Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Śmiertelna gra

Kiedy wszyscy już zrobili zdjęcia, strażnicy prowadzili nas po bardzo długich i kręconych schodach. Trochę się po rozglądałem, aż zauważyłem kilka dziesiąt ludzi przed sobą tą dziewczynę która mnie zignorowała. Przeciskałem się więc, a gdy byliśmy w środku wielkiej sali bez dachu w końcu ją dogoniłem.

z głośników padł komunikat, żebyśmy wszyscy ustawili się przed linią i czekali na dalsze instrukcję.

-Hej, señorita.

Dziewczyna odwróciła się w moją stronę odrobinę zdziwiona i zmieszana. Teraz mam szansę, żeby zabłysnąć.

-Wiesz kim jestem?- spytałem.

-Czy powinnam?

-Tak.-odpowiedziałem pewnie.-Teraz jest ten czas, kiedy powinniśmy się lepiej poznać.

-Czy ty próbujesz ze mną flirtować?

Nie jest do końca przekonana, co do mnie. Widać to po niej. Czas zdobyć moją przyszłą żonę.

-Ty i ja razem? Tak. Czuję moc. Znalazłem cię w chwastach, jesteś moim pięknym kwiatem. Czerwony, pomarańczowy, żółty, zielony, Jestem legenda, Thanos. Mam nadzieje, że dostanę zielone światło. Lubię cię.

Dziewczyna spojrzała się na mnie, jakbym oszalał, a potem spojrzała w głąb sali. Dopiero teraz zauważyłem, że stała tam wielka lalka.

-Co to jest?- spytała mnie

Sam nie wiedziałem więc nie odpowiedziałem. Chwilę później z głośników padł kolejny komunikat.

-Gracze, którzy przejdą przez linię w ciągu 5 minut od zaczęcia rozgrywki, przechodzą do następnych gier.

-Phi, przecież to jest mega łatwe. Grałem w takie coś jak byłem dzieckiem.- Powiedziałem do Mi-ny. poznałem jej imię, gdy pokazywali nas na wielkim ekranie. Ma chyba dług na jakieś 900 milionów wonów. W każdym razie, mój dług jest o wiele większy. Gdyby tylko można się nimi wymienić...

-Ludzie, słuchajcie!  Ta gra jest bardzo  niebezpieczna! Eliminacja znaczy śmierć!

Wszyscy zaczęli szeptać i wyzywać typa który to powiedział. Ale ja go skądś kojarzę... A! Już wiem! To pan na którego zwróciłem uwagę kiedy schodził  z łózka. Prawdopodobnie gracz z ostatnim numerkiem, ponieważ nigdzie jeszcze nie widziałem gracza 457. Wydaje się, jakby coś wiedział, albo po prostu się czegoś nałykał. A może on mi coś zabrał? Ale nie, przecież nawet do mnie nie podchodził. Pewnie przed grą się czegoś napił.

-Oni mają gdzieś strażników, którzy strzelają do nas z karabinów!

-Typek się pewnie czegoś nachlał i teraz gada głupoty.- Stwierdziłem.- Dokładnie tak samo jak mój stary, gdy przychodzi pijany do domu i pierdoli głupoty, na przykład, że ma w mózgu pasożyty.

-Start.

Wszyscy zaczęli biec, a kiedy lalka przestała mówić, zatrzymali się.

-NIE RUSZAĆ SIĘ!!!-Krzyknął pijany facet, jakby nikt tego nie wiedział. Co on myśli, że jesteśmy głusi? 

Kiedy lalka znów zaczęła mówić, znowu krzyknął, tym razem:

-BIEGNIJCIE!

Wszyscy oczywiście zaczęli biec. Nie dlatego, że słuchali się tego zjeba, a dlatego, że takie były zasady gry. Gdy znowu trzeba było stanąć, zauważyłem coś ma szyi Mi-ny. Nie musiałem się jej o tym informować, ponieważ sama pierwsza się mnie o to spytała.

-Co to jest?

-Pomyliła cię z kwiatkiem, ślicznotko. To pszczoła.

Widziałem, że Mi próbuje się nie ruszyć i nie odgonić pszczoły. Na szczęście ta o chwili odleciała i usiadła na czole graczki 002. Kobieta krzyknęła i odgoniła owada. Potem wrzasnęła do gracza 456, że kłamał i nic się nie stało. Kiedy jednak odwróciłem wzrok w jego stronę, on patrzał na nią przerażony.

I on kurwa nie kłamał. Kobieta upadła na ziemię, z głową przebitą od strzału z pistoletu. Ludzie bardzo się przestraszyli i próbowali uciekać, ale dlatego, że nie był to czas na ruch, a na stanie, wszystkich pozastrzelano. Jakiejś kobiecie trzęsły się ręce, też została zabita. Stałem przerażony. Graczka 002 była zaraz obok, więc trochę jej krwi poleciało na mnie. Okej, mam dużo pytań.

-Gracz 002 wyeliminowany.

Kiedy w końcu był czas na poruszanie się, zamiast iść do przodu, próbowałem wyjąć trzęsącymi się lekko rękami krzyż. Gdy mi się to udało i już chciałem go otwierać, znowu musiałem się nie ruszać. Z krzyżem na dłoni zacząłem panikować. Co jeśli ktoś go zobaczy i mi go zabierze? Muszę być teraz 5 razy bardziej uważny.

znowu laleczka zaczęła mówić, a w tym czasie otworzyłem krzyż, i wziąłem jedną z tabletek. Na trzeźwo za bardzo bym się stresował, muszę teraz oszczędzać tabletki na gry. Mam nadzieje, że nie będzie ich ponad 25, bo tylko tyle mam tabletek.

-Ustawcie się w rzędach! Niech młodsi i mniejsi ustawią się za starszymi i większymi!

Tym razem wszyscy posłuchali się go skoro już wiedzieli, że nie kłamał. Po prostu zrozumieliśmy, że ten mężczyzna może pomóc nam wygrać.

Powoli zaczynałem uczuć działanie dragów. Może by tak popchnąć osobę przede mną?... To w sumie nie jest taki zły pomysł. Im mnie osób tym lepiej, mnie osób do rywalizacji.

Popchnąłem osobę stojącą przede mną, a ona wpadła jeszcze na dwie inne osoby. Całe trio spojrzało na mnie w przerażeniu. Wiedzieli, że za chwilę każdy z nich zostanie wyeliminowany. I tak się również stało. Może i powinienem czuć jakiekolwiek wyrzuty sumienia, ale... Jakoś w ogóle nie przejąłem się ich śmiercią. To chyba niekoniecznie dobrze.

O kurwa. Nagle poczułem się tak, jakbym mógł wszystko. To pewnie przez dragi, a może nie? Czy ja w ogóle coś brałem? Nie, nie pamiętam, żebym coś brał, więc nic nie brałem. Jestem tego na sto procent pewny.

Dotarłem do mety 2 minuty przed końcem czasu. Przez praktycznie całą rozgrywkę nie widziałem Mi-ny. Ciekawe gdzie się podziała? W końcu zauważyłem ją w rzędzie obok tego, w którym byłem ja. Zostało półtorej minuty, a przed nią było tylko kilka osób. Na pewno zdąży.

Tym razem na szczęście się nie myliłem, i kiedy tylko lalka znów zaczęła mówić Mi weszła do bezpiecznej strefy. A ja zacząłem się jakoś dziwnie czuć... To pewnie narkotyki przestają działać. Tylko czemu tak szybko? Nie pamiętam jaką tabletkę wziąłem, ale pewnie białą, one działają tylko kilka minut, a na przykład żółte działają aż kilka godzin. Tak, musiałem wziąć białą, inaczej nie przestała by działać już po 3 minutach.

Gra w końcu się skończyła i zaprowadzono nas z powrotem do sali z łóżkami. Nikt się nie odzywał, wszyscy byli wyraźnie przerażeni.

Nic już nie rozumiem. To, że zabijają nas znaczy, że może przetrwać tylko jedna osoba? Czy kilka? Ile dni tu będziemy? Kiedy dadzą nam jedzenie? 

Czy kiedykolwiek zobaczę jeszcze moją rodzinę i mój dom?

Przypomniałem sobie paragraf 3 umowy którą wszyscy podpisaliśmy. Czyli dlatego można głosować za opuszczeniem gry. Teraz już wszystko rozumiem. Ja nie mam do czego wracać, więc nie chce jej opuszczać nawet jeśli umrę, ale niektórzy mają rodziny i dzieci.

Niektórzy mają rzeczy, których ja nigdy nie miałem i mieć nie będę. Bo te dwie rzeczy to same problemy.

Do sali weszli strażnicy, a ludzie zaczęli błagać o przerwanie rozgrywek. Próbowałem znaleźć pośród nic Mi-ne, ale jej tam nie było. siedziała samotnie na swoim łóżku i patrzyła się na cyrk na dole.

-W umowie którą każdy z was podpisał, w paragrafie 1 było, było jest i będzie wyraźnie napisane, że rozgrywek nie można przerwać.- Powiedział strażniki.

-Jednakże można również głosować za przerwaniem gry.-Odezwał się gracz 456.- Paragraf 3.

-Tak, można głosować za jej przerwaniem. Lecz żeby gra została przerwana, większość graczy musi zagłosować za jej przerwaniem. Teraz po każdej grze będziecie głosować, czy nadal chcecie te gry kontynuować.

Kurwa, jestem na przegranej pozycji. Po takim czymś niewiele osób będzie chciało grać. Musi być coś, co ostatecznie ich do tego przekona.

Wtedy do wielkiej świnki skarbonki powieszonej na suficie, zaczęły napływać pieniądze. Bardzo duże pieniądze. To właśnie przekona ludzi. A przynajmniej powinno.

-Za śmierć każdego pojedynczego gracza, do skarbonki napływa 100 milionów wonów. Osoba, która wygra dostanie 45,6 miliarda wonów.

Co? jak to? Aż tyle? To znaczy... Że tylko jedna osoba przeżyje.

Na tym samym telewizorze, co ostatnio pokazywali nasze gry w Ddakji nagle wyświetliła się liczba graczy. Zostało nas dokładnie 365.

-Teraz rozpocznie się głosowanie. Jeśli chcecie nadal grać, przyciśnijcie guzik z narysowanym kółkiem, a jeśli chcecie przerwać grę, naciśnięcie guzik z krzyżykiem. Zaczynamy od końca. Gracz 456!

Mężczyzna podszedł do panelu z zdeterminowanej na twarzy i bez zastanowienia się nawet przez chwilę, wcisnął krzyżyk.

W czasie gdy wywoływali różne numerki, ja postanowiłem zagadać do Mi-ny.

-Hej piękna, który przycisk wybierasz?

-A co ci do tego? Ale jeśli już musisz wiedzieć, wybieram kółko. Bez pieniędzy nie mam do czego wracać.

-No widzisz, nasze pierwsze podobieństwo, ja też nie mam do czego wracać.

Chciałem jeszcze coś powiedzieć, ale dziewczyna mnie zbyła. Zgrywa niedostępną, nie będzie łatwo ją do mnie przekonać. Chyba będę musiał sprawić, żeby była zazdrosna. Tak, podczas następnej gry muszę zagadać do jakieś dziewczyny i sprawić, żeby była zła, że to nie jej daje atencję. To będzie najprostsze.

Kiedy wywołali mój numerek, szybko podszedłem do panelu, wcisnąłem kółko i przykleiłem sobie na pierś rzep który pokazywał co wybrałem. Heh, zawsze myslałem, że w niebieskim ładniej mi niż w czerwonym i mogę teraz szczerze powiedzieć, że to prawda.

Oczywiście Mi i Gyu też wybrali kółko. Zawsze wiedziałem, że można na nich liczyć.

W końcu głosów było po równo, 182 na 182. Został jeszcze tylko jeden gracz. Był to gracz 001. Miałem nadzieję, że nie stracił głowy i wybierze kółko.

Mężczyzna stanął przed panelem. Dobrze wiedział, że połowa graczy go znienawidzi, a druga pokocha. Wszystko zależało teraz od niego.

Ze stresu zamknąłem oczy. Nadal nie było słychać żadnego dźwięki, co oznaczało, że jeszcze nie wybrał. W końcu usłyszałem piknięcie. Moja połowa ludzi, ta, która wybrała kółko, zaczęła skakać i krzyczeć z radości. Wywnioskowałem z tego, że gra nadal się toczy i ja również zacząłem wrzeszczeć.

Połowa, która wybrała krzyżyk zaczęła prosić o ponowne głosowanie, lub wypuszczenie ich do domu, ale strażnik tylko powiedział im, że takie są zasady, każdy musi ich przestrzegać i następne głosowanie odbędzie się po następnej grze. Mam nadzieję, że wtedy też wygra kółko.

Strażnicy w końcu się zwinęli i włączyli światła. Uhhh, jestem na serio głodny, mam nadzieję, że niedługo coś dostanę.

Do sali ponownie weszli strażnicy, tym razem tacy, którzy dawali nam jakieś pudełka. Ustawiłem się w kolejce, a kiedy dostałem swoje pudełko, zorientowałem się, że to ryż z warzywami. Dobrze, że dają nam jedzenie.

Gdy tak sobie siedziałem, jadłem i rozmyślałem, Gyu szturchnął mnie w ramię.

-Ej, Thanos, czy to przypadkiem nie jest Mc coin?

Spojrzałem w stronę którą pokazywał i rzeczywiście, zobaczyłem gnoja. Coś mi się przypomniało...

"Oczywiście większość się go posłuchała, w tym ja. Czy żałuje? Bardzo. Czy gdybym miał niedługo okazję mu wpierdolić, zrobiłbym to? Oczywiście, z wielką chęcią."

It's time for what should have been done a long time ago.

Wstałem i przeszedłem przez sam środek sali, tak, żeby wszyscy mnie wiedzieli. Szczególnie Mi-na.

-Ty, Mc coin, chcesz wpierdol?

-Nie?

-To oddawaj mój hajs kurwo.

Rzuciłem się na niego, a po chwili dołączył jeszcze Nam-Gyu.

Zaczęliśmy się szarpać i zdążyłem już trochę go obić, ale nakrzyczał na nas gracz 001.

-Hej! Są tu osoby starsze, które chcą zjeść w spokoju! Przestańcie się bić.

Okrzyczał MNIE? Typo ma ostro przesrane.

-A kim ty jesteś, żeby mówić mi co mam robić?

Podszedłem do niego i już chciałem mu przypierdolić, ale on był szybszy. Dostałem w głowę i przez chwilę bolała mnie ona tak bardzo, jakbym wziął najmocniejsze prochy jakie istnieją.

Gyu chciał mu oddać, lecz on także mocno dostał. Postanowiłem zawołać Gyu i się uspokoić. Pierdol 333 (bo taki numer ma mc coin) spuszcze kiedy indziej.

Przed odejciem jeszcze chwilę z nim pogadałem.

-Jeśli stąd wyjdziesz, masz spłacić moje długi chuju, mam je przez ciebie.

-Obawiam się, że jeśli stąd wyjdę, ty nie będziesz żyć i nie będę musiał nic spłacać.

Spojrzałem za siebie. 001 nadal się na mnie patrzył, gotowy do ewentualnego ataku gdybym znowu zaczął bić 333.

-Jeszcze sobie pogadamy, chuju.

-Normalnie nie mogę się doczekać.- Powiedział z słyszalną ironią w głosie.

Jak ja nie znoszę ludzi, którzy nie mają do mnie respektu. Tacy są najgorsi.

I właśnie teraz uświadomiłem sobie, że Mi-na to wszystko widziała. Pewnie teraz się że mnie śmieje. To nie miało tak wyjść! Wszystko to wina tego zasranego 001! Gdyby tylko się nie wtrącał!

Z głośników padło powiadomienie, że za pół godziny gasną światła. Przez ten czas pogadam z Mi.

Podszedłem do jej łóżka, a ona gdy tylko mnie zauważyła zaczęła lekko chichotać.

-I co? Nasz pan raper trochę się spłakał.

-Nie grab sobie kwiatuszku. Za to powiedz mi coś więcej o sobie. W sumie znam tylko twoje imię. Jak w ogóle tu trafiłaś?

-Siedziałam na ulicy, zostałam wyrzucona z domu przez matkę która uważa, że jestem już dorosła i powinnam sama sobie poradzić. Dopiero niedawno skończyłam 21 lat, dopiero myślałam nad własnym mieszkaniem. Podkreślam, że myślałam, bo nie stać mnie na nie. Matka wyrzycając mnie z domu nie przemyślała jednego. To ja spłacałam długi jej i ojca. No i kiedy tak sobie płakałam, podszedł do mnie pan w szarym garniturze z teczka, i zaproponował grę w Ddajki za pieniądze. Wygrałam za 3 razem. Dał mi 100 tysięcy wonów I wizytówkę. Zadzwoniłam pod numer i teraz jestem tutaj. A ty? Jak jest u ciebie?

Bardzo przyjemnie mi się jej słuchało. Od razu w jej towarzystwie poczułem się tak, jakbym mógł jej powiedzieć wszystko. Dlatego postanowiłem odpowiedzieć na jej pytanie.

-Mam straszne długi, przez takiego YouTube'a, który swoją drogą tu jest i to właśnie go chciałem pobić. Biorę narkotyki i nie widziałem już sensu w swoim życiu dlatego postanowiłem popełnić samobójstwo skacząc z mostu. Ale wtedy zaczepił mnie prawdopodobnie ten sam pan vo ciebie, też miał szarą garnitur i teczkę, i zaproponował grę w Ddajki. Reszta historii taka sama jak u ciebie, tylko ja wygrałem za 6 razem. Myślałem, że zemdleje od tych uderzeń!

Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko się do mnie przytuliła. Poczułem takie dziwne uczucie. Pierwszy raz komuś było z mojego powodu przykro.

Potem jeszcze chwilę pogadaliśmy o naszych życiach, aż z głośników wydobyło się odliczanie do zgaszenia światła. Na ostatnie 10 sekund Mi-na spytała czy nie chce dzisiaj z nią spać. Ja na to poruszyłem tylko sugestywnie brwiami, a ona mnie zlała.

-Nie o takie spanie razem mi chodzi!

-Wiem przecież.

Położyliśmy się razem pod kołdrą i zgasły światła. Mi-na przytuliła się do mnie.

-Dobranoc, Thanos.

-Dobranoc, Mi.

-------------------------------------------------
2309 słów

Elo ludziska!

To prawdopodobnie najdłuższy rozdział, inne będą miały mniej więcej o tysiąc słów mniej więc się nie przyzwyczajajcie.

Pisze to w nocy.

Sajonara misie!

Sara5762 ten rozdzialik jest taki długi jak sobie wymarzyłas

Ps. Ten rozdział jest po korekcie ponieważ niektóre rzeczy się ze sobą nie zgadzały, bo najpierw napisałam końcówkę rozdziału a potem wydarzenia w jego środku więc nie bijcie.
















































Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro