Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

8.Na dywaniku pani McGonagall


Syriusz

-To było obłędne!-krzyknąłem radośnie.

-Świetne!-przybił mi piątkę Rogacz.

-Jednak szkoda, że nie było tam Smarka...-dodał wchodząc do naszego dormitorium.

-Gdyby był, to byłby najlepszy żart wszech czasów!-uśmiechnąłem się szeroko.

-Najlepsze jest to, że McGonagall nas jeszcze nie znalazła-zaśmiał się James.

Nagle do naszego dormitorium weszła zdenerwowana Lily.

-CO TO MA ZNACZYĆ?!-krzyknęła.

-Też się cieszę, że cię widzę, kochanie-uśmiechnął się Potter.

-To ja nie przeszkadzam...-szepnąłem.

Chciałem wyjść, ale Rogacz mnie pociągnął za bluzkę i w końcu musiałem zostać.

-Wiecie, że to było bardzo niebezpieczne?!-krzyknęła znowu.

-Nie-odparliśmy razem, a ona zdecydowała się jeszcze bardziej.

-Spokojnie, Liluś...-James chciał ją pogładzić po plecach, ale w ostatniej chwili Lily się cofnęła.

-Zostaw mnie!-znowu krzyknęła.

-Czy ty nie dostałaś okresu?-zapytałem.

-Black!-krzyknęła przez zaciśnięte zęby.

Nagle do dormtorium weszli także Luniek i Mamba. To rodzinka w komplecie...

-Co wyście narobili?-zapytał Remus.

-Super-fajną rzecz-uśmiechnąłem się szeroko.

-Niebezpieczeństwo-szepnął Luniek.

-Nie! Przecież nic się nie stało...

-Ale wciąż nie wiem o co chodzi-powiedziała Dorcas.

-No to tak...-zacząłem.

-Podłożyliśmy łajnobomby do Pokoju Wspólnego Slytherinu-uśmiechnął się szeroko James.

Ponownie przybiliśmy sobie piątkę.

-CO?!-zapytali w tym samym czasie Lily i Remus.

-Mam powtórzyć?-zapytałem.

-NIE!-krzyknęli razem.

-Fajnie, co?-przeciągnęłem.

-W sumie mi to tam wisi...-zaczęła Dor.-Najważniejsze, że to nie w naszym Pokoju Wspólnym-wyszczerzyła się pokazując swoje piękne, białe ząbki.

Szkoda, że to tylko ząbki...

-Profesor McGonagall was chce widzieć-odparł Remus.-Cieszcie się, że nie możemy wam odjąć punktów...

-Dlaczego?-zapytała Evans.

-Bo profesor McGonagall nam zabroniła...

-Cieszcie się!-warknęła.

-No już! Ruszajcie się!-krzyknęła Evansówna.

-Dla ciebie wszystko, moja miła...-powiedział melodyjnym głosem Rogacz, na co Lila przewróciła oczami.

-Ciekawe co będzie tym razem-zaśmiałem się lekko.

Właśnie szliśmy korytarzami do gabinetu pani McGonagall.

-Znowu zacznie swój monolog...-przeciągnął znudzonym głosem Potter.

-Tylko dlaczego nie ma Petera?-zapytałem nagle.

-Pewnie znowu je...

-Ale przecież też miał z tym coś wspólnego...

James zrobił pytającą minę.

-No nie pamiętasz?-zapytałem,jednak nie usłyszałem odpowiedzi, więc ciągnąłem:-Przecież na łajnobombie są jego odciski, a to dlatego, że trzymał ją, a to dlatego, że nam ją podawał, nie pamiętasz?

-No właśnie!-krzyknął.

Widać, już wszystko rozumiał, mój mądry przyjaciel!

Gdy weszliśmy do gabinetu, widać było, że profesor McGonagall tam na nas czekała.

-Dzień dobry pani profesor-powiedzieliśmy chórem.

-No nie wiem czy taki dobry...-była bardzo poważna.

-Dobry, bo panią widzę-wyszczerzyłem zęby.

-Panie Black, proszę być poważny!-skarciła mnie.

-Co to było?-zapytała po chwili.

-Łajnobomba-wyszczerzył się James.

-Podłożyliście łajnobombę do Pokoju Wspolnego Ślizgonów!-krzyknęła oburzona.

-Tak-James lekko się uśmiechnął.

-Panie Potter!-krzyknęła ponownie.

-No i podłożyliśmy je oczywiście w współpracy z Peterem w Pokoju Wspólnym...-zacząłem.

-Bo ślizgoni to...

-Bez tych szczegółów!-przerwała Jamesowi pani profesor.

-No więc...-zaczął Potter.

-...było bum!-dokończyłem z szerokim uśmiechem na twarzy.

-Szkoda, że to tylko smród...-mruknąłem pod nosem, na co James się zaśmiał.

-Panie Black!-krzyknęła pani Minerwa.

-Dopiero przyjechliście, a już dostajecie szlaban!-była oburzona.

******************************
Hejo!😘
Co tam u Was?😊
Jak Wam się rozdział podobał?
Czekam na komki i gwiazdki!😍
💖Pozdrawiam💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro