Most śmierci
Jestem już tym wszystkim męczony. Chyba czas wdrążyć moje plany w życie.
Długi na ponad 2 miliardy wonów i nie mam jak tego spłacić. A jeszcze dodatkowo uzależniłem się od narkotyków, tylko nie mam jak ich kupić. Brak hajsu oczywiście.
Ubrałem jakąś jasno zieloną koszulkę, założyłem mój naszyjnik z krzyżem, w którym trzymałem ostatnie narkotyki jakie miałem, wziąłem do ręki niebieskiego e-peta i można ruszać w drogę.
Postanowiłem pójść na piechotę do mostu oddalonego 2 godziny drogi stąd. Są mosty które leżą o wiele bliżej, ale jeśli to ma być mój ostatni spacer w życiu to chce żeby był długi.
Po tych dwóch godzinach spaceru w końcu dotarłem na most. Widok z niego był taki piękny... To zdecydowanie była rzecz którą chciałem zobaczyć przed skokiem, teraz już mogę umierać.
Zacząłem odliczanie.
trzy...
dwa...
je...
-Hej! Nie chciałbyś może zagrać w grę?
Trochę się przestraszyłem, że ten człowiek to kolejny mój napalony fan, który będzie chciał zdjęcie a potem rozgłosi w internecie, że idol wszystkich dziewczyn chciał sobie skoczyć z mostu. Ale nie. Ten człowiek był inny, nie chciał zdjęcia ani autografu. Po prostu chciał ze mną w coś zagrać. Chyba nawet niespecjalnie przejął się tym, że właśnie chciałem się zabić, ale to nawet lepiej.
"Czemu nie? Przecież jak tylko sobie pójdzie to i tak skocze, nie mam nic do stracenia."-Pomyślałem. Ale i tak postanowiłem spytać.
-A co będę z tego miał?
-Dam ci 100 tysięcy wonów.
Ile?! Aż wytrzeszczyłem oczy ze zdziwienia. Kto normalny daje tyle pieniędzy jakiemuś przypadkowemu człowiekowi? Ale z drugiej strony, kto normalny by odmówił?
-Więc dobrze, zagram z tobą. A w co gramy?
-Ddakji. Zasady są proste, pewnie już je znasz. Ale musisz wiedzieć, że nie będzie to gra taka jak zwykle. Jeśli wygrasz, oczywiście dotrzymam słowa i dam ci dokładnie 100 tysięcy wonów. Jednakże kiedy ja wygram, uderzę cię. I nie będziesz mógł odmówić.
W sumie spoko warunki, co mi szkodzi. ważne że będzie hajs na narkotyki, może jeszcze trochę poczekam z tym skokiem?
-Zgadzam się, gramy.
Ten dziwny gościu wyjął ze swojej teczki Ddakji i podał mi czerwone. Nie jestem w to jakiś najlepszy i już dawno nie grałem, ale to nie może być aż takie trudne, co nie?
Oj, jest trudne, ale dopiero teraz sobie o tym przypomniałem. Już zarobiłem jakieś 5 liści, az postanowiłem odwrócić Ddakji na drugą stronę, może tak się uda.
Z tego stresu aż musiałem wziąć bucha (jezu jak to brzmi XDD) z elektryka. Czułem, że jeśli ten ten typ znowu mnie uderzy to chyba zemdleje z bólu.
W końcu Ddakji należące do tego dziwnego typa się odwróciło. Uśmiechnął się. Nie powinnien być smutny, że właśnie przegrał 100 tysięcy wonów? Ale dobra, I don't care. Ważne, że teraz starczy mi na towar.
-Proszę, o to twoje obiecane 100 tysięcy wonów. To dosyć mało, ale zawsze coś. Jeżeli jednak chcesz więcej zadzwoń pod ten numer.
Mężczyzna podał mi karteczkę z numerem telefonu. Kiedy ją obróciłem, ujrzałem 3 znaki. Kółko, trójkąt i kwadrat. Co to może oznaczać?
Zadzwoniłem pod numer na karteczce i w słuchawce usłyszałem damski głos.
-Chcesz zagrać w grę?
Chwilę się zastanowiłem. Właśnie dostałem szansę na lepsze życie z pieniędzmi. Nie wiem ile ich dostane, ale może chociaż na tyle, żeby spłacić część długu?
Jak mógłbym odmówić?
-Tak.
-Dobrze. Bądź za 2 godziny koło supermarketu znajdującym się przy twoim domu.
Wtf? Skąd oni wiedzą gdzie mieszkam? To wszystko zaczyna być coraz bardziej dziwne. Najpierw mam próbę samobójczą, nieudaną przez jakiegoś randoma który chciał zagrać w Ddakji za pieniądze. Potem dał mi jakąś karteczkę z numerem osoby, która wie gdzie mieszkam. Co dalej? Może jeszcze na dokładkę mnie zabiją?
Zawróciłem z powrotem do domu. Po chuj tak daleko szedłem? Teraz muszę się wracać, a już nie mogę się doczekać tej całej gry. Mam tak dużo pytań! Będę tam tylko ja, czy też inne osoby, które tez potrzebują pieniędzy? Czy jeśli okaże się że nie będę tam solo, to czy uda mi się znaleźć sojuszników? Mam nadzieję, bo nie chciałbym odpaść. Nie mam do czego wracać, jeśli przegram i wrócę to i tak zaraz po wydaniu pieniędzy na narkotyki przyjdę tu z powrotem i skoczę. Ale jeśli wygram... Będę prowadził moje wymarzone życie. Po pierwsze spłacę długi. A potem kupię dom, duży z basenem. Postaram się też odłożyć narkotyki. Teraz spożywam je, bo to jedyny sposób by zapomnieć chociaż na kilka godzin o problemach, których ja mam nadmiar.
Tak długo rozmyślałem o swoim bezsensownym życiu, że nie zauważyłem kiedy dotarłem pod moje mieszkanie. Mieszkanie, na które pożyczałem pieniądze od rodziny. Zawsze moi kuzyni ciotki zastanawiali się, "Ciekawe czemu Choi ma tyle długów, przecież jest nieźle zarabiającym raperem.". Moje okropne długi wzięły się przez uwaga uwaga, mc coina! Kto by się spodziewał...
Mc coin, to youtuber który wmawiał swoim obserwatorom, że warto inwestować w krypto. Oczywiście większość się go posłuchała, w tym ja. Czy żałuję? Bardzo. Czy gdybym miał niedługo okazje mu wpierdolić, zrobiłbym to? Oczywiście, z wielką chęcią.
W końcu doszedłem pod supermarket. I co? nikt się nie zjawia. No tak ale ja jestem głupi! To przecież był tylko żart, a ja dałem się nabrać. To do mnie niepodobne.
Stałem tak jeszcze kilka minut, aż postanowiłem wrócić do mieszkania. Ale jednak coś w mojej głowie mówiło mi, żebym został jeszcze chwilę. I rzeczywiście, chwilę później podjechała do mnie biała limuzyna. To chyba oni, co nie? Tak to na pewno oni.
Wziąłem ostatniego bucha i schowałem e-papierosa do kieszeni. Potem wsiadłem do auta.
-A tak w ogóle to gdzie mnie zabieracie?
Nie dostałem odpowiedzi, ale nagle zupełnie z dupy pojawił się biały dym. Zacząłem krzyczeć i domagać się wyjaśnień, co oni do cholery robią, ale ponownie nie dostałem żadnej odpowiedzi. Zrobiłem się strasznie senny, oczy same mi się zamykają. Nie mam na to wpływu. Tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
Zasnąłem.
--------------------------------------
963 słowa
Elówina!
Napisałam to tak szybko tylko ze względu na jedną osóbke (ta osóbka wie że o nią chodzi)
Pewnie nikt tego nie przeczyta ale I DON'T CARE 🥰😍❤️
Pozdrawiam moja żone❤️
Do następnego rozdziału!!!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro