczenie, wmieszasz nas w waszą wojnę!
-Stary, wyluzuj. A ty Pepper... ciszej.
-Nie uciszaj mnie! Wiesz, że mam rację!
-Wiem- potwierdził oschle.- Ale Thor to nasz przyjaciel, który prosi MNIE o pomoc- zauważył z dezaprobatą i wielkim naciskiem na „mnie". Kobieta pokręciła wściekle głową i wbiła w niego lodowaty wzrok.
-Będziesz tego żałował, Stark, ale ja nie chcę mieć z tym nic wspólnego. Wiedz, że w najważniejszym momencie wybrałeś nie mnie, a jego- wytknęła mu z rozpaczą i obracając się na pięcie, ruszyła do wyjścia.- Przemyśl to, bo na razie z nami koniec- dodała, trzaskając za sobą drzwiami.
-Zabolało- mruknął geniusz pod nosem i chwycił się za pierś. Zaraz jednak położył dłoń na ramieniu boga.- Thor, stary... zajmijmy się nim, dobra?
-Dobra- odpowiedział z bólem i poderwał się z podłogi.- Co mam zrobić?- spytał nerwowo, jego dłonie drżały. Trząsł się cały, obolały, przemęczony i zaniepokojony sytuacją, w tej chwili... zupełnie bezużyteczny. Iron Man westchnął ciężko i wskazał mu dłonią kuchnię.
-W sumie... sam to zrobię, na stole jest... nasza kolacja- wydusił z siebie niechętnie.- Częstuj się śmiało... trafisz do swojego pokoju, nie?
-Tak, ale... trzeba go przenieść- zauważył cicho bóg i spojrzał na nieprzytomnego brata.- Pozwolisz?
-Spoko, spoko, skoro masz na to ochotę- odparł, przewracając oczami i ruszył korytarzem w stronę pustych pokoi. Wszedł do jednego z pomieszczeń, w którym było łóżko, szafka i drzwi do łazienki, a Gromowładny za nim.- Połóż go i idź, ale... Powiedz mi, dlaczego tak skończył?
-To przeze mnie- odparł niemrawo.- Od śmierci matki oszalał, a ja go unikałem jak ognia, to naprawdę przeze mnie, mogłem mu pomóc!- podniósł głos, a potem jakby zgasł i wytoczył się z pokoju.
Stark został w pokoju z krzywym uśmiechem. Obserwował ciało leżące na łóżku, jednak bóg nie się budził.
-Rany, chłopie, jeśli tam było piekło... to będzie na razie i tutaj- mruknął cicho i zniknął w łazience. Gdy wrócił miał ze sobą trzy ręczniki, dwie miski z wodą, środek odkażający, bandaże, a w zębach trzymał paczkę plastrów i nożyczki. Przez chwilę ucieszył się, że Psotnik śpi, inaczej mógłby udusić się ze śmiechu, albo cierpienia. Poustawiał rzeczy na szafce i spojrzał na niego z wahaniem, by zaraz ułożyć na jego nogach wilgotny ręcznik. Drugi z nich, szary, zanurzył w chłodnej wodzie i wycisnąwszy go, zaczął przemywać rany na jego torsie, a gdy skończył, ostatnim ręcznikiem zajął się twarzą. Z wahaniem rozciął skórzane spodnie i z grymasem zaczął ostrożnie ściągać. Ciało szarpnęło się gwałtownie i Anthony pobladł, gdy wraz z materiałem zerwał kawał skóry.
-Kurwa- syknął i chwycił wyrywającego się mężczyznę. Bóg patrzył na niego, ale go nie widział i do diaska, Thor się nawet nie zająknął o tym, że Kłamca jest ślepy!
-Loki, Loki, opanuj się!- zawołał, przytrzymując go, gdy miotał się, a jego rany krwawiły coraz obficiej. Przycisnął go do siebie, jeśli jest też głuchy to mamy przesrane, zawyrokował. Oczy skierowały się na niego i choć go nie widział, wiedział. Poznał głos i grymas wykrzywił jego twarz, który Tony bezbłędnie zrozumiał. Poznał go, całe szczęście...- Tak, Loki, to ja. Gorące, bogate ciacho z Midgardu. Jest okej, Thor cię tu przyniósł, Loki. Jest bezpiecznie... było, dopóki nie zaistniały nowe okoliczności, w postaci ciebie. Sam robisz sobie krzywdę i utrudniasz mi pracę- wyjaśnił, a ten znieruchomiał. Stark odsunął się od niego i skrzywił lekko, widząc miejsce z zerwanym płatem skóry.- Szlag- burknął z irytacją.- Nie jestem lekarzem- mruknął cicho, Loki drgnął, gdy dotknął wilgotnym ręcznikiem jego skóry.- J.A.R.V.I.S- rzucił, gdy ten stracił przytomność przez gwałtowny upływ krwi.
-Wezwałem pana Bannera- odpowiedział mu komputerowy głos, na co mężczyzna westchnął głęboko, z nagłą ulgą. Zacisnął zęby, zajmując się Kłamcą, jak tylko umiał, dopóki do środka nie wpadł Bruce.
-Co się dzie... Jezu Chryste, Tony!
-Potem ci wyjaśnię, to prośba Thora- wytłumaczył prędko i skrzywił się, gdy mężczyzna zbliżył się do nóg boga.
-Koszmar... Co to?- dodał, dotykając czubkiem palca przeźroczystego płynu na jego udzie i odskoczył z sykiem.- Kwas, albo... jad?- mruknął z osłupieniem i wsadził dłoń do wody.- Potrzebuję nowych ręczników, czystej wody, ciepłej i zimnej, kroplówki, leków przeciwbólowych i... nie mam bladego pojęcia co zrobić z jego ustami. To z Asgardu?
-Podejrzewam, że tak- odparł niechętnie.- Jak Thor powie mi więcej... chętnie Ci wyjaśnię- dodał z powagą i wyszedł z pokoju, po wszystko, co potrzebne było doktorowi.
_____________
Jest rozdział pierwszy! Ale, ale co to będzie? Co to będzie?
Chyba sama nie wiem, ten rozdział prowadzony był przez moje sny xDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro