Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

your misery and hate will kill us all

wattbad to głupia szmata, o czym niedawno utwierdziło mnie usunięcie części tego rozdziału (gdy był on opublikowany???). nie miałam go nigdzie zapisanego, przez co bezpowrotnie został on unicestwiony. z tego powodu musiałam napisać go jeszcze raz – właśnie dlatego polecam wam przeczytać tę część jeszcze raz, nawet jeżeli widzieliście poprzednią wersję, ponieważ  różni się ona od niej.

•••••

we found you hiding, we found you lying
choking on the dirt and sand
your former glories and all the stories
dragged and washed with eager hands

•••••

Nico nie spał przez całą noc, co wprowadzało go w stan bezsilnej furii, bo wiedział, że nie może sobie teraz pozwalać na takie nadwyrężanie własnych sił. Przecież w którymś momencie będzie musiał to nadrobić – albo w domu, kiedy powinien się uczyć, albo znowu na lekcji fizyki, za co Minos będzie go pewnie chciał eksmitować. W innym wypadku nie denerwowałoby go to. Przywykł; nie mógł spać, niektórzy tak mają, żadna większa filozofia, jednak tym razem było inaczej. Tym razem znał przyczynę swojej udręki.

użytkownik will's chemical romance napisał o 3:45 AM
"will"
"wiiiiiiiiiiiill"

użytkownik nico's cure napisał o 3:48 AM
"nico"
"nicooooo"

użytkownik will's chemical romance napisał o 3:48 AM
"dlaczego nie spisz"
"spij"
"chcesz isc na glupi koncert mojej głupiej matki w glupiej alice tully hall z glupim mna?"

użytkownik nico's cure napisał o 3:50 AM
"bardzo chcę"
"nie jesteś głupi"
"jason wyrabia normę za całą waszą trójkę"

użytkownik will's chemical romance odpisał na twoją wiadomość "jason wyrabia normę za całą waszą trójkę" o 3:51 AM
"<3333333"

użytkownik will's chemical romance napisał o 3:51 AM
"jakbys wiedzial co percy dzisiaj odpierdolil to bys tak nie pisal"
"spij"

użytkownik will's chemical romance jest offline

użytkownik will's chemical romance napisał o 3:52 AM
"tylko skończę czytać temat... chyba nienawidzę socjologii"
"ty też"

•••••

Nico bez najmniejszych oporów przysypiał z głową opartą na udach Willa i leżąc pod jakimś dziwacznym skosem, wyciągał nogi na prawie całą szerokość wąskiego korytarza, przez co spieszący do ostatniej w tym segmencie klasy uczniowie musieli przekraczać je niby Rubikon, narażając się jednak nie na wojnę domową, lecz wylatujące z ust nastolatka bluzgi. Poranki były dla niego synonimem katorgi, a nie był takim dobrodusznym wariatem jak leżący pod nim Will, by walczyć o lepszy start dnia przynajmniej dla innych. Prawdę mówiąc, gdyby nie fakt, że z niewyspania czuł się bardziej martwy niż Percy prawdopodobnie będzie po swoich dwudziestych siódmych urodzinach, specjalnie unosiłby kończyny, żeby jeszcze większa ilość kretynów miała szansę się o nie potknąć i wybić sobie zęby.

— Ja pierdolę, di Angelo — wykrzyknęła kolejna nieuważna ofiara jego wyciągniętych nóg, którą okazał się Grover. — Stanowisz pieprzone zagrożenie publiczne.

Nico lekko wzruszył ramionami, wtulając bardziej policzek w materiał spodni Willa, który niezbyt świadomym ruchem przygładził jego włosy. W żołądku blondyna coraz ciaśniej zawiązywał się węzeł (przez uczniowską brać fachowo nazywany Materius Niepowtórzonixus). Stresował się, a nie do końca zapamiętany temat nie chciał opuścić jego myśli i choć Will nigdy nie powiedziałby tego na głos, ani nawet nie przyznał przed sobą samym w duchu, to gdzieś tam w jego wnętrzu tliła się iskierka nadziei, że następną ofiarą zabójczych nóg jego chyba-chłopaka będzie spiesząca do klasy nauczycielka. W tamtym momencie nawet morderstwo przez łydki wydawało się łagodniejszą dla świata i dobra kolektywu opcją niż pisanie sprawdzianu.

— Jakbyś nie był na haju od rana, to byś się nie potykał jak kulawa koza. Co ja ci poradzę.

— Napisz za mnie test z chemii. Nic nie umiem.

"Nie żeby to była jakaś nowość" przemknęło przez głowę Nico, który automatycznie przypomniał sobie czasy, gdy chodzili wspólnie z Groverem, Percy'm i Leo Valdezem na zajęcia do Erynii i to, jak nieudolnie próbowali się do tychże lekcji przygotowywać, co zwykle kończyło się spontaniczną próbą zespołu, graniem w karty albo paleniem czegoś niekoniecznie związanego z wtedy jeszcze młodą pasją Underwooda – Leo skrywał w sobie małego piromana, przez co ofiarami płomieni często padały całkowicie niewinne przedmioty (na przykład podręczniki do nieszczęsnej algebry albo zasłony).

— Poprawka — wtrącił do tej pory kartkujący swoje estetyczne notatki zbyt szybko, by być w stanie cokolwiek z nich zrozumieć, Will — nikt nic nie umie.

Oczy Nico i Grovera skrzyżowały się porozumiewawczo. Średnio mu wierzyli. Will należał do tej niezbyt wiarygodnej grupy ludzi, która rzadko przeceniała swój zasób wiedzy.

— Pewnie, William. A Jason chodzi z Piper McLean.

Grover parsknął, a zdruzgotany Solace tylko pokręcił głową. W duchu zakwestionował swoją wcześniejszą tezę, że to Grace wyrabia w Argo II normę głupoty.

Ekran leżącego na ziemi telefonu Nico rozświetlił się, co chłopak niechętnie dostrzegł przez przymrużone oczy. Nawet z tej odległości potrafił po kosmicznie długim nicku i rozmazanym zdjęciu profilowym ocenić, że to Percy się dobija.

masz 1 nową wiadomość w grupie ARGO II (Anarchiczne Rąbnięte Głąby Obłąkane w liczbie II z jednym małym problemem)

użytkownik absztyfikant Clarisse la Rue napisał o 7:53 AM
"ten debil"
"ten @zdradziecki perkusista-Casanova od siedmiu boleści"
"znowu zgubił te swoje pieprzone pałki perkusyjne"

użytkownik gitarzysta z podziemia napisał o 7:54 AM
"dziewictwo tez niedawno zgubił"
"może leżą w tym samym miejscu"
"np. łóżku piper mclean"

użytkownik absztyfikant Clarisse la Rue odpisał na twoją wiadomość "np. łóżku piper mclean" o 7:54 AM
"Xd"

— Z kim piszesz? — zapytał Will, nie mogąc dojrzeć ekranu telefonu Włocha zza jego ramienia.

— Z życiową porażką. Nie, nie piszę do siebie na innym koncie — zdążył dodać, nim z otwierających się ust Grovera zdążyła wydostać się jakakolwiek prześmiewcza uwaga.

— Pozdrów Percy'ego.

użytkownik gitarzysta z podziemia napisał o 7:55 AM

"grover mówi, żebyś się powiesił"

Na korytarzu robiło się coraz tłoczniej i co za tym idzie głośniej. Jeżeli chciał zdążyć na matematykę i rozpocząć ją w jednym kawałku, to była najwyższa pora by się zerwać na równe nogi i pędzić na następne piętro. Nico ziewnął. Świat musiał być naprawdę okrutny, skoro zmuszał go do podniesienia się nawet z niewygodnej podłogi.

— Trzeba się zbierać. Erynia i serce nie sługa. I oba biją.

Nie była to całkowicie metafora — w dziesiątej klasie, gdy ich matematyczka dostrzegła, jak rozsadzeni na dwa różne końce sali, by uniknąć takich sytuacji, bracia Hoodowie pokazują sobie na migi odpowiedzi do zadań zamkniętych, wywinęła Connorowi w twarz plikiem właśnie poprawianych sprawdzianów innej klasy. Nico pamiętał, że był to Connor, a nie Travis, bo po tym dramatycznym starciu Percy wymyślił idiotyczną rymowankę, którą nucił aż do wakacji za każdym razem, gdy którykolwiek z braci (byli tacy sami, więc prawdopodobieństwo, że to ten właściwy było równe połowie) pojawiał się w zasięgu wzroku.
"na matmie stracił honor
Connoooor, Connoooor
nie spocznie wśród dwój
bo po gębie dostał zbój
na nic zdał się znój
ściąganie strzelił ch..."

Grover parsknął, z całą pewnością rozumiejąc do jakiej sytuacji Włoch nawiązuje.

użytkownik absztyfikant Clarisse la Rue napisał o 7:55 AM
"też go pozdrów"

użytkownik absztyfikant Clarisse la Rue napisał o 7:57 AM
"chociaz niech uważa"
"bo skoro wolisz jutro isc ze swoim słonecznym boy'em słuchać mamusi"
"zamiast do leo ze mna"
"swoim najlepszym przyjacielem"
"i tą sierotą"
"@zdradziecki perkusista-Casanova od siedmiu boleści"
"to on będzie tego debila taszczył"

Wiadomości Percy'ego sprawiły, że przez jedną naiwną sekundę di Angelo myślał, że może jednak wszechświat nie jest na niego tak całkowicie zawzięty, skoro zamiast dźwigać pijanego Grace'a, będzie mógł cały wieczór patrzeć na swojego chłopaka ubranego w garnitur. Później przypominał sobie, że musi wstawać.

Nico, wzdychając tak jak tylko człowiek wielce nieszczęśliwy może wzdychać, usiadł i przetarł oczy. Gdy ponad godzinę wcześniej podnosił się z łóżka, miał to paskudne wrażenie, że tego dnia tylko jego ciało postanowiło się obudzić, natomiast umysł zdecydował się pozostać w trybie spoczynku (tryb zombie). Teraz jednak dochodził do wniosku, że się pomylił, bo jego fizyczna strona najwidoczniej bardzo pragnęła pozostać w zgodzie ze świadomością i razem z nią ciągle pławić się w objęciach Morfeusza (tryb lunatykującego ducha).

— Percy mówi, że powiesisz to ty się jutro, jak będziesz musiał ratować nawalonego Jasona.

Grover rzucił mu rozbawione spojrzenie. Był zbyt zrelaksowany jak na trzeźwego licealistę przed sprawdzianem o ósmej rano. Niby wszystkie te trzy elementy miały prawo egzystować, ale w oczach Włocha wyglądały tak naturalnie jak próba złożenia puzzli, Tetris i kostki Rubika w jedną układankę.

— Miałeś go tylko pozdrowić.

Na to Di Angelo nie zamierzał już odpowiadać.  Miał wrażenie, że jego mózg nie rozumie, że idą na algebrę, a nie wychowanie fizyczne, więc nie musi fikać koziołków i tym samym wprawiać świat przed oczami swojego właściciela w obrzydliwe wirowanie.

— Will, muszę iść. — Nico potrząsnął nogą blondyna, który od dobrej chwili nie słuchał, o czym pozostała dwójka mówi, tylko z uporem maniaka wertował zeszyt. — Załóż jutro krawat. Jak moja matka będzie bardzo beznadziejna, to zawsze będziemy mogli dołączyć do Grovera. W wieszaniu, nie w taszczeniu Jasona. Tę przyjemność jestem gotów mu odstąpić.

•••••

— Kupmy mu zegarek na święta — zaproponował Nico, tym samym odzywając się po raz pierwszy z własnej woli, odkąd zeszli do piwnicy Percy'ego.

Kończący się dzień zdołał go wymęczyć do tego stopnia, że po dotarciu do domu wokalisty zdołał jedynie podziękować pani Sally za talerz odgrzanego obiadu, odstawić go na upchnięty w kąt głośnik i rzucić się twarzą do dołu na kanapę. W tym samym czasie Percy zdążył napisać jakiś zaległy esej na literaturę i puścić "Pulp fiction" (dopiero trzeci raz w tym miesiącu). W momencie, kiedy Jackson po raz drugi zaczął mówić z pamięci najbardziej kultową scenę z Winnfieldem, tym razem próbując zmusić przyjaciela do wypowiadania kwestii Bretta, Nico zaczął tęsknić za Jasonem.

— Wallace może nie wygląda, ale ty zdecydowanie tak. Gdzie jest Jaaaaason? — zapytał, jednocześnie ziewając.

Jakieś dwie godziny wcześniej, gdy niestety wcale nie kończył uczyć fizyki, a do biblioteki szkolnej wkroczył Jackson bez ich blondwłosego przyjaciela, zadał to samo pytanie:

— A gdzie Jason?

Wtedy Percy tak samo jak i teraz przewrócił oczyma i opadając na niezbyt wygodny stołek (po przetrwaniu całego dnia cierpień wydający się najwygodniejszym fotelem), wzruszył ramionami.

— Nie mów o tym człowieku. Nie znam go.

Brunet nie miał pojęcia, czy Percy'emu chodzi o poranne gubienie części ich muzycznego wyposażenia, spóźnianie się czy po prostu ma ochotę się do czegoś przypieprzyć, bo wszechświat jest beznadziejny. Szczerze mówiąc, średnio go to obchodziło. W tamtej chwili liczył przede wszystkim jakikolwiek powód, by zamknąć podręcznik i opuścić szkolne mury. 

— To chyba jasny objaw demencji. A demencja to chyba wystarczający powód, by tu nie siedzieć, tylko wrócić spać do domu.

Tak więc zrobili, jednak po dwóch godzinach czekania bez znaku życia ze strony perkusisty frustracja zaczęła wzrastać ponad zmęczenie. W końcu to miała być próba, a nie nauka Tarantino na pamięć. Już nawet Percy stracił zainteresowanie ulubionym filmem, niespodziewanie wpadając w jakieś dziwne zadumanie.

— Chyba tak już będzie. Trzeba się przyzwyczajać.

Nico umościł się wygodniej, przerzucając jedną nogę przez oparcie kanapy i wtulając mocniej twarz w spraną poduszkę. Bardzo to lubił – tę wszechpanującą przytulność skrytą w drobiazgach, małych pomieszczeniach i meblach, które swoją młodość miały już dawno za sobą. U niego w domu nigdy tak nie było. Co prawda wszystko było schludne, prawie jak wyjęte z katalogu sklepu meblowego, jednak nie miało w sobie życia. Nawet w lecie przyprawiało o chłodny dreszcz na duszy.

— Do czego tu się przyzwyczajać? Jason jest zajęty szkołą i nas kurwa olewa, bo nie umie realistycznie rozplanować dnia. Od trzech lat.

Percy pokręcił głową.

— Naah, teraz jest inaczej. Niby zawsze byliśmy przekonani, że się wyniesie do Bostonu po szkole, a jednak dostał się na tę Columbie, nie? Ale w sumie gówno to zmienia. Już teraz nie ma czasu. Pomyśl, co będzie jak zacznie studia. Pan wielki prawnik. Tyle z tego będzie, mówię ci. Trzeba się przyzwyczajać.

Nico wydał z siebie dźwięk sugerujący niezgodę, chociaż podświadomie wiedział, że Percy ma w jakimś stopniu rację.

— W sumie to skoro idziecie jutro na ten koncert matki, to chyba też planujesz się do niej zawinąć? Zanim przyjechała, twardo mówiłeś, że masz ją gdzieś i miałeś się z nią nawet nie widzieć.

Zaskakując nawet samego siebie Nico poderwał się do siadu i rzucił Jacksonowi zabójcze spojrzenie.

— No chyba nie. Oczywiście, że nie planuje się do niej wynieść. Mam tu wszystko, a poza tym dlaczego miałbym chcieć wyjechać za osobą, która przez pół życia miała mnie w dupie. Ojciec może być beznadziejny, ale przynajmniej  w teorii próbował mnie wychować. — Na moment zamilkł, próbując sformułować powód, przez który mimo wszystko zgodził się pójść na jej koncert. Gdyby tego nie zrobił, brunet na pewno by zapytał. — Po prostu muszę się z nią pożegnać. Posłuchać, jak gra. Tak jak kiedy byłem dzieckiem. Coś się wtedy skończy i będę mógł w spokoju tu zostać i o niej nie myśleć.

Oczy Percy'ego były duże i zielone – dokładnie takie same jak na początku ich znajomości, kiedy oboje byli wściekłymi na świat i swoich nieobecnych rodziców dzieciakami. To, że Jackson pozostawał nie uleczalnym kretynem, w ocenie Nico nie podlegało wątpliwości, jednak gdy przez te parę sekund intensywnie wpatrywał się w jego tęczówki, zauważył coś, czego nigdy wcześniej nie dostrzegł. Spokój. Pogodzenie się sytuacją, jakąś przedziwną formę dojrzałości wynikającą z zaprzestania nieustannej walki z wiatrakami, szarpaniny ze wspomnieniami. W sobie samym nigdy tego nie dostrzegł. Nie miał tego.

— Myślę, że nie powinieneś tego całkowicie przekreślać.

Di Angelo wytrzeszczył oczy. Był przekonany, że ze wszystkich to właśnie Percy'emu najbardziej zależało by został w Nowym Jorku.  Wokalista kontynuował:

— To duża szansa. I niekoniecznie oznaczająca długi czas. Poza tym sam widzisz, że wszystko się zmienia i rozwiązuje. Jason zacznie studia, ja pracę. Skoro wszystko i tak się zmienia, dlaczego miałbyś nie spróbować?

Nico energicznie pokręcił głową, jakby próbując odgonić niewygodną myśl. Nie miał ochoty o tym teraz rozmawiać. I myśleć.

By oddalić się od niewygodnego tematu, rozejrzał się po pokoju, szukając jakiegoś nowego tematu do rozmowy. Ostatecznie złapał za telefon, którego ekran rozświetlało powiadomienie o wiadomości. Prędko ją odczytał, a miłe uczucie niespodziewanie ogarnęło jego wnętrzności.

— Jason pisze, że byłby godzinę temu, ale metro było przeładowane i się nie wcisnął. Zaraz będzie. A, i debil znalazł te swoje pałki.

w mediach "cities in dust" od siouxsie and the banshees

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro